Stanisław Antoni Wotowski - Jak to ogier Sikory trzymał komisarza bolszewickiego w zębach.pdf
(
1512 KB
)
Pobierz
^ V J^SK
O I
posterunek
W 0A N
V W I3Y
STANISŁAW WOTOWSKI.
Rozśwcieczonc zwierzę
ćtiw ydto
komisarza bolszewicki®^®,
za kark...
VI*:-’
a s ą s ^ v K t * ^ 7 ^ £ 5 ^ 'T
5-OT»«£«w^EK3C7;3t>j3ę'- ‘
Sfc.«E3Ka?.'tŁ. x.Ticcs»sae5i(?»«Ę5Kira:|E’HBN«!waęjBi'^rA,i33ł*WBBKa^JS<r»*acaa»a'.
vztDtsa'ZBXB!
? Ą S S & 'i W A
N
» ł
ä r» P M
F A C Ä « . F O S 'i 'f c i i k . v n ' ' « ' ''. . P L A C C w ' K A
Jak to o g ief Sikory trzyma! komisarza boi“
szew kk iego w zębach,
I.
Pomimo mepoikiojących słuchów, że wojna zbliż®
się, że jakieś wojska nieprzyjacielskie weszły na poi-:
ską ziemię, jarm arku w miasteczku Ostrołęce, w Łom-
żyńsbiem województwie, nie odwołano.
Od rana, w śliczny dzień sierpniowy wozy,
bryczki włościan i kolonistów ciągnęły różnemi dren
gami do miasteczka i stopniowo wypełniały obszerny,
rynek.W przewidywaniu zbliżającej się jesieni przy-
prowadzono na sprzedaż stare, chude krowy — bo
któżby obecnie dobre dojne krowy chciał sprzedawać
—trochę jałowizny, wynędzniałe szkapy, poktyte tyl
ko pomarszczoną skórą i osowiale karłowate o wydę
tych brzuchach źrebięta. Oprócz bydła i koni przy
gnano młode wieprzaki, a na niektórych" wozach le
żały tuczone spasione sztuki. Różnego ptactwa, dro
biu też nie brakowało, tylko nie dostawało ziarna,
zboża, zwyczajnie jak podczas żniw i na wyjątkowo
ciężkim latosim przednówku,
Między końmi znanego w okolicy, w szerokim
promieniu handlarza Arona Zylbera, wyróżniał się,
odbija,! od innych mierżyaów roboczych, rosły gnia-
dy, postawny ogier o wyniosłej, chociaż grubej ssyji.
Przed
tym
„ogrem“ zebrała się gromada wło
ścian i przyglądała mu się
z
ciekawością i zajęciem.
•Najuważniej przyglądał się jednak gniademu źrebco
wi dobrze już podżyły Kmieć, Wojciech Sikora z Wól
ki Gwoździckiej. R ył on znany z tego, iż się „kochał“
,w Koniach"; posiadał
trzy
klacze i rok rocznie przy-
cKowywał źrebięta. Wojciech, milcząc oglądał ogiera
1 od eświpt do czasu spliiwał, a stary jego kum, rów»
©
jjież z Wólki, Bartłomiej
Sanok'
rzekł:
„Cóż
Wojcie
chu przydałaby się wam taka szkapa,
bo
tumiasta,
tęga,
mięsi&ka na niej dużo, kark jak u byka? Klaczy
do takiego ogra byłaby moe, nawet podobnego niema
w naszej wsi — a przecież dosyć długa — same cbmy-
äaki. Stanówkami możnaby pokryć koszt utrzyma
nia ogiera, a źrebięta od waszych klaczy przychodzi
łyby darmo“.
„Może wasza racja — a może nie — odpowiedział
powoli Sikora. Kupno konia, a jeszcze ogiera jest zaw
sze nie pewne, ale rzetelnie mówiąc to nam we wsi
pokaźnego rosłego ogiera potrzeba, a wskutek tego
braku, ja oraz inni gospodarze duże straty ponosimy“.
Włościanie potakiwali gorąco i po dłuższej chwili za
częli rozchodzić się w stronę swoich wozów.
Do stojących zaś gospodarzy podszedł z biczem
w ręku Aron, handlarz średnich lat, przysadzisty męż
czyzna o rudym zaroście, ubrany już w kurtę a nie
chałat. Aron, uchylając z lekka czapki, rzekł do Woj
ciecha: „To dla was ogier, jak raz panie Sikora, o was
myślałem, gdym go tu prowadził, kupujcie, pogodzi
my się. _
— Kupie nie kupie — odpowiedział stary kmieć,
ale potargować wolno“,
— Go tu długo targować — na moje słowo nie bę
dę się drożył“.
—
A
ileż cenicie?
— Chciałbym usłyszeć co dajecie, odparł han
dlarz.
„Naprzód każcie ogra odwiązać i przeprowadzić
go, przecież kota w worku nie kupuje się — konia
trzeba, widzieć w ruchu.
„Go tu odwiązywńć w tej ciżbie będzie ogier ry
czał, wyry wał się — każę ruszyć wozem to go w n i
ebu zobaczycie“.
Rzeczywiście żydek, siedzący, na koźle pojedyń-
czej bryczki, zaciął batem grubego kulanego mierzyn-
ka, założonego w hołobłe i wózek ruszył. Ogier uwiąza
ny
z tyłu na dwóch postronkach, poszedł nie opierając
się, ty lk o tu lił Uszy ja k b y zyzem sp o g lą d a ł poza s i e
bie, szczególniej g d y b ry c z k a w y m ija ła konie, to aż'
m u się b ia łk a św ieciły.
Wózek, wydostawszy się z ciżby, z pośród prze
różnych zaprzęgów" na wolniejsze, przestronniejsze
miejsce, potoczył się raźniej. Wówczas Sikora, postę
pujący za bryczką, mógł przyjrzeć się ogierowi idą
cemu kłusem. Szedł swobodnie, nie okazując sztywno
ści w łopatkach, ani kulawizny, tylko, wciąż tulił u-
szy
i
ze dwa razy targnął silnie łbem, unosząc go w
górę, jakby chciał przystanąć, osadzie się. Gospodarz
z W
ólki śledził uważnie rueky konia, było jednak wi
doczne, wnosząc z jego
wzroku
coraz więcej ożywione
go,
iż
się rozgrzewał, zapalał, iż mu koń „wpadł w oko“.
Po powtórzonej dwukrotnie próbie kłusem, bryczka
z ogierem pow/róeiła na dawne stanowisko, gdzie stał
Aron obok drugiego wozu, do którego było przywią
zanych również kilka koni, ale nie dużych, roboczych.
Rozpoczęły się targi. Do zgody rychło nie dochodziło,
między wiościaninem a handlarzem. Już nawet Sikorą
odchodził, a Aron przytrzymywał go za rękaw od su
kmany, mówiąc: „Wypowiedzcie przecież mądre sło
wo, waszą cenę, chcę wam oddać ogiera za pół darmo,
bo to nie mój zwykły towar, a on dla was dużo, dużo
wart. Dziś na dwory już nie można liczyć, zubożały
a
wam panie Sikora niezbędny rosły, silny źrebiec,
gdzie takiego drugiego znajdziecie?“. I znów rozgo
rzał targ.
Strony to się do siebie zbliżały, to rozchodziły,
przyszło do bicia w dłonie bez ostatecznego przybicia,
wreszcie po wielu jeszcze siewach nastąpiła zgoda
i ^Sikora nabył ogiera za dwadzieścia cztery tysiące
pięćset dwadzieścia dwie marki. Tak wtedy płacono.
Wieś Wólka Gwoździeka, leżała niedaleko Narwi
w okolicy, obfiftijącej w łąki i pastwiska. Włościanie
z tej wsi oddawali się głównie hodowli bydła i koni.
Dom Wojciechów, chociaż trybem wiejskim drewnia
n y
i kryty słomą, był obszerniejszy od zwykłych chat,
&
garażem
b y ł
czysto wybielony i porządnie utrzy
‘ 4 E
l?
many, dokoła zielenił się sad owocowy, a dalej stała
stajnia, połączona z oborą i stodoła. Budynki gospo
darskie wznosiły się na dość obszernem podwórzu; w
jednym budynku, mieściły się trzy krowy i dwie ja-
łoszki, następnie
w
przegrodach stały osobno łatosie
źrebięta, cielęta, a zdrugiej strony klacze i mogła się
‘ łatwo pomieścić jeszcze para koni.
•
Gdy przed wieczorem powrócił z jarm arku Siko
ra i zatrzymał się z wozem na podwórzu, wyszła
na
jego spotkanie żona Małgorzata, szczupła, zawiędła
już kobieta, córka osiemnastoletnia
w y s o k a ,
rozroś
nięta, jasnowłosa Magda i, syn Władek. Gdyby nie
kulawizna i krzywe rozrośnięoie lewej nogi w kolanie
którego się nabawił jeszcze wyrostkiem., spadłszy z
wysokiej topoli, podbierając gniazda wronie, to spe-
wnością ten przystojny, dwudziestoletni młodzieniec,
nosiłby już karabin lub ułańską lancę. Był śmiały,
roztropny i silny. Cała zgromadzona rodzina ogląda
ła teraz kupionego ogiera, a mając już wyrobione za
miłowanie do koni, oglądała go uważnie, podziwiając
wzrost i tęgą budowę. Gdy jednak Władek odwiązał
grube postronki, którymi ogra przywiązano do wozu,
gniadosz- wtulił uszy, a po zupełnem odwiązaniu po
wodów, czując się wolnym, zaczął się spinać, a stojąc
na tylnich nogach, przebierał w-powietrzu prze dnia
mi i szedł na człowieka. Rozległy się okrzyki: „ola
Boga! a toście ojcze djabła
a
nie konia przyprowa
dzili“. Stary zaś kmieć podrapał się w głowę, popra
wił czapki i nie tracąc fantazji rzekł spokojnie: „Dja-
beł nie djabeł, ale ogrzysko pokaźne, dobre źrebięta
dawać powinien, a Władek nie bojący, to się jakoś po
znają i pokumają“. - Władek rzeczywiście nie tracił
spokoju i zimnej krwi. Gdy ogier się spinał i szedł
na niego, on się tylko uśmiechał, targał silnie postron
kiem przywiązanym do uździelnicy i bez dłuższego
namysłu wprowadzał go do stajni, ustawiając przy
ścianie i wiążąc mocno u żłobu. Gospodarz zaś wnet
przyniósł długi, gruby drąg, odgrodził nim ogiera,
ppierając jeden koniec drąga o drabinę i przytwier.*
— 5 —
Plik z chomika:
edmund144
Inne pliki z tego folderu:
Wotowski Stanisław Antoni - Upiorny dom (SK).epub
(2199 KB)
Wotowski Stanisław Antoni - Życie i miłostki Katarzyny II (SK).epub
(2325 KB)
Wotowski Stanisław Antoni - Człowiek, który zapomniał swego nazwiska (SK).epub
(2021 KB)
Wotowski Stanisław Antoni - Krwawa hrabina (SK).epub
(2258 KB)
Wotowski Stanisław Antoni - Lekkomyślna księżna (SK).epub
(2263 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin