2112 przekład 11.doc

(41 KB) Pobierz
Epizod 11

Epizod 11

 

LONDYN, WIELKA BRYTANIA


Weź mnie
Weź mnie, John
Opisz, jaki jestem wewnątrz. Jak mnie odczuwasz…
Mocniej…!
Chcesz popatrzeć? Mam to zrobić palcami czy włożyć dildo? John, mów! Nie odwracaj oczu – i rozepnij rozporek, muszę widzieć twój penis. Nie dotykaj go, dopóki nie powiem…

Przywiąż mnie. Mocniej. Niech zostaną zadrapania…

Głębiej!

Chcę to zrobić na czworaka. Weź mnie brutalnie

Szybciej!

Przesuń językiem po moich wargach. Powoli…

Spróbuj wprowadzić cztery palce…

Przytrzymuj moje nogi na swoich ramionach…

Obejmij główkę wargami i prowadź po niej językiem – powiedziałem: tylko główkę! Nie bierz głębiej!
Podnieś wyżej moje biodra…

Kończ we mnie! Teraz!

Mocniej…
Nie jedz tego świństwa, twoja sperma nabiera obrzydliwego smaku. John, odmawiam jej łykania w ciągu trzech dni, poczynając od dzisiaj
Wolniej…

Nie zapominaj, że ja też mam członek. Weź go i poruszaj ręką tak szybko, jak potrafisz…

Liż! Liż, nie ssij, John!

Wykręć mi rękę za plecy, potrafisz stosować ten chwyt. Tak, boli – i na tym to polega…
Przygryź mój sutek – mocniej! – i odciągnij go…

Wchodź we mnie całkowicie, tak, jeszcze głębiej. Jeszcze! I wyjmuj, prawie do końca – do diabła, nie spiesz się! A teraz wchodź ostro – jeszcze ostrzej! Tak kilka razy, a potem szybkimi, mocnymi, krótkimi pchnięciami…

Brutalniej!

Tak, właśnie tutaj, John. Uwierz, spodoba ci się. Wsuń rękę pod mój płaszcz, rozepnij mi spodnie i zmuś mnie, żebym doszedł
Wolniej, gdzie się spieszysz?

Gryź moje ramiona i nasadę szyi. No dalej, mocniej! Chcę, żeby pozostały ślady…

Wszystko się uda. Próbowałem tej pozycji z kobietą. Jak to – jak? Fraulein Adler miała strapon...[1]
Szybciej!

Ściśnij mosznę – mocniej! Powiedziałem: mocniej!

Nie bój się zadać mi ból…
Przestań się rumienić

Poczekaj, muszę się podmyć…

Tak, trzeci raz z rzędu. Dasz radę…
Nasmaruj swój penis, przyciśnij się do mnie biodrami i przesuwaj nim w górę i w dół między moimi pośladkami. Zdołasz tak skończyć?

Chcę cię ssać. Tak, John, tu i teraz! Potrzebne mi to!
Chwyć mnie za włosy i pociągnij na siebie…

Usiądź na mojej twarzy. I kiedy będziesz kończyć mi w gardło, postaraj się, żebym się nie zachłysnął twoją spermą
Weź mnie, kiedy będę spał. Nie, nie rozerwiesz…

Przyciśnij mnie całym ciężarem, unieruchom mi ręce i nie daj mi się ruszyć…

Głośniej! Jęcz głośniej! Muszę cię słyszeć…
Kocham twój penis, kocham go w swoim wnętrzu, kocham, kiedy wycieka ze mnie twoje nasienie…

Zaraz skończę. Nie zakrztuś się…
Nie pozwól mi kończyć. Długo. Nawet jeśli będę prosić, ignoruj to

Uklęknij, proszę, weź mnie do ust, drap i ściskaj pośladki, a potem włóż palce…

Powiedz, jeśli to dla ciebie nieprzyjemne…

Och, John! Tak, John, jeszcze raz, rób tak dalej! To genialne!

Podduszaj mnie, kiedy będę kończył. Ufam ci…

Obejmij mnie. Mocniej…

Pieprz mnie. Pieprz mój tyłek, John…

Pocałuj mnie, John. Pocałuj mnie tak, żebym przestał myśleć…

Sherlock…

O, teraz oczywiście przywykłem do tego, że zawsze mówisz wprost. Żadnego skrępowania i aluzji. Szczerość we wszystkim. Uczciwie oznajmiasz światu, że idzie w diabły. Nie oszczędzasz niczyich uczuć, nie przepuszczasz okazji, by ogłosić fakt, że większość ludzi to idioci, łącznie z twoim bezpośrednim rozmówcą. Nie omieszkasz powiedzieć swojemu bratu o tym, że żyje w świecie wielkiej polityki czyli totalnego kłamstwa. Jak również o tym, że zgodnie z twoimi obserwacjami i wnioskami, niedługo już na nim pożyje. Oświadczasz mi, że romantyka jest żałosnym kłamstwem, wymyślonym przez tchórzliwych ludzi, by upiększyć i wywyższyć instynkt płciowy. Oświadczasz wprost każde swoje życzenie – chociaż bardziej to przypomina instruktaż albo rozkazy. Albo nie-życzenie, kiedy jesteś zajęty, a ja dotykiem cię rozpraszam. Nie istnieją dla ciebie umowy społeczne, grzecznościowe komplementy, męcząca uprzejmość, sztuczna etykieta i reszta nieodzownych „bredni, za którymi zwyczajni ludzie ukrywają swoje brudne tajemnice, sprawy i pragnienia i ubogie myśli”. Domagasz się tego, co jest ci potrzebne w danym momencie. Jesteś taki, jakim objawiasz się w konkretnej chwili. Masz rozum, wolę i odwagę. To luksus wolności. Tym bardziej nie wyobrażasz sobie, że dorośli kochankowie, mężczyźni, mogą zachowywać się w łóżku jakoś inaczej. Kochasz mój penis, jesteś nienasycony, nieustannie chcesz go mieć w dłoni, w ustach albo w tyłku – i nigdy tego nie przemilczysz. Chcesz, żeby cię przelecieć – i oznajmiasz to głośno. Otwartym tekstem. Cholera, to tak mi się podoba! W ogóle, to mnie to bezbożnie nakręca. Twój bezwstyd. On jest przedłużeniem twojego intelektu. Twój umysł i lędźwie są jednakowo łapczywe. Podniecam się, obserwując, jak myślisz. Seks stymuluje mózg, myślenie wzbudza żądzę – dla ciebie to jest powiązane. Nasze poczynania w pościeli zrodzone są z twojej bezkresnej fantazji, twojej zachłannej wyobraźni. Twój seksualny haj wygląda tak samo, jak umysłowy: chcesz dostać wszystko jednocześnie, całymi dobami obywasz się bez snu, bez jedzenia – jeszcze, jeszcze i jeszcze… Nie ma granic, nie ma winy, nie ma wstydu. To luksus. Jesteś kochankiem, jakiego potrzebuję.

 

Sherlock…

…jednak wówczas, za pierwszym razem, kiedy usłyszałem twoje słowa… to przypominało wybuch w głowie. Wyrwałem się z niewoli, nawet nie wiem już, jak ciężkiej. Takie chwile warto pamiętać. Faktycznie to jedyne, co warto pamiętać. A jednak – ja zapomniałem.

Przebłyski… 

…robię to, o co prosisz. Bezmyślnie, jak pod hipnozą, rozciągam cię. Jedyne, co mogę, to w szoku obserwować, jak przeginasz się w szczupłej talii. Jak naprężasz szerokie, silne ramiona i zaciskasz palce na prześcieradle. Podnosisz wysoko chciwe biodra, poruszasz nimi, podstawiając się pod moje pieszczoty, ocierasz się członkiem o poduszkę. Jak słodko, niecierpliwie jęczysz, nie ukrywając swojego sprośnego zadowolenia. Na powierzchnię świadomości nie wiadomo skąd wypływa: gluteus maximus. Twoje silne nogi są rozłożone, grają mocne mięśnie – całe twoje ciało wibruje, przyzywa mnie, łamie. Moja wola już dawno jest trupem, a to co się teraz dzieje, to pogański taniec nad jej zwłokami. Diabelski taniec, wdeptujący w ziemię mój rozum. Ucieleśnione pohańbienie świadomości. Ogłuszony, zwyciężony, patrzę, jak moje palce znikają w tobie. Płoniesz wewnątrz i wydaje mi się, że nie rozciągam, a pieszczę cię tam. Jakbym kiedyś mógł dotrzeć do samego centrum ciebie – do twojego sedna. To najintymniejsze, najbardziej odurzające i dzikie uczucie ze wszystkich, jakie kiedykolwiek doznałem. Z jakichś ciemnych, podziemnych głębin wydobywasz we mnie zwierzęcy, liczący sobie millennia, prymitywny instynkt. Teraz mogę myśleć, chcieć i robić tylko jedno: parzyć się, współżyć, kopulować.

 

Sherlock…

Żołądź mojego boleśnie twardego penisa dotyka twojego szkarłatnego, napęczniałego, lśniącego od lubrykantu wejścia. Boże! Kiedy wchodzę, krzyczysz głośno – jednak prawie tego nie słyszę. Jestem zwierzęciem, które pożąda spółkowania. Chowasz twarz w poduszce. Słyszę tylko zduszone wycie. Nigdy wcześniej tego nie doświadczałem: zaciskasz się na mnie mocniej, niż wcześniej robiły to kobiety swymi pochwami. Muszę używać siły, żeby przeciskać się do wnętrza ciebie. Ostry ból przeradza się w męczącą, intensywną rozkosz. Chaotycznie, zamaszyście poruszam biodrami, biorę cię w szaleńczym, zwierzęcym pragnieniu rozlania się, oswobodzenia, wytryśnięcia nasieniem, zapłodnienia. Staję się częścią starożytnego zakonu, któremu podlega wszystko, co żywe. Nieprzyzwoite, chlupocące, cmokające dźwięki, widok mojego penisa, który porusza się wewnątrz ciebie, budzi ekstazę i euforię… ciągnie się sekundy…

Przebłysk…

Jestem wielki i nieokiełznany. Jestem wolny…

 

Przebłysk…

Triumfuję, niczym prehistoryczna bestia, pokrywająca samicę…

 

Przebłysk…

 

Zapominam…

 

Sherlock…
 

 


[1] Sztuczny członek z zestawem pasków, który wkłada kobieta. Wykorzystywany zarówno podczas zbliżeń homoseksualnych, jak i heteroseksualnych, kiedy kobieta przyjmuje rolę dominującą.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin