Trylogia kwiatowa t.1 - Ogród Kamili - Michalak, Katarzyna.rtf

(3197 KB) Pobierz
Trylogia kwiatowa t.1 - Ogród Kamili

 

Katarzyna Michalak

 

Ogród Kamili

 

 

Po ciemnej, bezgwiezdnej nocy idź do ogrodu, ujmij kwiat róży w dłonie, ucałuj aksamitne płatki, a potem odetchnij głęboko tym cudownym, zniewalającym aromatem. To wystarczy, by wstał nowy dzień.

K.M.

 

Gosi, Grażynce, Hani i Ani, moim wspaniałym Przyjaciółkom, na które zawsze mogę liczyć

 


Rozdział 1

Erotika®Rosen Tantau odmiana szlachetnych, wielkokwiatowych róż o intensywnej ciemnoczerwonej barwie płatków i silnym, odurzającym zapachu. Wysokich, wyniosłych, wręcz doskonałych. Mówiąc piękna jak róża”, mamy przed oczami wspaniałą Erotikę. Godna polecenia zarówno dla początkujących hodowców, jak i dla znawców tych kwiatów. Wdzięczna i niewymagająca w uprawie. Pięknie prezentuje się pojedynczo i w bukietach.

Zapach róż jest zniewalający. Pochylam się nad kwiatem o barwie burgunda, wtulam twarz między aksamitne płatki i przez długą chwilę rozkoszuję się aromatem nieporównywalnym z niczym innym.

Tak cudownie może pachnieć tylko Rose Erotika. Przywraca wspomnienia... To Ty dał mi kiedyś taką różę: o barwie ciemnoczerwonej jak kropla krwi, płatkach delikatnych jak pocałunek, zapachu tak odurzającym jak moja miłość do Ciebie i... ostrych kolcach, które ranią do krwi.

Ujmuję kwiat w drżące dłonie. Cierń wbija się boleśnie w palec. Na opuszce rośnie szkarłatna kropla... W kącikach oczu czuję wilgoć łez... Nie chcęej cierpieć. Pora zapomnieć. Róża znika. Pozostaje tylko wspomnienie jej aromatu. I dotyku dłoni na policzku.

Kamila uchyliła powieki. Do sypialni wlewał się potok słonecznego światła. Pokój był niewielki, ale bardzo jasny. Duże okno wychodziło na wschód i w słoneczne ranki, takie jak ten, Kamilę budził nie ryk samochodów mknących czteropasmówką, przy której stał brzydki dziesięciopiętrowy blok, ale nie blask wstającego dnia.

Usiadła na łóżku, otarła wierzchem dłoni ł z policzka, pokręciła z ubolewaniem głową.

Nie ma to jak romantyczne sny i takież przebudzenia westchnęła z głębi serca. Jak długo dziesz mi się jeszcze śnił? Kiedy się z ciebie wyleczę?

Odpowiedź miała w sercu: do końca życia będzie kochać mężczyznę, który pojawił się w życiu odziutkiej dziewczyny, by zniknąć tak samo nagle, z dnia na dzień, bez słowa, pozostawiając ją w bezbrzeżnej rozpaczy i z jednym jedynym pytaniem: dlaczego?! Tak to już jest z pierwszymi miłciami, takimi przez duże M zapadają w duszę i nigdy nie przemijają. Owszem, można pokochać kogo innego, można być szczęśliwą w innym związku, ale pamięć pierwszego pocałunku pozostaje na zawsze. Pierwszej straty również. Szczególnie jeśli żal po niej jest tak wszechogarniający jak ten, który czuła wtedy Kamila. Podwójny żal...

Wtedy przypomniała na głos samej sobie. To było wtedy. Osiem lat temu. Teraz nie jesteś już szesnastoletnią smarkulą i doprawdy, pora wydorośleć. Może dorastanie zaczniemy od zmiany wystroju?

Rozejrzała się po swoim królestwie: pokój miał ściany koloru kości słoniowej, meble zaś, subtelnie stylizowane na antyki, miały barwę kremową ze złotymi akcentami. Kamila ozdobiła okna zasłonkami w różyczki, łóżko nakryła takąż narzutą. Ten sam motyw powtarzał się na drobiazgach:

wazonikach, podkładce na biurku, doniczkach z bluszczem... Kamila kochała róże i nic na to nie mogła czy raczej nie chciała poradzić, przez co jej pokój pasował bardziej do Ani z Zielonego Wzgórza niż do dwudziestoczteroletniej księgowej takie było zdanie cioci Łucji. Kamila trochę się z nim zgadzała, ale tylko trochę. Miała duszę romantyczki i z tym, tak jak z miłcią do róż, też nie zamierzała walczyć. Ludzie pożądają różnych dziwnych rzeczy. Marzenie o różanym ogrodzie jest doprawdy nieszkodliwe.

Ciocia Łucja zaś pragnęła tylko jednego: by jej siostrzenica była szczęśliwa. Jeśli Kamilę uszczęśliwiał pensjonarski wygląd małego pokoiku, niech tak będzie. Nie mogła d siostrzenicy nic więcej, a na pewno nie tego, o czym Kamila tak bardzo marzyła: mężczyzny, który zniknął, i snów o różanym ogrodzie, które pozostawił.

Kamila i ciocia Łucja mieszkały w dwupokojowej klitce w typowej nowohuckiej „sypialni”, tuż przy głnej czteropasmowej wylotówce. Ciocia niczego więcej nie dorobiła się na posadzie księgowej w pewnej dużej państwowej firmie, teraz bęcej na skraju bankructwa.

Może gdyby kombinowała” z fakturami, jak to często bywa, może gdyby uległa pokusie dużych, szybkich i nie do końca czystych pieniędzy, razem z siostrzenicą mieszkałyby teraz w domu pod miastem, ale Łucja Jadwisińska była po prostu krystalicznie uczciwa. Tak ją wychowali rodzice przedwojenni państwo profesorostwo i taka pozostała mimo wszystko. uczciwość pragnęła przekazać swoim dzieciom, ale los nie był dla niej łaskawy. Może nie tyle los, ile mężczyźni: żaden nie zapał do cichej szarej myszki, zamkniętej w liniach tabel, uczuciem na tyle silnym, by ją z tych rubryczek i kolumn wyrwać.

Może zresztą sama Łucja nie była gotowa na rewolucje w swoim uporządkowanym życiu? A gdy naprawdę zapragnęła zmian, było już za późno?

Dopiero wiadomość, która nadeszła pewnego listopadowego pochmurnego dnia, wstrząsnęła światem Łucji. I nie tylko jej. Córka młodszej siostry potrzebowała opieki i pocieszenia. Natychmiast!

Łucja bez namysłu wsiadła do samochodu i pognała do Warszawy. Wróciły we dwie. I nie było już mowy o szukaniu miłosnych przygód ani o wiciu gniazdka. Osierocone pisklę wpadło do małego mieszkanka i zostało. Pogrążone w rozpaczy. Nic nie rozumiejące. Trzeba się było zająć siostrzenicą i spróbować choć dla niej złowić nieco szczęścia.

Podobnie myślała Kamila. Pojawiła się w życiu cioci bez uprzedzenia, niczym grom z jasnego nieba. Zapłakana, załamana, niezdolna do samodzielnego życia. Owszem, dziewczyny w jej wieku potrafią już sobie radzić, szesnastolatki uciekają z domów, rodzą dzieci, budująasny świat albo przeciwnie: niszczą go, ale nie Kamila.

W tamten jesienny dzień z zaradnej, wesołej nastolatki stała się cieniem samej siebie. Zagubioną, przerażoną istotą, niewierzą w to, że los ma w zanadrzu także dobre niespodzianki. Prawdęwiąc, niewierzą w ogóle w nic dobrego. Mama, kochana, cicha Aniela Jadwisińska, odeszła tak nagle, że jej córka nie zdąża się nawet pożegnać. Nie zdąża przeprosić za podłe słowa, które bezmyślnie rzuciła kilka godzin wcześniej przy śniadaniu. Po powrocie ze szkoły Kamila zamierzała załagodzić spór. Kupiła w mijanej księgarni tomik wierszy księdza Twardowskiego, zaczynający się wspaniałym, poruszającym:

Spieszmy się kochać ludzi Tak szybko odchodzą”.

Lecz nie zdąża. W domu zamiast mamy czekała na Kamilę pustka. Zaczęła więc krzątać się jak co dzień zupełnie nieświadoma, że los już zadecydował. Że została sama. Trzy godziny później do...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin