Człowiek-bluzg.doc

(27 KB) Pobierz
Człowiek-bluzg

5 listopada 2003

Człowiek-bluzg

Usłyszałem właśnie, jak Andrzej Lepper tłumaczył przed dzienni­karzami swoją protegowaną, pa­nią Beger. Myśl przewodniczącego Sa­moobrony przypominała bardzo to, co w analogicznych sytuacjach ma do po­wiedzenia Leszek Miller. Renata Beger nie została skazana za fałszowanie podpisów na listach wyborczych prawo­mocnym wyrokiem, a * dopóki nie jest skazana, to nie wolno jej uważać za win­ną. W ustach Millera podobne tezy byty śmieszne i żałosne, ale w jakiś sposób zrozumiałe - zanim sąd zbierze się uka­rać mafiozów i patronujących im samorządowców ze Starachowic, zanim po­tem zbierze się sąd apelacyjny rozpa­trzyć odwołania złożone przez obrońców skazanych, zanim zapadnie wyrok, zanim z kolei postawione zostaną zarzu­ty przekazania informacji o planowa­nych aresztowaniach wyżej postawio­nym urzędnikom... Słowem, gdyby słowa Millera traktować poważnie, to należa­łoby uznać, że nawet najbardziej niewąt­pliwy gangster ma prawo sprawować godności państwowe co najmniej przez kilka lat niezbędnych dla skazania go i uprawomocnienia się wyroku.

W ustach Leppera brzmi to jednak jeszcze bardziej żałośnie. W końcu całą swoją karierę zawdzięcza on miotaniu na prawo i lewo obelgi „złodziej", bez oglądania się nie tylko na wyroki, ale na bodaj cień logicznej przesłanki. Czy miał ktoś może w ręku książczynę, zatytułowaną „Lista Leppera "? Jest to stek najrozmaitszych bredni, zasłyszanych po maglach i kolejkach pod sklepami monopolowymi. Być może, oczywiście, jest tam jakaś jedna czy drugą afera nie do końca wyssana z palca, ale umiesz­czono je w takim kontekście i tak gęsto podlano sosem niczym nie uzasadnionych pomówień oraz paranoicznych demaskacji, że książka ta skutecznie kompromituje w oczach każdego śred­nio rozsądnego człowieka hasło rozli­czania afer. A pamięta jeszcze ktoś świra z Klewek, na którego Lepper powo­ływał się rzucając z sejmowej trybuny najcięższe oskarżenia? Którego roz­mnożył był swego czasu na tę okolicz­ność trzykrotnie, oznajmiając publice, że ma „świadków, dokumenty i kasety wideo" dowodzące skorumpowania polskiej elity - a okazało się, że jedy­nym świadkiem jest wspomniany pan z Klewek, dokumenty to jego spisane na kartce opowieści o talibach za stodołą czy Olechowskim taszczącym z war­szawskiej kawiarni przekazane mu pod stolikiem 2 mln dolarów w gotówce, zaś kasety wideo przedstawiają tegoż samego faceta czytającego na głos to, co wcześniej był spisał.

Koronny świadek Leppera został nie­dawno przymknięty za napad na prze­chodnia, któremu zrabował pieniądze, grożąc atrapą pistoletu i przedstawia­jąc się przy tym jako bodajże oficer służb specjalnych. Zanim go jednak za­mknięto, opowiedział o urządzanych w sejmowym pokoju Leppera orgiach, podczas których wspomniana na wstę­pie Renata Beger miała przed wodzem tańczyć nago na rurze. Rewelacje te drukuje w swoim pisemku „Samoobro­na" inny bliski swego czasu człowiek Leppera, niejaki - nomen omen - Bu­bel, powołując się na „zaprzysiężone zeznania" Gasińskiego. A ponieważ dziwnym i niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności człowiek ten dotąd nie do­stał zielonych papierów, jego zaprzysię­żone zeznania w tej sprawie trzeba uznać za równie wiarygodne jak te, na których opierał swe wywody Lepper - i z których, pozwolę sobie przypomnieć, nigdy się wycofał, co więcej - koledzy dziennikarze wielokrotnie przekonywali się, że w klubie Samoobrony wiara w świadka Leppera i talibów w Klewkach jest systematycznie utwierdzana.

Nie byłoby warto o takiej mętowni, ja­ką jest Samoobrona, i takiej szumowinie, jaką jest jej przywódca, w ogóle wspominać, gdyby nie smutna konstata­cja, jak wielką w Polsce siłę ma bluzg. Oczywiście, nie zrobiłaby ta mętownia kariery bez wsparcia układu wywodzą­cego się z peerelowskiej bezpieki i wywiadu. Ale na czym polegało to wsparcie? Przede wszystkim na zapewnieniu Lepperowi nagłośnienia i bezkar­ności za bluzganie osobom publicznym. Nie wierzę, aby uznawano Leppera za wiarygodnego kandydata do naprawy kraju, żeby wierzono w jego opowieści o miliardach, które wyczaruje i porozdaje. Tłum najbardziej tępych i najciem­niejszych Polaków poparł go z jednej je­dynej przyczyny: bo bluzgał. Tak, jak oni bluzgają na co dzień. Lepper odwołał się do tej samej, ciemnej siły, która przynio­sła miliony Urbanowi czy wydawcy antyklerykalnego szmatławca „Fakty i Mi­ty ". I dzięki niej mimo wszystkich swoich oszustw i błazenad wciąż liczyć może na poparcie co dziesiątego polskiego wy­borcy. A Państwo mają pretensje, gdy używam słowa „polactwo”?!

Zgłoś jeśli naruszono regulamin