David Lindsay - Podróż na Arktura przekł Ireneusz Dybczyński (2015) - sf.giang.pl.pdf
(
1043 KB
)
Pobierz
Ten dokument jest dostępny na licencji
Creative Commons: Attribution-NonCommercial-
ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0).
Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej
samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.
These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can
download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.
David Lindsay
Podróż na Arktura
Przekład Ireneusz Dybczyński
Na okładce: Ogród Edenu, E.S. Field
sf.giang.pl
2015
Rozdział 1
Seans
Pewnego marcowego wieczoru o godzinie ósmej do gabinetu pana Montague Faulla w Prolands, jego
hampsteadzkiej rezydencji, został wprowadzony pan Backhouse, medium – szybko wschodząca gwiazda
świata pozazmysłowego. Pomieszczenie oświetlał jedynie blask jasno płonącego ognia. Gospodarz,
przypatrując się mu bez specjalnego zainteresowania, wstał, po czym wymieniono zwyczajowe
powitania. Wskazując swojemu gościowi wygodne krzesło obok ognia, południowoamerykański kupiec
opadł z powrotem na swój fotel. Zapalono światło elektryczne. Wydatne, regularne rysy Faulla,
metalicznie połyskująca skóra i ogólny nastrój znudzonej obojętności nie wydawały się robić specjalnego
wrażenia na medium, który był przyzwyczajony do traktowania ludzi w specyficzny sposób. Backhouse,
natomiast, był dla kupca czymś zupełnie nowym. Przyglądając mu się spokojnie przez dym cygara,
zastanawiał się w jaki sposób – biorąc pod uwagę makabryczny charakter jego pracy – ten niski,
przysadzisty mężczyzna z ostro zakończoną brodą zdołał zachować tak świeży i zdrowy wygląd.
— Pali pan? — wycedził Faull, żeby zacząć rozmowę. — Nie? To może się pan napije?
— Dziękuję, nie teraz.
Nastąpiła chwila milczenia.
— Wszystko idzie dobrze? Dojdzie do materializacji?
— Nie widzę powodu, by w to wątpić.
— To dobrze, bo wolałbym nie zawieść moich gości. Wypisałem już czek dla pana.
— Po wszystkim będzie odpowiedni moment.
— Wyznaczyliśmy, zdaje się, czas na dziewiątą.
— Również tak mi się wydaje.
Rozmowa zamarła. Faull apatycznie wyciągnął się w fotelu.
— Może chciałby pan usłyszeć, jakie przygotowania poczyniłem?
— Nie wiedziałem, że jakieś są konieczne, poza krzesłami dla pańskich gości.
— Mam na myśli dekorację pomieszczenia, w którym odbędzie się seans, muzykę i tym podobne.
Backhouse spojrzał na gospodarza.
— Ależ to nie jest przedstawienie teatralne.
— Oczywiście. Ale widzę, że powinienem wyjaśnić… Tam będą panie, a panie, jak pan wie, mają
inklinacje do estetyki.
— W takim razie nie mam nic przeciwko temu. Mam tylko nadzieję, że przedstawienie będzie ich
bawić do samego końca — oświadczył raczej bez entuzjazmu Backhouse.
— No to wszystko w porządku — powiedział Faull. Wrzucił cygaro do ognia, wstał i nalał sobie
whisky. — Pójdzie pan obejrzeć pomieszczenie?
— Dziękuję, ale nie. Wolę trzymać się od niego z dala, dopóki nie nadejdzie czas.
— To chodźmy do salonu zobaczyć się z panią Jameson, moją siostrą. Nie jestem żonaty i robi mi
czasami uprzejmość, pełniąc honory gospodyni.
— Będzie mi miło — zgodził się chłodno Backhouse.
Panią zastali samotną, siedzącą w skupieniu przy fortepianie. Grała Skriabina i była tym całkowicie
pochłonięta. Medium, przyglądając się jej wyrazistym, drobnym, patrycjuszowskim rysom i dłoniom jak
z porcelany, zdziwił się, skąd u Faulla taka siostra. Pani przyjęła go odważnie, jedynie z drobną oznaką
podniecenia. Przywykł do reakcji kobiet przy bliskim kontakcie i doskonale wiedział, jak się zachować.
— To, co mnie zadziwia, jeśli już musi pan wiedzieć — oznajmiła prawie szeptem po dziesięciu
minutach uprzejmej rozmowy o niczym — to nie sama manifestacja, chociaż będzie to z pewnością
cudowne, ale pana przekonanie, że do niej dojdzie. Proszę mi powiedzieć, skąd pan bierze tę pewność.
— Śnię z otwartymi oczami — odpowiedział, oglądając się na wejście — a inni śnią moje sny. I to
wszystko.
— Ależ to piękne — stwierdziła pani Jameson. Uśmiechnęła się trochę nieprzytomnie, gdyż właśnie
pojawił się pierwszy gość.
Pan Kent-Smith, były sędzia pokoju, znany był ze swojego ciętego sędziowskiego humoru, posiadał
jednak na tyle umiaru, że nie próbował przenosić tego do prywatnego życia. Chociaż już grubo po
siedemdziesiątce, jego oczy były wciąż niepokojąco bystre. Z wyczuciem starca natychmiast usadowił się
na najwygodniejszym ze wszystkich wygodnych foteli.
— Tak więc czekają nas tu cuda dziś wieczorem?
— Materiał z pierwszej ręki do pańskiej autobiografii — podkreślił Faull.
— Nie powinien pan wspominać o mojej niefortunnej książce. Panie Backhouse, stary funkcjonariusz
publiczny chciałby jedynie zająć się czymś na emeryturze. Nie musi się pan niczego obawiać,
studiowałem w szkole dyskrecji.
— Nie obawiam się niczego. Cokolwiek pan sobie zażyczy, w grę nie wchodzą żadne sprzeciwy w
stosunku do pana publikacji.
— To bardzo uprzejmie z pana strony — powiedział starzec, uśmiechając się chytrze.
— Pan Trent dzisiaj nie przyjdzie — oznajmiła pani Jameson, rzucając zaciekawione spojrzenie na
swojego brata.
— Wcale na to nie liczyłem. Nie interesują go takie rzeczy.
— Musi pan wiedzieć — kontynuowała, zwracając się do eks-sędziego — że pani Trent ma u nas
wielki dług wdzięczności. To ona tak pięknie udekorowała starą bawialnię na górze i załatwiła najsłodszą
małą orkiestrę.
— Och, to rzymski przepych.
— Pan Backhouse uważa, że duchy powinny być traktowane z większym szacunkiem — roześmiał się
Faull.
— Z pewnością, panie Backhouse. Poetyczne otoczenie…
— Proszę wybaczyć, ale jestem prostym człowiekiem i zawsze wolę, jak rzeczy są ograniczone do
elementarnej prostoty. Nie mam nic przeciwko temu, ale taka jest moja opinia. Natura to jedno, a sztuka
to co innego.
— A ja nie jestem pewien, czy się z panem nie zgodzę — powiedział eks-sędzia. — Proszę mi
wybaczyć szczerość, panie Backhouse, ale takie wydarzenia powinny być jak najprostsze, żeby się
ustrzec przed możliwością oszustwa.
— Będziemy siedzieć w pełnym świetle — odpowiedział Backhouse — i każdy będzie miał
zapewnioną możliwość sprawdzenia pomieszczenia.
Nastała dość kłopotliwa cisza. Przerwało ją wejście dwóch kolejnych gości. Jednym z nich był pan
Prior, dobrze prosperujący w mieście importer kawy i pan Lang, gracz giełdowy znany w swoich kręgach
jako iluzjonista-amator. Tego ostatniego Backhouse już kiedyś poznał. Prior, wnosząc do pomieszczenia
lekki zapach wina i dymu tytoniowego, próbował wprowadzić towarzystwo w jowialny nastrój.
Zorientowawszy się, jednak, że nikt nie podtrzymuje jego wysiłków, szybko zrezygnował i oddał się
studiowaniu pastelowych barw na ścianach. Lang, wysoki, chudy i łysiejący, mówił niewiele i tylko przez
dobrą chwilę przypatrywał się Backhouse'owi.
Podano kawę, trunki i papierosy. Częstowali się wszyscy oprócz Langa i medium. W tym momencie
zaanonsowano profesora Halberta. Był to wybitny psycholog, autor i wykładowca na tematy dotyczące
przestępczości, chorób psychicznych, geniuszy i tym podobne, dotyczące problemów mentalnych. Jego
obecność w takim zgromadzeniu trochę dziwiła pozostałych gości, niemniej wszyscy czuli, że przedmiot
ich spotkania od razu uzyskał dodatkową powagę. Halbert był niski, szczupły i miał łagodny sposób
bycia, ale prawdopodobnie był to najbardziej zatwardziały umysł z całego towarzystwa. Całkowicie
Plik z chomika:
morefaya2006
Inne pliki z tego folderu:
Confessions of a Thug by Captain Meadows Taylor - Intro by David Davies.pdf
(24389 KB)
Last and First Men - A Story of the Near and Far Future by W Olaf Stapledon.pdf
(1236 KB)
Azja i Afryka - Religie kultury języki red nauk Maciej Klimiuk (2013).pdf
(9580 KB)
The Bride's Mirror - A Tale of Domestic Life in Dehli Forty Years Ago by Shamsuluma Maulavi Nazir Ahmad - Tr from the Original Hindustani by GE Ward BCS (Ret) (1903).pdf
(9786 KB)
The Tragical Comedy or Comical Tragedy of Punch and Judy as told to John Payne Collier by Giovanni Piccini in 1827 - Illustrated by George Cruikshank.pdf
(1947 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 21.01.2024
Pliki dostępne do 27.02.2021
! ! MEGAHAMSTER.ES - info
Filmy
Galeria
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin