Hochsztapler Laarmans - Willem Elsschot.pdf
(
1033 KB
)
Pobierz
Willem Elsschot, właściwie Alfons de Ridder, urodził się w 1882 roku w Antwerpii. Rozpoczął
pracę w dziedzinie handlu, później został dyrektorem agencji reklamowej w Antwerpii.
Od r. 1902 zaczął pisać wiersze, które opublikowane zostały dopiero w dwadzieścia lat póź-
niej. Pierwszy utwór prozą,
Villa des Roses
powstał w 1910 roku, lecz dopiero dalsze:
Een ont-
goocheling
(Rozczarowanie, 1914),
De verlossing
(Wyzwolenie, 1921), i
Hochsztapler Laar-
mans (Lijmen,
1923) przyniosły mu rozgłos.
Hochsztapler Laarmans
uważany jest za najwybit-
niejszy utwór Elsschota. Postać tytułowa przewija się przez wiele dalszych książek.
Dorobek literacki pisarza jest znaczny, sporo w tym utworów o charakterze autobiograficznym.
Błędny ognik (Het dwallicht,
1947) to ostatni utwór Elsschota. Zmarł w 1960 r.
HOCHSZTAPLER LAARMANS
SPOTKANIE
Zerkałem uparcie na mężczyznę siedzącego przy jednym ze stolików przede mną, kogoś mi przypo-
minał. Intrygowało mnie to, gdyż nigdy nie znałem nikogo tak dobrze sytuowanego. Wyglądał na
szacownego, prosperującego biznesmana, a zarazem przywodził mi na myśl sztandary z flamandz-
kimi godłami i hasłami bojowymi oraz romantycznych brodatych młodzieńców w wyświechtanych
filcowych kapeluszach. W butonierce miał kolorową wstążeczkę jakiegoś odznaczenia, a na stoli-
ku obok niego leżała para eleganckich rękawiczek. Nie, nigdy nie stykałem się ze sferą, do której
najwidoczniej należał. Nie mogłem jednak oderwać od niego wzroku. Gdzie i kiedy widziałem
tego człowieka?
– Halo! – zwrócił się raptem do kelnera – czy macie oryginalne guinness?
– Naturalnie – padła niedbała odpowiedź.
– Ale butelkowane w Dublinie, oryginalny towar?
Kelner nie odpowiedział. Odwrócił się na pięcie i krzyknął:
– Jedno ciemne!
Zaledwie przebrzmiały słowa „oryginalny towar”, wiedziałem, że jest to Laarmans. W ciągu
dziesięciu lat głos jego nie zmienił się zupełnie.
– Jak się masz, Laarmans – rzekłem, gdy skosztował łyk piwa.
Postawił szklankę, spojrzał na mnie i poznał od razu.
– No, coś podobnego! – zawołał.
Po chwili siedział już przy moim stoliku i zamawiał drugą butelkę, nie pytając, czy sobie życzę,
czy nie. Ze wspomnień wspólnej młodości wnioskował widocznie, że to rozumie się samo przez
się. Gdy jednak zerknąłem niepewnie na butelkę w obawie, że będę musiał postawić następną ko-
lejkę, a guinness było zbyt kosztowne jak na moją kieszeń, zapytał natychmiast, czy nie wolałbym
szklanki wina lub „czegokolwiek”.
To był zupełnie inny Laarmans niż ten, którego pamiętałem. Znałem go jako mamie ubranego
idealistę o długich, tłustych włosach, które brudziły mu kołnierzyk, z wielką fajką w kształcie tru-
piej główki i ciężką laską, którą wywijał wojowniczo, gdy tylko wypił zbyt wiele lub gdy masze-
rował uczestnicząc w jakiejś demonstracji. Nikt nie potrafił tak groźnie jak on skandować fla-
mandzkich okrzyków bojowych i – o ile wiem – był dwukrotnie aresztowany nie za przestępstwa,
których nie popełnił, ale dlatego, że wyglądał podejrzanie.
Otworzywszy z cichym trzaśnięciem ładną srebrną papierośnicę, poczęstował mnie papierosa-
mi ze złotym ustnikiem; były to chyba abdulla, w każdym razie jakiś kosztowny gatunek.
– Co obecnie porabiasz, Laarmans? – spytałem.
Pomyślał przez chwilę i roześmiał się.
– Co porabiam? – powtórzył jak echo. – No, jak by ci powiedzieć? To sprawy raczej zawiłe i
trudno je wytłumaczyć w paru słowach. Dziesięć lat temu zadałem identyczne pytanie Boormano-
wi i próbował mi to wówczas wyjaśnić. Dopiero kilka miesięcy praktyki pozwoliło mi wniknąć w
istotę rzeczy. – Zamówił dalsze dwie butelki. – Ja płacę – upewnił mnie.
– Czy dostałeś się na listę odznaczonych? – spytałem.
Rzucił okiem na wstążeczkę w klapie, dodającą mu fałszywego splendoru.
– O nie! – odparł głośno i bez namysłu.
Rozejrzałem się zaniepokojony, czy ktoś z szacownego towarzystwa siedzącego przy sąsiednim
stoliku nie zwraca na nas uwagi.
– Nie obawiaj się – rzekł Laarmans rzuciwszy na nich okiem – to w ogóle nie jest odznaczenie.
Gdyby nim było, wówczas… Nie próbowałbym jednak, podobne chwyty zawsze prędzej czy póź-
Plik z chomika:
ChomikKulturalny
Inne pliki z tego folderu:
Hochsztapler Laarmans - Willem Elsschot.pdf
(1033 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. S. Byatt
Aaa
Abagnale Frank
Abaszydze Grigoł
Abbott Jeff
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin