A. Gabriel - Rzecz o agentce Małek, co Łosiową Polanę od zagłady uratowała.pdf

(780 KB) Pobierz
Rzecz o agentce Małek,
co Łosiową Polanę od zagłady uratowała
A. Gabriel
ilustracje: A. Małek
A. Gabriel - Rzecz o agentce Małek, co Łosiową Polanę od zagłady uratowała
Członkowie dowodzonej przez Doktorka wyprawy ratunkowej wpadli w pułapkę. Tymczasem
na Łosiowej Polanie wcale nie dzieje się lepiej. W skutek wieloletnich zaniedbań awarii ulega
zaawansowany system zabezpieczeń i na WySzkoK napada banda krwiożerczych wilków. Tylko
cudem mieszkańcom udaje się ujść życiem i ukryć w różnych zakamarkach domu. Droga ucieczki
jest jednak odcięta, a bestie nie zadowolą się zdobyciem budynku – nie ustąpią, dopóki nie wytropią
i nie pożrą ostatniego krasnala. Na szczęście udaje im się wysłać sygnał S.O.S., ale czy uda im się
przetrwać do czasu, aż przybędzie pomoc?
1. Prolog
Słyszeliście kiedyś o Smerzynie? Wyobraźcie sobie lasy –
cudowny gąszcz zieleni przesycony sosnowym aromatem,
wypełniony śpiewem ptaków… A teraz wyobraźcie sobie ukryte
wśród drzew jezioro, z krystalicznie czystą wodą i niewielką,
piaszczystą plażą. Właśnie tak, plażą! W tej chwili nie ma na niej
prawie nikogo, jedynie jakaś młoda animatorka z Lubina wyleguje się
na ręczniku, czekając na przyjazd kolonii. Ale to dopiero za kilka dni,
teraz dziewczyna cieszy się zasłużonym urlopem. Pochłonięta lekturą
arcyciekawej książki korzysta z dobrodziejstw natury, z rzadka
zerkając na pasącą się nieopodal lamę…
Dobrze słyszeliście, lamę. Każdy ma swoje dziwactwa. Ola na
ten przykład jeździła na lamie i lubiła pracować
z dziećmi. Było to tym dziwniejsze, że robiła to za
darmo, ale dzięki niej i wielu innym podobnym do
niej ludziom dzieci mogły wyjechać na cudowne
wakacje, pełne radości i różnych atrakcji.
Nagle słońce przesłonił jakiś cień. Nim Ola
zdążyła zorientować się w sytuacji, na jej twarzy
wylądowała wrzeszcząca sroka.
- Pomocy! Pomocy! - wrzeszczało przerażone
ptaszysko. - Pomocy! Pomocy!
Ola z trudem uspokoiła ptaka, po czym zdjęła
przymocowaną do jego nogi karteczkę.
- Pomocy! Pomocy! - wrzasnęła sroka raz jeszcze
i odleciała w niewiadomym kierunku. Ola
przeczytała treść wiadomości i westchnęła
zrezygnowana. Wyglądało na to, że jej długo
wyczekiwany urlop dobiegł końca.
Właśnie, zapomniałem dodać, że Ola nie jest zwykłą animatorką.
Jest agentką MAŁEK, czyli Międzynarodowej Agencji Łobrony Elit
Krasnoludzkich. Oznaczało to, że gdy jakaś społeczność krasnali znalazła
się w niebezpieczeństwie, Ola wyruszała z misją ratunkową, która bardzo
często była równie niebezpieczna jak praca z dziećmi. Tym razem jednak
mogło być znacznie trudniej. Zwykle krasnale wzywając pomocy używały
messengera lub instagramu. Sroka pocztowa oznaczała, że sytuacja jest
naprawdę kryzysowa.
- Lauro! - zawołała do swojego wiernego wierzchowca. - Koniec leniuchowania. Ruszamy do
Krakowa. WySzkoK jest w niebezpieczeństwie.
2. O WySzkoKu słów kilka
Agentka Małek pędziła co sił w kierunku
Krakowa. Wiatr rozwiewał jej włosy, a muchy i inne
owady z szacunkiem ustępowały drogi. Ola nie
korzystała z autostrady. Po pierwsze, punkty poboru
opłat były nieprzystosowane do obsługiwania lam, a po
drugie, samochody jeździły zbyt wolno, i tylko by jej
przeszkadzały.
Gdy dotarła do Wisły, skręciła i jechała wzdłuż
rzeki, aż w końcu jej oczom ukazał się Las
Czarodziejów. To właśnie w jego sercu, pośrodku
Łosiowej Polany znajdował się WySzkoK, czyli
Wyższa Szkoła Krasnoludzka. Było to miejsce
szczególne dla całej społeczności krasnoludzkiej. To
tutaj bowiem już od ponad stu lat krasnale
przygotowywały się do pracy między ludźmi. Krasnale
były bardzo pożyteczne, a miasto w którym mieszkały zwykle cieszyło się spokojem i dobrobytem.
Niestety, miały też wielu wrogów i jeden z nich chyba postanowił uderzyć.
Nagle Lama Laura zatrzymała się z piskiem kopyt, tak że Ola
z trudem utrzymała się w siodle. Okazało się, że na drodze stanął
ogromny, czarny wilk o świecących na czerwono ślepiach. Bestia
wyglądała na potężną, ale na szczęście była sama. Agentka Małek
dała znak lamie, a ta splunęła w stronę wilka z taką siłą, że bestia
przez chwilę nie była w stanie nic zobaczyć. Tyle wystarczyło, by
Ola mogła potwora obezwładnić i związać jakimś zielskiem, które
rosło przy drodze.
Rozprawiwszy się przeciwnikiem, Ola rozejrzała się za
kolejnymi, nic jednak nie dostrzegła. Już miała iść dalej, gdy
usłyszała jakieś odległe wołanie o pomoc. Podejrzewając pułapkę
wyciągnęła z kieszeni swoją tajną broń – wielofunkcyjny tusz do
rzęs. Dała znak lamie, aby zabezpieczała tyły i ostrożnie ruszyła
w kierunku głosu. W końcu dotarła do ogromnej dziury, tak
głębokiej, że jej dno ginęło w ciemnościach. To właśnie z niej
dobiegało wołanie o pomoc. Co więcej, agentka rozpoznawała głos.
To był Gwiazdek, krasnal, z którym miała okazję współpracować
kilka lat temu! Tylko co on robił w tym dole? Raczej nie robił tego dla przyjemności, ale kto go tam
wie? W końcu to krasnal, a krasnale normalne nie są.
Agentka wrzuciła do dziury niewielki kamyk, żeby oszacować jej głębokość i zaczęła
odmierzać czas. ...siedem, osiem, dziewięć…
- Au! - wrzasnął krasnal, trafiony prymitywnym narzędziem mierniczym.
- Głęboko – mruknęła do siebie Ola. Wyciągnęła z torby elastyczną linę i starannie odmierzając jej
długość, przywiązała jeden koniec do drzewa, drugim natomiast związała własne nogi.
- Lauro, pilnuj liny – powiedziała, po czym rzuciła się prosto w przepaść. - Bungee!!!
3. „Nagroda”
Agentkę Małek otoczyły całkowite ciemności i tylko pęd powietrza świadczył o tym, że
porusza się z zawrotną prędkością… A właściwie spada. Jeśli źle obliczyła długość liny, mogło się
okazać, że był to ostatni wyskok w jej życiu. Nagle zobaczyła niewielkie światełko, które bardzo
szybko zaczęło rosnąć i przybierać kształty krasnala, jaśniejącego cudownym blaskiem, kojarzącym
się z koncertem rockowym. Bez wątpienia był to Gwiazdek.
Lina zaczęła stawiać opór. Agentka wyrównała lot, chwyciła krasnala pod ramiona…
i pożałowała, że nie jest głucha. Zaskoczony krasnal zaczął wrzeszczeć tak przenikliwie, że
jakiekolwiek stworzenie o nieco lepszym słuchu mogłoby tego spotkania nie przeżyć. Agentka też
miała z tym problem. Żeby nie dopuścić do trwałych uszkodzeń mózgu sprawnym ruchem zdjęła
z krasnala czapkę i wepchnęła mu ją do ust. Krzyk nieco osłabł i Ola mogła swobodnie pokierować
lotem w górę tak, żeby wylądować idealnie na ziemi.
No, prawie idealnie. Nie miała czasu na wcześniejsze oględziny terenu i wylądowała
w jedynej w okolicy kępie pokrzyw. Poparzona twarz straciła nieco na urodzie, ale na szczęście
Gwiazdek zdołał w niej rozpoznać starą…, przepraszam, dawną znajomą. Uspokoił się na tyle, że
mogła wyjąć mu czapkę z ust, ale w tym momencie krasnal wrzasnął znowu, tym razem z powodu
lamy, która patrzyła na nich podejrzliwie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin