Apetyt na wiecej - Agnieszka Olejnik.pdf

(1305 KB) Pobierz
Styczeń
Klaudia z niedowierzaniem przerzucała kolejne strony książki, którą
dostała
na gwiazdkę od Tatiany.
Dieta bez pszenicy
w pewnym sensie stanowiła
potwierdzenie tego, co dziewczyna wyczytała w internecie kilka tygodni
wcześniej,
przygotowując jadłospisy dla Tani. Chociaż właściwie „potwierdzenie”
nie było tu
odpowiednim słowem – tamte informacje stanowiły zaledwie preludium
do
rewelacji, których Klaudia dowiadywała się w tej chwili.
Pszenica miałaby przyczyniać się do tak wielu chorób? Artretyzmu,
cukrzycy, problemów skórnych, stanów depresyjnych? Nasila objawy
schizofrenii,
ma jakiś związek z autyzmem? Brzmiało niewiarygodnie, ale okazało się
nieźle
udokumentowane.
Kiedy dwa lata temu Klaudia zaczęła się odchudzać, zbawieniem okazała
się
dla niej dieta dobrych kalorii. Dzięki wegańskim jadłospisom, a potem
stopniowemu wprowadzeniu produktów zwierzęcych – ale głównie tych o
niskim
indeksie glikemicznym – dziewczyna schudła ponad czterdzieści
kilogramów, a jej
mama około dziesięciu. Obie czuły się znakomicie i bez trudu utrzymywały
wagę
już od dwóch lat. Owszem, miewały czasem lekkie dolegliwości trawienne
(według
Klaudii wiązało się to ze spożyciem sporych ilości roślin strączkowych),
ale to nie
było nic naprawdę kłopotliwego.
Czy to możliwe, że wyrządzały swojemu organizmowi więcej szkody niż
pożytku? Jeżeli wierzyć Daviesowi, autorowi publikacji, tak właśnie było.
Jak by
nie patrzeć, obie jadły bardzo dużo makaronu i chleba, dodawały mąkę do
wielu
różnych potraw, nie stroniły od wypieków.
– Człowiek musiałby chyba nic nie jeść, żeby być zdrowy – westchnęła
Klaudia, odkładając książkę na nocną szafkę.
– Mówiłaś coś do mnie? – Matka, która właśnie wychodziła z łazienki,
zajrzała do niej.
– Nic, mamo. Tak sobie mruczę pod nosem.
– Jakieś problemy?
Mama weszła do pokoju i usiadła na łóżku Klaudii. Jest okropnie
przewrażliwiona, pomyślała córka z czułością. Wszystko przez te nasze
świąteczne rozmowy i zwierzenia.
Boże Narodzenie spędziły we trzy, bo do Ewy i Klaudii przyjechała
babcia
Basia z Krakowa. Trzy pokolenia, trzy różne garnitury doświadczeń i
poglądów,
jak to skwitowała Ewa, kiedy w drugi dzień świat zaczęły się kłócić.
Babcia
uważała, że Klaudia powinna bez skrupułów zerwać z Arkiem,
chłopakiem,
którego nie zdołała pokochać, a z którym spotykała się nadal – chyba
dlatego, że
nie umiała albo raczej nie chciała go skrzywdzić. Ewa miała inne zdanie:
pozwól
się temu wypalić, argumentowała, niech to się skończy bezboleśnie.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała teraz Klaudia, bo zorientowała
się,
że mama wciąż patrzy na nią wyczekująco. – Zaplątałam się w tych
dietach. Już
sama nie wiem, w co wierzyć. Tu mówią, żeby nie jeść pszenicy, tam, że
mięso to
samo zło, a jeszcze inni namawiają do odstawienia nabiału. Można
zwariować.
Mama odetchnęła – chyba z ulgą. Podniosła się i poprawiła spódnicę na
biodrach.
– Jak uważasz? – zapytała. – Może być?
– Randka?
– Powiedzmy. Kino, a potem kawiarnia.
– Z kim?
Mama się żachnęła. Klaudia dobrze wiedziała, że chodzi o Jima –
rudowłosego Walijczyka, z którym matka widywała się od jakiegoś czasu.
Rzecz w
tym, że po świętach, kiedy Jim pojechał ze swoją siostrą Lucy w góry,
mama
Zgłoś jeśli naruszono regulamin