fenomenologia i istota twórczości.txt

(523 KB) Pobierz
Wiesław AndrukowiczWOKÓŁ FENOMENU l ISTOTYTWÓRCZOŚCIlyaisuM
^CBNZENCI: Prof.
dr hab.
Wiesława LimontProf.
dr hab.
Aleksander Nalaskowski"DAKTOR; Magdalena RupinskatEDAKTOR TECHNICZNY: Danuta KosmskaKoRtKTA: Monika KożuchrooJEKT OKŁADKI: Danuta KonińskaCopyright by WYDAWNICTWO ADAM MARSZAŁEKToruń 1999ISBN 83-7174-287-8Wydawnictwo Adam Marszałek, ul.
Przy Kaszowniku37, 87-100 Toruńtel.
/ficc.
(0-56) 62-322-38, tel.
678-34-78,660-81-60e-rnail; mfomarszalek.
com.pl, strony www.
marszalek.
com.plDrukarnia MADO, ul.
Warszawska 52,87-148Łysomice, tel.
(0-56) 678-34-78Spis treściWStęP.
:....
Wprowadzenie, czyli krótka historia twórczości.
Rozdział lONTOLOG1ATWÓRCZOŚCI.
1. Zmiana i trwanie, jako coniunctio oppositorum.
2.Podmioti przedmiot, jako coincidentia oppositorum.
3. Istota ogólna i jednostkowa.
4.Istota ogólna twórczości.
5. Istota piękna.
Rozdział IITWÓRCZOŚĆ W PRZESTRZENI EPISTEMICZNEJ.
1. Przyswajanie świata.
2.Oswajanie świata.
3. Instrumentarium epistemiczne.
a)Język a twórczość.
b) Symbole a twórczość.
Rozdział IIITWORZYWO, JAKO WARUNEKEFEKTYWNEJ KREACJI.
1. Uwarunkowania osobowościowe twórczości.
2.Społeczne i kulturowe uwarunkowania twórczości.
Rozdział IVPODMIOTOWY lPRZEDMIOTOWY ASPEKT TWÓRCZOŚCI.
1. Proces tworzenia.
2.Fenomenintuicji.

Rozdział VPRODUKT TWÓRCZOŚCI.
941. Autokreacja.
94a)Samorealizacja.
94b) Samotranscendencja.
982.Socjokreacja.
1023.
Ekokreacja.
106Rozdział VIDYDAKTYKA PROTWÓRCZA.
1111.
W kierunkudydaktyki integralnej.
1112.
Legitymizacja dydaktyki integralnej.
1183.
Odwracał nośći nieodwracalność procesów edukacyjnych.
1254.
Ukryty wymiar-transracjonalnośćw kształceniu.
1285.
Głównecele dydaktyki protwórczej.
1326.
Integracjatreści kształcenia.
1377.
Zasady sprzyjające twórczości.
141a) Zasadapomocniczości.
141b)Zasada autodeterrninacji.
144c) Zasadaautokreacji.
147d)Zasada stymulowania zdolności.
1518.
Dialogi monolog w procesie kształcenia.
1579.
Metoda kształcenia jako odtwórczo-twórcze continuum.
164Refleksjekońcowe.
173Bibliografia.
181WStęPTwórczość jest zjawiskiem wielowymiarowym, paradoksalnym i w dużej modpornym na naukowe eksploracje.
Intensywne i wielozakresowe rozpoznawarfenomenu i istoty,jakby mogłosię wydawać, wcale nie zbliżyło nas do mety poziBowiemod czasu pojawienia się wnauce zasady względności, nieoznaczoności,plementamości, dychotomiczny układ: podmiotprzedmiot, znacznie rozszerzyspektywę poznawczą.
Pozwala toz jednej strony, lepiej zrozumieć aktywniczłowieka wprocesie tworzenia,a z drugiej strony,musimyzrozumieć obieklograniczenia intencjonalnego twórcy.
Wykrycie tych ontycznych iepistemicznylacjimoże przyczynić się nie tylko do poznaniaprocesu twórczego i jego produklprzede wszystkim doukazania w tym procesie roli tworzywa(co ma szczególniczenie w edukacji człowieka,która jest w tejksiążce ostatecznym efektem powań badawczych).
Książka ta, nie ma na celu rozwiać wszystkie wątpliwości iodsłonićwsztajemnice związane z twórczością, lecz przede wszystkim ma pokazać ogromnątrudności i szeroki zakres możliwości badawczych.
Ideą tej książki jestzacho'pewnej równowagi ontycznej,epistemicznej i metodologicznej.
Nie trudno pntaki integralny i komplemementamy schemat myślenia prześledzić na przykładzwolnego procesu twórczego.
Demokryt, czy Dmitrij Mendelejew nie wiadondługo wpatrywaliby się w świat materii, i nie zobaczyliby w niej niczego istotgdyby nie odkrycie uporządkowanych logicznie sentencji wyobrażeń wyabstralnych z rzeczywistości opartejna zmysłach, a te ostatnie, gdyby nie ich sposólczania i uczenia się, wysoki iloraz inteligencji, wiedza, nieprzeciętny upór, iniszczególne emocje, umiejętność koncentracji uwagi, czy chociażby kontakty z nuczonymi.
U podstawy bowiem wszystkich odkryć znajdująsię zarówno procesterialnejaki mentalne,obiektywne i subiektywne.
Ijeśli nawet istnieje jedenten, który stanowi przedmiotnaszego poznania, to j est to świat bytowo zróżnicoAkceptacja pluralizmu świata nie oznacza absolutyzowania różnorodności, jestsposobem radzeniasobie ze złożonością całości, a nie sposobem negowania jogólnej jedności.
Dlatego już Arystoteles zauważył, że materia nie jest samoistpotrzebuje formy, a od Sigmunta Freuda musieliśmy uznaćzłożoność duchowimniejjednak dalej są ponawiane próby zastąpienia treści formą a nieświadorozumem i odwrotnie.
W konsekwencji ciągle przesuwane jest "centrum dovnią", nazywane przez jednychrozumem, przezdrugichzmysłami, przez trzecichciem, a jeszcze przezinnychintuicją.
Nikt oczywiście nie oczekuje, żez dnia nsautomatycznie zostaną zarzucone poszukiwania scentrowanej struktury, niewątl^^3.
'.
wsiydalej toczyć się będąspory o nadrzędność ogółunad szczegółem, czy inwencji nadtworzywem i vice versa.
Chodzi jednakoto, bypotencji prawdy nic zastępować aktem,bynie rozstrzygać tego sporu"tu i teraz", bowiem każde aktowe rozstrzygnięciepachnie totalitaryzmem.
Nauka może jedynie"uwodzić" siłą merytorycznej perswazji, gdzie zamiast absolutnejpewnościmamy obiektywnąotwartość, bronioną przedzawłaszczeniami określonego "centrum dowodzenia".
Tym bardziej, że większość"obiektywnych dowodów" podsyca,a nie wygasza spór, dając w istocie coraz więcej"obiektywnych powodów".
Niechodzi tu o usunięcie autorytetu nauki, lecz o powrótdoźródłosłowu samegopojęcia "autorytet", jako autorstwa i autoryzacji, czyli nie konstytuowania absolutnej prawdy, ale poręczenia (świadczenia) prawdy, jako najdokładniejszej, najwyraźniejszej, najbardziej spójnej i prostej hic et nunc.
Paradoksalnie,charakter tej decentracji nie wyklucza możliwości odkrycia prawdy absolutnej, cowięcej założenie tofunduje samą strukturę nauki, z drugiej strony, nie sposób pokazaćten jeden moment jejujawnienia, aco najwyżej kierunek jej przyciągania.
Sprawia to,że zawodzi często prosty efekt kumulacji danych, a priorytetem stajesię intuicja.
Dlategożadna wiedza nie możerościć sobie praw do monopolu prawdy, a żadnerozstrzygnięcie nie może być ani ostateczne, ani tymbardziej nigdy nie podważalne,a stanowijedyniestrumień myśli i działań, który może (ale nie musi) prowadzićnas doprawdy absolutnej.
Stąd przyznanie siędo błędnej teorii to nic innego, jak tylko zrozumienie, iż jest się wtym momencie bardziej świadomym istoty rzeczyniż się towydawało do tej pory.
Absolutna pewność zawsze musiprowadzić do skostnienia teorii i doniebezpiecznego fanatyzmu jej zwolenników, podobnie zresztąjak wszechogarniającewątpliwości iabsolutny relatywizm do dekadencji.
Można tu zacytować słowaznanego biochemika E.
Chargaffa: "Naukowcy dostarczają nam wprawdzie mnóstwa informacji, lecz bardzo mało prawdy".
Dlatego, że człowieknie tyle niechceprawdy,co nie możedowolnie niądysponować, poruszając się wgranicach wiedzy i niewiedzy, przesądu i antywiedzy.
Granice jego poznania są granicami jego oczekiwańi możliwości (niemożliwości).
W tym kontekście rośnie epistemologiczna ograniczoność,lecz nie bezradność, rośnie tolerancja wobec nieświadomości całej prawdy, lecz nietolerancja wobec świadomości antyprawdy (półprawdy), niezależnie od intencji.
Zresztątrudno być człowiekiem tolerancyjnym dzierżąc jakikolwiekmonopol.
Istnieje zasadnicza różnica między prawdą, anaszym widzeniem prawdy, które ujmuje rzecz aspektowe wsensie ogólnym i totalnie w sensieegzystencjalnym.
Ambiwalencj a poznania rozgrywa się nie tylko między możliwością a koniecznością,ale takżemiędzy różnymimożliwościami i koniecznościami.
Możliwość wynika bowiem nie tylez niekompetencji w widzeniu rzeczywistości, lecz przede wszystkimz samego zróżnicowaniarzeczywistości obiektywnej i realnej.
Dlatego, jeśli coś jestmożliwe, toniemusi być konieczne i vice versa.
Jeśli coś wydawałosię nie być możliwe, lecz sięzdarzyło, znaczy to, że możliwośćnie pojawiła się zniczego, lecz po prostu nie byłarozpoznana, a jeśli coś wydawało się konieczne, lecz się nie zdarzyło, nieznaczy to, żew danych warunkachnie było dostatecznie możliwe, alewłaśnie dlatego, że byłomożliweowe nie-zaistnienie.
Takieujęcie implikujerelacyjność poznania, jednak nieTS-"WSTĘPmusi byćto przekleństwem, ale wyzwaniem dla człowieka bypróbował odwi^tego procesu,czyli derelatywizacjipoznania,a nie zatrzymania się i trwania prnym aspekcie rzeczywistości.
Znika wtymprzypadku "centrum dowodzenia'czyna funkcjonować continuum w perspektywie celulubwartości.
Rzeczyijako całość zaczyna dopasowywać się donaszych oczekiwań, a teostatnie dorzeczywistości.
Można tu przytoczyć tezę L.
Krakowskiego, że "rzeczywisteczego ludzie rzeczywiście pragną",aczkolwiek nie jest to cała rzeczywistość.

go poeci, choćczęsto nie stwierdzają empirycznej prawdy, równie często niekDzieje siętak, gdyż rzeczywistość zewnętrznachociażjestobiektywna, torw całości realna, nawet w sensie realnejpotencji.
Nie dziwiwięc tak bardzo,którzy sensswojego życia wyprowadzają z kwitnących nawiosnę jabłoni, vdząc z optymizmem ze swojej egzystencjalnej skorupy.
I nie dziwi fakt,iż '(pesymiści), którzy chcą naspoprzez standaryzację, centralizację, specjalizacjęskorupy wtłoczyć i zamknąć.
Pesymizm technokratów - moim zdaniem - nie iwcale z ich troski o przyszłość świata i człowieka, lecz z braku reprywatyzaglądów i niewiary w przyszłość, która możebyć innaniż przeszłość i teraźnieStądmoże dlatego najwięksiodkrywcy naszejery nienależeli (przynajmniejmencie odkrycia) do żadnego zinstytucjonalizowanego "getta specjalistów".
Iicjonalność wydaje sięusztywniać i petryfikować poczucie pewności oraz uwyobraźnię prywatność wręczodwrotnie.
Wszyscy, choćby tylko przez moment,bierzemy udział w procesie oswajania;by zarazskonstatować,iż to my coś przyswoiliśmy, a światjako całośćpozostwzruszony.
Chociaż od tej chwiliwidzimy goinaczej, a także lepiejgo rozunAle,czy kiedykolwiek zrozumiemywszystko?
Czy zbiorowy wysiłek milionówzmieni cośistotnego?
Czymamy jakiś wpływ na ewolucję świata?
Czy możem;widz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin