Stacja Jagodno Marzenia.pdf

(1777 KB) Pobierz
MARZENIA SZYTE NA MIARĘ
T
ego to ja już nie ogarnę! butów. Od razu weszła do pokoju i opadła na fotel. Siatki z zakupami
Tamara nawet nie zdjęła
wylądowały na podłodze. Nie miała siły, jakby nagle cała energia, jaką dysponowała, wyczerpała się
i jej ciało niezdolne było do najmniejszego ruchu, a w głowie królowała pustka. Czuła, że potrzebny jej
kwadrans, no, może chociaż dziesięć minut, żeby zebrać myśli i cokolwiek zrobić. Była zmęczona.
Bardzo.
W pracy zaczął się już kolejny napięty okres, jak zawsze przed świętami. Wszyscy klienci czegoś
chcieli i to oczywiście natychmiast. Trzeba było temu sprostać, a o nierealnych oczekiwaniach
i dziwacznych pomysłach mogłaby z pewnością napisać książkę. Gdyby miała czas. Na razie jednak
odnosiła wrażenie, że doba jest stanowczo za krótka.
Babcia Róża była w szpitalu, więc Tamara musiała uwzględnić w planie dnia także odwiedziny
u staruszki. Do tego wieczorne gotowanie i wyrzuty sumienia, że znowu zbyt mało czasu spędza
z Marysią. Córka wróciła do szkoły i nie skarżyła się, ale Tamara, po ostatnich doświadczeniach, wolała
baczniej przyglądać się nastolatce. Poza tym naprawdę zależało jej na odbudowaniu dobrych relacji
z córką. Co prawda znowu jadały codziennie razem kolację, ale czy to nie za mało?
Na domiar złego dzisiaj dowiedziała się, że babcia Róża za dwa dni zostanie wypisana do domu. Co
prawda spodziewała się przecież, że pobyt w szpitalu nie będzie trwał wiecznie, ale jakoś ciągle nie
miała czasu, żeby zaplanować, co zrobi. A teraz miała w perspektywie codzienną jazdę do białego
domku. Co prawda jeździła tam, żeby doglądać gospodarstwa, ale wystarczały wizyty co kilka dni.
Łukasz zajmował się zwierzętami i przepalał w piecu, co z jednej strony było jej bardzo na rękę, ale
z drugiej – za każdym razem miała nadzieję, że go nie spotka, bo każda chwila spędzona z tym wiecznie
ponurym i złośliwym mężczyzną denerwowała ją. Te uważne spojrzenia spod oka, na których go
przyłapywała, były naprawdę irytujące. Jakby oceniał wszystko, co robi, i chociaż tego nie mówił, to
czuła, że w jego oczach nic nie jest tak, jak być powinno. Znosiła go jednak, bo nie miała wyjścia. Ale
Zgłoś jeśli naruszono regulamin