Szternfeld Ary - PARADOKSY KOSMONAUTYKI.rtf

(453 KB) Pobierz

Szternfeld Ary

PARADOKSY KOSMONAUTYKI

 

 

PER ASPERA AD ASTRA

W Paradoksach kosmonautyki Czytelnik ma sposobność za­znajomić się z bardzo swoistą twórczością Arego Jakuba Sztemfelda, w której autor wykazuje niedościgłe mistrzostwo w dostrzeganiu zaskakujących i pozornych sprzeczności w ana­lizie ruchu rakiety w polu grawitacyjnym i w nawigacji kosmicz­nej. Autor podaje przy tym gotowe rezultaty swych dociekań, nie przytaczając żadnych rachunków. W większości są one stosunkowo proste, zachęcam więc Czytelnika do rachunko­wego wyprowadzenia rezultatów, dyskutowanych przez Arego Sztemfelda w tak łatwej, lekkiej i przyjemnej formie. Trzeba było jednak niezwykle głębokiej znajomości tematu, aby te wszystkie „paradoksy” zauważyć i wyłowić. Aktywny sto­sunek do opisanych „paradoksów”, ich policzenie przez Czy­telników, a nawet poszukanie nowych paradoksów kosmo­nautyki będzie najlepszym hołdem dla Autora tych uroczych miniatur, kreślonych ręką mistrza kosmonautyki.

W swej książce biograficznej Ary Sztemfeld — pionier kosmonautyki (1981) W. Geisler zaledwie dotknął tematyki paradoksów w rozdziale Lord-Paradoks (s. 161—175). Dobrze się stało, że na podstawie materiałów i zapisków A. Sztemfelda Tamara Wołkowicka i Ilza Sztemfeld (żona Arego) opracowały większość często rozsianych po różnych książkach i cza­sopismach — paradoksów w formie oddawanej Czytelnikowi książki, ocalając od zapomnienia te prawdziwe perełki myśli astronautycznej. Książka ukazuje się w języku ojczystym

A. Sztemfelda po raz pierwszy i w tej formie nie była publiko­wana w żadnym innym języku. DJa porządku należy przy­pomnieć, że niektóre z paradoksów Opisał A. Sztemfeld w wy­danej także tylko w Polsce, w Szczecinie (1967) książeczce Śladami kosmonautycznych koncepcji lat, 1929—1936 oraz wcześniej — we Wstępie do kosmonautyki (1937).

W przedmowie do wspomnianej książki W. Geislera pisałem, że dzieło uczonego jest anonimowe, chociaż ma wymiar ponad­czasowy, określa niezmienny przebieg zjawisk przyrodniczych, żyje w zdobyczach cywilizacji, w sposobie naszego rozumowania i kierunku naszego myślenia. Społeczeństwo widzi gotowe dzieło uczonego. W tym obrazie znika uczony jako wrażliwy., i walczący człowiek, pełen samozaparcia, pasji, niezłomnie dążący do zamierzonego celu kosztem osobistych wyrzeczeń, często — wyrzeczeń zwykłego ludzkiego szczęścia i doraźnego sukcesu. Czytelnik Paradoksów kosmonautyki nie dostrzeże tej ludzkiej strony działalności A. Szternfelda, gdyż nie zna za­pewne wyczerpanej już biograficznej książki W. Geislera. Dlatego celowe wydaje się przedstawienie pokrótce sylwetki naukowej Arego Szternfelda, wspominając o jego osiągnię­ciach i ważniejszych pracach, a także pokazując krótko jego trudną drogę życiową, prowadzącą niezmiennie do jednego celu, któremu na imię kosmonautyka. Była ona pasją Arego i największą przygodą jego życia. Znałem Arego przez ostatnich 25 lat, łączyły nas więzy zażyłej przyjaźni, chociaż byłem od niego o 20 lat młodszy. Spotykaliśmy się wielokrotnie i w Pol­sce, i w Związku Radzieckim.

Należał do drugiego pokolenia naukowych pionierów astro­nautyki, zaraz po K. Ciołkowskim, H. Oberthcie i R. God- dardzie, które przygotowało teoretyczne podstawy astrona­utyki, tuż przed budową wielkiego przemysłu rakietowego z jego naukowo-inżynieryjno-technicznym zapleczem.

Per aspera ad astra — tym aforyzmem Seneki, rzymskiego filozofa, poety i myśliciela z początków naszej ery, pragnąłem streścić — podobnie jak on — życie Arego Jakuba Szternfelda. „Przez ciernie do gwiazd” wiodła droga Arego nie tylko w sen­

sie przenośnym, ale i dosłownym. Podsumowując osiągnięcia swego życia na 70-lecie, powiedział: „Nigdy nie szukałem ani łatwych dróg, ani korzyści1 materialnych, czego dowodem jest całe moje życie. Powiedziane to jest —jak sądzę — dosta­tecznie jasno”.

Nie miał łatwej drogi życiowej ten syn skromnej żydowskiej rodziny o starych tradycjach religijnych i kulturalnych. Spo­glądając wstecz na swoje życie, powiedział po latach: „Moja droga życiowa była niełatwa, a czasami mnie samemu wydaje się nieprawdopodobna. Przecież wiodła ona z małego polskie­go miasteczka, Sieradza, w kosmiczne dale [...] Rodzice pff za­mordowani (w Łodzi w getcie) przez hitlerowskich oprawców, nigdy nie przypuszczali, że ich żądny wiedzy synek zostanie w przyszłości honorowym obywatelem rodzinnego Sieradza”.

Urodził się w Sieradzu 14 maja 1905 roku. Wyrastał i kształcił się w Polsce, w jej kręgu językowym i cywilizacyjnym. Gdy miał 10 lat, podczas I wojny światowej uciekając przed Niemcami, przeniósł się wraz z rodzicami do Łodzi; gdy miał 18 — podjął we wrześniu 1923 roku studia na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Po roku zmienił zainteresowania i zdecydował się na studia inżynieryjne, naj­pierw na Politechnice Gdańskiej, a następnie w Instytucie Elektrotechniki i Mechaniki Stosowanej Uniwersytetu w Nancy. Dyplom inżyniera uzyskał w roku 1927.

Osobowość Arego Sztemfelda ukształtowała się w ciągu pierwszych 20 lat, kiedy przebywał w Polsce, podobnie jak i jego zainteresowania naukowe, społeczne i polityczne. W Pol­sce zrodziły się najwcześniejsze myśli o lotach kosmicznych i sięganiu do gwiazd. Po latach (1974) w przedmowie do dru­giego wydania najważniejszego dzieła A. Sztemfelda Wstęp do kosmonautyki napisał akademik W. P. Głuszko, jeden z twórców radzieckiej potęgi kosmicznej i pionierów radzieckiej techniki rakietowej: „Szczęśliwy ten, kto znalazł swoje po­wołanie, które pochłania wszystkie myśli i dążenia, wypełniając całe życie uczuciem radości, jaką daje twórcza praca. Podwójnie szczęśliwy jest ten, kto znalazł swe powołanie w wieku chło­

pięcym. To szczęście spotkało Arego Sztemfelda. Od młodych lat zapłonął w nim nieugaszony płomień dążenia ku gwiazdom, płonący w nim po dzień dzisiejszy. Droga życiowa, wybór rozwiązań na zakrętach życiowej wędrówki, codzienne dzia­łania — wszystko jest podporządkowane jednej myśli: czy przy­bliża to do postawionego celu, czy oddala?”

Tematyką astronautyczną zainteresował się A. Sztemfeld w czasach gimnazjalnych, wtedy narodziły się pomysły opra­cowane później, takie jak: optymalizacja ilości paliwa w rakie­cie, określenie odległości rakiety od Słońca przez pomiar temperatury równowagi określonego ciała, użycie foteli o kształ­cie konturu ciała dla załogi statku kosmicznego.

Do Francji przyjechał bez pieniędzy i bez znajomości języka francuskiego. Lata studiów były trudne. Dla zdobycia środków do życia pracował w Paryżu jako robotnik przed rozpoczęciem studiów i nieraz podczas studiów. Pisał: „Jako 19-letni mło­dzieniec zdecydowałem się na śmiały krok: bez pieniędzy w kieszeni i nie znając języka, pojechałem do Paryża. W stolicy Francji widzę siebie jako tragarza, noszącego skrzynie na rynku, jako ucznia stolarza w jednym z paryskich przedsiębiorstw, w końcu — jako robotnika w zakładach Renault. Żyłem nie dojadając, odkładając każdego zarobionego franka, aby zebrać nieco pieniędzy, choćby na pierwszy rok nauki. I oto jestem studentem Instytutu Mechanicznego Uniwersytetu w Nancy. Nauka w Nancy to były dla mnie lata uporczywej pracy, głodu, nędzy, ale zarazem szczęśliwe lata, przybliżające mnie do pożądanego celu: oczekiwał mnie dyplom ukończenia naj­lepszego we Francji Instytutu Mechaniki i zarazem możliwość dalszej pracy nad zagadnieniami astronautyki. Przez ten cały czas nie rozstawałem się z marzeniem o lotach międzyplane­tarnych. Nie były to marzenia abstrakcyjne, lecz konkretne rachunki, które mnie pochłonęły całkowicie [...] Koledzy uważali mnie nie tylko za nieuleczalnego fantastę-marzyciela, ale więcej — za wariata”.

Po uzyskaniu dyplomu inżyniera i krótkim pobycie w Polsce przeniósł się do Paryża, dużo konstruował, zdobył kilka pa'

tentów technicznych, przede wszystkim jednak myślał i pisał

o              lotach kosmicznych, obliczał tory statków kosmicznych, pracował nad optymalizacją napędu i struktury rakiet oraz nad teorią rakiet wielostopniowych.

W latach 1928—1930 pisał pracę doktorską na Sorbonie na temat lotów kosmicznych, jednak w roku 1931 promotorzy wycofali się z opieki nad doktorantem, zajmującym się tak osobliwym i raczej odległym od konwencjonalnej problematyki tematem. „Nie dając sobie ani minuty odpoczynku, zajmowa­łem się podstawowymi problemami kosmonautyld” — pisał po- latach. Materiały przygotowane do pracy doktorskiej po­służyły Aremu Sztemfeldowi podczas pisania Wstępu do kosmo- nautyki. W tym czasie nawiązał korespondencyjny kontakt z Konstantym Ciołkowskim.

W Paryżu poznał swoją rodaczkę z Łodzi, studentkę roma- nistyki, Gustawę Erlich, która została później jego żoną. Była działaczką KPP i KPF, znaną pod pseudonimem „Kory”.

W roku 1932 przyjechał Sztemfeld do Polski i w domu ro­dziców w Łodzi pracował samotnie nad swoim największym, pionierskim dziełem — Wstęp do kosmonautyki, rozpoczętym jeszcze we Francji w związku z przygotowywaną pracą dok­torską. Pisał: „Latem w roku 1932 przyjechałem do Polski, do Łodzi i tu, zamknąwszy się na półtora roku w na wpół ciemnym pokoiku w mieszkaniu moich rodziców pracowałem nad zakończeniem mojej książki Wstęp do kosmonautyki”. Dzieło to skończył w roku 1933. Te lata w Łodzi wspominał później: „Przez półtora roku siedzę po 12 godzin na dobę za olbrzymim stołem w oficynie domu na rogu Śródmiejskiej i Wólczańskiej (gdzie była apteka Rozenbluma) i piszę Initiation a la cosmonaiitiąue. Najwięcej czasu pochłaniają obliczenia, dużo obliczeń”. Orbity przyszłych sztucznych satelitów Ziemi i innych ciał niebieskich obliczał A. Sztemfeld na arytmometrze, który jego znajomy „wykradał” w soboty z „Widzewskiej Manufaktury” i odkładał w poniedziałek. W wieku 25 lat Ary opracował 66 projektów tras lotu na Księżyc i Wenus.

Ukończywszy swe dzieło, Ary Sztemfeld usiłował zaintere­

sować wynikami polskich astronomów. W dniu 6 grudnia 1933 roku odbyło się w Obserwatorium Astronomicznym Urn wersy tetu Warszawskiego posiedzenie Polskiego Towa­rzystwa Przyjaciół Astronomii, na którym Sztemfeld w swoim referacie Główne zasady kosmonąutyki przedstawił najważnieji sze wyniki Wstępu do kosmonąutyki. Jak sam powiedziani referat nie wywołał większego entuzjazmu, ponie\yaż terąąt

o              lotach kosmicznych wydawał się w owych czasach^zbyt fantastyczny. Sceptycyzmu słuchaczy nie podzielał tylko prze­wodniczący tego zebrania, dr Jan Gadomski, zasłużony później badacz ekosfer gwiazdowych.

A. Sztemfeld wyjechał do Paryża, gdzie po jego referacie- w dniu 2 maja 1934 roku O pewnych nowych poglądach w astro* nautyce powiedział do niego akademik P. Helbronner: ¿Jest pan w-takim stopniu romantykiem, jak i realistą. Wierzy pan w ideały nadchodzących czasów. Życzę panu zachowaj na długo tego twórczego ducha”. Pozytywne opinie O wstąpię, do kosmonąutyki wyraziło kilku wybitnych uczonych; R. Es- nault-PeJtrie, H. Oberth, J. Perrin, P. Langęvin, E. Esclangon, W. Hohmann i inni. W roku 1934 A. Szternfeld otrzymał za swe dzieło Międzynarodową Nagrodę Astronautyczną im. Esnault-Peltrie’a i A.L. Hirscha przyznaną mu w Paryżu przez Francuskie Towarzystwo Astronomiczne.

Wstęp do kosmonąutyki jest poświęcony głównie badaniom torów okołoziemskich i międzyplanetarnych statków kosmicz­nych oraz ich optymalizacji, a także zawiera oryginalne ba­dania w dziedzinie rakietnictwa i ogólnej tematyki lotów ko­smicznych (problem przeciążeń i stanu nieważkości, paliwa i termodynamika silnika odrzutowego, teoria rakiet wielostop­niowych, historia rozwoju konstrukcji rakietowych oraz idęi lotów międzyplanetarnych, sygnalizacja międzyplanetarna* stacje kosmiczne i poglądy na pochodzenie gwiazd, planet, życia itp.). Szternfeld był mistrzem w analizie torów, ich opty­malizacji, uzyskaniu maksymalnych wielkości zależnie od po­czątkowych zapasów paliwa. Doskonale wyczuwał charakte­rystyczne cechy lotu rakiety w polu grawitacyjnym i w atmosfe­

rze Ziemi. Odkrył przy tym wiele paradoksów, które oczywiście nie przeczą prawom fizyki, ale wydają się dziwne na pierwszy rzut oka. Część z nich zawiera Wstęp do kosmonautyki, wiele innych zostało opublikowanych w różnych czasopismach. Większość „paradoksów” została zebrana w tej książce.

W roku 1934 A. Szternfeld spróbował zainteresować przed­stawicielstwo radzieckie w Paryżu swoją książką Wstęp do kosmonautyki. W rezultacie przeniósł się w czerwcu 1935 roku do Moskwy i od września 1936 roku został obywatelem ZSRR. Mieszkał w Moskwie, pracując w Naukowo-Badawczym In­stytucie Odrzutowym (Rieaktiwno-Nauczno-Issliedowatielskij Institut) pod kierunkiem G.E. Łangiemaka, wraz z W.P. Wiet- czynkinem, W.P. Głuszko, S.P. Koralowem, M.K. Tichonra- wowem i innymi pionierami techniki rakietowej w ZSRR. W roku 1937 opublikował dzieło swego życia Wstęp do kosmo­nautyki. Niestety, po dwóch zaledwie latach pracy, w okresie „błędów i wypaczeń”, został zmuszony do opuszczenia In­stytutu. Przez wszystkie następne lata, aż do śmierci, pracował nad problematyką astronautyczną samotnie w domu i w bi­bliotece. Ewakuowany z Moskwy wraz z rodziną spędził lata wojny 1941-^1945 na Uralu w Sierowie, gdzie był wykła­dowcą w technikum. Był to okres niezmiernie trudny, skrajnej biedy, głodu, walki o przetrwanie całej rodziny. W roku 1945 wrócił z rodziną do Moskwy, gdzie mieszkał do śmierci i samotnie pracował nad problematyką astronautyczną, pisał książki, prace naukowe i artykuły popularnonaukowe. Żona zarabiała nauczaniem języka francuskiego.

W okresie powojennym napisał kilka książek popularno­naukowych: Lot w przestrzeń kosmiczną (1949), Loty między­planetarne (1955) oraz II wydanie (1956), Sztuczne satelity Ziemi (1956) oraz Sztuczne satelity (1958), Od sztucznych sa­telitów do lotów międzyplanetarnych (1957) oraz II wydanie (1959), Człowiek pokonuje Wszechświat (Bratysława, 1960) i Śladami kosmonautycznych koncepcji z lat 1929—1936 (Szcze­cin, 1967). Książki te były tłumaczone na 36 języków obcych i wydane 80-krotnie w 39 krajach na wszystkich kontynentach.

W roku 1974 ukazało się II wydanie Wstępu do kosmonautyki, a więc w 37 lat po pierwszym. Większość rozdziałów książki wcale się nie zestarzała, co jest fenomenem w tak szybko rozwijającej się dyscyplinie, jak rakietnictwo i kosmonautyka. Prócz książek Ary Sztemfeld opublikował po wojnie około 400 artykułów popularnonaukowych na różne tematy astro-1 nautyczne, od meteorytu tunguskiego do stacji kosmicznych i miękkiego lądowania obiektów kosmicznych.

W ciągu ostatnich 20 lat życia wiele instytucji uhonorowało wcześniejsze zasługi A. Sztemfelda. Macierzysta uczelnia, uniwersytet w Nancy, nadał mu w roku 1961 doktorat honoris causa nauk matematyczno-fizycznych, następnie tytuł doktora honoris causa nauk technicznych nadała mu Akademia Nauk ZSRR (1965). Trzeci doktorat honoris causa przyznał mu Na­rodowy Instytut Politechniczny Lotaryngii w Nancy w 1978 roku. Miasto rodzinne nadało mu tytuł honorowego obywa­tela Sieradza. Tytuł ten cenił sobie niezmiernie wysoko. W roku 1965 przyznano mu tytuł Zasłużonego Działacza Nauki i Tech­niki RFSRR. Zmarł 5 lipca 1980 roku w Moskwie.

Ary Sztemfeld jest uznanym pionierem kosmonautyki. Aby uzyskać taką pozycję, musiał przebyć trudną i wcale nie usłaną różami drogę. Oto, co powiedział, spoglądając po 70 la­tach na swoje życie: „...nie należy [...] zapominać, że ludzie, przebijający ścieżki erze kosmicznej, musieli pokonywać wielkie trudności [...] Ile trudności trzeba było pokonać od chłopięcych lat, ile trzeba było przeżyć biedy i zmartwień, ile to razy trzeba było przebijać taranem głuchą ścianę niezrozumienia i lekce­ważenia dzieła, o które zabiegałem [...] Mam już 70 lat. W ciągu tych lat wypadło mi nie tylko unosić się na skrzydłach sukcesów, ale i doznawać wielu niepowodzeń. Ale wszystkie niedole, przykrości, wszystka gorycz nic nie znaczą w porównaniu z największym szczęściem, jakim jest realizacja marzeń własnego życia [...] Chociaż los mnie nie pieścił, uważam siebie za ulu­bieńca losu. Czyż nie jest największą radością dla mnie to, że dzieło, dla którego poświęciłem wszystkie swoje siły, jest realizowane? [...] Poświęciłem całe swoje życie badaniom

w dziedzinie kosmonautyki i mam szczęście żyć w epoce wtargnięcia człowieka w przestrzeń międzyplanetarną. Zależy tylko od ludzi, od ich połączonych wysiłków, aby po pierwszych sukcesach następowały kolejne, coraz bardziej i bardziej zna­czące |...| Znany szeroko od ponad dwóch tysięcy lat aforyzm rzymskiego filozofa, Seneki, per aspera ad astra (przez ciernie do gwiazd), znajduje swoje potwierdzenie w życiu i działalności licznych uczonych, twórców i artystów pod każdą szerokością geograficzną! Ten aforyzm bezpośrednio dotyczy ludzi, którzy poświęcili się wytyczaniu drogi do gwiazd. I moje życie można scharakteryzować sentencją per aspera ad astra...”

W czerwcu 1980 roku Ary Szternfeld — na prośbę dyrektora technikum metalurgicznego w Sierowie, L. Dziu­bińskiego napisał coś w rodzaju życzeń-posłania dla uczniów. Po rychlej śmierci Arego żona przesłała ten tekst do lokalnej gazety „Robotnik Sierowski”, w której go wydrukowano 12 kwietnia 1985 roku.

Jakimi myślami dzielił się Ary Szternfeld z młodzieżą, stojąc u kresu życia? Nie były to perspektywy kosmonau- .tyki. Chciał przekazać, co uważał za najważniejsze w ży­ciu każdego człowieka i całego społeczeństwa. „Po pier­wsze: serce otwarte dla innych ludzi —, bliskich, krew­nych, znajomych i nieznajomych. Być dobry, czuły... Po dru­gie: poczucie odpowiedzialności za swoje czyny, naukę, pracę. Uważam, że wszystko, co robisz, należy robić do­brze i sumiennie. Jakość pracy jest sprawą i osobistą, i spo­łeczną, państwową [...] Wszystko, absolutnie wszystko wy­maga poczucia odpowiedzialności i sumienności [...] Po trzecie: upór w dążeniu do obranego w życiu celu. Koń­cząc — napisał Ary Szternfeld — pragnę jeszcze i jeszcze raz podkreślić, że niewątpliwie ważną rzeczą jest zająć wybitne miejsce w społeczeństwie przez sumienną pracę

              umysłową lub fizyczną, ale ważniejsze nade wszystko

              być porządnym człowiekiem To, co powiedziałem, jest fundamentem fundamentów naszego życia, fundamen­tem fundamentów wzajemnych stosunków między ludźmi”.

2 - Paradoksy

1T

Raz jeszcze trzeba podkreślić ścisłe związki Arego z Polską, nie tylko ze względu na miejsce urodzenia — Sieradz. A. Sztemfeld wyrósł, zdobył średnie wykształcenie i uformował swoją osobowość w Polsce, w której przebywał przez pierwsze 19 lat swego życia. W naszym kraju napisał swoje główne dzieło Wstęp do kosmonautyki. Na polskiej ziemi znajdują się prochy jego rodziców i najbliższych krewnych zamęczonyoh przez hitlerowców, w Polsce żyje jego siostra, Ada Kalecka, żona nieżyjącego, znakomitego polskiego ekonomisty, pro­fesora Michała Kaleckiego. Zarówno pierwsza żona Arego, Gustawa, jak i druga, Ilza, urodziły się i wykształciły w Polsce. Dlatego językiem używanym na co dzień w domu państwa Sztemfeldów był język polski. W mieszkaniu w Moskwie miał bogatą bibliotekę książek polskich. Czytał polską prasę i utrzymywał żywe kontakty z Polakami, przyjeżdżającymi do Moskwy. Piszący te słowa miał przyjemność być wielo­krotnie gościem w jego moskiewskim mieszkaniu, gdzie jest pełno pamiątek z Polski. Nń ścianie gabinetu wisi orzeł polski i wyrzeźbiony w drewnie herb Sieradza, a także duży obraz sieradzkiego rynku pędzla A. Pągowskiego, ofiarowany Aremu przez władze tego miasta. Ary chętnie wracał do swego miasta lat dziecinnych i tęsknił za tym pięknym, starym grodem nad Wartą. Zawsze podkreślał, że ma dwie ojczyzny: Polskę i Związek Radziecki.

Po wojnie był wielokrotnie w Polsce, pisywał artykuły w polskich czasopismach astronautycznych i w polskiej prasie, wygłaszał odczyty. Wszędzie był przyjmowany bardzo ser­decznie. Ukoronowaniem związków ź Polską było nadanie tytułu Honorowego Obywatela miasta Sieradza (17 maja 1963 r.) oraz Zasłużonego dla Sieradza (25 stycznia 1965 r.).

Ukazanie się Paradoksów kosmonautyki po raz pierwszy właśnie w Polsce w ojczystym języku -Arego Szterafelda, już po jego śmierci, niech będzie naszym wyrazem uznania dla człowieka, który błądząc po dalekich, kosmicznych szlakach, myślał i tęsknił za Polską.

Mieczysław Subotowicz

WSTĘP

Ary Sztemfeld, zwany „Lordem-Paradoksem” oraz „bo­haterem Julesa Veme’a” pisał małe arcydzieła, będące drogo­cennym stopem wiedzy, sztuki i pomysłowości, drukowane w prasie światowej przez wiele łat, niektóre na długo przed erą kosmiczną. Dotyczą one kosmonautyki, której poświęcił swe życie. Nie ulega jednak wątpliwości, że w innych dzie­dzinach nauki można znaleźć równie dużo paradoksów. Tym samym Ary Sztemfeld stworzył nowy gatunek literatury po­pularnonaukowej. Bardzo lubił paradoksy. Gdy zestawiał bibliografię swoich prac, napisał: „Wszystkie te daty i tytuły wywołują w mej pamięci reminiscencje minionych lat [...] wciąż jeden i ten sam temat w różnych aspektach i w różnych językach przypomina wariacje, które tak często słyszymy w utworach muzycznych”.

Kiedy przystępowałam do przygotowywania tej książki, czułam początkowo, że tonę w wariantach paradoksów, w dziesiątkach tematów i setkach tytułów. Potem jednak po­stanowiłam, że w układzie książki należy kierować się — w mia­rę możności — strukturą dzieła życia Szternfelda — Wstępu do kosmonautyki. I ogromny materiał zaczął układać się w przejrzystą, logiczną całość. Wybierałam wśród wariantów paradoksy najbardziej dostępne. Jakże często było mi żal rozstawać się z myślami autora i wówczas warianty przybie­rały kształt wariacji. Na przykład Paradoks masy rakiety.

Krótko i jasno opisał autor paradoksalny wpływ oporu po­wietrza na wysokość lotu rakiety. Wcześniej jednak był napisany przez niego artykuł pt. Dziwne rakiety, w którym ten sam temat ujął całkiem innymi słowami.

W książce Czytelnik znajdzie także opowiadanie fanta­styczno-naukowe, którego podstawową koncepcją jest idea trajektorii. W artykule Repliki, czyli jeszcze o paradoksach rakiety, będącym odpowiedzią na listy czytelników czasopisma „Technika Mołodioży” z roku 1940, autor niczym iluzjonista odsłania publiczności sekrety swej sztuki. Jak dowiodła rze­czywistość, ten artykuł A. Sztemfelda dla wnikliwego Czytel­nika nie stracił na aktualności do dziś.

Książka ta nie jest typową publikacją popularnonaukową, w której autor stara się w możliwie prosty i zrozumiały sposób interpretować cudze lub swoje idee naukowe. Jest ona atrakcyjną intelektualnie wykładnią oryginalnych obliczeń samego au­tora, z których wynika opisywany paradoks kosmiczny. Bywa, że są to naukowe rozprawy, które laikowi niełatwo zrozumieć.

Paradoksy kosmonautyki radzę czytać powoli, a nie jednym tchem i raczej w chwilach relaksu, wówczas książka będzie stanowiła dla mózgu trening, coś w rodzaju „rozkoszy łama­nia głowy”.

W przygotowaniu książki wydatną pomoc okazała Uza Sztemfeld, żona uczonego. Pragnę wyrazić pani Ilzie serdeczne podziękowanie i myślę, że gdyby tę książkę zdążył wydać sam autor, byłby jej na pewno głęboko wdzięczny.

Tamara Wolkowicka

Moskwa, 1984 rok

In problematis scribendis paradoxa Uli placuere1

Johannes Kepler, 1597 rok

Rozdział I PARADOKSY UKŁADU SŁONECZNEGO

Nasz Układ Słoneczny, do którego należą: Słońce, planety z ich naturalnymi satelitami, asteroidy, komety i dała meteo­rytowe, stanowi — jak wiadomo — mikroskopijny kącik Wszechświata. Wokół Słońca krąży dziewięć dużych planet: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i Pluton. Krążą one po orbitach eliptycznych, które nieznacznie różnią się od orbit kołowych (stosunek osi małych do dużych dla wszystkich elips orbitalnych wynosi ponad 0,96). Słońce jest mniej lub więcej przesunięte od środków tych elips i znaj­duje się w jednym z ich ognisk. Odległość Ziemi od Słońca wynosi w przybliżeniu 150 min km.

Aby obrazowo przedstawić odległość innych planet od Słońca, załóżmy, że kosmonautą jest noworodek, który wyrusza w dro­gę po linii prostej (wzdłuż promienia świetlnego) od Słońca do planet z prędkością ruchu pierwszego satelity Marsa — Fo- bosa, tj. 2,138 km/s albo 7700 km/h. Załóżmy dodatkowo,

że szczęśliwym trafem naszemu kosmonaucie uda się na swej drodze spotkać wszystkie planety Układu. Lecąc z podaną prędkością w 11 miesiącu życia minie on Merkurego, po 19 —. Wenu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin