Antoni Małecki - Wybór Mów [1860].pdf

(76726 KB) Pobierz
,
,
WYBOR MO
ITAllPILSl~ll
illlllllll
SEJMOWYCH I
I
NNYCH.
ZEBRAŁ
ANTJ"
t
N
MA:ŁECKI
DR. FILOZOFII,
PROFESOR
JĘZYKA
I
.LITERATURY
POLSKmJ W
ONI-
WERSYTECIE
WE LWOWm.
Wydanie
KAZIMI•;BZA JOZEFA
TUROWSKIEGO•
,
.
...
'
W KRAKOWIE,
N.A.KŁADEM
W !DAWNICTWA BIBLIOTEKI .POLSKIEJ„
1
8
60.
...
PRZEDMOWA •
CZCIONKAMI
u
„CZAS U
--
Niema podobno
działu
literatury,
w
zakresie
którego
nowo
powstające
utwory tyleby
zajęcia
i
powszechnego
budziły udziału,
co
płody
krasom owcze.
Żaden
pisarz,
żaden
poeta
nie sprawi na
swojej
publiciności
tyle wra-
żenia,
ile
doskonały
mowca,
jeżeli
przemawia
w
spra-
wie, której losy, wszystkich
obchodzące, właśnie się
ważą,
i
od
tego
właśnie wrażenia,
jakie
głos
jego na
słu­
chaczach wywiera,
w wielkiej
części zawisły.
Ale
udział
ten iywy
i
bezpośredni
bywa tu tylko chwilowy. Trwa
póty tylko, dopóki
mowca
panuje nad
umysłami,
dopóki
mówi.
Później,
spisana jego mowa,
jest
już
tylko
śla­
dem, cieniem,
pamił\tką
tego, czem
była
w
żywym gło­
sie.
Z
załatwieliiem
sprawy,
która
jej
była
przedmiotem,
z zapomnieniem o
okolicznościach,
które
ją wywołały
mności
głos niegdyś wstrząsaj1'CY tysiącami
staje
się
dla
poto~
.ich
obojętnym,
i
pospolici~
sama chyba tylko
sztuka
1
forma
doskonała
zapewnia
mu
trwałość jakąś
w
pamięci
ludzkiej.
Składaj~c
przed
publicznością
niniejszy zbiór kilku-
dziesiąt
mów staropolskich
nie
mogę zataić, że się wła·
ś~ie
z
~rzyczyny powyższ~j
uwagi obawiam,
aby
ich
nie
przyJęto
ze wstr"tem, Jako rzeczy
obojętnych
dla
dzisiejszego
czytelników
ogółu.
Dla
tego
podobno
nic
.
••
1V
V
zawadzi
poprzedzić
ich kilku
wstępnemi słowami, już:
to
tłómacząc
cel tej publikacyi,
już też zdając sprawę,
dla czego te
właśnie
mowy
wciągnięto
w
zakres obe-
cnego zbioru.
Wiadomo
każdemu,
i
niema potrzeby szeroce
nad
tem
się rozpisywać, że jeżeli
w jakiej sferze
dzielności
ducha,
to
właśnie
w
wymowie, naród nasz
w
wiekach
mi-
nionych
celował.
Pospolicie,
chcąc
tu
powiedzieć
wszystko,
rzwykliśmy przyrównywać
przodków naszych w tej mierze
do
starożytnych
Greków
i
Rzymian "Tylko
w
Atenach,
Rzymie i
Pol~ce mogą się zjawić
tacy mowcy,
jak
De-
mostenes, Cycero,
Oleśnicki
lub
Zamojski"
mówi
Syro-
komla
w
swojej Historyi literatury.
I
rzeczywiście żaden
z
narodów nowoczesnych, w owych czasach, gdzie
u
nas wymowa
kwitnęła,
nie potrafi,
choćby
tylko pod
samym
względem sposobności
do publicznego
występo­
wania,
zmierzyć się
z nimi. Ale nawet
i
porównanie ze
starożytnością,
zdaje
mi
się że
nie daje
zupełnej
miary
o
tern,
ile
u nas, przynajmniej
extenzywnie
rzecz
biorąc,
była
uprawiana
i
ceniona wymowa.
Starożytność
impo-
nuje
nam
tylko pomnikami swojej wymowy
publiczneJ··
O
czemś
podobnem
w
zakresie
życia
prywatnego
i
do-
mowego
u
nich nie
słychać.
I
nie
mogło też być
inaczej„
Nie
mogło się rozwinąć między
nimi krasomowstwo do-
mowe
i
prywatne, bo do tego nie
było
pola.
Życie
po-
litycz.ne wszystko tam
wyczerpywało; świat męski
zaj-
muje
całe
niemal
tło
tego
wspaniałego
obrazu, zaledwie
w
głębi giną gdzieś
na cboczu
i
w cieniu korne postaci
niewieście.
O
żywiołach zaś
religijnej
i
kościelnej
wy-
mowy nie
ma
zgoła
u nich co
mówić.
W Polsce prze-·
ciwnie krasomowstwo polityczne, sejmowe,
sądowe, sło­
wem publiczne, stanowi dopiero tyll'o jeden
że
tak po-
wiem
wydział
tej
sztuki.
Poniżej
tej sfery
państwa
roz-
ciąga się
(nie
mówiąc już
o
kościelnej
wymowie)
cała
szerz
życia
towarzyskiego, obywatelskiego
i
potocz-
nego
;
a na wszystkich punktach i punkcikach tej szla-
checkiej
przestrzeni,
stanowiło
oratorstwo
naj walniejszą
dźwignię
i
zajęć
i
zabaw. Zasmakowawszy
i
przywykł­
szy do
występ
owań
z mowami w obliczu króla,
w
se-
nacie
i
na sejmach, w interesie dobra rzeczypospolitej,_
dawna
szlachta polska w
przedłużaniu
nie-
jako tego zawodu
i
do zakresu
zdarzeń
domowych.
Uświetniała
tedy
i
podnosiła
w
znaczeniu,
zabierając
głos
w gronie zgromadzonych domowników
i
gości,
wszelkie
zdarzenia familijne: czy narodzenie dziecka
przy
obchodzie chrzcin, czy imieniny pana, pani,
i
t. d.,
czr
wesela, czy pogrzeby, czy przybycie dostojnego go-
ścia p~d czyją strzechę,
czy otrzymanie
urzędu,
tej nie-
zbędneJ
dekoracyi
każdego
possesyonata
i
t.
p.
A jak
jeszcze skomplikowane
były
wymagania, aby
każdy
z
podobnych wypadków domowych
otrzymał
nieukró-
con~
a
pełną
miarę
tych ozdób oratorskich, które mu
się
z prawa niejako
należały!
Nie
kończyło się
tam bo-
wiem
b~najmniej
na jednym
głosie,
ale
wypadało
krok
za krokiem w procedurze obchodu, stósownie do chwili
.
odzyw~ć si.ę
to temu, to owemu z przytomnych.
'
Nle wiem, czy nie
znużE;
uwagi czytelnika
jeżeli
m.u,
dla uniknienia
może
zarzutu,
że
przesadzam,
~
krót-
kich
~łowach opo~iem ~hoćby
o jednej tylko takiej do-
moweJ
uroczystości,
t.
o
weselu,
ile ono
wymagało
o~ato~s~ich .wystąpień, jeżeli się miało odbyć
wszystko
rite
I
Jak
się
to wtedy
wyrażano
uczciwie.
Szlacheckie
wesele
staropolskie,
byłto
skomplikowany dramat kraso-
mowczy,
któryby
można podzielić
na akty
i
liczne sceny
a
w
każd~j
scenie
stanowiła najważniejszy
moment
ora~
cya
!
DaJ~
nam o tern wszystkiem
dokładne
a auten-
tyczne
świadectwa różne
starodawne zbiory mów mie-
wany~h
przy
różnych okolicznościach;
z nieb tedy rzecz
czerpię.
lubowała
się
selna od
~~nkurencyi l?rzyszłego
pana
młodego. Wysługi,
grzec~nosc1,
próby
animuszu, affektów
i
zalet wszelkiego
rodzaJn,
.daw~ne
przez kawalera rodzicom
przyszłej
to-
~a~zyszk1
ż~c1a,
1
c~łemu
ich domowi przez czas nie-
Jak1,
stanowiły
zakulisowe przygotowania niejako
i
pro-
log tego dramatu. Nakoniec
nadeszła
chwila gdzie
moż~~ był? uchylić
z tajnych
zamysłów kurtynę'
i
przy-
stąp1c
do Jawnego, do officyalnego
rozpoczęcia
sprawy.
1:rzystępywano
do
de~laracyi.
Uproszooy
pośrednik,
który
się
tu wyrazem technicznym
zawsze.nazywał
"przy;·aciel"'
Zaczynała
się oczywiście
i
wtedy
cała
sprawa we-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin