Anne McAllister - Tydzień na Fidżi.pdf

(659 KB) Pobierz
Anne McAllister
Tydzień na Fidżi
Tytuł oryginału: The Boss's Wife for a Week
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY
To papierkowa robota wiązała Sadie Morrissey ze Spencerem
Tyackiem.
Spence kompletnie nie radził sobie z pracą biurową. Firma Tyack
Enterprises, zajmująca się budownictwem i handlem nieruchomościami,
odnosiła olbrzymie sukcesy, ponieważ jej właściciel odznaczał się wielką
wnikliwością i spostrzegawczością, skrupulatnie przestrzegał zasad etyki
zawodowej - oraz zatrudniał Sadie, która dbała o detale.
Pracowała u niego od wielu lat. Zaczęła jeszcze jako licealistka,
kiedy Spence był tylko ubogim, lecz ambitnym dwudziestojednolatkiem.
Obecnie, po upływie dekady, posiadał międzynarodowy koncern
budowlany i prowadził interesy na pięciu kontynentach. Czasami Sadie
myślała,
że
zawładnąłby już całym
światem,
gdyby tylko potrafiła nadążyć
z papierkową robotą.
- Musisz pracować szybciej - powtarzał jej często, błyskając swym
olśniewającym uśmiechem, gdy wpadał do biura w drodze do Londynu,
Paryża, Aten czy Nowego Jorku.
on mrugał do niej
żartobliwie.
Opierała się jego uśmiechowi i urokowi.
- Mam wystarczająco dużo pracy - oznajmiała cierpko.
Oczywiście Spencer wiedział o tym. Wiedział,
że
Sadie ma na
głowie wszystkie sprawy administracyjne oraz organizację spotkań
biznesowych, a jej książka adresowa jest grubsza niż jego własna. Po
prostu się z nią droczył. Potem z czarującym uśmiechem dorzucał jej
1
S
R
- Nie da rady - odpowiadała i ciskała w niego zmiętą kulką papieru, a
kolejny tuzin spraw do załatwienia i wypadał z biura,
żeby
zdążyć na
samolot, a Sadie wracała do swoich obowiązków.
Nie uskarżała się na los. Aż do zeszłego roku miała powód,
żeby
pozostawać w Butte. Opiekowała się swoją mieszkającą samotnie starą
babką.
Jednak babka zmarła przed sześcioma miesiącami i rodzice gorąco
namawiali Sadie,
żeby
przyjechała do nich do Oregonu, a jej brat Danny
zapewniał,
że
bez trudu załatwi jej
świetną
pracę w Seattle.
Lecz Sadie nie wyjechała. Lubiła miasteczko Butte z jego burzliwą,
powikłaną historią. Uwielbiała wyrazistą zmienność pór roku i rozległe
krajobrazy Montany i wciąż uważała tę okolicę za najwspanialsze miejsce
na ziemi.
Lubiła też swoje
życie,
mimo
że
wypełniała je głównie praca.
Zawsze dobrze dogadywała się ze Spencerem w kwestiach zawodowych, a
jej obowiązki były pasjonujące, choć wymagały szaleńczego
zaangażowania i częstego wysiadywania po godzinach. Starała się
zapewnić sprawne funkcjonowanie biura, tak aby Spence mógł nadal
wykupywać
świat
kawałek po kawałku.
Niekiedy dochodziła do wniosku,
że
powinna była urodzić się
ośmiornicą. Lecz dzisiaj nie wystarczyłoby jej nawet ośmiu ramion,
żeby
uporać się ze wszystkimi sprawami, które się na nią zwaliły. Telefon
urywał się od samego rana. Do pory lunchu odbyła już cztery rozmowy z
natrętnym Włochem, który koniecznie pragnął sprzedać Tyackowi jakieś
osiedle apartamentowców w Neapolu, mimo iż zapewniała go,
że
Spence
nie jest tym zainteresowany i przebywa teraz w Nowym Jorku.
Rozmawiała również z władczym greckim potentatem o nazwisku
S
R
2
Achilles, który również nie chciał przyjąć do wiadomości odmowy. Jednak
jej najtrudniejszym zadaniem było opracowanie planu tygodniowego
pobytu Spencera i jego partnerów biznesowych na jednej z małych
wysepek archipelagu Fidżi - Nanumi - w kurorcie dla zestresowanych i
przepracowanych biznesmenów, którego współwłaścicielami zamierzali
zostać. Spencer odnosił się z rezerwą do tej podróży. Był człowiekiem
czynu i nie miał czasu na błogi urlop w ziemskim raju.
- Nie jedziemy tam,
żeby
leniuchować - oświadczył jej ostatnio. -
Chcemy jedynie obejrzeć ten ośrodek wypoczynkowy i, jeśli uda się nam
zbić cenę, wykupić w nim udziały.
- Owszem, wy tego chcecie - zgodziła się Sadie. -Ale jego właściciel,
pan Isogawa, pragnie, abyście doświadczyli kojącego spokoju miejsca, w
które zamierzacie zainwestować.
Japoński przedsiębiorca Tadahiro Isogawa już podczas pierwszej
rozmowy telefonicznej dał jej jasno do zrozumienia,
że
poszukuje takich
inwestorów, którzy podzielą jego ideę prowadzenia kurortu i osobiście się
z nią zaznajomią.
- Oczekuje,
że
zjawicie się tam wszyscy i spędzicie tydzień wraz z
rodzinami, poznając ośrodek, piękną okolicę oraz siebie nawzajem -
dodała.
- Nie mam rodziny - przypomniał jej Spencer.
- Więc powiedz to panu Isogawie. On przywiązuje wielką wagę do
instytucji małżeństwa i rodziny. Uważa również,
że
ludzie, którzy zbyt
ciężko pracują, niekiedy zatracają prawdziwą hierarchię wartości - i
właśnie dlatego powinni przyjechać do Nanumi. To słowo w języku fidżi
oznacza „przypomnieć sobie".
S
R
3
Lecz Spencer pozostał niewzruszony. Uniósł brwi i rzucił Sadie
sceptyczne spojrzenie, które znała aż nazbyt dobrze.
- Zrobisz, jak zechcesz - rzekła, wzruszając ramionami. - Ale on
mówi,
że
jeśli zależy wam na podpisaniu umowy, powinniście pomieszkać
tam przez tydzień razem z małżonkami.
Spencer wymownie przewrócił oczami, lecz jego pragnienie nabycia
kurortu zwyciężyło i w końcu rzucił:
- Dobrze, niech będzie, skoro tak nalega. Zorganizuj wyjazd naszej
grupy.
Tak więc do zwykłych obowiązków Sadie doszło jeszcze załatwianie
wszystkich formalności związanych z podróżą inwestorów i ich rodzin do
kurortu Nanumi. Musiała też odpowiadać na tysiące pytań zdumionych i
zaskoczonych
żon,
które upewniały się, czy wyjazd na Fidżi naprawdę
dojdzie do skutku.
zawsze jest taki zapracowany.
- Nigdy nie mamy urlopów - oznajmiła Marion Ten Eyck. - John
Mniej więcej to samo powiedziała Cathy, małżonka Steve'a Walkera.
A
żona
Richarda Carstairsa, Leonie, wydzwaniała codziennie, pytając:
- Jesteś całkiem pewna? Czy Richard o tym wie? Sadie upewniała ją
wciąż od nowa,
że
Richard naprawdę wie o wyjeździe. Zaczynała
dochodzić do wniosku,
że
pan Isogawa ma sporo racji - tym ludziom
istotnie przyda się wypoczynek.
A kiedy wreszcie ukończyła przygotowania i zabrała się do
przeglądania kontraktu na budowę osiedla w Georgii, telefon znowu
zadzwonił.
S
R
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin