Marisa Chenery - Egyptian Shifters 03 - Sef, The Lion Of Yesterday ( CAŁOŚĆ ).pdf

(749 KB) Pobierz
~ 1 ~
1288415912.003.png 1288415912.004.png
Rozdział 1
Sef krzyknął do swojego brata bliźniaka, Duau, kiedy ustawił się między bramą do
krainy cieni, a dużą grupą demonów, które stały naprzeciw niego. Duau pojawił się u
jego boku sekundę później.
Jako bliźniacy, praktycznie Duau i on byli identyczni. Obaj mieli ciemno brązowe
włosy, które sięgały im do ramion, i złote oczy. Obaj mieli też ponad dwa metry
wzrostu. I adekwatnie do ich wzrostu, ich ciała miały mocno uwypuklone mięśnie,
których potrzebowali, ponieważ każdy z nich bronił bramy, przez którą bóg słońca Ra
wchodził i wychodził z krainy cieni każdej nocy.
Oczy demonów świeciły na czerwono, kiedy powoli podchodziły bliżej. Sef
warknął ostrzegawczo.
- Nie pozwolimy waszemu rodzajowi przejść przez bramę.
Demon, który wystąpił naprzód, a który, jak przypuszczał Sef był ich przywódcą,
odbił piłeczkę.
- Nie prosimy cię o zgodę, strażniku. Jesteśmy gotowi przedostać się przez ciebie,
jeśli zajdzie taka potrzeba, by przejść przez bramę.
Na sygnał ich przywódcy, demony jak jeden wyciągnęły swoje miecze. W
odpowiedzi na groźbę, Sef i Duau szybko zmienili się w lwy. Nie potrzebowali mieczy,
by bronić bramy. W postaci berberyjskich lwów, każdy z nich ważył dwieście
siedemdziesiąt kilogramów czystych mięśni. A ich bronią były ostre jak brzytwa zęby i
pazury.
Lwy ryknęły, gdy demony nagle ruszyły do ataku. Sef przysiadł na swoich tylnych
potężnych łapach, a potem wystrzelił w stronę najbliższego demona. Przydusił demona
zanim ten zdążył unieść swój miecz. Sef rozerwał jego gardło swoimi potężnymi
szczękami, ale kolejny demon już stanął obok niego. Ryknął z bólu, ponieważ zaliczył
cięcie mieczem przez swój bark. Obracając się przodem do swojego napastnika, Sef
pacnął demona jedną ze swoich masywnych łap. Demon mocno uderzył o ziemię, co
dało sposobność Sefowi, by go zabić.
~ 2 ~
1288415912.005.png
Bitwa się rozszalała. Oba lwy ryczały, gdy walczyły z demonami. Rozprawiali się z
nimi, jeden po drugim, dopóki przy życiu nie pozostał tylko przywódca demonów. Sef i
Duau krążyli wokół niego, otaczając go z dwu stron. Krew z ran, które otrzymali,
wyraźnie znaczyła ich futro w tych miejscach.
Jego oczy błyszczały czerwienią, kiedy demon obserwował lwy. Podchodzili coraz
bliżej.
- Mogliście pokonać innych, ale to ja mam ostatni ruch.
Demon podniósł swoje ręce w kierunku lwów. Sef ryknął z wściekłości, kiedy zdał
sobie sprawę, że demon wezwał jakąś moc, by go obezwładnić. Duau także ryknął, gdy
walczył z mocą demona. Demon śmiał się z ich bezskutecznych prób uwolnienia się.
Wtedy zaczął wypowiadać zaklęcie. Sef zaczął walczyć jeszcze mocniej, gdy usłyszał
słowa. Demon wypowiadał słowa, które miały go rozdzielić z Duau i uwięzić ich obu w
śmiertelnym królestwie. Jak tylko demon skończył wypowiadać zaklęcie, Sef miał tylko
czas na spojrzenie na swojego bliźniaka, zanim obaj zostali wyrwani z krainy cieni.
***
Chandra Marshall skończyła badać dużego wałacha czystej krwi i poklepała jego
szyję. Naprawdę był pięknym koniem, chociaż nie wyglądał na takiego, kiedy tu
przyjechał. Niedożywiony, jak również maltretowany, wałach był w złym stanie. Teraz
natomiast widać było różnicę, kiedy dostał dość jedzenia i trochę czułej opieki.
Zamykając drzwi boksu, Chandra ruszyła do swojego następnego pacjenta. Jako
weterynarz, prowadziła swoje własne zwierzęce schronisko, i robiła to, co zawsze
chciała. Po skończeniu szkoły, Chandra pracowała przez kilka lat w klinice
weterynaryjnej, ale tylko tak długo, dopóki nie zaoszczędziła dość pieniędzy, by kupić
dostatecznie dużo ziemi i zacząć prowadzić swoje schronisko. W wieku dwudziestu
ośmiu lat, mieszkała teraz na swojej wymarzonej, średniej wielkości, farmie na
peryferiach Toronto.
Dzwonek telefonu sprawił, że Chandra zmieniła kierunek. Szybko skierowała się na
tyły dużej stodoły, gdzie urządziła małe biuro. Po czwartym dzwonku podniosła
słuchawkę.
- Ratunkowe Schronisko Zwierzęce.
~ 3 ~
1288415912.006.png
- Hej, Chandra, tu Bill.
- Cześć, Bill. Czym mogę służyć?
- Masz wolne miejsce, by przyjąć kolejne zwierzę?
- Pewnie. Co tym razem masz dla mnie? – Miłośnik zwierząt, Bill, znalazł wiele
rannych czy maltretowanych zwierzęta przez lata, które przywoził do niej, by się nimi
zajęła.
- Tym razem mam dla ciebie lwa.
- Lwa? – Opiekowała się kilkoma dzikimi kotami, odkąd otworzyła schronisko,
przeważnie rysiami czy pumami, ale nigdy lwem.
- Tak. Ściślej mówiąc samcem lwa. Musieliśmy go uśpić, ale i tak jest w kiepskim
stanie. Ma kilka dość głębokich ran. Potrzebuje twojego magicznego dotyku.
- Gdzie go znalazłeś?
- Wyjaśnię ci więcej, gdy przyjadę do ciebie. Już jestem w drodze, jak rozmawiamy.
Powinienem być za około pięć minut. Wiedziałem, że go nie odprawisz. Zobaczymy się
za chwilę.
Chandra odłożyła słuchawkę, gdy Bill się rozłączył. Skierowała się z powrotem do
głównej części stodoły, by sprawdzić dużą zagrodę, której używała, jako domu dla
innych kotów. Trochę będzie za mała dla dorosłego samca lwa, ale powinna
wystarczyć. Odgłos furgonetki Billa, wjeżdżającej na żwirowy podjazd, sprawił, że
Chandra ruszyła pospiesznie na spotkanie z nim.
Bill wysiadł ze swojej białej furgonetki i pomachał, gdy się zbliżała. Gdy do niego
dołączyła, zabrał ją na tył furgonetki i otworzył drzwi. Oddech Chandry zamarł na
widok dużego samca lwa wyciągniętego na podłodze furgonetki. Żona Billa, Violet,
siedziała w środku z głową lwa na swoich kolanach. Oboje, lekko po sześćdziesiątce,
wyglądali bardziej na dziadków, którymi zresztą byli, niż na twardych i sprytnych
ratowników zwierząt.
Violet uśmiechnęła się do niej.
- Dobrze znowu cię widzieć, Chandro. Ten oto chłopiec ma chyba za sobą ciężkie
przejścia, co można określić z samego wyglądu.
Chandra obejrzała lwa, zauważając zaschniętą krew na jego sierści. Rany miały
wygląd cięć, jakby ktoś zamachnął się na niego dużym nożem.
~ 4 ~
1288415912.001.png
- Zabierzmy go do stodoły. Pójdę otworzyć tylne drzwi, Bill, jeśli zechciałbyś
objechać wkoło.
Jak tylko Bill wsiadł do furgonetki, Chandra pośpieszyła do środka, by otworzyć
duże suwane drzwi z tyłu stodoły. Zaprowadzą Billa do tyłu prosto do zagrody. Przy
odrobinie szczęścia, cała ich trójka zdoła wyjąć lwa z furgonetki i do wsadzić do
zagrody. Wiedziała, że lew pewnie waży z tonę. Samce lwów mogły ważyć nawet
kilkaset kilogramów.
Jakoś ich trójka, z pomocą stołu na kółkach, którego używała do operacji, dali radę
wyciągnąć ogromnego lwa z furgonetki. Na szczęście, nie wyszedł z uśpienia, kiedy go
przenosili. Musieli sponiewierać lwa trochę bardziej niż to podobało się Chandrze, ale
nie było innego wyjścia. Po zapewnieniu Billa i Violet, że zajmie się bezzwłocznie
lwem i będzie informowała ich o postępie jego leczenia, Chandra pomachała im na
pożegnanie.
Wróciła do stodoły i złapała rzeczy, których będzie potrzebowała do oczyszczenia
ran. Potem Chandra skierowała się z powrotem do zagrody. Wiedziała, że musi szybko
pracować. Mógł dojść do siebie w każdej chwili. W żadnym wypadku Chandra nie
chciała znajdować się w niewielkiej zagrodzie z pełni świadomym dorosłym samcem
lwa. Może to nie była najbardziej bezpieczna rzecz, zajmowanie się lwem samej, ale nie
miała żadnego asystenta do pomocy. Zwierzęta, jakie miała w swoim schronisku,
zazwyczaj nie były tak niebezpieczne. A poza tym wolała pracować sama.
Jak powiedziała Violet, niektóre z ran, okazały się faktycznie głębokie. Nie mogła
pozbyć się wrażenia, że ktoś naprawdę zranił go dużym nożem, albo mieczem. Kilka z
nich mogły być zszyte, ale teraz zajęła się tylko oczyszczeniem ran. Mogła poczekać i
zobaczyć jak będą wyglądały jutro. Podanie mu większej ilości środków usypiających,
gdy nie wiedziała ile zastosował Bill, nie byłoby dobrym pomysłem. Gdyby podała mu
zbyt wiele, mogła pojawić się szansa, że już nigdy się nie obudzi.
Chandra prawie skończyła, gdy lew drgnął, podczas czyszczenia jednej z głębszych
ran. Dyskutowała sama ze sobą, czy zostawić ostatnią ranę, czy też szybko się nią zająć.
Gdy wydawało się, że ponownie się odprężył, Chandra zdecydowała, że szybko
skończy. Ale to okazało się być błędem. Jak tylko dotknęła rany, momentalnie ze stanu
uśpienia całkowicie się obudził i skoczył na wszystkie cztery łapy. Przysunął swoją
głowę prosto do jej i zaciągnął się mocno.
Chandra zesztywniała. Była jak zamurowana.
~ 5 ~
1288415912.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin