Przemówienie pierwszomajowe Fidela Castro 1 maja 2004.docx

(40 KB) Pobierz

Przemówienie pierwszomajowe Fidela Castro

wygłoszone na Placu Rewolucji w Hawanie 1 maja 2004 r.


 

Wydaje się, że to zgromadzenie pobiło wszelkie rekordy (Oklaski i okrzyki).

 

Szanowni goście!

 

Drodzy rodacy!

 

To czterdzieste piąte obchody okrytego chwałą Święta Pracujących, jakie obchodzimy od zwycięstwa rewolucji.

 

Zarówno za granicą, jak i w naszym kraju dzieją się bardzo ważne rzeczy.

 

Rewolucja nadal przebiega zwycięsko, z większą siłą polityczną i większymi sukcesami niż kiedykolwiek. Niedawno mieliśmy na to dowody. Posiedzenia [Komisji Praw Człowieka ONZ] w Genewie z 15 i 22 kwietnia przejdą do historii dyplomacji rewolucyjnej. Wskazują na chwilę, w której wielka hipokryzja, permanentne kłamstwo i cynizm, z jakim władcy świata starają się zachować swój zgniły, narzucony ludzkości system panowania politycznego i gospodarczego, zainkasowały miażdżący cios.

 

Nasz kraj jeszcze raz posadzono na ławie oskarżonych. Nowa administracja Stanów Zjednoczonych – jeśli to jest administracja (Śmiech) – wraz z państwami Unii Europejskiej popełniły błąd zapominając, że na dalekim wschodzie Kuby, na przestrzeni 117,6 kilometrów kwadratowych okupowanych siłą, gdzie jest zainstalowana baza morska Guantánamo, co już samo przez się stanowi grubiańską zniewagę wobec suwerennych praw małego kraju i prawa międzynarodowego, w tej samej chwili istnieje jeden z najbardziej groteskowych przypadków gwałcenia praw człowieka, jakie mają miejsce na świecie. Nigdy nie skonsultowano się z nami uprzednio. Po prostu poinformowano nas o decyzji podjętej przez rząd Stanów Zjednoczonych o przewiezieniu jeńców do tej bazy.

 

11 stycznia 2002 roku rząd Kuby opublikował oświadczenie, w którym absolutnie jasno przedstawił stanowisko naszego kraju. Światowa opinia publiczna wie, że po potwornej zbrodni popełnionej przeciwko Wieżom Bliźniaczym w Nowym Jorku, ten czyn jednomyślnie potępiły wszystkie świadome osoby na kuli ziemskiej. Jednak rząd najpotężniejszego państwa na Ziemi, gardząc wszelkimi normami związanymi z tym, co światu jest znane jako elementarne zasady praw człowieka, stworzył to potworne więzienie, w którym trzyma się setki uprowadzonych obywateli z licznych krajów świata, ludzi pozbawionych prawa do porozumiewania się ze światem zewnętrznym, nie zidentyfikowanych, nie dysponujących prawną obroną, bez żadnych gwarancji nietykalności osobistej, bez prawa procesowego ani karnego i bez ograniczeń w czasie. Mógł wykorzystać własne terytorium dla tak dziwnego wkładu do cywilizacji, lecz uczynił to na skrawku ziemi, którą nielegalnie i siłą okupuje w innym kraju, na Kubie, którą co roku oskarża w Genewie o gwałcenie praw człowieka.

 

Mimo to w Komisji Praw Człowieka dzieją się rzeczy godne podziwu. W obecnych warunkach panujących na świecie przeważa powszechny lęk przed okrutnym imperium, jego groźbami, presjami i wszelkiego rodzaju represjami, zwłaszcza wobec najbardziej narażonych krajów Trzeciego Świata. Głosowanie w Genewie przeciwko rezolucji opracowanej i narzuconej przez Stany Zjednoczone, zwłaszcza jeśli jest wymierzona przeciwko Kubie, krajowi, który przez prawie pół wieku rzucał wyzwanie ich arogancji, staje się niemal samobójczym aktem. Nawet najsilniejsze i niepodległe państwa czują się zmuszone brać pod uwagę konsekwencje polityczne i gospodarcze swojej decyzji.

 

Mimo tych czynników, jak można było przekonać się o tym niedawno w Genewie, poza Kubą dwadzieścia krajów, z których jedne trzymały się solidnych zasad, a inne popełniły czyn szczególnej odwagi, przeciwstawiło się rezolucji, a dziesięć wstrzymało się od głosu z godnością i szacunkiem dla samych siebie. Z 53 członków komisji, przed hańbą ugięły się 22, wliczając same Stany Zjednoczone. Z Ameryki Łacińskiej siedem, w tym cztery, które cierpią na wielkie ubóstwo społeczne i gospodarcze, są bardzo zależne i mają rządy zmuszane do totalnej nikczemności. Nikt nie uważa ich za niepodległe państwa. Dotychczas stanowią zwykłą fikcję.

 

W Peru, piątym kraju latynoamerykańskim, którego rząd głosował razem ze Stanami Zjednoczonymi przeciwko Kubie, rząd ten stanowi przykład stopnia nikczemności i zależności, do której imperializm i jego globalizacja neoliberalna doprowadziły wiele państw Ameryki Łacińskiej, w mgnieniu oka rujnowanych politycznie.

 

W ciągu zaledwie paru miesięcy popularność szefa państwa peruwiańskiego spadła do 8 procent. Myślę, że ci, którzy go popierają, mieszczą się w kawałku tego zgromadzenia. Jest absolutnie niemożliwe sprostanie kolosalnym problemom ekonomicznym i społecznym, z którymi boryka się ten kraj, przy tak nieznacznym poparciu. W rzeczywistości niczym on nie kieruje ani nie może kierować. Tym zajmują się przedsiębiorstwa ponadnarodowe i oligarchowie – dopóki społeczeństwo nie wybuchnie, co już zaczyna się dziać w niejednym kraju.

 

Dochodząc do tego punktu i przypominając sobie słowa naszego brata wenezuelskiego, czuję pragnienie zawołania: Niech żyje Wenezuela! (Oklaski i okrzyki: „Niech żyje!”) Niech żyje boliwariański proces rewolucyjny! (Oklaski i okrzyki: „Niech żyje!”) Niech żyje Chávez, znakomity i odważny przewodnik narodu Bolivara! (Oklaski i okrzyki: „Niech żyje!”

 

Kontynuuję.

 

Pozostają rządy Chile i Meksyku.

 

Pierwszego nie osądzę. Wolę, aby Salvador Allende (Oklaski), który zginął w walce i zajmuje honorowe i chwalebne miejsce w historii tego kontynentu, oraz tysiące Chilijczyków, którzy zaginęli bez śladu, byli torturowani i mordowani zgodnie z zamysłami tych, którzy opracowali i zaproponowali rezolucję potępiającą Kubę, gdzie nie popełniono żadnego z takich lub podobnych czynów, i w ich imieniu ci, którzy kultywują w Chile szlachetne idee i aspiracje do budowy prawdziwie ludzkiego społeczeństwa, osądzili postępowanie prezydenta Chile w Genewie.

 

W Meksyku, którego naród jest serdeczny i bratni dla wszystkich Kubańczyków, Kongres Narodowy poprosił swojego prezydenta, aby wstrzymał się od poparcia dla rezolucji – poparcia, którego zażądał od niego prezydent Bush. Głęboko boli to, że tyle prestiżu i wpływu uzyskanego przez Meksyk w Ameryce Łacińskiej i na świecie z racji swojej nieskazitelnej polityki międzynarodowej, emanującej z prawdziwej i głębokiej rewolucji, zamieniło się w popiół. Solidarność i poparcie Ameryki Łacińskiej dla Meksyku oraz Meksyku dla Ameryki Łacińskiej mają żywotne znaczenie. Ponad połowę terytorium Meksyku zagarnął jego północny sąsiad i ogromne niebezpieczeństwa zagrażają pozostałej części tego terytorium. Praktycznie granica Stanów Zjednoczonych z Meksykiem nie przebiega już wzdłuż Río Bravo, o której mówił Martí. Stany Zjednoczone są już dużo bardziej w głębi Meksyku. Tamta granica jest dziś linią śmierci, na której corocznie traci życie około pięciuset Meksykanów. To wszystko dzieje się zgodnie z brutalną i bezlitosną zasadą – wolnego przepływu kapitałów i towarów, prześladowań, wykluczeń i śmierci dla istot ludzkich. Mimo to miliony Meksykanów podejmują takie ryzyko. Dziś ten kraj uzyskuje większe dochody ze ich przekazów pieniężnych niż z eksportu ropy naftowej, choć obecnie jej cena jest wysoka.

 

Czyż tak nierównoprawną i niesprawiedliwą sytuację rozwiąże się głosując w Genewie za rezolucjami przeciwko Kubie i oskarżając ją o gwałcenie praw człowieka?

 

Najgorsze i najbardziej upokarzające Meksyk było to, że informacje o tym, jak będzie on głosował w Genewie zarówno 15, jak i 22 kwietnia, ogłoszono w Waszyngtonie.

 

Unia Europejska, jak zwykle, głosowała w sposób zblokowany, jak sprzymierzona z Waszyngtonem i podporządkowana mu mafia.

 

Te brudne i niemoralne, odwieczne działania przeciwko rewolucji kubańskiej nigdy nie odnosiły sukcesu, dopóki nie załamał się obóz socjalistyczny. Plaga renegatów, osobników spragnionych kredytów i towarów społeczeństwa konsumpcyjnego, dołączyła do mafii z Unii Europejskiej. Wtedy udało im się doprowadzić do tych nikczemnych połogów: do uchwalania rezolucji wydzieranych siłą w zaciekłej batalii, której Kuba nigdy nie przestała toczyć z haniebną komedią odprawianą przez imperium, jego sojuszników, stronników i wasali po to, aby uzyskać przewagę jednego czy dwóch głosów w obliczu sprzeciwu i wstrzymywania się od głosu 60 procent członków komisji. Raz byli nieuważni i przegrali. Od tego czasu potrajają swoje wysiłki, a presje i groźby zwiększają stokrotnie w stosunku do krajów, które totalnie zależą od kredytów, funduszów, zasobów przyznawanych przez instytucje międzynarodowe – wszystkie pod kontrolą Stanów Zjednoczonych.

 

Pewnego dnia trzeba będzie wznieść pomnik na część tych krajów, które w tak niezwykle trudnych warunkach wszystko zaryzykowały i zagłosowały przeciwko projektom Jankesów (Oklaski). Historia tej batalii będzie stanowiła godną wspominania kartę historii. Proszę się temu przyjrzeć – tego roku spośród 53 członków komisji, 60 procent ich nie poparło. Imperium nazywa te pyrrusowe zwycięstwa sukcesami i potępia Kubę, choć co roku wysiłki i koszty polityczne są dla niego coraz większe.

 

Mogę tu powiedzieć, między nami, że głęboka analiza tego, co dzieje się na świecie, tego, co dzieje się w społeczeństwie ludzkim, nie wyłączając żadnego społeczeństwa, a już tym bardziej Europy ani najczystszych i najświętszych społeczeństw pewnych obszarów Europy, wykazałaby, iż żadne z nich nie ma tak czystej karty poważania i szacunku dla istot ludzkich jak ta, która cechuje chwalebną rewolucję kubańską (Oklaski).

 

Taki system, który sprowadza do zera część społeczeństwa, podczas gdy inni żyją w krańcowym dobrobycie, jest już sam w sobie, z etycznego punktu widzenia, niegodny miana społeczeństwa ludzkiego. Te kampanie, kierowane przez panujące supermocarstwo i popierane przez sojuszników, którzy wraz z imperium wyzyskują świat, stanowią prawdziwą farsę i są kłamstwem, są bezwstydnymi ekspresjami politycznymi, które biorą się z konieczności usprawiedliwiania ogromnych nierówności, których nie będzie można przezwyciężyć, dopóki nie zniknie narzucony światu system ekonomiczny. My, owszem, mamy pojęcie o realnych prawach człowieka. Nie mogę sobie wytłumaczyć, jak takie bogate społeczeństwo, jak to, które jest sąsiadem naszego terytorium, społeczeństwo, w którym 44 miliony osób nie mają prawa do opieki lekarskiej, w którym miliony obywateli żyją w gettach, w którym liczni żebracy mieszkają pod mostami, w którym są miliony analfabetów i półanalfabetów, w którym bezrobotni to wiele milionów mężczyzn i kobiet bez pracy, a więzienia są pełne synów najuboższych i wykluczonych ze społeczeństwa środowisk, może mówić o prawach człowieka. W innej dziedzinie, nikt nie może sobie wytłumaczyć brutalnych bombardowań, jakie to społeczeństwo urządza jakiemuś innemu krajowi, albo jak watażka imperium, który proklamuje prawo do niespodziewanego i prewencyjnego atakowania sześćdziesięciu czy więcej krajów, nie licząc się z niewinnymi osobami, które zginą, może mówić na tej planecie o prawach człowieka. Nienawiść do Kuby rodzi się z nieoczekiwanego oporu, jaki mały kraj stawił temu mocarstwu i mocarstwom sojuszniczym, które są grabieżcami świata. Obecność Kuby to oskarżycielski palec i dowód, że narody mogą walczyć, stawiać opór i zwyciężać. Sama obecność Kuby jest poniżeniem dla tych, którzy narzucili najbardziej odrażający system wyzysku, jaki kiedykolwiek istniał na Ziemi.

 

Jest wiele sposobów, jak to wytłumaczyć. Tu nasz brat wenezuelski przypomniał nam o czymś, o czym nie zwykliśmy mówić – o współpracy medycznej naszego narodu z innymi krajami. Nic z tego nigdy nie byłoby możliwe bez rewolucji. Zastaliśmy – dobrze o tym wiadomo – około 30 procent analfabetów i około 90 procent analfabetów i półanalfabetów, ponieważ osoba, która w tym świecie nie dysponuje wykształceniem co najmniej na poziomie ukończonej szóstej klasy, a dzisiaj należałoby już mówić o co najmniej dziewiątej klasie, jest półanalfabetą.

 

Chcą ukryć to, że Kuba zajmuje pierwsze miejsce na świecie w dziedzinie edukacji, że jej dzieci ze szkoły podstawowej zajmują pierwsze miejsca na egzaminach z wiedzy, i to nawet lepsze miejsca, niż dzieci z krajów rozwiniętych (Oklaski), że minimum wiedzy, z wyjątkiem rzadkich wyjątków, jest na poziomie dziewiątej klasy i że nie ma innego kraju na świecie, w którym powszechnie osiągnięto by taki poziom minimalny.

 

Oni wiedzą, że mimo zbrodniczej blokady i przeszkód, które nam narzucono w uzyskiwaniu lekarstw, wyposażenia i technologii medycznych, w naszym kraju śmiertelność niemowląt jest niższa niż w Stanach Zjednoczonych (Oklaski); być może nie wiedzą, że tę śmiertelność niemowląt zredukujemy nawet do poniżej sześciu, a być może w niezbyt odległym czasie do poniżej pięciu. Żywimy przekonanie – o czym nigdy nie mówię – że w okresie nie dłuższym niż pięć czy sześć lat perspektywa życia w naszym kraju osiągnie co najmniej 80 lat (Oklaski) i że nasz kraj stanie się najbardziej rozwiniętym ośrodkiem służb medycznych na świecie. Jeśli zanalizuje się miliony dzieci, które co roku umierają i można by uratować w krajach Trzeciego Świata, a wśród tych krajów w wielu śmiertelność wynosi powyżej 150 na 1000 urodzeń żywych, oraz jeśli zanalizuje się śmiertelność wśród ludności większości tych samych krajów, które tam, w Genewie, głosowały przeciwko Kubie, to zdacie sobie sprawę, że na Ziemi co roku popełnia się ludobójstwo, że na ziemi co roku umiera więcej milionów osób, dzieci i dorosłych, które można by uratować, niż zginęło w pierwszej wojnie światowej, prawie tyle, ile zginęło w drugiej – osób, które można by uratować, a które nie mogą przeżyć z powodu braku zasobów medycznych.

 

Moglibyśmy dysponować ogromnym arsenałem argumentów świadczących, że ten system jest najokrutniejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek istniały. Wystarczy posłużyć się prostymi rachunkami matematycznymi, aby dowieść ludobójstwa, jakie co roku popełniają na świecie Stany Zjednoczone i ich sojusznicy europejscy. Oni wiedzą, że to prawda, nie odważyliby się o tym dyskutować; to oni stworzyli niedorozwój, to oni za pośrednictwem kolonizacji, grabieży zasobów naturalnych, a nawet obrócenia w niewolników milionów i milionów istot ludzkich, utrzymali zacofanie, doprowadzając do tego świata nędzy, z jeszcze poważniejszymi problemami – nie próbuję ich tu wymieniać – do rozwiązania, problemami niemal niemożliwymi do rozwiązania, które w połączeniu z innymi problemami zagrażają istnieniu gatunku.

 

Ze względu na wymogi zwięzłości, jakie obowiązują na takich uroczystościach, jak ta, i biorąc pod uwagę wysiłek, jaki lud wkłada w to, aby tu przybyć, pozostawać na miejscu przez wiele godzin, ograniczymy się tylko do przytoczenia niektórych izolowanych faktów, ale powiem wam o tym – tak, tak! – w następujących słowach: system kapitalistyczny, który w pewnym okresie odegrał pewną postępową rolę, w stosunku do feudalizmu, i który następnie stał się systemem imperialistycznym i przybrał obecne formy, w jakich grabi narody, trwoni i niszczy zasoby naturalne kuli ziemskiej, jest najbardziej niesłychany i najbardziej nie do pogodzenia z uczciwym, szczerym, obiektywnym pojęciem praw człowieka.

 

Tam, w Genewie, zbiera się banda właścicieli gospodarki światowej; warto byłoby zapytać ich, z iloma krajami Trzeciego Świata współpracują, co zrobili przeciwko apartheidowi w Afryce Południowej, ilu nauczycieli i ilu lekarzy wysłali do Trzeciego Świata. Już powiedziałem, że nie sprawia nam przyjemności wspominanie o tych rzeczach, ale być może uczynię to dziś, ponieważ tego Pierwszego Maja mówi się właśnie o tym, co kilka dni temu stało się w Genewie.

 

Trzeba zapytać każdego z tych panów, ile lekarzy mają w jakimś kraju Trzeciego Świata. Istnieją bowiem pewne organizacje, Lekarze bez Granic, pewne fundacje, które oferują jakąś pomoc, ale powiem wam o jednej rzeczy, na zasadzie odniesienia. Jestem pewien, że Stany Zjednoczone i Europa razem wzięte nie mają na Haiti takiej liczby lekarzy, jak Kuba, a w bardzo ciężkich warunkach lekarze kubańscy opiekują się tam 7 milionami osób (Oklaski). Każdego po kolei można zapytać, dlaczego ich społeczeństwa nie zostały zaplanowane tak, aby panowała w nich sprawiedliwość, solidarność, dlaczego wychowuje się je w egoizmie, dlaczego są niezdolne do jakiegokolwiek poświęcenia na rzecz pozostałych istot ludzkich.

 

Wspomniałem o jednym kraju, Haiti, w którym nieustannie interweniują i który nieustannie najeżdżają, ale do którego nigdy nie wysyłają ani jednego lekarza. Nie wiem, co powiedzieliby, gdybym na przykład powiedział im dziś, że w tej chwili Kuba rozwija liczne programy medyczne w Afryce i Ameryce Łacińskiej i że łącznie liczba kubańskich lekarzy, stomatologów, techników służby zdrowia świadczących usługi innym narodom wynosi co najmniej 17 tysięcy osób (Oklaski), które corocznie ratują setki tysięcy istnień i przywracają czy zapewniają zdrowie wielu dziesiątkom milionów istot ludzkich. Niech nikt nie myśli, że zostaniemy bez lekarzy, ponieważ temu wysiłkowi towarzyszy prawdziwa rewolucja w służbach medycznych naszego kraju.

 

Kilka minut temu rozmawiałem z Saezem o postępach kapitalnych remontów poliklinik i nowych służb i planują oni, że przed końcem roku w stolicy kraju będą mieli praktycznie wykończone – a w niektórych przypadkach właśnie zbudowane – 82 polikliniki z usługami, jakich nigdy nie miały (Oklaski). Wspominam tylko o jednym szczególe, o jednym szczególe, ponieważ robimy wiele innych rzeczy, i to nie tylko w Hawanie, ale na całym terytorium narodowym. Wyobrażaliśmy sobie, ile milionów czy dziesiątków milionów podróży zaoszczędzimy obywatelom, którzy pośród trudności z komunikacją muszą odwiedzać krewnych w szpitalach, podczas gdy wiele usług, które przedtem świadczono w szpitalach, wkrótce będzie oferowało się w poliklinikach. Niewątpliwie – powtarzam: niewątpliwie! – nasz kraj będzie miał najlepszy system służb medycznych na świecie. Jeśli kilka lat temu mówiliśmy o dziesiątkach tysięcy specjalistów w zakresie zintegrowanej medycyny ogólnej, to nie jest odległy dzień, w którym nasz kraj będzie mógł mówić o dziesiątkach tysięcy doktorów nauk o zdrowiu i w tym celu i razem z tym są programy, które wdraża się w sferze edukacji, kultury, sportu i w innych sferach, co będzie miało oparcie w dużo solidniejszej bazie ekonomicznej niż ta, jaka przyniosła naszemu krajowi rozwój i była nastawiona na produkcję trzciny cukrowej i innych podobnych produktów i którą tylko populacja analfabetów i głodujących mogła realizować jako jedyną formę przetrwania.

 

Bandyci, którzy oskarżają nas o gwałcenie praw człowieka, nie odważyliby się tam powiedzieć, że Kuba jest jedynym krajem na świecie – proszę popatrzeć, jaki to wielki wyczyn tego narodu – w którym przez całe 45 lat rewolucji nie ma ani jednej osoby zaginionej bez wieści, nie ma ani jednego torturowanego (Oklaski).

 

Dokonaliśmy tak czystej rewolucji, jak owa wojna stoczona w Sierra Maestra, podczas której nigdy nie rozstrzelaliśmy ani jednego jeńca, nigdy nie uderzono go po to, aby uzyskać od niego jakąś informację. To prawie jedyny kraj Ameryki Łacińskiej, w którym nigdy nie było szwadronów śmierci ani egzekucji pozasądowych – a minęło 45 lat. Niech żmijowate języki imperium i ich stronnicy znajdą jeden taki przypadek, a gdy go znajdą możemy podarować im republikę Kuby (Oklaski). Mówię o realiach, nie praktykuję przesady ani nic takiego. Wiemy, czego dokonaliśmy przez 45 lat i jak sztywno trzymaliśmy się prostej linii, która umożliwiła nam zwycięstwo w wojnie i przeprowadzenie rewolucji, której potrafiliśmy bronić przez 45 lat. I co mamy dziś, jaki poziom świadomości, kultury, idei, jedności osiągnęliśmy? Nie istnieje – i mogę to stwierdzić – żaden naród z wyższym poziomem kultury i świadomości politycznej niż poziom, jaki posiada nasz kraj. I dodaję tylko jedną rzecz – zaczynamy (Oklaski). Widziałem to dziś rano, gdy czekałem na nadejście dnia, w naszej telewizji i to było widoczne. Przeprowadzili wywiady z nie wiem iloma osobami i trzeba zobaczyć, co one mówiły, było widać nowy świat, wszędzie i zewsząd było widać studentów, studentów Uniwersytetu Nauk Informatycznych, studentów ze szkoły instruktorów sztuki (Okrzyki), studentów ze szkół pracowników socjalnych, studentów ze szkół, w których w trybie pilnym kształci się profesorów, nauczycieli, pielęgniarki, szkoły, które dzielimy z tysiącami młodych ludzi, nie powiem – cudzoziemców, lecz młodych braci pochodzących z krajów Ameryki Łacińskiej, a nawet z innych części świata (Oklaski).

 

Nie sposób nie odczuwać dumy, gdy myśli się o tym, że nie tylko wysyłamy tysiące lekarzy, ale że zaprosiliśmy tysiące i tysiące młodych Latynoamerykanów i młodych ludzi z innych części świata na studia medyczne na Kubie.

 

Naprawdę rozwijamy coraz skuteczniejsze metody transmisji wiedzy i kto wie, ile czasu zabierze pozostałym narodom na świecie osiągnięcie tej efektywności i tych metod, a zwłaszcza ich zastosowanie.

 

Nie żywię natomiast żadnej wątpliwości, że w krótkim czasie Wenezuela, która stosuje i będzie coraz szerzej stosowała znakomite programy edukacyjne, wyniesie ten waleczny i bohaterski naród, od którego zaczęła się walka o niepodległość Ameryki Łacińskiej, na poziom podobny do tego, który ma Kuba.

 

Powiedziałem, że polityczny koszt gierki uprawianej tam, w Genewie, jest coraz większy. Jednak tego roku strzelili tam tak, że jak to mówi się wulgarnie, kula wyszła im przez kolbę i mało brakowało, a by ich zabiła.

 

Gdy w tym roku Kuba zaproponowała wysłanie przedstawiciela komisji po to, aby zobaczył, co dzieje się w bazie morskiej w Guantánamo, w gromadzie hipokrytów, zwłaszcza tych z Unii Europejskiej, wybuchła panika. Załamywało się ich morale. Niektóre rządy europejskie były naprawdę zawstydzone, musiały wyznać swoją niekonsekwencję i hipokryzję lub uczynić coś niemożliwego – okazać imperium nieposłuszeństwo. Tego była za wiele dla tak wspaniałych obrońców praw człowieka kierującym swoje strzały tylko przeciwko krajom, które przez stulecia były ich koloniami, a w których wyeliminowali dziesiątki milionów Indian i sprowadzali z Afryki niezliczone istoty ludzkie zamieniane w niewolników mających mniejsze prawa niż zwierzęta robocze. Tak traktują miliardy mieszkańców Trzeciego Świata, ofiary grabieży, nierównomiernej wymiany oraz zagarniania ich zasobów naturalnych i wszystkich walut wymiennych z rezerw ich banków centralnych, deponowanych głównie w bankach Stanów Zjednoczonych, którymi to walutami Stany Zjednoczone i Europa finansują swoje inwestycje, deficyty handlowe i budżetowe i awantury wojskowe imperium i jego sprzymierzeńców.

 

Wobec propozycji kubańskiej przedstawionej w Genewie, osobiście Bush i jego najważniejsi hierarchowie musieli działać gorączkowo wydzwaniając do prezydentów i szefów państw. Nikt nie wie, jak on na to znalazł tyle czasu, zwłaszcza jeśli bierze się pod uwagę to, że jak się mówi, lubi bardzo długo spać (Śmiech), ani jak w tym czasie mógł zajmować się Irakiem, problemami finansowymi państwa, bankietami, na których zbiera się fundusze, i imprezami kampanii wyborczej. Może niesłusznie nazywa się go führerem. Może to geniusz.

 

Dlaczego Bush może mówić o deficycie budżetowym w wysokości 512 miliardów dolarów i podobnym deficycie handlowym, co w sumie wynosi bilion dolarów zaledwie w ciągu jednego roku? Ponieważ manipuluje dewizami ogromnej większości świata i je wydaje po to, aby bronić tych i innych przywilejów.

 

Wszystkie pieniądze z rezerwy banków centralnych krajów Trzeciego Świata przechowuje się w bankach zagranicznych, głównie w bankach Stanów Zjednoczonych, i ci, którzy mają jakieś uczciwie czy nieuczciwie zarobione pieniądze, w obliczu lęku przed nieustannymi dewaluacjami słabych walut swoich krajów, wszystkie swoje pieniądze wymieniają na dolary i deponują w bankach Stanów Zjednoczonych lub jakiegoś innego kraju rozwiniętego. Zgodnie z zarządzeniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, żaden kraj Trzeciego Świata nie może zakazać wymiany pieniędzy na dolary lub inne waluty wymienialne.

 

Właściciele tych pieniędzy szukają zabezpieczenia tego, co zaoszczędzili lub tego, co zrabowali i wszelkie pieniądze wywożą z kraju nie po to, aby coś kupić czy choćby aby je roztrwonić, lecz wywożą je na zawsze. Te pieniądze, zdeponowane w bankach Stanów Zjednoczonych lub Europy, pożycza się przedsiębiorcom lub tym, którzy ich potrzebują, a wśród tych, którzy najbardziej ich potrzebują, są rządy. Z tych banków pochodzą pieniądze pokrywające deficyt budżetowy w wysokości ponad 500 miliardów dolarów.

 

W ten sposób narzucony system ekonomiczny zmusza narody Trzeciego Świata do przenoszenia swoich pieniędzy do krajów najbardziej rozwiniętych, co różni się od równie obrzydliwego faktu, że te ostatnie kraje coraz drożej sprzedają swoje produkty, płacą coraz mniej za produkty podstawowe, a ponadto mamy do czynienia z długiem, który w Ameryce Łacińskiej wynosi 750 miliardów dolarów, a wraz ze wszystkimi krajami Trzeciego Świata wynosi 2,5 biliona dolarów. To prowadzi – już prowadzi – świat do katastrofy, w ślepy zaułek, do nierozwiązywalnych problemów, toteż ludzkość będzie musiała walczyć o coś więcej niż o sprawiedliwość ekonomiczną czy o sprawiedliwy podział bogactw. Będzie musiała walczyć o przetrwanie gatunku. Mówię to wam tego Pierwszego Maja, o tej godzinie, o której powinna już się zakończyć ta uroczystość (Śmiech). Stany Zjednoczone mają w tym roku deficyt budżetowy w wysokości 512 miliardów dolarów i dodatkowo deficyt handlowy w wysokości ponad 500 miliardów dolarów, za co świat płaci pieniędzmi, które wypływają i nigdy nie wracają; za te pieniądze Stany Zjednoczone zbroją się po zęby w najbardziej wyszukany sprzęt wojenny i w pogoni za surowcami prowadzą wojny zaborcze.

 

Ład ustanowiony na świecie, a szczególnie ukształtowany po zakończeniu drugiej wojny światowej na mocy porozumień z Bretton Woods – słyszeliście tę nazwę – przyznawał Stanom Zjednoczonym olbrzymie przywileje, ponieważ w tym czasie dysponowały one 80 procentami światowego złota. Tego kraju nie zniszczyła wojna, dużo, dużo dużo eksportował – Europa była zniszczona, Azja była zniszczona – i zgromadził 30 miliardów dolarów w złocie. To dlatego przyznano mu prawo emitowania dewiz dla handlu światowego, przy czym każdy dolar, który drukował, musiał mieć oparcie w określonej ilości złota. Od 1971 roku, kiedy to podczas wojny w Wietnamie Stany Zjednoczone wydały bajeczne sumy i ich rezerwy w złocie zmalały do jednej trzeciej, pan Nixon – dobrze znany – zawiesił zamianę tej waluty na złoto i od tego czasu to, co jest w obiegu, to papierki. Wyjaśnianie tego dłużej i lepiej zajęłoby dużo czasu, ale mamy dyskusje przy okrągłym stole, mamy dwa nowe kanały telewizyjne. Nasi technicy, nasi profesorowie mogą wyjaśnić ludności te sprawy, które są bardzo interesujące i pomagają zrozumieć, czym naprawdę jest świat.

 

Sytuacja międzynarodowa jest złożona. Awanturnicza – awanturnicza! – polityka obecnej administracji Stanów Zjednoczonych doprowadziła świat do coraz bardziej nierozwiązywalnych problemów, a narzucony ład światowy jest coraz bardziej nie do wytrzymania. Dlatego niech nikt się nie dziwi, że dochodzi do niepohamowanych ruchów społecznych lub że gdziekolwiek i jakiegokolwiek dnia wybuchają rewolucje. Jeśli chodzi o Europę, to w Hiszpanii miało miejsce ogromne i stymulujące wydarzenie. Było to niezwykłe i niemal wyłączne dzieło ludu hiszpańskiego – w szczególności młodzieży. Proszę słuchać uważnie: „niemal wyłączne dzieło ludu hiszpańskiego – w szczególności młodzieży”; niech nikt teraz nie usiłuje przywłaszczyć sobie tej chwały. Dobrze wiedzieliśmy, jaka w owej chwili była sytuacja w Hiszpanii. Bohaterska batalia polityczna tego ludu w niespełna 48 godzin, po tragedii i w przeddzień wyborów, zadała miażdżący cios perfidnemu manewrowi poprzedniego rządu Hiszpanii, który to manewr polegał na manipulowaniu straszną akcją z 11 marca na własną korzyść i w interesie podżegaczy wojennych w Stanach Zjednoczonych.

 

Wszyscy wiedzieli, jaka jest sytuacja wyborcza. Z powodu sprzyjających koniunkturalnych czynników ekonomicznych i monopolu głównych mediów, zgodnie z sondażami i badaniami, partia konserwatywna pana Aznara być może mogłaby uzyskać większość absolutną w parlamencie, ale w Hiszpanii doszło do wielkiej tragedii – do wspomnianego aktu terrorystycznego, który spowodował ponad dwieście ofiar śmiertelnych i tysiące rannych. Byliśmy świadkami przebiegu wydarzeń.

 

Pan „Anzar” – tak Bush nazywa Aznara, nie nauczył się prawidłowo wymawiać tego nazwiska (Śmiech) – natychmiast zabrał się za manipulowanie informacjami i obwinianie ETA, podczas gdy w rzeczywistości ETA nie miała z tym absolutnie nic wspólnego. Każdy może obserwować sposób działania rozmaitych organizacji, toteż było zupełnie oczywiste, że ten zamach nie jest zgodny ze stylem owej organizacji.

 

Aznar natychmiast rzucił oskarżenie, że to dzieło członków ETA i za wszelką cenę utrzymywał taką wersję; to zdarzyło się w czwartek 11 marca. Pamiętam, że w piątek 12 marca o 8 wieczorem odbyła się uroczystość udekorowania Gladys Marín, którą odznaczono Orderem im. José Martí. Tego samego dnia o 6 wieczorem, w programie Dyskusji przy Okrągłym Stole w Telewizji Kubańskiej, nasi dziennikarze potępili ten cyniczny i grubiański manewr. Dyskusje przy okrągłym stole słucha się za pośrednictwem Internetu i satelitów w wielu miejscach na świecie, między innymi w Hiszpanii. Ta dyskusja dawała wyraz pragnieniu naszych dziennikarzy, aby w najpilniejszym trybie przekazać przyjaciołom hiszpańskim ważne informacje o tych wydarzeniach, które udało się zebrać na Zachodzie, i opinie ważnych analityków międzynarodowych. W Hiszpanii wielkie media o tym nie mówiły. Nie wiemy, czy transmisja kubańska była w jakiejś mierze użyteczna dla młodych Hiszpanów, którzy rozpętali epicką batalię polityczną. Faktycznie do wyborów brakowało tylko 36 godzin.

 

Jeszcze w sobotę 13 marca Aznar upierał się i obstawał przy swoim oskarżeniu; było widać, jak zaciekle broni swojej tezy, że zamachu dokonali członkowie ETA, podczas gdy członkowie Al-Kaidy deklarowali, że to oni są sprawcami.

 

Aznarowi i Stanom Zjednoczonym bardzo odpowiadało, żeby to byli członkowie ETA, bo w Europie była duża opozycja wobec wojny w Iraku, a najbardziej wojnie w Iraku przeciwstawiał się naród hiszpański (Oklaski). Gdyby członkowie ETA dopuścili się takiego czynu w sercu Europy, kapitał polityczny pana „Anzara” i linia prowojenna bardzo by na tym skorzystały. To był powód olbrzymiego zainteresowania Aznara przeprowadzeniem tego brudnego manewru 48 godzin przed wyborami, w których spodziewał się uzyskać jeszcze więcej głosów, ale lud hiszpański odkrył pułapkę. W sobotę, w przededniu wyborów, zgromadził się masowo przed biurami partii rządzącej – była to głównie młodzież – protestując przeciwko strasznemu oszustwu i je potępiając. Stało się coś, czego o tej porze nikt nie mógł sobie wyobrazić – wyznam wam, że wydawało mi się, iż już jest rzeczą niemożliwą, aby nastąpiła taka reakcja – i oto ci wszyscy ludzie, komunikując się na różne sposoby, rozpowszechnili protest w całej Hiszpanii – i to wcale nie za pośrednictwem głównych organów prasowych. Mówi się, że przez całą noc wykorzystywali wszelkie sposoby, żeby się komunikować między sobą, i następnego dnia więcej obywateli niż kiedykolwiek poszło do urn i oto wielka wiadomość: naród hiszpański surowo ukarał tego błazna, tę hiszpańską Celestynę – jak my to nazywamy – która zwerbowała w Santo Domingo, Hondurasie, Salwadorze i kto by powiedział, kto by powiedział! Razem z młodymi żołnierzami z wymienionych krajów jako mięso armatnie posłano do Iraku nawet nieduży oddział Armii Sandinowskiej, do czego ich wszystkich nakłonił Aznar, który zajął się załatwieniem wszystkich spraw i odpowiednich formalności. Któż mógł sobie wyobrazić, że pewnego dnia młodych Latynoamerykanów pośle się jako mięso armatnie na tę niesprawiedliwą i ludobójczą wojnę! W Hiszpanii było widać, jak mimo to, że ogromna większość mediów popierała złą sprawę, lud potrafi wziąć górę i spuścić lanie Celestynie, podobnie jak w takich samych okolicznościach lud wenezuelski nieraz spuścił lanie zdradzieckiej oligarchii w swoim kraju (Oklaski). Trzeba wierzyć w ludy i im więcej się nauczą, im więcej wiedzy, im więcej kultury ogólnej i kultury politycznej posiądą, tym trudniej będzie traktować je jak stada analfabetów i ignorantów.

 

Jeśli pozwolicie mi, będę kontynuował, dużo nie zostało, ale to zależy od was (Oklaski).

 

Obecny rząd dotrzymał swojej obietnicy wycofania wojsk hiszpańskich z Iraku. To z pewnością godna pochwały akcja. Jednak za poprzedniego rządu państwo hiszpańskie wzięło na siebie odpowiedzialność za werbunek sporej liczby młodych Dominikańczyków, Hondurańczyków, Salwadorczyków i Nikaraguańczyków, których w charakterze mięsa armatniego posłano do Iraku pod dowództwem Legii Hiszpańskiej – to jedyny taki przypadek w historii tej półkuli. Hiszpania, która jako dawna metropolia narodów latynoamerykańskich aspiruje do uzyskania szacunku i poważania, a nawet do odgrywania określonej roli w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, ponosi za to odpowiedzialność i ma moralny obowiązek walczyć o ostateczny powrót do swojej ojczyzny tych młodych Latynoamerykanów, których na skutek starań poprzedniego rządu hiszpańskiego posłano do Iraku.

 

Jest nowy rząd, ale państwo musi ponosić odpowiedzialność za to, co zrobił poprzedni i odpowiedzialnością i moralnym obowiązkiem Hiszpanii jest ułatwienie i poparcie wycofania tych młodych ludzi, którzy są w Iraku.

 

Wiecie, że metropolie to metropolie i zawsze są skłonne uważać, że dawni poddani są jak świeżo narodzone prawnuki, które potrzebują pomocy mądrej metropolii. Czasami mówią o pomocy albo, jak w Europie, mówili, że udzielają nam pomocy humanitarnej, a pewnego dnia przyszło im do głowy – ach! – podjęcie środków represyjnych. Nie pamiętali o monstrualnym więzieniu w Guantánamo, nie pamiętali o monstrualnej niesprawiedliwości, o okrutnym i bezlitosnym sposobie więzienia w Stanach Zjednoczonych pięciu bohaterów tego kraju, którzy bronili swoją ojczyznę przed terroryzmem poszukując informacji, terroryzmem, który wynalazły rządy Stanów Zjednoczonych i który przez 45 lat stosowały wobec Kuby (Okrzyki).

 

Po co powtarzać historię – tysiące rodaków straciły życie; dlaczego przypominać Barbados. Faktem jest, że ci z Unii Europejskiej o niczym nie pamiętali i że tam, w Miami, swobodnie montowano plany zamachów i akty terroryzmu przeciwko Kubie, z poparciem mafii, mafii, która jest związana z rządem Stanów Zjednoczonych, zawsze działając absolutnie bezkarnie. Tam, w Miami, cieszy się wolnością pan Bosch, który wraz z Posadą Carrilesem zorganizował zamach na lecący samolot Cubana de Aviación. Nie, tego nie pamiętają i nie mogą pamiętać.

 

Imperializm organizuje i przez 45 lat organizował konspiracje, destabilizację wobec naszego kraju, opłaca najemników, a teraz głosi, że w to należy dużo zainwestować. Nie krzyczcie i nie skarżcie się później, jeśli Kuba podejmuje należyte środki po to, aby ukarać najemników na służbie obcego mocarstwa (Oklaski). Jeśli Kuba się broni, aresztuje i karze najemników tak, aby nikt nie czuł się bezkarny, przeciwko naszemu krajowi prowadzi się wielkie kampanie. Chcą zakazać mu prawa do obrony, a ten kraj, nie gwałcąc norm, które zawsze stosował w swoich walkach, będzie się bronił przy pomocy praw i jeśli okaże się to konieczne, będzie się bronił przy użyciu broni – aż do ostatniej kropli krwi (Oklaski i okrzyki). Więc niech nie robią sobie złudzeń, a potem nie przychodzą jak płaczki po to, aby przedstawić nas jak gwałcicieli praw człowieka. To samo, co robią z Kubą, robią z Wenezuelą: urządzają prowokacje, stwarzają okazje do incydentów, zabijają, a następnie obwiniają za to rząd Wenezueli. To naprawdę niezwykle interesujący przypadek, jak to mimo wszystko jest możliwe, i to nawet wtedy, gdy naród wenezuelski nie ma dziś takiego poziomu wiedzy, jaki masowo ma nasz naród; trzeba przyjrzeć się temu, co to jest instynkt narodu i jak trzyma się mocno, jak trudno go oszukać.

 

Na Kubie wszyscy aż nadto dobrze znają prawdę, ale imperium prowadzi te kampanie dyskredytowania Kuby za granicą. Nie spędza nam to snu z powiek. Co to ma za znaczenie, co myślą dziś; liczy się to, co będą myśleli jutro. Ta rewolucja pozostawi po sobie niezatarte ślady w historii (Oklaski) i absolutnie nie ma się czego wstydzić, ponieważ jej morale jest tak wysokie, jak gwiazdy i jej postawa jest nieskazitelna, niezależnie od indywidualnych błędów innego rodzaju, które się popełnia, a które nie mają nic wspólnego z prawami człowieka. Złudne byłoby mniemanie, że nie popełnia się błędów gospodarczych, politycznych, administracyjnych, prawnych, ale w sprawach zasadniczych, które dotyczą najświętszych zasad rewolucji, związanych z istotami ludzkimi, nikt się nie myli, nikt nie popełnia błędów ani nikomu nie pozwala się na pomyłki i błędy tego rodzaju.

 

To, co dzisiaj robimy, mówię to tego Pierwszego Maja, to naprawdę coś takiego, jak nowa wielka rewolucja (Oklaski); opierając się na doświadczeniu tylu lat walki, idąc dalej niż to, co zrobiliśmy do dziś, na rzecz dobrobytu każdego z naszych rodaków i bez żadnego wykluczenia społecznego, podążamy po tej niezwykle ludzkiej linii. Wiemy, co zostało zrobione i wy to pokazujecie, ale wiemy, ile jeszcze rzeczy można by zrobić, a nie zrobiliśmy, bo nie mieliśmy dostatecznej wiedzy, nie mieliśmy należytego doświadczenia. To, jak robi się rewolucję i czym jest rewolucja, nie figuruje w książkach i w książkach nie figurowało, że ten mały kraj przez 45 lat będzie musiał stawiać czoło najpotężniejszemu mocarstwu, jakie kiedykolwiek istniało na świecie i które nie mogło pokonać nas przy użyciu broni. Cena była znana.

 

Na plaży Girón, gdzie zlekceważyli nasz naród, ni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin