Leon Mirza Kryczyński - Pod słońcem Marokka (1934).pdf

(8496 KB) Pobierz
IUW.83g
LEON MIRZA KRYCZYŃSKI
Pod słońcem Horohko
fv!a.
32
&
Biblioteka Narodowa
Warszawa
Ciemna noc kwietniowa, rzeźki
wiatr...
W oddali długa wężowata wstę­
ga światła. Okręt „Kościuszko" zbli­
ża się do Kasablanki („Białego Do­
mu' ‘ ( .
W ynurza się przed nami ląd ta je ­
mniczy, o którym wyobraźnia pod­
niecona
tyle obrazów
czarodziej­
skich snuła i tyle przeżyć odgadywa­
ła...
W patrujący się
w ł
dzioba okrętu
w
ową wstęgą ,z której już w yłaniają
się tysiące błyszczących punkcików
— świateł wielkiego portowego mia­
sta o 175.000 ludności. Podpływamy
wreszcie do kolosalnego mola, zbu­
dowanego z kam ienia li betonu, a dłu­
giego na 2 i pół kilometra. Jest to je­
den z pomników ogromnej pracy F ran
cuzów, prowadzonej w Marokku już od
r. 1907, daty wkroczemiia ich wojsk
do Kasablanki.
Gdy okręt przybija do mola nie­
bo rozdzierają pomarańczowo - krwa
we pasma, poczem nagle znika mrok
i wschodzi słońce. Szybkie przejście
nocy w dzień i odwrotnie, uderza w
A fryce: przed chwiilą była noc, a na­
stał dzień, zaledwie przed kwadran­
som było widno, a już noc cię otula
i okazuje się półksiężyc, inny niż w
Europie — obrócony obydwoma roga­
mi do góry ,niiby odpoczywający wy­
godnie na ciemno - niebieskim f ir ­
mamencie .
Na molo ludno, na tle hangarów,
dźwigów i aut na spotkanie statku
wysypał się tłum Marokańczyków.
Ludzie wzrostu wysokiego, podobni
do miedzianych posągów, o ruchach
powolnych i pełnych godności. Ude­
rza różnorodność barw ,typów ii stro­
jów. Twarze brunatne, białe i czarne,
Arabowie , Berberowie , Sudańczy-
ey, Francuzi; czerwone
fezy,
śnie­
żne i żółte turbany, burnusy białe,
szare ,żółte i niebieskie, gładkie ;
pasiaste, kepi wojskowych. Widzę
Arabów i Sudańczyków w policyjnych
mundurach,
ze
wstążkami odznaczeń;
armję tragarzy ,przekupniów oraz
dzieciaków arabskich i berberyjskich z
dziennikami pod pachą, wykrzykują­
cych: „L'Echo du M aroc" ! „Le Soir
Marooaiiin!", Le Courrier du Ma-
roc!“ .
Wszyscy uśmiechnięci i przyjaź­
ni. Nie Spotkałem w Maroku tubyl­
ca, który na uśmiech nie odpowie­
działby uśmiechem lub dobrotliwą
miną; są to jakby dzieci, ufne wobec
obcych, szczere i przyjazne, umiejące
wiernością :i przywiązaniem odpo­
wiadać na dobry stosunek do nich E u­
ropejczyka .
Na powitanie polskiego statku przy
szło także kilka Polaków: sierżant
Z Legji Cudzoziemskiej, jakaś młoda
para małżeńska. Przed wyjściem na
ląd, na załatwienie portowych formal
ności, upływa dobra godzina. B urta
Zgłoś jeśli naruszono regulamin