Harris C.S. - Sebastian St. Cyr 01 - Czego boja sie anioly(2).pdf

(1001 KB) Pobierz
Proctor Candice (pseud. Harris C. S.)
Czego boją się anioły?
Sebastian St. Cyr (tom: 1)
Rok 1811. Król Jerzy III pogrąża się w szaleństwie, a nad możnymi
tego świata wisi groźba zamieszek i rewolucji. Wtedy właśnie ktoś odkrywa
ciało pięknej, młodej kobiety, która została zgwałcona i okrutnie
zmasakrowana na stopniach ołtarza w kościele niedaleko Opactwa
Westminsterskiego. Pistolet do pojedynków z wygrawerowanym herbem,
zaplątany w zakrwawioną suknię Rachel York i zeznania świadków
obciążają winą jedną i tę samą osobę - Sebastiana St. Cyr, wicehrabiego
Dewlinu, niezwykłego, młodego arystokratę po ciężkich przeżyciach w
czasie wojny z Napoleonem.
Gdy w trakcie aresztowania jeden z konstabli zostaje śmiertelnie
ranny,
Sebastian musi ratować się ucieczką. Jako uciekinier, Sebastian
wykorzystuje doświadczenia zdobyte na wojnie, by rozwikłać zagadkę
tajemniczej zbrodni i schwytać prawdziwego mordercę.
Co TRWOŻY ANIOŁY?
PROLOG
Miejsce choćby najświętsze nie jest od nich wolne Ani kościół nie
bardziej bezpieczny niż cmentarz Próżno szukać schronienia u świętych ołtarzy
Głupiec spieszy, gdzie anioł stąpać się nie waży Fircyków znajdziesz i w
miejscach najświętszych Kościół nie bardziej od nich bezpieczny niż cmentarz
Nie chroń się u ołtarzy; głupcy tam zdążają, Gdzie aniołowie stąpać śmiałości
nie mają.
Aleksander Pope, Wiersz o krytyce Wtorek, 29 stycznia 1Myślała, że to z
powodu mgły. Zwykle nie była taka spięta i zalękniona. Ulice Londynu tonęły w
cuchnącym żółtawym oparze, ale o tej porze zazwyczaj było już dawno po
zmierzchu. Wokół panowały ciemność i styczniowy chłód, lecz mętne wyziewy
jeszcze pogłębiały mrok, snując się widmowo wokół latarni. Rachel potknęła się
na cmentarnej ścieżce.
Luźny kamień zagrzechotał pod miękką podeszwą skórzanego buta,
dźwięk odbił się głośnym echem w nocnym bezruchu. Rachel przystanęła i
rzuciła przez ramię szybkie ukradkowe spojrzenie. W mroku tu i ówdzie
majaczyły zamglone kontury pomników i nagrobków.
Z dala dobiegał brzęk żelaza i stłumiony głos strażnika oznajmiający
godzinę. Rachel odetchnęła głęboko mroźnym powietrzem, w którym zapach
mokrej ziemi i liści mieszał się ze zwietrzałą, ulotną stęchlizną śmierci, i
pospiesznie podjęła wędrówkę.
Z ciemności wyłonił się kamienny masyw kościoła Świętego Mateusza.
Rachel owinęła się szczelniej połami aksamitnego, podbitego satyną,
wieczorowego płaszcza. „Powinnam była wyznaczyć spotkanie na pół do
dziewiątej”, pomyślała. Najpóźniej na dziewiątą. Zwykle spotykali się o pół do
dziewiątej.
Tyle że to nie była zwyczajna transakcja. Rachel nie sądziła, że aż tak się
zdenerwuje. Nie podobało jej się to uczucie. Lęk sprawiał, że czuła się ofiarą, a
ona nie zgadzała się na tę rolę. Nigdy więcej. Obiecała to sobie, gdy miała
trzynaście lat. Od owej fatalnej nocy, gdy wzięła życie w swoje ręce, upłynęły
już trzy lata, i nie złamała przyrzeczenia ani razu. Teraz też nie zamierzała tego
robić.
Rachel ponownie zatrzymała się na schodach, prowadzących do wejścia
w północnym transepcie. Pod masywnym sklepieniem portalu panowała już
niemal zupełna ciemność. Dziewczyna podniosła latarnię.
Wąski promień światła wydobył z mroku dębowe omszałe drzwi. Ciężki
żelazny klucz ziębił dłonie przez cienką skórę rękawiczek. Ku irytacji Rachel jej
ręce drżały, gdy wkładała klucz do zamka.
Mechanizm ustąpił z łatwością po jednym obrocie i drzwi uchyliły się
bezgłośnie na dobrze naoliwionych zawiasach. Wielebny McDermott bardzo
dbał o takie sprawy, ale nie miał innego wyjścia.
Rachel pchnęła
4 drzwi mocniej. Starannie ułożony pukiel musnął policzek dziewczyny w
nagłym podmuchu powietrza.
Otoczył ją znany kościelny zapach, mieszanka woni pszczelego wosku,
wilgotnego kamienia i starego drewna. Wsunęła się do środka i ostrożnie
przymknęła drzwi.
Wrzuciła klucz do mieszka. Przechodząc przez nawę, czuła na udzie jego
solidny ciężar. Chłodna, mroczna przestrzeń zamknęła się wokół dziewczyny,
latarnia rzucała wątły blask na okopcone ściany, figury dawno zmarłych rycerzy
i dam - zimne, nieruchome w cichej pustce.
Mówiono, że kościół Świętego Mateusza miał ponad osiemset lat.
Sklepienia z piaskowca wspierały się na masywnych okrągłych filarach, a
niewielkie okna, umieszczone tuż pod sufitem, wpuszczały już tylko ciemność.
Ojciec Rachel interesował się takimi sprawami. Zabrał ją kiedyś do katedry w
Worchester i godzinami opowiadał o arkadach, triforiach i tęczach. Ale ojciec
Zgłoś jeśli naruszono regulamin