Pelzacz.pdf

(508 KB) Pobierz
1379920171.001.png
Mariusz Kwiatkowski
P EŁZ A C Z
1379920171.002.png
Mariusz Kwiatkowski: Pełzacz | 3
© Copyright by Mariusz Kwiatkowski & e–bookowo
Grafika i projekt okładki: Paulina Żuchowska
ISBN 978-83-63080-82-2
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e -bookowo
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2012
www.e–bookowo.pl
Mariusz Kwiatkowski: Pełzacz | 4
1
Szli całą grupą, żartując z siebie i przekrzykując się wzajem-
nie. Najgłośniej śmiał się Robert Astor. Co chwila puszczał oko
do ślicznej Mary Bromley, poszturchiwał ją, próbował obej-
mować. Owszem, pozwalała mu... Lubiła przekomarzać się z
chłopakami, lubiła zawracać im w głowach. Miała opinię
pierwszej flirciary w szkole. A wyglądała niewinnie niczym
świeżo narodzone niemowlę. Adam Winklis patrzył na tę scenę
krzywym okiem. Wcale mu się to nie podobało. Miał swoje
ciche plany wobec Mary. Nie zamierzał z nich rezygnować.
Problem tylko w tym, że nikt o nich nie wiedział. Był chłopcem
chorobliwie nieśmiałym. Lękał się nieznajomych ludzi. Bał się
wypowiadać, gdy słuchało go kilka osób. Zazdrościł Robertowi
tupetu, a po cichu go nienawidził. Anna Sanders przyglądała
mu się z politowaniem, a poniekąd rozbawieniem. Nie miała w
sobie nawet części uroku ślicznej panny Bromley. Przygnała ją
tutaj ciekawość, chęć poznania nieznanego. Lubiła odkrywać
tajemnice. Lubiła rzeczy dziwne. Uważała, że każdy problem,
nawet najbardziej zagadkowy, jest zawsze do rozwiązania. Nie
na darmo uchodziła w szkole za geniusza w dziedzinie fizyki.
Wszyscy mieli po czternaście lat. W tym roku kończyli ósmą
klasę.
Tak naprawdę nikt z nich nie pamiętał, komu pierwszemu
przyszedł do głowy pomysł odwiedzenia starej Margaret Nel-
son. Oczywiście początkowo się wahali, ale w końcu ciekawość
zwyciężyła. Na wszelki wypadek zebrali wszystkie możliwe in-
formacje o staruszce. Lepiej przecież z góry było się przygoto-
wać na to, co może nastąpić. Niewiele się dowiedzieli. Z tego co
www.e-bookowo.pl
Mariusz Kwiatkowski: Pełzacz | 5
usłyszeli, wynikało, że pani Nelson od dawna zaprzestała wró-
żenia i udzielania porad. Wycofała się z życia publicznego.
Stroniła od ludzi. Jedynymi osobami utrzymującymi z nią kon-
takt byli szeryf oraz listonosz, który unikał, jak diabeł święco-
nej wody, zaglądania do domu pani Nelson. Nie chciał nawet o
tym słyszeć. „Ona sprowadza na ludzi nieszczęście”– mówił,
gdy ktoś mu to proponował.
– Winklis – roześmiał się Robert Astor. – Winklis, przyznaj,
że już trzęsiesz tyłkiem. Przyznaj, że masz majteczki pełne stra-
chu...
Winklis poczerwieniał. Pragnął znaleźć odpowiednią ripo-
stę, lecz nic mu nie przyszło do głowy. Mary zaszczebiotała
radośnie. Ten szczebiot do reszty wytrącił go z równowagi...
Poczerwieniał jeszcze bardziej.
– Nie przejmuj się nimi, Adamie– wtrąciła Anna Sanders.–
Oni wyłącznie z wyglądu przypominają dorosłych ludzi.
– Wcale nie– odzyskał głos w gardle– przecież nie poszedł-
bym z wami, gdyby było inaczej...
Zamilkli, bo spoza gęstych wiekowych drzew, kładących
swymi pniami i potężnymi konarami mroczny cień na ziemię,
wyłonił się dom Margaret Nelson.
– To tutaj– szepnęła Mary.– Mój Boże– dodała– jak tu po-
nuro. Lepiej tam nie idźmy...
– Zwariowałaś– odparł Robert.– Jesteśmy za blisko, aby
zrezygnować. Zresztą czego tu się bać...
– Podobno potrafi rzucić urok– szepnęła ponownie Mary.–
Podobno ma złe oko...
– To takie głupie gadanie– uspokoiła ją Anna.
Stali przez moment nieporuszeni, uważnie obserwując do-
mostwo, uważnie rozglądając się na wszystkie strony. Pierwszy
przemógł się Astor. Przybliżył się ostrożnie do furtki, pociągnął
za zamek. Ostre zgrzytnięcie zardzewiałego żelaza przyprawiło
ich o mimowolny dreszcz ...
www.e-bookowo.pl
Zgłoś jeśli naruszono regulamin