Panie-5.txt

(49 KB) Pobierz
5. MODLITWA USTNA - ODPOWIADAMY SŁOWEM

Dotychczas chodziło głównie o Bożš inicjatywę w dialogu, jakim jest modlitwa. Bóg jest Słowem: On mówi, wzywa nas. Nasza modlitwa jest zawsze odpowiedziš na Jego wezwanie.
Możemy odpowiadać słowami albo bez słów. Przypatrzmy się najpierw jak możemy modlić się słowami, jak kształtuje się modlitwa ustna.

SŁOWA SĽ WAŻNE
Do ludzkiej natury przynależy wypowiadanie siebie w słowach. Człowiek jest istotš mówišcš. Bycie niemym jest uważane za poważnš ułomnoć. Rodzice w napięciu oczekujš na pierwsze słowo dziecka. I pierwszym słowem, które dziecko formułuje nie jest słowo ,ja", ale "tata" albo "mama", albo co bliskie temu. "Wezwałem cię po imieniu", mówi Bóg (Iz 43,1), a człowiek odpowiada, wzywajšc Jego imienia. W modlitwie, której nauczył nas Jezus, pierwszym słowem jest: Abba (tato).
Nauczyć się mówić, to stać się prawdziwym człowiekiem. Nauczyć się mówić z Bogiem, to stać się duchowo w pełni dorosłym człowiekiem.
Szacunek, a nawet miłoć dla słowa sš charakterystyczne dla tradycji judeochrzecijańskiej. Pierwsze, co Biblia mówi o Bogu, nie jest to, że On istnieje, ale że przemawia. Wcišż powtarza się: "I Bóg rzekł". Biblijny człowiek jest zakochany w słowie. Psalm 119 jest długim hymnem na czeć słowa Bożego. Wezwania Boże budzš i wyzwalajš odpowiedzi człowieka: "Niech moje wargi hymn wypowiedzš... Niechaj mój język opiewa Twš mowę" (Ps 119, 171-172).
Chrzecijaństwo jest religiš słowa - to oczywiste. Chrystus jest przecież Słowem. Przez to, że Słowo stało się ciałem, ludzkie słowo zostało zintegrowane z Boskim. Odtšd mało jest już słów, które nie mogłyby stać się modlitwš. Nawet tak zuchwałe i ryzykowne słowo, jak: "dlaczego?", również staje się modlitwš, ponieważ sam Jezus skierował je do swego Ojca.
Człowiek nosi w sobie potrzebę rozmowy z Bogiem. Jest przecież wcielonym duchem, co sprawia, że to, co ma w sercu, chce też wypowiedzieć słowem. Nie można sobie wyobrazić liturgii bez słów. Nawet milczšcš modlitwę z reguły dobrze jest rozpoczšć modlitwš ustnš. Słowa majš w sobie pewnš klarownoć i jasnoć, torujš drogę dla wewnętrznego skupienia. Kiedy rozpoczynam modlitwę wewnętrznš słowami: "Przyjd Duchu więty, napełnij moje serce i rozpal w nim ogień Twojej miłoci", to jasne jest, że modlitwa, która teraz nastšpi, nie będzie zanurzona we mnie, ale skierowana na Boga. Modlitwa kontemplacyjna potrzebuje słów, które nadadzš jej właciwy kierunek.
Chcšc stać się człowiekiem modlitwy, dobrze jest nauczyć się pewnych słów na pamięć. Sš one skarbem, z którego można czerpać w każdej chwili. Zaczynamy wtedy upodabniać się do uczonego w Pimie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego. Jest on, mówi Jezus "podobny do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare" (Mt 13,52). Słowa, które często powtarzamy i znamy na pamięć, stopniowo stajš się częciš nas samych. Znamionujš nas i nasze postępowanie.
Tak wielu ma dzi trudnoci z modlitwš, ponieważ nie uczymy się już modlitw na pamięć. Kto powiedział: "Pamięć jest łonem osobistej modlitwy". Im więcej modlitw i fragmentów Pisma znamy na pamięć, tym większa jest szansa, że które ze słów nagle obudzi się do życia i zacznš się w nas poruszać, jak Jan Chrzciciel w łonie Elżbiety. Jeżeli chcemy, aby rodziły się w nas słowa modlitwy, musimy je niejako wyryć w naszej pamięci. Pamięć może nam zaoferować jedynie to, co otrzymała. W ten sposób tworzymy też harmonię między pamięciš metafizycznš, a empirycznš. Pożšdana jest przecież zgodnoć między tym, kim jestemy w naszej głębi, a tym, kim jestemy na zewnštrz.
Nauczenie się tekstu na pamięć jest najlepszym sposobem wewnętrznego przyswojenia go sobie. Wiemy, że większoć modlitw i słów Pisma posiada takš głębię i sš one tak pełne życia, że natychmiastowe ich zrozumienie nie jest możliwe. Muszš poleżeć w naszej pamięci i dojrzewać, i czekać, aż nadejdzie czas wielkiego odkrycia. Jednak kiedy w pamięci nie posiało się żadnych słów modlitwy, to co ma dojrzewać?
Pieni duchowe, spisane w formie modlitw, pełniš tę samš funkcję, majšc tę dodatkowš zaletę, że obojętnie czy wypiewywane, czy przywoływane tylko z pamięci, majš szczególnš zdolnoć formowania modlitwy serca.
Nasuwa się wniosek: uczmy się na pamięć modlitw i fragmentów Pisma więtego! Tych, którzy majš kontakt z dziećmi, rodziców i nauczycieli, zachęcałbym: zapoznajcie młodych ludzi z niektórymi modlitwami. Nic nie szkodzi, że w pełni ich nie zrozumiejš. Przyjdzie taki czas, gdy stare modlitwy nagle odżyjš w nich w całym swym blasku. Życzyłbym sobie, aby katoliccy księża spowiednicy często za pokutę zadawali nauczenie się na pamięć jakiej modlitwy. Jakiż skarb posiadamy do naszej dyspozycji, kiedy znamy na pamięć słynnš modlitwę zawierzenia Karola de Foucaułd (1858-1916)! Albo modlitwę do Trójcy więtej karmelitanki bł. s. Elżbiety od Trójcy Przenajwiętszej!
Utopiš jest twierdzić, że zawsze potrafimy i powinnimy modlić się własnymi słowami, że tylko taka modlitwa jest prawdziwie spontaniczna. W naszym ubóstwie potrzebujemy modlitw Kocioła i więtych. Kiedy trudno nam znaleć drogę do naszego serca, takie modlitwy mogš nas tam zaprowadzić. Mogš funkcjonować jak klucze, którymi otwieramy nasze zamknięte serca. Mogš poszerzyć nasze wnętrze i nadać mu nowy wymiar. Jeżeli chcemy modlić się tylko słowami, które pojawiš się spontanicznie, ryzykujemy, że nasza modlitwa pozostanie ciasna i zamknięta. Potrzebujemy więtych i Kocioła, aby zyskać wymiar nieskończonoci.
Nasze wewnętrzne skojarzenia sš też o wiele bogatsze niż nam się często wydaje. Gdy będziemy żyli wiadomie i w skupieniu, odpowiednie słowo z naszej pamięci może pojawić się włanie w momencie, kiedy go najbardziej potrzebujemy. Bez jakiego wysiłku z naszej strony, samoistnie, pojawiš się słowa pociechy czy umocnienia. W naszej pamięci znajduje się jakby partner dialogu. Jeżeli lękam się ciemnoci, nagle pojawia się Psalm 27: "Pan wiatłem i zbawieniem moim, kogóż mam się lękać?" (w. 1). Albo u znajšcego szwedzki psałterz, w oczekiwaniu na przyjęcie komunii więtej pamięć, przywoła nagle słowa pieni: "więtš tęsknotš serce bije - idę spotkać mojego Jezusa!". Wydaje się, że Duch więty ma dobrego sprzymierzeńca w naszej pamięci.
Można by uznać za oczywiste, że ten, kto dużo się modli, potrzebuje też licznych modlitw. Z reguły jest odwrotnie. Im więcej się modlimy, tym bardziej pocišgajš nas niektóre tylko modlitwy. Dokonuje się rozwój od wieloci ku jednoci, od różnorodnoci ku niewielkiej iloci słów. Powracamy wcišż do tych samych modlitw, tego samego wersetu psalmu. Tak, imię Jezus może być tak wielkie, tak wszechogarniajšce, że w końcu wypełnia prawie całš naszš wiadomoć.

MODLITWA BŁAGALNA
Modlitwę błagalnš często przedstawiano jako drugorzędnš, jako modlitwę tylko dla poczštkujšcych, z której stopniowo trzeba wyrastać. To zupełne nieporozumienie. Modlitwa błagalna jest odpowiednia nie tylko dla poczštkujšcych, ale też dla zaawansowanych. Inaczej być nie może, przecież sam Jezus uczy nas modlić się o nasz powszedni chleb. To normalne, że wyrażamy wobec Boga nasze pragnienia i przedkładamy nasze potrzeby, wiedzšc, że jest naszym Ojcem, a my Jego dziećmi,.
Okazywać posłuszeństwo naszemu rozumowi (który w tym wypadku jest raczej brakiem rozumu), który podpowiada nam, że Bóg i tak z góry wie, czego potrzebujemy i dlatego nie powinnimy Mu się "naprzykrzać", to wpadać w niebezpiecznš pułapkę. To jest ważne dla nas, że modlimy się, mówišc o naszych potrzebach. Uwiadamiamy sobie wtedy, że wszystko jest darem, że "każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępujš z góry, od Ojca wiateł" (Jk 1,17). I już samo to, że w modlitwie możemy unieć wszystkie te drobne, codzienne sytuacje do Boga, proszšc Go o pomoc, jest darem, nadajšcym całemu życiu nowy wymiar. Jednak i dla Boga jest ważne, bymy prosili Go o różne sprawy. Pewne rzeczy chce nam dać jednak dlatego, że o nie prosilimy. Nie zawsze sam chce przejmować inicjatywę, pragnie też odpowiadać na naszš. Chce, aby nasza relacja do Niego była prawdziwym dialogiem, w którym obaj partnerzy mówiš i odpowiadajš. Rodzice byliby zmartwieni, gdyby dziecko nigdy ich o nic nie prosiło i sami zawsze musieliby podejmować inicjatywę. Szczególnš radociš dla Boga jest odpowiadać na nasze modlitwy, a dla nas otrzymywać odpowied i zauważać, że możemy mieć wpływ na Boga, że On traktuje nas poważnie. Życie staje się cišgłš wymianš między Nim a nami.
Modlitwa błagalna ma więc swoje naturalne miejsce w życiu każdego modlšcego się, miejsce, którego nie da się przecenić. więty Tomasz z Akwinu (1225-1274) posuwa się tak daleko, że błaganie uznaje za główny trzon modlitwy. Kiedy chce mówić o modlitwie (oratio) powraca do w. Augustyna, który definiuje modlitwę jako probę, błaganie: Oratio petitio šuaedam est (modlitwa jest pewnym błaganiem). Cytuje też w. Jana Damasceńskiego: Oratio estpetitio decentium a Deo (modlitwa jest zwróceniem się do Boga o potrzebne dary). Według w. Tomasza do istoty modlitwy przynależy pożšdanie czego. Używa ciekawego okrelenia: modlitwa jest zawsze sposobem "pukania do Boga" (pulsareDeum).
Jednak czy modlitwa ograniczona do błagania nie jest modlitwš zubożonš? Nie jest to tak niebezpieczne, jak być może wyglšda. Kiedy w. Tomasz zaczyna wyjaniać, co ma na myli, mówišc o "potrzebnych darach", pisze:
O to przede wszystkim powinnimy prosić w modlitwie: bymy zostali zjednoczeni z Bogiem (ut Deo uniamw), zgodnie ze słowami psalmu: "O jedno proszę Pana, tego poszukuję: bym w domu Pańskim przebywał, po wszystkie dni mego życia" (Ps 27,4).
Majšcym obiekcje odpowiada, że modlitwa jest tym więtsza, im bardziej jest skoncentrowana na tym jednym: na zjednoczeniu z Bogiem.
"Istnieje hierarchia prób: najpierw Królestwo, następnie to, co jest konieczne, by je przyjšć i współdziałać w jego przyjciu"...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin