00:00:02:Pobiegłem po niego, |mimo że ten dziki byk był luzem. 00:00:05:- Mam szczęcie, że tu siedzę.|- Naprawdę? 00:00:09:Pomylałem, że mogę go stamtšd wynieć, |więc tak zrobiłem. 00:00:13:Ale co jeli on by umarł? To byłby straszne! 00:00:16:Kochanie, każdy kiedy odchodzi.|Umieranie jest tak naturalne jak życie. 00:00:21:- Kto to boi się mierci, boi się też życia.|- Roz? Widziała mnie? 00:00:25:Byłe wspaniały. Wsiadaj.|Zabieramy cię do szpitala. 00:00:29:- Oh, nie. Zabawimy się trochę.|- Jasne. 00:00:33:- Jak się czujesz?|- Jak się czuję? 00:00:35:Jakby kopnšł mnie byk.|Był niezły, co nie? 00:00:39:Oh, nie chciałbym w żadnym stopniu poznać tego byka. 00:00:43:- Idziemy.|- Wszystko z nim w porzšdku? 00:00:46:Jasne. Za dwa tygodnie nie będzie o niczym pamiętał.|O tobie też. 00:00:51:Czemu nie ulokujesz swojego współczucia|tam gdzie jest ono doceniane? 00:00:54:To znaczy gdzie? 00:00:59:No chodcie! 00:01:03:miesznie się czuję. Jak... 00:01:07:Co było w zastrzyku, który mi podano?| Widzę same gwiazdy... 00:01:13:Nigdy wczeniej nie widziałem gwiazd.|Ty je widziałe, Gay? 00:01:17:Tak jakby ten koń miał|cała drogę mlecznš w swoim kopycie. 00:01:21:Hej, Bill? Bill?|Whiskey dla omiu osób! 00:01:27:Hej, to ty płakała w karetce? 00:01:32:- To była ona, Gay?|- Jak najbardziej. 00:01:36:Chcę ci podziękować. 00:01:41:Oh, a to za mojego kumpla! |Starego dobrego Gay'a. 00:01:46:Gay nie jest stary.. 00:01:48:I za starego dobrego Pilot'a, | z jego starym, pięciodolarowym samolotem. 00:01:55:I ...za mojš przyjaciółkę Roslyn. 00:02:01:- Teraz wszyscy jestemy kumplami, co nie?|- Tak jest. 00:02:05:Więc dlaczego patrzysz na mnie |z takš złociš? 00:02:09:Hej... 00:02:11:Uh, czy to w porzšdku, |jeżeli zatańczymy razem? 00:02:16:Jasne. Roslyn, może zatańczysz z Perce'm? 00:02:22:OK. 00:02:43:Nie ma jak to być młodym, co nie Gay? 00:02:46:Tak włanie. 00:02:50:Ale wiesz co mówiš?| Że niektórzy młodniejš z czasem? 00:03:00:Co cię gryzie? 00:03:03:Tylko moje życie. 00:03:10:Tak robił to mój tato. 00:03:27:Oh! 00:03:30:- Co się stało?|- Wszystko w porzšdku? 00:03:33:Chod, wyjdmy na dwór. 00:03:55:Lepiej usišdę. 00:04:06:- Masz co przeciwko?|- Nie. 00:04:10:Ten cholerny byk. 00:04:12:Nic nie mów. Nie ruszaj się. 00:04:17:Gay jest wietnym facetem, co nie? 00:04:20:Tak. 00:04:22:Wiesz co? Nie rozumiem co ty tu robisz. 00:04:26:Należysz do Gay'a? 00:04:30:Ja nie wiem gdzie ja należę. 00:04:33:Nie lubię jak le traktujš tu kobiety. 00:04:37:Choć niektórym to pewnie nie przeszkadza? 00:04:42:A niektórym tak. 00:04:44:Nie pozwól im się le traktować! 00:04:49:Skšd masz tyle wiary w swoich oczach? 00:04:52:- Mam?|- Jakby się dopiero urodziła. 00:04:55:- Oh, nie.|- Naprawdę płakała z mojego powodu? 00:04:59:Byłe ranny. Nikt wczeniej |nie płakał z twojego powodu? 00:05:05:Nie. Nikt obcy. 00:05:09:Ostatnio 12 Kwietnia. Koń kopnšł mnie tak mocno,| że byłem nieprzytomny cały dzień i całš noc. 00:05:16:Byłem tam z mojš dziewczynš | i dwoma kumplami. 00:05:21:Ani jej ani kumpli nie widziałem| od tamtej pory. 00:05:27:Zostawili cię? Samego? 00:05:33:Mogę cię o co spytać? 00:05:36:Nie mam nikogo...|z kim mógłbym porozmawiać. 00:05:44:I nie wiem jak się powinno.... 00:05:48:Co masz na myli? 00:05:51:To jest mój pierwszy rok |tułania się po całym kraju. 00:05:56:Nie jestem jak Gay i Pilot.|Mam całkiem dobry dom. 00:06:00:To znaczy, miałem dobry dom. 00:06:04:Jednego dnia... 00:06:07:..bylimy z ojcem za domem, i... 00:06:12:..nagle to się stało.| Upadł na ziemie. 00:06:17:Jacy cholerni myliwi. 00:06:20:- Zabili go?|- Mm-hm. 00:06:25:I wtedy ona się zmieniła. 00:06:28:- Kto to jest "ona"?|- Moja matka. 00:06:33:Kiedy była taka dostojna. |Szła obok niego jak więta. 00:06:42:Wkrótce potem, pewien mężczyzna |zaczšł się przy niej kręcić, i... 00:06:49:..zmieniła się. 00:06:51:Trzy miesišce póniej pobrali się. 00:06:56:Ale powiedziałem jej :"Mamo, |lepiej każ mu podpisać owiadczenie,... 00:07:03:..ponieważ ja jestem najstarszy, |a wiesz że tato chciał bym to ja przejšł jego ranczo." 00:07:08:I wiesz co się stało? 00:07:10:W noc po ich lubie, on się zjawia |i proponuje mi gaże. 00:07:16:Siedzšc na miejscu mojego ojca. 00:07:19:A co ona na to? 00:07:25:Wydaję mi się, |że o niczym nie słyszała. 00:07:29:Ona już mnie nie pamięta. 00:07:34:Trudno to wyjanić.|Jest tak, jakby wszystko się w niej zmieniło. 00:07:43:Więc...chciałbym wiedzieć |na kim można teraz polegać? Na kim? 00:07:50:Nie wiem. 00:07:53:Może liczy się tylko to |co wydarzy się następne. 00:08:02:Może nie powinno się pamiętać |o obietnicach nam danych. 00:08:05:Na moich możesz polegać.|Ufam ci, Roslyn. 00:08:09:- Mylę, że cię kocham.|- Oh, nie. Nie znasz mnie. 00:08:13:Nie obchodzi mnie to. Roz... Oh! 00:08:16:Ten cholerny byk! 00:08:20:Roslyn? Roslyn? 00:08:24:Tu jestemy. 00:08:28:Chod już.|Chcę by poznała moje dzieci. 00:08:34:- Twoje dzieci tu sš?|- Tak, przyjechali na rodeo. 00:08:39:Nie widziałem ich od roku. 00:08:42:Gdyby tylko widziała jak mnie przywitali - niemal się przewróciłem! 00:08:46:- Tak się cieszę, Gay. 00:08:53:Będzie miała 19 lat niedługo.| Zrobiła się taka piękna. 00:08:58:Złożyło się, że akurat oboje byli tu na rodeo.| Czyż nie wspaniale? 00:09:07:Gdzie oni sš? 00:09:10:Gdzie jest kto? 00:09:12:Moje dzieci. Mówiłem im, że zaraz wrócę.| Przecież słyszałe. 00:09:17:Wyszli na zewnštrz. 00:09:21:Na zewnštrz. 00:09:32:Gaylord! Gaylord! 00:09:36:Rosemary! Gaylord! 00:09:39:- Gaylord!|- Gaylord! To twój ojciec! 00:09:44:Gaylord! Wiem, że mnie słyszysz! 00:09:48:Dokšd poszedłe?|Mówiłem, że zaraz wrócę! 00:09:53:- Natychmiast tu przyjd!|- Pewnie znajdzie go pan w domu. 00:09:57:Gaylord! Natychmiast tu przyjd! 00:10:01:Wiem, że mnie słyszysz! 00:10:03:Rosemary! Wiem, że mnie słyszysz!|Natychmiast tu przyjd! 00:10:15:Będš cię szukać Gay. |Po prostu pomyleli, że sobie poszedłe. 00:10:20:Biedny Gay! 00:10:28:Nie jedziesz za szybko? 00:10:34:Nie martw się. |Nigdy nie zabiłbym znajomego. 00:10:39:Miałam pięknš przyjaciółkę z czarnymi włosami, |która włanie tak zginęła. 00:10:43:Proszę, Guido. 00:10:46:Powiedz do mnie czeć! 00:10:49:Czeć, Guido. Proszę! 00:10:53:Wszyscy jestemy lepymi bombardierami. |Zabijamy ludzi, których nigdy nie widzielimy. 00:10:59:Zrzuciłem bomby na 9 miast. 00:11:02:Musiałem stłuc pełno talerzy, |ale nigdy ich nie widziałem. 00:11:06:Pomyl ile szczeništ, listonoszy... 00:11:11:..i ile par okularów musiałem zniszczyć. 00:11:14:Zrzucanie bomby jest jak kłamstwo. 00:11:18:Wszystko staje się takie ciche. 00:11:21:A potem przestajesz cokolwiek słyszeć i widzieć. 00:11:25:Nawet swojej żony. 00:11:28:Różnica jest taka, że ja ciebie widzę.|Jeste pierwszš osobš, którš kiedykolwiek widziałem. 00:11:32:Guido, proszę, nie zabij nas! 00:11:36:Jak można kogo poznać? 00:11:40:Nie mogę wylšdować, |ale nie mogę też się wznieć do Boga. 00:11:45:Pomóż mi. 00:11:48:Nigdy w życiu nie powiedziałem "pomóż". 00:11:53:Nie znam nikogo.| Więc jak wylšdować? 00:11:58:Dasz mi trochę czasu? Powiedz tak. 00:12:05:Powiedz chociaż "Czeć Guido." 00:12:08:Tak, Guido. Czeć, Guido. 00:12:14:Czeć, Roslyn. 00:14:02:OK. OK. Ja poprowadzę. 00:14:06:- Gay, jestemy na miejscu.|- Gdzie? 00:14:10:Huh? OK. 00:14:24:Guido, Przepraszam. Guido? 00:14:29:Przepraszam. 00:14:31:Nie skrzywdzisz sobie ręki? Jest tak ciemno. 00:14:34:Guido, popatrz jak ciemno jest. 00:14:38:Czemu depczesz po kwiatach? 00:14:44:Zniszczyłe wszystkie! 00:14:47:No popatrz na to. |Jest już do niczego. 00:14:53:- Próbuje naprawić dom.|- A z jakiej okazji? 00:14:59:- Próbuje tylko powiedzieć czeć.|- Czeć. 00:15:03:Co się dzieję?|Kto tak robi? 00:15:06:Kto to zrobił? Kto to zrobił? 00:15:10:- Nie cišgaj tego!|- cišgnij to ze mnie! Co to jest? 00:15:14:- Nie cišgaj tego!|- cišgnij to ze mnie! Co to jest? 00:15:17:To twój bandaż. Nie odwišzuj go. 00:15:20:- Bandaż? Po co?|- Na głowę. 00:15:28:- Ty mi to założyłe?|- Nie, lekarz. 00:15:31:Zostawilicie mnie na niekorzyć całš noc? 00:15:34:- Nie.|- To ty Gay? 00:15:46:- Kto to zrobił?|- Gay, chod tu. 00:15:49:- Ty mnie wystawiłe na niekorzyć? 00:15:52:Kto mi to zrobił? 00:15:56:Gdzie my jestemy? Dokšd idziemy?|Zostawcie mnie w spokoju. 00:16:00:Co to za miejsce? 00:16:05:Gdzie my jestemy? 00:16:08:To mój dom, a raczej Guida. 00:16:29:Nie mamo, nie. 00:16:42:Gay? 00:16:45:Chod, Gay. 00:16:48:Chciałem, żeby poznała Gaylorda i Rosemary. 00:16:54:Gdybym miał teraz dziecko, |to wiedziałbym jak z nim być. 00:16:59:Jak... 00:17:02:Straciłem moje dzieci. |Na niczym się nie znałem. 00:17:07:Nie. Jestem pewna, że one cię kochajš, Gay. 00:17:12:Chciałaby kiedykolwiek mieć ze mnš dziecko? 00:17:16:Wyłšczę wiatła w samochodzie.|Musisz ić spać. 00:17:19:Nie chcę spać. |Zadałem ci pytanie. 00:17:22:Prosiłem cię o to by |wyłšczyła wiatła w aucie? 00:17:26:Przed czym ty cišgle uciekasz? 00:17:30:Ja nawet nie wymyłbym okna|dla mojej żony. 00:17:33:A tu pomalowałem kominek, |zasadziłem kwiaty... 00:17:39:Co oni tu robiš? |Po co cišgle ich ze sobš zabierasz? 00:17:44:- Ja ich tu nie przywiozłam.|- Dokšd ty zmierzasz? 00:17:50:Gay, jestem z tobš. Jestem tutaj z tobš. 00:17:57:A co jeli pewnego dnia stwierdzisz,|że już mnie nie lubisz? 00:18:03:Tak jak wczeniej, kiedy Perce został ranny,| spojrzałe na mnie w ten sposób. 00:18:09:Znam to spojrzenie i się go boje. 00:18:14:Kochanie!Tylko troszkę się zdenerwowałem. 00:18:19:To nie znaczy, że cię nie lubiłem. 00:18:23:Czy twój tato nigdy nie dawał ci klapsa,|a póniej podnosił i całował w czoło? 00:18:31:Nigdy nie było go wystarczajšco długo.|A mężczyni bili mnie by zatrzymać mnie przy sobie. 00:18:36:Oh, Gay! Kochaj mnie! 00:18:49:Jestemy już ...
awamwb