Życie byłoby prostsze, gdybyśmy byli chomikami.
głupie napisy helveticą na tle artystycznych zdjęć
Życie byłoby dużo prostsze, gdybyśmy byli chomikami.
‒ Ale należymy do Pytonów ‒ tłumaczyłam Krejzolowi.
‒ A ci lubią komplikować na potęgę.
‒ Wciąż nie rozumiem, po co twojej babci szampon? Przecież mówiłaś, że wyjeżdża tylko na jedną balową noc.
I na pewno nie będzie myć rano głowy, bo to cały rytuał, zakończony nałożeniem tysiąca gąbkowych wałków.
‒ Odparła, że woli się zabezpieczyć, w razie czego...
‒ Szamponem? ‒ zdziwił się Krejzol.
‒ Witamy w rodzinie Pytonów ‒ westchnęłam.
Babcia kupuje szampon, żeby się zabezpieczyć na wypadek klasowego afterka. Wybiera opakowanie minimini, myląc buteleczki, a teraz ja muszę zapychać z odżywką do Różmamy, żeby wszystko odkręcić.
‒ Możemy kopsnąć się razem ‒ zaproponował Krejzol.
Wpadliśmy do sklepu tuż przed siódmą. Wyjaśniłam kasjerce, że chcę wymienić kupioną przez pomyłkę miniodżywkę na miniszampon. Tej samej firmy, w tej samej cenie i w niemal identycznym opakowaniu.
‒ Ja tu tylko liczę ‒ burknęła zmęczonym głosem.
‒ Proszę pani ‒ nie wytrzymałam ‒ chodzi o prostą zamianę...
‒ Trzeba będzie unieważnić całą transakcję ‒ przerwała.
‒ Nie mam uprawnień.
‒ A kto ma?
‒ Kierownik sali, mogę zawezwać.
Poprosiliśmy. Upłynęła minuta, zanim kasjerka uruchomiła krótkofalówkę, i kolejne, zanim przybyła kierowniczka, energiczna wielbicielka perłowych samoopalaczy.
‒ W czym problem?
Krejzol, widząc moją minę, przejął głos i odżywkę.
‒ Chcemy wymienić tę buteleczkę ‒ pokazał odżywkę ‒ na tę ‒ wziął z półki opakowanie szamponu.
‒ Rachunek transakcji jest?
No ładnie!
‒ W takim razie nie mogę pomóc ‒ orzekła kierowniczka, zaciskając perłowe usta w kurzą dupkę.
‒ Chodzi o jeden mały szamponik... ‒ prosił uparcie Krejzol.
‒ Przykro mi ‒ rzuciła tonem wypranym z emocji.
Jakoś mnie to wkurzyło.
‒ Robotom nie jest przykro ‒ warknęłam, przywabiając ochroniarza.
‒ Spokój, Blanka ‒ odezwał się Krejzol. ‒ Pani ma rację.
Odłożył szamponik na swoje miejsce i pociągnął mnie za rękaw. Kiedy przeszliśmy przez bramki obok kas, odwrócił się do kierowniczki i zatrąbił na cały sklep:
‒ Mnie też byłoby przykro na pani miejscu. Niby kierowniczka, a guzik może.
Wyszliśmy żegnani ciekawskimi spojrzeniami klientek.
Za rogiem Krejzol oddał mi buteleczkę.
‒ I po sprawie ‒ oświadczył dziwnie zadowolony.
Dopiero wtedy zobaczyłam, że trzymam szampon.
‒ Ale jak...
renfri73