Liliana Fabisińska - Bezsennik czyli O czym dziewczyny rozmawiają nocą 03 - Wszystkiego najlepszego.pdf

(474 KB) Pobierz
LILIANA FABISIŃSKA
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO
Bezsennik
czyli
O czym dziewczyny rozmawiają nocą
ROZDZIAŁ 1
CZTERY GOSPODYNIE
Zuzia została gospodynią klasy! Przewodniczącą! Marta Mądra co prawda nie
domagała się od nas takich wyborów, powiedziała nawet,
że
znamy się za mało,
że
może w
drugim semestrze wybierzemy swoich reprezentantów...
- A może nigdy? - uśmiechnął się Krzysiek Więcek.
- Może nigdy - przytaknęła nasza wychowawczyni całkiem poważnie. - Ja nie
potrzebuję
żadnego
gospodarza klasy,
żadnego
„ciała przedstawicielskiego”. Każdy powinien
przychodzić do mnie sam ze swoim problemem.
- A jeśli to problem zbiorowy? - zapytała Julka cichutko i całkiem sensownie.
- Możecie ciągnąć zapałki - odpowiedziała Marta Mądra, tak samo cichutko i po
bardzo długiej chwili zastanowienia. - Jest mi wszystko jedno, kto mi o tym powie. Chcę
rozmawiać o problemach całej klasy z całą klasą. Na godzinach wychowawczych, a w pilnych
przypadkach choćby na korytarzu. Ale tak,
żeby
każdy mógł zabrać głos!
Bardzo mi się podobało to, co powiedziała. To naprawdę brzmiało mądrze! Pasowało
do jej nazwiska. Ale nie pasowało ani trochę do tego, jak nasza klasa wyobrażała sobie
klasowe
życie.
- Nie może istnieć klasa bez gospodarza! - zaczął Więcek, gdy tylko dzwonek
wywołał Martę Mądrą z klasy.
- Klasa musi mieć przewodniczącego, a przewodniczący dwóch zastępców, na
wypadek jego choroby - zgodziła się z nim
śliczna
Monika Frankowska. Nieoficjalną miss
naszej klasy została już pierwszego dnia, wszyscy chłopcy wpatrywali się w nią jak w obraz.
Może teraz chciała dostać jeszcze jeden zaszczytny tytuł? Korona miss na głowie, a na piersi,
wyjątkowo obfitej jak na trzynastolatkę (chociaż Emma twierdzi,
że
ona wypycha stanik watą
albo chusteczkami!) - identyfikator, plastikowy, kolorowy, ze zdjęciem i napisem: „Monika
Frankowska, przewodnicząca I a”! Tylko
że
przewodnicząca powinna chyba się troszczyć o
klasę trochę bardziej niż o zawartość kosmetyczki? Monika, niestety, nie spełnia tego
kryterium.
- Potrzebujemy
przystojniaczek.
No tak, mister klasy I a musi trzymać stronę miss tej samej klasy! Ale poparli ich też
inni. Rafał, Marek, Beata, Ewelina... Czy naprawdę do nikogo nie trafiły argumenty Marty
przewodniczącego
-
przytaknął
Mateusz,
nasz
barczysty
Mądrej?
- Słuchajcie, naprawdę lepiej jest być w grupie, w której każdy ma prawo głosu, niż
wyznaczać jedną jedyną osobę, która będzie za nas mówić - malutka Zuzka stanęła przy
drzwiach i usiłowała przekrzyczeć dwadzieścia siedem dyskutujących osób. I cały wrzask
dobiegający z korytarza. Był w końcu sam
środek
dużej przerwy. - W grupie jesteśmy
silniejsi niż pojedynczo.
- Zuzka Zawadzka na przewodniczącą! - zaczął nagle skandować Krzysiek Więcek,
nasz klasowy klaun. - Zuzka będzie najlepsza!
- On ma rację - powiedział zamyślony Mateusz, a wszystkie dziewczyny zamilkły jak
na komendę, wpatrując się w jego idealnie wykrojone, pełne wargi i wielkie brązowe oczy.
Miał po swojej stronie przynajmniej połowę klasy.
Żeńską.
- Ma rację? - zdziwiła się
śliczna
Monika, trochę zasmucona. Ona naprawdę chciała
być nie tylko miss I a, ale i przewodniczącą! Zupełnie nie rozumiałam, po co...
- Krzysiek ma rację - powtórzył Mateusz. - Zuzia nadaje się idealnie. Jest rozsądna,
ma duszę społecznika...
- Kogo? - Monika wyraźnie miała tego dnia problemy ze zrozumieniem najprostszych
zdań. Pewnie myślała już o tym, gdzie przypiąć identyfikator,
żeby
nie zasłonił jej dekoltu.
Mateusz natomiast był nie tylko piękny, ale i inteligentny.
- Zuzia Zawadzka nas nie wykiwa - powiedział pewny swojej racji. - Ona będzie
zawsze walczyć o dobro klasy, taka już jest. Nadaje się idealnie. No, a poza tym... no,
wiecie... ona jest córką nauczycielki.
- Jakie to ma znaczenie? - zaczerwieniła się Zuzka. Nie znosi, gdy zamiast małej,
wesołej i energicznej brunetki widzi się w niej córkę fizyczki z naszego gimnazjum. Chociaż
jest przecież jej córką. Nawet ja zrozumiałam, o co chodzi Mateuszowi i musiałam się z nim
zgodzić.
- Umiesz postępować z nauczycielami - szepnęłam jej jak najciszej. - I możesz w
domu czegoś się dowiedzieć, wyciągnąć z mamy jakieś informacje... Jaką karę planuje rada
pedagogiczna za wagary w dniu wagarowicza albo czego nie lubi Marta Mądra... Taka mama
może się przydać.
Przypomniała mi się wiadomość od dyrektora szkoły. Pierwszego września Edwin
Rożen mówił do mamy Zuzki, ale my to podsłuchałyśmy, całkiem przypadkiem, na
automatycznej sekretarce, w jej domu. Właśnie dlatego,
że
jej mama uczy w naszej szkole. Ta
wiadomość jeszcze nam się nie przydała... właściwie nie. Ale kto wie, co jeszcze może
usłyszeć Zuzia przez te trzy lata? Jako przewodnicząca klasy będzie musiała się z nami
podzielić swoją wiedzą. To znaczy nie tylko ze mną, Julką i Emmą... nam przecież i tak by
powiedziała. Jesteśmy Siostrzanym Sekretnym Bractwem Zeta, nie mamy przed sobą
tajemnic! Ale teraz będzie musiała takie wiadomości zdradzić całej klasie. Nawet Moniczce
Pustej Główce i Krzyśkowi Klaunowi. Tak, oni wiedzieli, co robią. Chcieli mieć Zuzkę po
swojej stronie, mogła się im przydać jak nikt inny. Taką przewodniczącą można sobie tylko
wymarzyć.
- Ale ja... - Zuzia chyba nie wiedziała, co odpowiedzieć. - Ja... Ja sobie nie dam rady...
- Dasz
sobie
radę
-
powiedziałam
stanowczo.
Gdyby
nie
chciała,
nie
przekonywałabym jej. Gdyby uważała,
że
to głupi pomysł, uszanowałabym jej decyzję. W
końcu nie każdy marzy o tym,
żeby
być gospodarzem klasy. Ale Zuzka wcale nie uważała,
że
to idiotyczna propozycja. Ona po prostu się bała,
że
kogoś zawiedzie,
że
nie spełni
oczekiwań.
Że
sobie nie da rady, jak powiedziała.
- Dasz sobie radę - powtórzyła Julka jak moje echo i wyszła krok do przodu, stając
koło Zuzki.
- Dasz sobie radę - kolejny, najbardziej zdecydowany głos, tym razem Emmy.
Należała do naszego bractwa najkrócej, ale była równie wspaniałą przyjaciółką jak Zuzia i
Julka. Czasami aż nie mogłam uwierzyć,
że
przyszła do naszej klasy prawie trzy tygodnie po
rozpoczęciu roku...
- Kurcze, ja nie chcę... Nie bez was - szepnęła Zuzia, a jej rumiane policzki stały się
nagłe przeraźliwie białe. Myślałyśmy,
że
nikt jej nie słyszy, prawie nie wydawała z siebie
dźwięku, ten szept był taki cichutki... A jednak Mateusz usłyszał każde słowo. I po raz
kolejny udowodnił,
że
jest nie tylko najprzystojniejszym, ale też najfajniejszym i
najmądrzejszym chłopakiem w naszej klasie. Od razu zrozumiał, co się dzieje. Znał Zuzię i
domyślił się,
że
ona może się uprzeć, a wtedy z przecieków z nauczycielskiego domu nici.
- A kto mówi,
że
masz się tym gospodarzeniem zajmować sama? - uśmiechnął się
słodko, ale nie do Zuzki, lecz do dziewczyn stojących pod
ścianą:
Eweliny, Moniki, Karoliny,
Anki i Renaty. Chciał je mieć po swojej stronie. Zatrzepotał rzęsami, stanowczo za długimi
jak na faceta, i powiedział: - Przewodniczący klasy musi mieć zastępców. Zwykle dwóch,
przynajmniej tak jest w I b. I w I c chyba też, Ale u nas może być trzech zastępców, Marta
Mądra na pewno się zgodzi. I cała klasa też, prawda?
Powiódł wzrokiem po sali. Oczywiście nikt nie zaprotestował. Nikt nigdy nie
sprzeciwia się Mateuszowi. Przemknęła mi przez głowę myśl,
że
to on powinien być
gospodarzem klasy, a nie Zuzka. Ale oczywiście nie powiedziałam tego głośno.
- A może byśmy głosowali? - Monika Frankowska była najwyraźniej zawiedziona,
że
nikt nie zgłosił jej kandydatury. - Trzech zastępców to chyba przesada!
- Ja naprawdę nie muszę... - zaczęłam, ale Mateusz uciszył mnie jednym krótkim
gestem.
- Można wyznaczyć kogokolwiek - uśmiechnął się. - Mnie, Monikę, Rafała albo
nikogo. To nie ma znaczenia. Bo wszyscy wiemy,
że
Zuzia będzie szukać pomocy i rady u
was trzech. Bo się przyjaźnicie. Do was zadzwoni, gdy będzie chora, do was przyjdzie z
trudną sprawa.. Więc po co tworzyć fikcję i wyznaczać kogoś innego?
Trudno było się z nim nie zgodzić. Nawet Monika nie powiedziała już ani słowa.
- W takim razie jutro powiadomimy Mądrą o całej sprawie - zarządził Mateusz, nie
pytając nawet, czy się zgadzamy. No bo przecież się zgadzałyśmy. Skoro Zuzia chciała być
przewodniczącą, nie mogłyśmy jej odmówić. Musiałyśmy stać za nią murem. W końcu od
tego ma się przyjaciółki.
- Cztery gospodynie? - roześmiała się nasza wychowawczyni. - Dziewczyny w
ubraniach w pingwinki?
Zaczerwieniłyśmy się, wspominając pierwszą noc roku szkolnego. Najbardziej szaloną
noc naszego
życia.
To właśnie po tej nocy Zuzka, Julka i ja ubrałyśmy się w dziecięce
śmieszne
ciuchy, które Zuzia dostała od dziadków. I rozbawiłyśmy do łez całą klasę,
wchodząc w nich na godzinę wychowawczą. Każda z nas miała zdjęcie, zrobione przez Zuzię,
a raczej przez jej aparat z samowyzwalaczem. Gdyby nie ono, chyba nie uwierzyłybyśmy,
że
mogłyśmy się ubrać aż tak idiotycznie!
- Ja nic nie wiem o
żadnych
pingwinkach - powiedziała Emma, zdziwiona. Widziała
to zdjęcie nieraz, ale pewnie go nie skojarzyła. Wtedy przecież w ogóle nie było jej w Polsce.
I nie przypuszczała,
że
będzie chodzić do naszej klasy. I należeć do Bractwa Zeta...
- No dobrze, skoro tak zdecydowaliście, to akceptuję wasz wybór - Marta Mądra
chyba wciąż nie była przekonana do idei gospodarza klasy. A tym bardziej czterech
gospodarzy. Czy raczej gospodyń...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin