Dornberg Michaela
Ida wśród Magnolii 01
Sensacyjna wiadomość
WSTĘP
Posiadłość Waldenburg położona jest wśród malowniczych łąk i lasów. Należy do niej wspaniały, przestronny dwór, stajnie i kilka mniejszych budynków. Całość sprawia wrażenie małej prywatnej wyspy, otoczonej zewsząd zielonym oceanem wiekowych drzew i urzekających magnolii.
Szanowana arystokratyczna rodzina Waldenburgów, od pokoleń dbająca o ten raj na ziemi, przygotowuje się do 60. urodzin Benedykta, głowy rodziny To ważny moment również dla dzieci Benedykta - w tym dniu nestor rodziny ma ogłosić decyzję, komu przypadnie w udziale zarządzanie majątkiem po tym, jak on sam przejdzie na emeryturę.
Naturalnym spadkobiercą wydaje się jego jedyny syn, Daniel. Niestety, poza posiadaniem nazwiska Waldenburg, Daniel nie ma żadnych cech, które predestynowałyby go do tej roli: jest lekko-duchem, modnym celebrytą (piszą o nim plotkarskie gazety) i najchętniej sprzedałby posiadłość dzień po otrzymaniu spadku, żeby tylko mieć pieniądze na przehulanie.
Większość ze zgryzotą myśli o zbliżającym się momencie przekazania Waldenburga w tak nieodpowiedzialne ręce. W dniu urodzin Benedykt wreszcie ogłasza swoją decyzję. Wszyscy są zaskoczeni...
Ida von Waldenburg wstawiła wypchane zakupami torby do bagażnika swojego jeepa. Nareszcie ostatnie sprawunki na zbliżające się sześćdziesiąte urodziny ojca załatwione! Odprężona, powędrowała myślami do momentu przybycia gości. Szczególnie cieszyła ją wizja spotkania z rodzeństwem i swoimi trzema uroczymi siostrzenicami, które zawsze wnosiły wiele radości w życie rodziny. Z rozmyślań wyrwał ją dolatujący z pobliskiej kafejki zapach świeżo mielonej kawy i Ida nabrała wielkiej ochoty na cappuccino. Już miała przejść przez ulicę, kiedy usłyszała za plecami znajomy głos:
— O rany, Ida, nie przypuszczałam, że spotkam cię tutaj o tej godzinie. Myślałam, że jesteś w firmie! Może pójdziemy się czegoś napić?
Ida odwróciła się i wpadła prosto w otwarte ramiona swojej najlepszej przyjaciółki, Liliany Koch.
— Cześć, Lii, a ty nie jesteś w biurze? Wyrwałaś się na spacer?
Liliana odpowiedziała jej uśmiechem.
— Może intuicja podpowiedziała mi, że cię tu spotkam? Żartuję! Wracam właśnie ze spotkania z wyjątkowo trudnym klientem, który na całe szczęście w końcu zgodził się na nasz projekt. Ale nie było łatwo... Dałabym wszystko za filiżankę kawy! To jak? Idziemy? Ja stawiam!
Ida skinęła głową, ujmując przyjaciółkę pod rękę.
— Cieszy mnie, że znowu udało ci się pozyskać klienta. Ale pozwól, że to ja cię zaproszę. Właśnie chciałam iść na kawę.
— To świetnie! — roześmiała się Liliana. — Oczywiście, że pozwalam!
Chwilę później przyjaciółki weszły do nieco staroświeckiej, ale bardzo przytulnie urządzonej kafejki, która o tej dość wczesnej godzinie świeciła pustkami.
Zwykle zmieniało się to po południu, w porze podwieczorku, kiedy to wiele osób wpadało tu i zamawiało kawałek tortu. Jednak teraz — oprócz trzech wytwornie odzianych biznesmenów, starszego mężczyzny schowanego za gazetą i kilku wiekowych dam kończących późne śniadanie czy też raczej brunch, zapewne z okazji urodzin jednej z nich, na co wskazywały opróżnione do połowy kieliszki z szampanem — w kafejce nie było nikogo.
Ida i Liliana usiadły przy jednym z wolnych stolików, tuż obok okna. Pozostali klienci zajmowali drugą, bardziej obszerną część kafejki i przyjaciółki ucieszyły się, że znalazły zaciszne miejsce, w którym mogły poplotkować w spokoju.
Od przedszkola łączyła je wielka przyjaźń i zawsze miały sobie mnóstwo do powiedzenia.
Ida była bardzo szczęśliwa, ponieważ Lii wróciła do rodzinnego Keimburga. Aż do rozpadu małżeństwa jej najlepsza przyjaciółka mieszkała w Nowym Jorku. O tym, co tak naprawdę było powodem jej powrotu w rodzinne strony, nigdy nie rozmawiały. Lii nie mówiła, a Ida nie chciała
się dopytywać. Być może była to zwyczajna tęsknota za domem. Tak czy owak, teraz liczyło się tylko to, że znowu miały się na co dzień. I oby tak zostało!
Ida nie potrafiła wyobrazić sobie życia poza położoną nieopodal miasteczka posiadłością Waldenburg. Niestety, wyglądało na to, że jej dni, a raczej lata, spędzone w tym wymarzonym miejscu były policzone.
Chociaż majątek nadal był w rękach jej ojca, prędzej czy później całe dobro, wliczając rodzinną firmę, miało przejść na jej brata. A wtedy... Ida wiedziała, że dzień, w którym Daniel przejmie je na własność, będzie dniem, kiedy ona zostanie zmuszona poszukać sobie nowego domu... Już na samą myśl o tym przechodziły ją dreszcze. Kiedy Daniel zostanie panem na Waldenburgu, wszystko się zmieni. I dla niej już nie będzie tam miejsca...
Szturchnięcie Liliany oderwało Idę od jej mrocznych myśli.
— Ziemia do Idy! — zawołała. — Kelner nie będzie czekał do wieczora, żeby się dowiedzieć, na co masz ochotę.
— Och, najmocniej przepraszam, poproszę... wezmę cappuccino.
Kiedy kelner odszedł z zamówieniami, Liliana spojrzała przyjaciółce głęboko w oczy.
— Gdzie byłaś myślami? Przy księciu na białym koniu, który przyjedzie, żeby zabrać cię do swego pałacu?
— To by było coś — westchnęła Ida. — Wtedy nie musiałabym się przynajmniej martwić o przyszłość. Niestety, książęta zamieszkują książki z bajkami, a nie rzeczywistość.
...
lena552