Giordano Bruno - Pisma filozoficzne.pdf

(2136 KB) Pobierz
858816540.002.png
Cl O RDJLNO
73 7\ t/A O
m
I v VJ J
li
t3§
P i s m a
fi 1 o z o | i c z n e
1 .6)
858816540.003.png
c;/ ORIX
INO
Tl
RUNO
1
O przyczynie
początku
i jedności
IM
ilFlllIIJlIli
858816540.004.png
Ą L <> ^ DRUGI
Osoby: A.cksandcr Dic S on. Teofil. Gcrva,io. Polihimnio.
Teofil: Dlatego twierdzę, że nie należy żądać o.l filozofa
natury, aby przytoczył wszystkie przyczyny i początki, lecz je­
dynie tylko fizyczne, a z tych główne i osobliwe. I chociaż za­
leżą one od prapoczątku i praprzyczyny i dlatego też mówią
o nich. że mają tę przyczynę i ten początek, jednakże nie ma
takiego koniecznego stosunku, by od poznania jednego zależało
poznanie drugiego i nic można też żądać, żeby były umieszczo­
ne w jednej i tej samej dyscyplinie wiedzy.
Dicson: Jak to należy rozumieć?
Teofil: Ponieważ z poznania wszystkich rzeczy zależnych
nic możemy wysnuć innej znajomości pierwszego początku i przy­
czyny jak tylko sposobem mniej skutecznym wykrycia ich śladu
(wszystko dzieje się bowiem z jego woli lub dobroci, która jest
zasadą jego działania i od której pochodzą wszystkie skutki).
To samo można upatrywać w dziełach sztuki, z rym że ten. który
ogląda posąg, nic widzi rzeźbiarza; kto patrzy na portret Heleny,
nie widzi malarza Apcllesa. widzi jeno rezultat działania, wy­
nikającego z dobroci geniusza Apcllesa: wszystko to jest wyni­
kiem przypadkowości i właściwości istoty tego człowieka, który
pod względem swego absolutnego jestestwa nic został przez nas
zupełnie poznany.
i c s o n : Błagam, mistrzu Pnlihimnio, i ty, Gervasio.
nie przerywajcie naszych rozmów.
Pnlihimnio: Fiat. [Niechaj tak będzie].
G e r v a s i o 1 : Jeżeli ten, kto jest magistrem, zabiera głos, nie
mogę milczeć.
Dirson: Twierdzicie więc, Teofilu, że wszelka rzecz, która
nie jest prapoczątkicm i praprzyczyną, ma początek i ma przy­
czynę: 1
Teofil: Bez wątpienia i bezsprzecznie.
Dicson: A więc utrzymujecie, że ten, kto zna rzeczy spo­
wodowane i poczęte, zna tym samym przyczynę i początek?
Teofil: Nie łatwo-poznaje on najbliższą przyczynę i naj­
bliższy początek, a z największym trudem, zaledwie ślady, pierw­
szej przyczyny i prapoczątku.
Dicson: W jaki sposób sądzicie, że rzeczy mające przyczynę
i początek pierwszy i najbliższy mogą być prawdziwie poznane,
jeżeli zgodnie z przyczyną sprawczą, która należy do liczby zja­
wisk sprzyjających realnemu poznaniu rzeczy, pozostają ukryte?
Teofil: Twierdzę, że łatwą jest rzeczą układać doktrynę
0 sposobach dowodzenia, natomiast trudno jest czegoś dowieść.
Bardzo łatwo jest układać przepisy na uzasadnienie przyczyn,
okoliczności i metody jakiejś doktryny, ale nasi metodolodzy
1 analitycy źle stosują swe narzędzia, swe zasady metodologiczne
i sztukę sztuk.
Gervasio: Na podobieństwo tych, którzy potrafią robić
piękne szpady, lecz nie potrafią nimi władać.
P o 1 i h i m n i o : Frrme! [Oczywiście!]
Gervasio: Oby oczy twe zostały zamknięte, byś ich nigdy
nie mógł otworzyć.
Dicson: A więc poznać Wszechświat nic znaczy poznać
któryś z bytów albo substancji prapoczątku, ale poznać jakąś
przypadłość przypadłości.
Teofil : Tak jest. Nie chciałbym jednak, żebyście sobie wy­
obrażali, jakobym rozumiał, że w Bogu zawarte są przypadłości,
że może on być poznany niejako za pomocą swych przypadłości.
Dicson: Nic przypisuję Wam tak tępego umysłu, ale wiem,
że zupełnie co innego jest powiedzieć o jakiejś rzeczy, która
jest obca boskiej naturze, że jest przypadłością, a zupełnie co
innego, żc jest jej przypadłością, a zupełnie co innego twierdzić,
że jest ona niby jej przypadłością. Pod tym ostatnim określe­
niem, jak uważam, rozumiecie, że rzeczy są wynikiem działania
boskiego, ale te wyniki, chociaż są substancją rzeczy, a także sa­
mymi naturalnymi substancjami, są jednak jakby najbardziej od-
207
858816540.005.png
dalonymi przypadłościami dla zdobycia odpowiedniego poznania
nadprzyrodzonej istoty boskiej.
Teofil: Dobrze mówicie.
Dicson: Także o tej boskiej substancji nie możemy dowie­
dzieć się nic zarówno z tego względu, że jest ona nieskończona,
jak i z powodu tego. że jest ona bardzo daleka od tych wyników,
które są skrajną granicą naszej zdolności rozumowania. Możemy
jedynie poznać ślady jej, jak twierdzą platonicy, oddalone wy­
niki, jak mówią perypatetycy, powłokę, jak mówią kabaliści s ; mo­
żemy ją obserwować, spoglądając poza siebie, jak pouczają tal-
mudyści. w zwierciadle, w cieniu, za pomocą zagadek, jak uwa­
żają apokaliptycy 3 .
Teofil: Tym bardziej, ponieważ nie ogarniemy od razu i do­
skonale tego Wszechświata, którego substancję i najistotniejsze
tak trudno zrozumieć, wynika stąd, że poznajemy pierwszy po­
czątek i przyczynę z ich wyników w znacznie mniejszym stopniu,
aniżeli można poznać Apcllesa na podstawie stworzonych przez
niego posągów. Te bowiem możemy obejrzeć w całości, a rów­
nież zbadać część za częścią, ale nie można tego uczynić w sto­
sunku do wielkiego i nieskończonego tworu potęgi boskiej. Po­
dobieństwo to winno być rozumiane z ograniczeniem.
Dicson: Tak jest i tak to rozumiem.
Teofil : Dlatego też najlepiej będzie wstrzymać się od roz­
mów o tak podniosłej materii.
Dicson : Zgadzam się z tym, gdyż wystarczy moralnie i teo­
logicznie znać prapoczątek w tych granicach, w jakich go nam
odkryły wyższe bóstwa i wytłumaczyli boscy ludzie. Prócz tego
nic tylko wszelki zakon i teologia, ale również wszystkie zrefor­
mowane filozofie przychodzą do wniosku, że jedynie profana
i niespokojny umysł cechuje dążność do szukania sensu i chęć
zdefiniowania tych rzeczy, które znajdują się poza sferą naszego
rozumienia.
Teofil: Dobrze. Ale te poszukiwania nie tyle godne są po­
tępienia, ile raczej na najwyższe pochwały zasługują ci, którzy
dążą do poznania tego początku i przyczyny w tym celu, aby
w miarę możności zrozumieć ich wielkość, spozierając oczyma
sus
rozsądnymi na te wspaniałe gwiazdy i świecące ciała. Tyle bo­
wiem jest /.imicszkalych światów i tyle wielkich żywych ciał
i najwspanialszych bóstw, jak niezliczone są oglądane przez nas
światy 4 , niewiele różniące się od tego świata, do którego należy­
my. Ponieważ niemożliwe jest. żeby istniały one same z siebie,
biorąc pod uwagę, że są to ciała złożone i mo K ą ulec rozkładowi
(chociaż nie z tego powodu zasługują na zagładę, jak to dobrze
wyłożone jest w Timaiosi '•). to z konieczności wynika, że znają
one początek i przyczynę, a wic. również wielkość swego istniem.i.
Żyda i działania. Wskazują one i głoszą w nieskończonej prze­
strzeni, niezliczonymi głosami nieskończoną doskonałość i maje­
stat swego prapoczątku i praprzyczyny. A więc pozostawiając na
uboczu — jak mówicie — to roztrząsanie, ponieważ przewyższa
ono wszelki sens i intelekt, będziemy rozpatrywali początek i przy­
czynę w takim stopniu, w j.ikiin przejawiają MC; U śladzie, bądź
też są samą naturą, odbijają się na jej powierzchni luli w jej
wnętrzu. Proszę mi zadawać pytania w pewnym porządku, jeżeli
pragniecie, abym kolejno na nic odpowiadał.
Dicson: Tak też będę postępował. A ponieważ zwykliście
mówić przyczyna i początek, chciałbym przede wszystkim wie­
dzieć. Czy uważacie te pojęcia za synonimy.
Teofil: Nie.
Dicson: Jaka jest więc różnica między jednym a drugim
terminem?
Teofil: Odpowiem, że nazywając Boga prapoczątkicm
i praprzyczyną rozumiemy jedną i tę samą rzecz w różnych zna-
,/cniach: kiedy zaś mówimy o początkach i przyczynach w przy­
rodzie, rozumiemy różnorodne rzeczy w ich różnorodnych uję­
ciach. Nazywamy Boga prapoczątkicm w tym sensie, w jakim
wszystkie rzeczy następują po nim według pewnego porządku
wcześniejszego lub późniejszego, lub też zgodnie z natuią. trwa­
niem i godnością Nazywamy Boga przyczyną w takim sensie,
w jakim wszystkie rzeczy różne są od niego, jak skutek od spraw­
cy, wytwór od wytwórcy. I te dwa ujęcia są różne, gdyż nie każ­
da rzecz, która istnieje pierwej i jest bardziej godna, jest przy­
czyną tego. co istnieje później i jest mniej godne, i nic każda
1 Puma i 11.-/.- 1 i, i
1
858816540.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin