Hege Storhaug - Islam. Jedenasta plaga.pdf

(1649 KB) Pobierz
Tytuł oryginału
Islam. Den 11. Landeplage
Redaktor prowadzący
Agnieszka Rachwał-Chybowska
Tłumaczenie
Anna Nikolewicz
Redakcja językowa
Weronika Górska
Redakcja merytoryczna
Piotr Ibrahim Kalwas
Typografia i DTP
Manfred STUDIO
Zdjęcie na okładce
Copyright © Kolofon AS, 2015
ISBN 978-83-7967-044-4
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Stapis, 2017
Copyright © Kassandra Publishing, Hege Storhaug, 2015
Wydawca:
Wydawnictwo STAPIS
Ul. Floriana 2a
40-288 Katowice
Te. +48/32/2597574
www.stapis.com.pl
Przedmowa
Hege Storhaug to dzielna kobieta. Podejmuje wyzwanie i ogromne ryzyko. To, o
czym pisze w swojej poruszającej książce, na pewno nie spodoba się islamskim
fundamentalistom, nawet tym w wersji soft, a tych jest najwięcej. Fundamentaliści
islamscy obrażają wszystkich, którzy wypowiadają się krytycznie o islamie,
zastraszają, biją, a wreszcie – mordują, jak wiemy z tragicznego doświadczenia
„Charlie Hebdo” i wielu, wielu innych podobnych mordów, które miały miejsce w
ostatnich kilku dekadach od Indonezji po Nowy Jork.
Ale to, co pisze Storhaug, nie spodoba się nie tylko fundamentalistom islamskim.
Jej ostre słowa, tezy i przemyślenia oburzą także europejskich fundamentalistów
głupoty spod sztandaru politycznej poprawności. Ci – nie mordują, nie biją, co
najwyżej obrażają i wyszydzają. Poprawnościowe media ignorują takich pisarzy i
intelektualistów jak Storhaug. A poprawni decydenci polityczni odbierają im
fundusze i możliwości głoszenia niepoprawnych poglądów. Oni nikogo nie
mordują, nie zabiliby muchy, ale to właśnie z ich powodu, z powodu tych
bezrefleksyjnych, zazwyczaj dobrodusznych marzycieli i idealistów obrażani,
prześladowani, a nierzadko i mordowani są w całym świecie głosiciele wolności
słowa, krytycy przemocy, krytycy islamskiej opresyjności opartej na archaicznej
wykładni. Ci bezimienni w krajach muzułmańskich – dziennikarze, blogerzy,
pisarze i ci znani, tworzący w wolnym świecie, jak Salman Rushdie, Aayan Hirsi
Ali, Flemming Rose, Raif Badawi, redaktorzy „Charlie Hebdo” czy Hege Storhaug.
Hege Storhaug się nie boi i dlatego chylę przed nią czoła. Ale też czytając jej
niezwykłą książkę, krytykuję ją. Krytykuję, bo całym sercem popieram krytykę.
Wszystkiego.
Norweska pisarka swoim pisarstwem ostrzega i piętnuje. Ostrzega przed
islamskim fundamentalizmem, ale nie tylko tym spod znaku brodatych bandziorów,
lecz także przed fundamentalizmem, który tkwi w sercach i mentalności tzw.
przeciętnych muzułmanów. Norweska pisarka kreśli przejmujący obraz
zawłaszczania racjonalnego myślenia dziesiątek pokoleń wyznawców islamu przez
wieki indoktrynacji religijnym irracjonalizmem. Bo konflikt, którego coraz bardziej
doświadczamy w naszym świecie, to zderzenie irracjonalnego magicznego
myślenia z racjonalnym pojmowaniem świata, to walka archaicznego
patriarchalnego tradycjonalizmu z oświeceniowym światem wolności i rozumu.
Islam w jego arabskiej, orientalnej wersji, tej mainstreamowej, praktykowanej
przez miliony muzułmanów, to system w wielu swoich aspektach zaprzeczający
Człowiekowi i Rozumowi. Storhaug pisze o prześladowaniu Człowieka w świecie
islamu, nie tylko tam, w Afryce czy Azji, ale tu, obok, naokoło nas, w Europie,
coraz bardziej zawłaszczanej przez wyznawców nietolerancyjnej wykładni islamu.
Islam jednak to nie tylko przemoc. Islam ma różne oblicza, także te łagodne i
piękne, jak na przykład sufizm, o którym Storhaug wspomina z entuzjazmem, ale
bardzo mało. Za mało, moim zdaniem. Krytykując panującą wszem i wobec
arabską wykładnię islamu, jego „medyńską” interpretację, za mało pisze o
milionach muzułmańskich „heretyków”, reformatorów i buntowników, którzy,
chcąc zachować swoją religię, swój prywatny islam, walczą z przytłaczającą,
agresywną i niebezpieczną masą swoich współwyznawców, od pokoleń
zaczadzonych pustynnymi, niebezpiecznymi dla Człowieka i Rozumu, magicznymi
bzdurami rodem z wczesnego średniowiecza. Walczą z opresją islamu, pozostając
cały czas muzułmanami i muzułmankami, pozostając tolerancyjnymi, pełnymi
miłości i współczucia ludźmi, ludźmi poszukującymi wiedzy i sensu, ludźmi
głoszącymi wolność i zupełnie inny islam. Islam, który nie ma nic wspólnego z
islamem opresji, przemocy i dewocyjnej ciemnoty. Walczą, pozostając po prostu
Ludźmi.
Ja jestem jednym z nich. Staram się być. Tego mi brakuje w tej książce: balansu,
wyważenia, obiektywizmu. Znakomitej książce, za którą ja, jako praktykujący
muzułmanin, bardzo jestem autorce wdzięczny.
Storhaug ostrzega przed nietolerancyjnym islamem, ale ostrzega też przed
europejskimi naiwnymi ideologami polityki multi-kulti, niestety głównie spod
sztandaru lewicy. Piszę „niestety”, bo sam uważam się za człowieka o lewicowych
poglądach. Sam też doświadczyłem najwięcej agresji właśnie od przedstawicieli
„poprawnych” z lewa, dla których imigranci to tylko i wyłącznie „ubogacenie
cywilizacyjne”, salafizm to „bardzo interesujący pierwotny marksizm”, a
obrzezanie dziewczynek to „specyfika kulturowa”. Norweska pisarka ostrzega
przed zawłaszczaniem europejskiej przestrzeni wolności przez islam nietolerancji i
opresji, i słusznie, ale jednocześnie dyskredytuje praktycznie cały dorobek i wkład
muzułmańskiej cywilizacji w dziedzictwo świata i Europy. Pisze o „okupacji
Półwyspu Iberyjskiego” przez Arabów, tak jakby 800 lat panowania arabskiego na
terenach dzisiejszej Hiszpanii i Portugalii to była tylko okupacja, przemoc i
nietolerancja. Tak, Hiszpania wpadła w ręce Arabów, tak jak Ameryka Południowa
wpadła w ręce Hiszpanów, a Australia w ręce Brytyjczyków. Storhaug nie pisze
prawie nic o splendorze i naukowym dorobku muzułmańskiej Andaluzji, z którego
świat korzysta do dzisiaj. Mam na półce pięć tomów poświęconych wspaniałej
nauce i wyrafinowanej filozofii islamskiej w muzułmańskiej Iberii. Tych książek
Zgłoś jeśli naruszono regulamin