Pokora w mistyce Julianny z Norwich.doc

(165 KB) Pobierz
M

M. Łykowska - Pokora w mistyce Julianny z Norwich

 

 

środa, 09 sierpień 2006

Marta Łykowska
 
Pokora jako cnota otwierająca człowieka na Boga i niezbędny składnik życia kontemplacyjnego. Refleksje w oparciu o pisma mistyczne Julianny z Norwich
 
 

Niewiele wiemy o tej tajemniczej postaci, nie znamy nawet jej imienia (dlatego Merton mówi o niej Lady Julian). Była pustelnicą mieszkającą w Norwich przy kościele pod wezwaniem św. Juliana i już wtedy przychodzono do niej po radę w sprawach duchowych. W 1373 roku została dotknięta łaską serii nawiedzeń od Boga. Sporządziła opis tych objawień (czy jak zwykła je nazywać Showings) i dołączyła krótki komentarz. Niemal 20 lat później, ciągle próbując odszyfrować znaczenie i istotę Bożego Objawienia, rozszerzyła początkową wersję zapisu doświadczenia. Ta późniejsza praca, znana jako tekst długi (Long Text) – w odróżnieniu od pierwotnej analizy (Short Text) – koncentrowała się przede wszystkim na poszukiwaniu istoty duszy, tajemnicy relacji, jaka zachodzi między duszą a Bogiem, zagadnieniu grzechu, cierpienia i Bożej miłości.


Julianna z Norwich była XIV-wieczną mistyczką[1], którą Thomas Merton scharakteryzował następująco:
 
Nie ulega wątpliwości, ze Lady Julian jest najwybitniejszym z angielskich mistyków. Mało tego, jest również jednym z najwybitniejszych angielskich teologów, w dawnym sensie tego słowa.[2]
 
Cytat ów jest nie tylko pochwałą niezwykłej kobiety, lecz przede wszystkim akcentuje prawdziwy sens duchowości chrześcijanina. Zarówno łacińska (theologia spiritualis), jak i grecka (pneumatike theologia) nazwa duchowości zawiera w sobie bowiem trzy imiona Trójcy Świętej. Ta terminologia, odwołująca się do nauki Ojców Kościoła, jednoznacznie wskazuje, iż teologiem jest każdy, kto otwiera się na Trójjedynego Boga. Ojcowie kapadoccy złączyli nierozerwalnym węzłem pojęcia: teologii oraz kontemplacji (theoria) i w ten sposób za teologa uznawali tego, kto doświadczył i zobaczył treści swojej wiary[3]. Uważali oni więc, iż doświadczenie to nie było doświadczeniem samego tylko intelektu, ale również „oczu ducha”. Takie rozumienie zakładało możliwość styczności z Boską Rzeczywistością człowieka pojmowanego jako całość. To holistyczne odniesienie stworzenia do Boga jest znamienne, gdy spojrzymy na przedstawianie duchowości człowieka w Starym i Nowym Testamencie[4]. Za pewien wzorzec ludzkiego postępowania można uznać następujący werset:
Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegóż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim? (Mi 6, 8)[5].
 
Jest to o tyle ważne, iż zaakcentowane tu zazębianie się wzrostu duchowego z wysiłkiem moralnym będzie odgrywało niebagatelną rolę w przypadku ćwiczenia się w cnocie pokory. Jej nieustanna obecność i niejako uprzytomnianie jej sobie oraz przywoływanie siebie do postawy pokornej są niezbędnymi wręcz działaniami zarówno w modlitwie, jak i w kontemplacji. Na fundamentalną – w dosłownym znaczeniu tego słowa – rolę cnoty pokory zwracać uwagę będą niemal wszyscy mistrzowie życia duchowego, w tym i Julianna z Norwich[6].
Według wielu badaczy dzieła mistyczki jego podstawową cechą jest niezwykle kunsztowne połączenie elementu spekulatywnego z praktyką osoby zaawansowanej w życiu wewnętrznym. Kunszt ów nie dotyczy jedynie ukształtowania językowego czy kompozycji, a także szerokich zapożyczeń i inspiracji, ale przede wszystkim wyraża się w bogactwie teologicznych wątków i ich głębi. W jej Objawieniach można odnaleźć pełną naukę o rozwoju życia duchowego (z klasycznym podziałem na drogę oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia[7]), próbę zgłębienia tajemnicy Trójcy Świętej, ustosunkowanie się do problemów antropologii, głównie grzechu i jego konsekwencji dla relacji między Stwórcą a stworzeniem, a także rozwiniętą teorię modlitwy i kontemplacji (rozdziały 41-43 tekstu długiego). Nierozerwalnie z każdym z tych tematów wiąże się wykład etyczny, który koncentruje się właśnie wokół cnoty pokory jako fundamentu i korzenia wszelkich innych cnót oraz miłości – głównej cesze, naturze Boga, który przecież jest tytułową i nadrzędną kategorią dzieła angielskiej mistyczki.
Powiązanie tych cnót – pokory i miłości[8] – jest najlepiej ukazane w momencie, gdy Julianna stara się pokazać, na czym polega fałszywa pokora (false humility): otóż mistyczka próbując zrozumieć, w jakim celu zostały jej objawione prawdy i uchylone tajemnice, stwierdza, że Bóg zrobił to z miłości do człowieka. Stwórca pragnie nade wszystko, aby dusza ludzka zanurzyła się w miłosnej kontemplacji:
 
Kiedy Pan w swojej łaskawości ukazuje duszy Siebie samego, posiadamy to, czego pragniemy. Wówczas nie troszczymy się już, by się o coś modlić, gdyż wszystkie nasze siły skupione są na kontemplacji. Jest to – moim zdaniem – wzniosła i nie dająca się wypowiedzieć w słowach modlitwa, której jedyną rację stanowi widzenie i oglądanie Tego, do Którego się modlimy. Podziw, radość, uwielbienie, trwoga...wszystko złączone z taką słodyczą i radością, że potrafimy się wtedy modlić tylko tak, jak On nam wskazuje. Wiem dobrze, że im więcej dusza ogląda Boga, tym bardziej Go pragnie, dzięki Jego łasce.[9]
 
 Jednak, jak stwierdza Angielka, na tę podstawową i prostą prawdę jesteśmy najbardziej ślepi i nasze myśli i czyny biegną krętymi ścieżkami. Niektórzy wierzą jedynie we wszechmoc Boga, w to, że może on zrobić wszystko, inni, że jest on przede wszystkim Mądrością, jednak pomijając prawdę o tym, że jest Miłością – błądzą. Z tego też powodu ludzie wykazują ignorancję w wielu innych sprawach – bowiem nawet gdy zaczynamy (Julianna mówi tu również o sobie) nienawidzić swego grzechu i poddajemy się na nowo prawom Świętego Kościoła – niejednokrotnie pozostaje w nas strach, który przeszkadza nam i powstrzymuje od postępów. Oglądamy się bowiem na siebie i na nasze przeszłe grzechy, jednocześnie – niektórzy z nas – wpadają w wielką niegodziwość i czyny haniebne z powodu rozpamiętywania grzechów dnia codziennego. I taki stan rzeczy wprawia człowieka w tak głębokie przygnębienie i taki smutek, iż prawie nie widać pociechy. Często wtedy uważamy i uznajemy ów strach za pokorę, jednak nie jest to cnota, a błądzenie ślepego i słabego (a reprehensive blindness and weakness)[10]. Dlatego potrzebna jest wiedza, iż ze wszystkich atrybutów błogosławionej Trójcy, jest wolą Bożą, abyśmy największe zaufanie i zachwyt pokładali w Miłości (For of all the attributes of the blessed Trinity, it is God’s will that we have most confidence in his delight and his love)[11].
Takie – na razie negatywne – określenie pokory zwraca uwagę na istotny rys tej cnoty. Pokornym nie jest człowiek, który boleje nad swoimi grzechami w ten sposób, iż pogrążając się w rozważaniach na temat własnej grzeszności, popada w stan rozpaczy[12]. Wątpi wtedy w miłosierdzie Boże oraz zbyt mocno koncentruje się na sobie i na tym, co przecież jest niezgodne z prawdą.
Czym więc ma być pokora, skoro dla bardzo wielu[13] jest podstawą, korzeniem[14] i koroną, podporą wszelkich cnót?
Łatwo i w sposób bardzo pożyteczny jest poznawać rzeczy poprzez skonfrontowanie ich z przeciwieństwami. Jeśli chodzi o cnoty i występki od czasów starożytnych istniało wiele list porządkujących te wartości. Nas interesować będzie lista błogosławieństw oraz głównych wad. W sposób naturalny więc należy się tu odwołać do Kazania na Górze, gdzie Chrystus błogosławi tym, którzy: a) są ubodzy w duchu (Blessed are the poor in spirit, for theirs is the kingdom of heaven – Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie), b) się smucą, c) są cisi (w pewnych tłumaczeniach pojawia się tu określenie: those of a humbled spirit), d) łakną i pragną sprawiedliwości, e) są miłosierni, f) są czystego serca, g) wprowadzają pokój, h) cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, i) gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu, mówią kłamliwie wszystko złe na was (Mt. 5, 3-11)[15].
Głównym przedmiotem naszego namysłu jest pokora, w języku angielskim[16] wyrażana jako humility lub lowliness (niekiedy spotykamy się również z określeniem meekness = łagodność, potulność). Ubóstwo w duchu czy ubóstwo ducha (pokora) jest przeciwstawione dumie w sercu czyli pysze (pride). Ubóstwo ducha (poverty of spirit) jest pokorą, bezinteresownością. Pycha zaś samolubstwem, zarozumialstwem, pewnością siebie (self-assertion). Wg C.S. Lewisa jest to jedyna wada, od której żaden człowiek na świecie nie jest wolny – jest to bowiem pierwotny, źródłowy wręcz grzech szatana, był to również pierworodny grzech Adama (czyli nas wszystkich)[17]. Grzech ów polega na pragnieniu bycia takim jak Bóg, bycia mu podobnym, czyli znajdowania się raczej ponad ustanowionym przez Stwórcę prawem niż poddawania się mu. Jest to grzech, który jest początkiem i przyczyną wszystkich innych występków, gdyż ze swej istoty uderza w pierwsze i podstawowe przykazanie – Nie będziesz miał innych bogów przede Mną (You shall have no others gods before me). Pycha przedkłada własne „ja” przed Boga – sprzeciwia się przykazaniu miłości Stwórcy całym sercem, całym duchem i całą mocą. Na gruncie tego przykazania można również zaobserwować powiązanie pychy z innym grzechem, wielokrotnie na kartach Pisma wspominanym[18], jako podstawa wszelkiego występku. Mowa tu o kłamstwie, które ze swojej natury sprzeniewierza się prawdzie i świadomie w nią uderza. Jest to istotne co najmniej z dwu powodów: po pierwsze, gdy rozważamy pobudki takiego działania, okazuje się, że często kłamstwo pozostaje na usługach naszego egoizmu i troski o własne korzyści. Jest więc podobne do pychy – w obu przypadkach na pierwszym miejscu sytuujemy siebie i swoje problemy (niejednokrotnie kosztem osób trzecich). Często kłamstwo jest swojego rodzaju obroną przed konsekwencjami naszych czynów – pragniemy bowiem utrzymać dobre mniemanie o sobie w oczach własnych, a tym bardziej, innych ludzi[19]. Korzeniem wszelkiego kłamstwa jest pycha, a pycha ze swej natury jest zakłamaniem. Powróćmy do przykazania pierwszego; wykroczenie bałwochwalstwa (idolatrii) jest u swej podstawy właśnie pychą i kłamstwem – zafałszowuje bowiem naturalną relację rzeczy stworzonych wobec ich Stwórcy. I tu pojawia się drugi powód ważkości powiązania kłamstwa i pychy. Skoro kłamca sprzeniewierza się prawdzie, a Prawdą jest Chrystus[20], to każdy kto odwraca się od Boga i znajduje upodobanie w czymś niższym, co tylko pozornie znaczy więcej – jest pyszałkiem i kłamcą, dzieckiem ojca wszelkiego kłamstwa – szatana[21].
To rozróżnienie jest granicą pomiędzy tym, co dobre, a tym, co złe – to nasza relacja w stosunku do Boga określa czy jesteśmy pokorni czy pyszni. I tak, dokonywany przez wielu autorów katalog cnót i wad odnosił się w swej istocie do prostego, lecz fundamentalnego wyboru, indywidualnej decyzji człowieka: być z Bogiem i dla Boga czy być przeciwko niemu. Ów podział na pokornych, którzy mówią – Twoja wola niech się dzieje (Thy will be done), a pysznych (my will be done) – moja niech się stanie możemy odnaleźć u wielu autorów i mistrzów życia duchowego. W tej pracy jedynie zasygnalizuję te rozważania, które w sposób bardziej lub mniej pośredni miały wpływ na samą Juliannę.
Święty Augustyn[22] więc jednoznacznie stwierdza, że każdy należy do jednego z dwu państw:
Dwie miłości więc powołały dwa państwa: miłość własna, posunięta aż do pogardy Boga, powołała państwo ziemskie; miłość Boga zaś posunięta aż do pogardzania sobą, powołała państwo niebieskie. Pierwsze szuka chwały w sobie, drugie w Panu. Bo pierwsze pragnie ją zdobyć u ludzi, dla drugiego zaś najwyższą chwałą jest świadek jego sumienia, Bóg. Tamto w chwale własnej podnosi głowę, to mówi do swojego Boga: „Ty jesteś chwałą moją i Ty podnosisz głowę moją” (Ps 3, 4). [...] W państwie niebieskim natomiast nie ma innej mądrości jak tylko pobożność, która oddaje prawdziwemu Bogu należną Mu cześć i oczekuje, by pośród społeczności świętych – nie tylko świętych ludzi, lecz także aniołów – nagrodą stało się to, „aby Bóg był wszystkim we wszystkich”[23].
 
Jest to według mnie jeden z najbardziej sugestywnych opisów tego, czym jest pokora i pycha w swej istocie. I mimo że tak wyraźna jest linia podziału, to niezmiernie trudną rzeczą jest oddanie Bogu tego, co boskie, co Jemu, a nie nam, należne. Pozwolę sobie na przytoczenie jeszcze kilku perspektyw, które starają się przybliżyć istotę pokory jako cnoty.
Wiemy już, że pycha jest największą szkodą dla duchowego życia człowieka i jego rozwoju – początkuje proces wstrzymywania łask od Boga i blokuje, redukuje moc duszy.
Zapytany o najważniejsze cnoty św. Bernard odpowiedział: Pokora, pokora, pokora i jeszcze raz pokora. O doniosłości tych słów i ich głębi w odniesieniu także do człowieka współczesnego świadczy przede wszystkim rzadkość tej cnoty, wynikająca może z niezrozumienia jej specyfiki. Jeśli bowiem wydaję się komuś, że wzniósł się ponad tę prostą prawdę, oznacza to, iż tego nie uczynił, czyli przemawia przez niego duma. Jeśli w myśleniu człowieka pojawia się wątpliwość czy ta wada jest poważnym zagrożeniem dla jego relacji z Bogiem, to znaczy, ze w istocie takim zagrożeniem jest. A jeśli ktoś jest chociaż trochę dumny ze swojej pokory, jest rzeczywiście bardzo pyszny (ang. pride – proud).
Znamienne jest więc nie tylko niezrozumienie pokory (podobnie jak jej przeciwieństwa), często utożsamiane z przesadną ascezą[24] czy obłudną uniżonością[25], ale nade wszystko trudność w jej praktykowaniu. Doskonale uwypukla to przypowieść z Ewangelii o modlącym się faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14). Każdy z nas ma w swoim sercu te dwie postacie, współistnieje więc szczere pragnienie oddania się Bogu oraz – z drugiej strony – pogarda i pyszne wywyższanie się nad innych przed obliczem Pana[26]. Jezus przytacza ten przykład, aby zachwiać ufność tych, którzy uznają się za sprawiedliwych. Patrząc na starożytną Grecję mamy przykład Sokratesa, który został uznany za najmądrzejszego człowieka, a który miał powiedzieć, że tylko bóg jest mądry (God alone is wise) – według tego rozumowania można by się pokusić o następny podział ludzi: na głupców, którzy myślą, że są mądrzy i na mądrych, którzy wiedzą, że są głupcami. Przekładając to na pole cnót moralnych – jedyną drogą prowadzącą do pokory jest przyznanie się do własnej pychy.
Należy ponadto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt, otóż pycha nie jest w pierwszej kolejności myśleniem o sobie w sposób zbyt wysoki, wywyższaniem się, ponieważ nie jest w pierwszej kolejności w ogóle myśleniem, lecz pragnieniem – podobnie jest z pokorą: nie jest to myślenie o sobie w sposób niski, uniżony, ale jest niemyśleniem o sobie w ogóle (humility is thinking less about yourself, not thinking less of yourself). Pycha jest więc pragnieniem zawładnięcia dla siebie tego, co do nas nie należy – a należy do Boga[27]. Tu przypomina mi się historia z życia Ojców pustyni, a konkretnie jeden z apoftegmatów na temat Makarego Egipcjanina – podobno sam diabeł skarżył się na niego, mówiąc: przewyższam go w ascezie (nie muszę bowiem w ogóle jadać ani sypiać), a jednak nie potrafię go naśladować, gdyż jest pokorny. Makary był mistrzem właściwie wszystkich głównych sketyjskich świętych – a pragnął naśladować Boga w Jego...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin