Sowa Izabela_Podroz poslubna (2009).rtf

(12384 KB) Pobierz
Sowa Izabela_Podroz poslubna (2009)

http://ecsmedia.pl/c/podroz-poslubna-b-iext46780914.jpg


 

Izabela Sowa

 

PODRÓŻ
POŚLUBNA


Nawet najodważniejsze krewetki

nigdy nie wyskakują ze swojej rzeki.

Przysłowie japońskie


Zwykle dostaję afobam albo pernazynę, ale tym razem w przychodni był nowy lekarz. Niby nowy, a już sponiewierany przez mroczne historie pacjentów i asny kompleks Edypa. Posłuchał, ziewnął, przetarł wielkie okulary w stylu Yves Saint Laurenta, upił łyk zimnej kawy, ziewnął, przyjrzał się fotografii matki straszącej z ekranu starego monitora, znowu łyk zimnej kawy, i wreszcie wypisał receptę. Sajlentnajt. Nowy, bezpieczny, całkiem tani. Uzależnia dopiero po miesiącu. Kupiłem, a co tam! Jestem otwarty na nowe doświadczenia.

Wie pan, jak zażywać? spytała farmaceutka, zmierzywszy mnie wzrokiem argentyńskiej dożycy.

W zasadzie...

Nic pan nie wie warknęła. Jedna tabletka, kwadrans przed snem, prosto do łóżka i nie otwierać oczu, bo dzie się działo. Sny panu wyjdą na kołdrę jak żywe.

Wieczorkiem wskoczyłem w piżamę i pyk: od razu dwie tabletki. Jak szaleć, to szaleć. Leżę pod kołdrą, czekam na ogi sen i nagle mi się przypomina, że przecież jeszcze nie jadłem kolacji. Co tu zrobić, myślę, przecież miałem się nie ruszać. A w pustych kiszkach hulają wiatry. E tam, szybko pobiegnę do kuchni, zdążę przed snem. W try miga dopadam lodówki i buszuję. Pierwsza półka zimno, druga coraz zimniej, zamrażalnik d. Jeszcze się nie poddaję. Pojemniki na jajka, na warzywa, kosz na śmieci, wreszcie chlebak. Hurra z boku po lewej wymacałem trzy małe bułki. Niby świeże, ale pulsujące błękitnym światłem. Wziąłem najmniej niebieską i szukam sosu. Jest sos, wprawdzie podany na gazecie, ale ja snob nie jestem, z porcelany jeść nie muszę. Ważne, że sam sos całkiem OK, z dużą ilością pieprzu i krwistego mięsa. W tym Przekroju to naprawdę pichcą! Dokończyłem buł i wracam do pokoju. Ale już widzę, nie dzie tak łatwo. Najpierw muszę odkleić pośladki od stołka. Zassały się cholery jak dwa glonojady do szyby akwarium i nie puszczają, choć ciągnę z całych sił. musiał pomóc sobie cedzakiem. Podważem lewy pośladek i biorę się za prawy. A prawy też jakiś lewy! Koniec świata! Udało się wreszcie, ale wolę nie myśleć, jak teraz wygląda j tyłek. Zwisa do kolan, musiał ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin