Żeleński-Boy Tadeusz - Znaszli ten kraj.pdf

(1635 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk
,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
TADEUSZ ŻELEŃSKI (BOY)
ZNASZLI TEN KRAJ?...
I INNE WSPOMNIENIA
1
Copyright by
Tower Press
Wydawnictwo „Tower Press ”
Gdańsk 2001
ZNASZLI TEN KRAJ?...
CYGANERIA KRAKOWSKA
2
PRAWY BRZEG WISŁY
Kiedy z okazji przedmowy do nowego wydania
Słówek
i ćwierćwiecza „Zielonego Balonika”
zamyśliłem się nad dawnym Krakowem, uczułem, że temu miastu należałaby się osobna
monografia. Bo Kraków, taki jakim go splot warunków uczynił, to było najoryginalniejsze miasto
pod słońcem, z pewnością unikat na kuli ziemskiej wszechczasów. Już pod względem
geograficznym położenie jego było osobliwe. Wciśnięty w sam kąt Galicji, odcięty granicą od
całego niemal Krakowskiego, które mieściło się w zaborze rosyjskim, odcięty drugą granicą od
przemysłowego zagłębia na Śląsku, wydziedziczony ze swej stołeczności – bodaj galicyjskiej –
przez Lwów, wgnieciony w plan twierdzy austriackiej z zatamowaniem ruchu budowlanego
przedmieść, Kraków podcięte miał wszystkie możliwości materialnego rozwoju. Był co się zowie
małym miastem. W epoce gdy chodziłem do szkoły, uczyłem się w s t a t y s t y c e Austrii, że
Kraków ma 56 tysięcy mieszkańców. Z początkiem wieku XIX miał ich podobno ośm... Oto losy
dawnej stolicy Jagiellonów. Mimo to nigdy Kraków nie abdykował ze swej stołecznej roli;
przeciwnie, wytworzone przez niewolę warunki bytu oblekły go w insygnia nowej królewskości;
dane mu było aż do lepszych czasów przechowywać pewne wartości duchowe, zdławione w
innych dzielnicach.
Wszystko to razem robiło z Krakowa osobliwy stwór. Można by zaryzykować jedno
porównanie. Jak wiadomo, Paryż rozkłada się na dwóch brzegach Sekwany, przy czym terminy
rive gauche, rive droite
budzą pewne pojęciowe i wzrokowe kompleksy. Otóż Kraków, tak
geograficznie, jak metaforycznie, był cały – lewym brzegiem. Były tam – niby w Faubourg Saint-
Germain – stare arystokratyczne pałace. Snuły się po nim – jak w okolicach Saint-Sulpice –
kwefy, sutanny i czarne kapelusze. Były poważne mury Akademii, birety i togi; roje młodzieży
wysypywały się z uniwersyteckich gmachów. Była i dzielnica artystów, gdzie kwitły sztuki
piękne i gdzie, w zaciszach pracowni, uzbrojone w węgiel młode dłonie kopiowały, częściej co
prawda gipsowe niż żywe modelki. Były i wąskie uliczki, ciche, cichutkie; i malownicze zakątki,
i stare kościoły – to był lewy brzeg, wcale imponujący: nie powstydziłaby się go żadna stolica.
Ale na tym był koniec: gdy na prawym brzegu Sekwany huczy cały nowoczesny, bogaty, ludny,
rojny, modny Paryż, na prawym brzegu Wisły były tylko – Dębniki.
Ale co tu wspominać Paryż. Ot, taki Lwów to był szczęściarz! Austria zrobiła go, licho wie za
jakie zasługi, stolicą: był siedzibą Sejmu, Wydziału Krajowego, Namiestnictwa, co za tym idzie,
skupiał tysiące interesów. Położony w ogromnej połaci kraju, która stanowiła jego dopływ
naturalny, w żyznej ziemi podolskiej, miał w dodatku w pobliżu na okrasę – naftę! Toteż Lwów
(w porównaniu z Krakowem i na miarę zabiedzonej przez Austrię Galicji) kipiał życiem; banki i
banczki wyrastały i pękały jak bańki mydlane, handel ze Wschodem, interesy, interesiki, humor,
rozmach, wesołość. Lwów odznaczał się przy tym szczęśliwym połączeniem krwi: polskiej,
r u s i ń s k i e j (jak wówczas się mówiło), ormiańskiej; śliczne i chętne życiu kobiety, śpiewność,
muzykalność, ogień w żyłach. (Trzy czwarte śpiewaków i śpiewaczek dawał Polsce Lwów.)
Toteż Lwów patrzył z politowaniem na cichy i ubożuchny Kraków, gdy Kraków, z wyżyn swych
kulturalnych świetności, patrzył na Lwów niby podupadły wielki pan na dorobkiewicza. Ale
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin