Tusk wypadł na konferencji lepiej od Chlebowskiego.doc

(34 KB) Pobierz
Tusk wypadł na konferencji lepiej od Chlebowskiego, bo się nie spocił udając niewinnego

Tusk wypadł na konferencji lepiej od Chlebowskiego, bo się nie spocił udając niewinnego

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12497&Itemid=100

Masz kwity na mnie, ja mam kwity na ciebie i co dalej?

MatkaKurka 2014-4-29 kontrowersje

30.04.2014.

Dwie charakterystyczne rzeczy, które natychmiast rzucały się w oczy i na uszy podczas konferencji Donalda Tuska.

Przede wszystkim tak rozdygotanego i ledwie panującego nad reakcjami organizmu Tuska nie wdziałem chyba nigdy i prawdopodobnie nikt poza małżonką i rodzicami w takiej formie Donalda też nie widział. Po wtóre „tłumaczenia” Tuska to czarna rozpacz, prawdę powiedziawszy byłem przekonany, że będą zastosowane zupełnie inne środki zaradcze i albo dalej nikt poważny z byłego KLD nie piśnie słowem albo Piskorski zostanie wbity w glebę. Nic podobnego się nie stało Tusk de facto powiedział tylko i wyłącznie jedno i to do jednej konkretnej osoby, nie do wszystkich zainteresowanych. Jedynie Piskorski usłyszał konkret: „Masz kwity na mnie, ja mam kwity na ciebie i co dalej?”. Te dwa charakterystyczne zachowania w olbrzymim stopniu uwiarygodniają rewelację Piskorskiego, która nabiera rangi uzasadnionego podejrzenia, jeśli nie faktu.

Rzuca to również nieco inne światło na samą aferę. Z jednej strony dość łatwo zbudować hipotezę, że Piskorski po prostu walczy o życie i wyciąga ciężką armatę na Tuska, z którym nie udało mu się porozumieć na zapleczu w kwestii oświadczeń majątkowych oraz innych kłopotów prawnych. Z drugiej strony nie wierzę, że samotny Piskorski ma na tyle mocy, aby w sposób tak spektakularny nagłośnić całą sprawę, ktoś mu dał na to przyzwolenie i co więcej ten ktoś zapewne spędza sen z powiek Tuskowi.

Powiadają ludzie, że Protasiewicz i teraz ta akcja to robota Schetyny. Trop niby niezły, ale czy osłabiony Schetyna dałby radę przebić się z tematem? Myślę, że wątpię, raczej mamy do czynienia z większą ekipą, którą reprezentuje Schetyna, jak każdą frakcyjną grupę usiłującą wysadzić Tuska. Tak, czy siak nie mam najmniejszych wątpliwości, że mamy do czynienia z walką w ramach układu, a nie z walką władza kontra opozycja.

Swoi swoim zgotowali ten los, prawdopodobnie w ramach wstępu do przegrupowania albo chcą załatwić kilka spraw w sądzie. Przypominam, że prócz Piskorskiego Tusk usiłował upolować Gromosława Cze. i Andrzeja Olechowskiego, czyli agenturę z topu. Sprawy tych dwóch dżentelmenów z PRL dziwnym trafem ucichły, być może Piskorski i jeszcze paru innych złożyło Tuskowi ofertę nie do odrzucenia, a ten ofertę odrzucił, po czym ruszyła afera z CDU w ramach dyscyplinowania marionetki zwanej Donaldem.

Jeszcze inny trop to kasa, o której chyba nikt nie wspomina, przecież wystarczy, że trwa jakiś przetarg na 400 baniek i dalej w górę, który Tusk chce rozstrzygnąć nie tak, jak to sobie wyobrażają odpowiednie grupy nacisku, zwalczające inne grupy nacisku. Po zachowaniu Tuska widać wyraźnie, że tu nie chodzi o jednego Piskorskiego, ale wiele spraw naraz.

Tusk nie ma pojęcia jakimi kwitami dysponuje były towarzysz z KLD i powiedział to wprost, na konferencji, zachęcając desperacko Piskorskiego do wyłożenia jedynego zabezpieczenia na stół. Tusk najwyraźniej nie ma pojęcia o co konkretnie w tej sprawie może chodzić i dopiero czeka na komunikat czego się od niego oczekuje. W końcu Tusk zachodzi w głowę kto pozwolił Piskorskiemu na numer tego kalibru i jaką mocodawca ma siłę przebicia, skoro się na coś podobnego odważył. Nie ma siły, żeby wrzucenie do mediów niewątpliwego hitu nie zaszkodziło ludziom dotąd nietykalnym, pan Jan Krzysztof Bielecki zawinął się do mysiej dziury i nawet wąsika nie wystawia.

Czeka Tusk, czekają pozostali na rozstrzygnięcie zagadki, a że wszystko rozgrywa się na parę tygodni przed wyborami, to stawka musi być olbrzymia. Dzisiejsza bezradność Tuska, która przypominała konferencję Chlebowskiego skorygowaną o zażyte środki na nadmierne pocenie. Zobaczyliśmy przestraszonego człowieka usiłującego zachować pozory, żadnego prężenie muskułów, żadnych kategorycznych ruchów i w zamian mętne wyjaśnienia dlaczego nie pójdzie do sądu.

Wniosek może być tylko jeden, Tusk jak nigdy nie pyskuje i nie poniewiera swoich oponentów, ponieważ tym razem nie ma pojęcia do kogo miałby pyskować i prawdopodobnie jeszcze nie wie o co toczy się gra. „Pożyczka berlińska” z każdym dniem dostarcza świeżego paliwa, czyli dla Tuska scenariusz rozgrywa się w najgorszej możliwej wersji. Inna rzecz, że medialnie z każdą sensacją da się zrobić wszystko, jeśli dojdzie do porozumienia na zapleczu sprawa zdechnie natychmiast, ale jeśli nie dojdzie to mamy początek zmiany warty w ramach tego samego układu. Wskazuje na to jednoznacznie czas w jakim akcja się rozgrywa, ranga ludzi zamieszanych w aferę i skala użytych środków, które mogą wysadzić miłościwie panujących albo zdyscyplinować ich do granicy, za którą jest już tylko upodlenie.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin