Palmer.Diana.Nieujarzmiony.2011.POLiSH.eBook-Olbrzym.rtf

(3985 KB) Pobierz
Nieujarzmiony

 

Diana Palmer

 

 

Nieujarzmiony

 

 

             
 

              Doktor Bentley Rydel jest właścicielem kliniki

              weterynaryjnej, w której odbywa się nieustanna rotacja

              personelu. Szef kocha zwierzęta i jest gotów nosić je na

              rękach, wobec ludzi jednak jest bezwzględny. Żyje

              według własnych zasad, unika bliższych znajomości.

              Pewnego dnia w jego uporządkowane życie wkracza

              pełna temperamentu, młodziutka Cappie Drake. Cappie

              próbuje dociec, dlaczego Bentley nieustannie chodzi

              wściekły. Nieoczekiwanie budzi się w niej sympatia do

              tego posępnego samotnika. On jednak uparcie

              zachowujw dystans ...

             
 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

              Cappie Drake wsunęła głowę za drzwi i rozejrzała się wokoło. Szukała szefa, doktora Bentleya Rydela, który od kilku dni wyładowywał na niej złość. Czy dlatego, że pracowała w klinice najkrócej?

              Wyszedł na lunch.

              Cappie podskoczyła. Za nią stała uśmiechnięta szeroko dziewiętnastoletnia Keely Welsh Sinclair, która niedawno poślubiła bogatego przystojniaka, Boonea Sinclaira, lecz z powodu ogromnej miłości do zwierząt postanowiła nie rezygnować z pracy.

              Zgubiłam kwit nadania leków. Wiem, że gdzieś tu jest, ale szef zaczął na mnie krzyczeć i wszystko leciało mi z rąk...

              Nastała jesień oznajmiła filozoficznie Keely.

              Słucham?

              Jesień powtórzyła Keely, a widząc oczy Cappie, wyjaśniła: Jesienią doktor Rydel szybciej się irytuje.

              Czasem bez słowa wyjeżdża na tydzień. Kiedy wraca, nikomu nie mówi, gdzie był.

              Doktor King wspomniała, że jestem piątym technikiem weterynaryjnym, jakiego Rydel zatrudnił w tym roku.

              Poprzednich czterech długo nie wytrzymało.

              Kiedy szef się nakręca, trzeba się uśmiechnąć. Albo warknąć.

              Nie umiem warczeć.

              Naucz się. Bo inaczej...

              Do jasnej cholery, gdzie mój płaszcz?

              Na twarzy Cappie odmalowało się przerażenie.

              Mówiłaś, że poszedł na lunch!

              Najwyraźniej już wrócił odparła Keely, zaciskając zęby, gdy doktor Rydel wpadł jak burza do poczekalni, w której siedziały dwie zgorszone staruszki.

              Bentley Rydel miał co najmniej metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, niebieskie oczy, które wgniewie przybierały odcień stali, gęste czarne włosy, zwykle potargane, bo przeczesywał je palcami, duże stopy, wielkie dłonie i nos, który na skutek złamania nadawał twarzy posępny wyraz.

              Nie odznaczał się konwencjonalną urodą, ale wielu kobietom się podobał. One jemu nie. W całym okręgu Jacobs w stanie Teksas trudno byłoby znaleźć większego mizogina od Bentleya Rydela.

              Gdziemój prochowiec? Popatrzył z furią naCappie, jakby to była jej wina, że wyszedł bez płaszcza na deszcz.

              Cappie wzięła głęboki oddech.

              Wszafie, panie doktorze. Tam go pan zostawił.

              Korciło ją, by coś dodać, ale uznała, że lepiej milczeć, bo a nuż straci pracę? Nagle zauważyła, że Bentley dziwnie się jej przygląda. Zazwyczaj nosiła włosy upięte lub związane, teraz kilka długich jasnych kosmyków wysunęło się spod opaski.

              Keely uśmiechnęła się do staruszek, które z zafascynowaniem przyglądały się tej scenie.

              Pani Ross, zapraszam panią z Luvvy do zabiegowego.

              Zrobimy kotce zastrzyk.

              Drobna staruszka wstała z ociąganiem nie chciała tracić przedstawienia! i ciągnąc za sobą transporter na kółkach, oddaliła się korytarzem.

              Doktorze Rydel? spytała cicho Cappie, czując na sobie natarczywy wzrok.

              Mężczyzna skrzywił się.

              Leje jak z cebra.

              To nie moja wina. Nie odpowiadam za pogodę.

              Ha! Otworzywszy szafę, chwycił płaszcz i ruszył do drzwi.

              A żebyś przemókł do nitki! mruknęł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin