Jan Van Helsing - Genesis_ Teatr Bogów.doc

(569 KB) Pobierz
Genesis - Teatr Bogów

Genesis - Teatr Bogów

Autor: Jan van Helsing

Zacznijmy od wyprawy w głąb dziejów, aż do czasów starotestamentowych, aby się przekonać, że kilka tysięcy lat temu dokonało się na naszej planecie niejedno, co budzi zdziwienie. Ateiści uważają tamte zdarzenia za bajeczne, inni zaś za podstawę swej religii—jedni i drudzy są w błędzie! Wydarzenia z obszaru Palestyny, Egiptu, a także Mezopotamii—dzisiejszego Iraku – stanowią filary religii Abrahamowych (Abraham był Sumerem z Ur), przy czym Stary Testament, Koran i Księga Mormona usiłują wmawiać nam, że wówczas pojawił się tam “Bóg we własnej osobie”, Prastwórca wszechrzeczy: wszystkich galaktyk, wszechświatów, czarnych i białych dziur, i tak dalej, Bóg, który wdał się w dyskusję z “wybranym ludkiem”.

Ale czy Mojżesz rzeczywiście rozmawiał z Bogiem? Czy widział Boże oblicze? Czy Bóg wszechmogący musi się w taki sposób objawiać? Nasze logiczne myślenie nie może tego zaakceptować. Z kim jednak Mojżesz rozmawiał naprawdę?

Zważywszy na wiele—opisanych—spotkań z tym ludzkim Bogiem, nie możemy potraktować owych konfrontacji jako zwyczajnych przywidzeń, aby dostosować je do sposobu myślenia dzisiejszego człowieka, który chce uchodzić za “światłego” i pretenduje do “nowoczesności”. A teraz chciałbym wyjaśnić, z kim Mojżesz miał do czynienia.

Trzeba zacząć od sprzeczności w Księdze Rodzaju (stanowiącej dzieje stworzenia świata): znajdujemy w niej jednoznaczne aluzje do tego, że starotestamentowy Bóg nie był jedną osobą, lecz wystąpiło więcej bogów. Otóż znalazło się w Księdze Rodzaju takie oto, znane przecież, zdanie: A wreszcie rzekł Bóg: “Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam”. (Rdz. 1,26)

Nie dość, że użyto tu liczby mnogiej—co właściwie powinno by zachwiać podstawy wiary każdego wyznawcy tej religii—to jeszcze owi bogowie okazują się podobni ludziom.

I tak jest w całej Księdze Rodzaju, przy czym mówi się tam przede wszystkim o synach Bożych (Elohim), którzy widząc, ze córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. (Rdz. 6,2)

Bogowie nie gardzili bynajmniej jadłem i chętnie “raczyli się” ziemskimi kobietami. Nieco dalej (Rdz. 6,3) czytamy, że człowiek jest istotą cielesną, co uświadamia nam, iż “bogowie” nie byli istotami duchowymi, lecz fizycznymi, bo w przeciwnym razie nie mogliby pozostawiać “córkom człowieczym” swego nasienia i swoich genów.

Co najważniejsze, znajdujemy w Genesis passus kierujący nas ku wynikom badań przeprowadzonych przez doktora Muldaszewa A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to wiec owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach. (Rdz. 6,4)

I znowu oni – giganci!

Tamci “bogowie” czy też “synowie Boży” nie spuszczali z oczu swoich podopiecznych, ludzi. Według opisu, strzegło człowieka oko widzące wszystko. Tak więc ludzie widzieli wtedy coś, co miało kształt oka, a czasem chmury, albo też widzieli kota, które obdarzały światłem i sporadycznie interweniowały, gdy podopieczni popadali w tarapaty, i dawały wówczas dowód swej mocy.

A Pan szedł przed nimi podczas dnia jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy. Nie ustępował sprzed ludu słup obłoku we dnie ani słup ognia w nocy. (Wj. 13, 21-22)

Ów “słup ognia” określilibyśmy dziś pewno jako światło reflektora.

Jak się zdaje, “obłoków” unosiło się wówczas w powietrzu niemało. Anioł Boży, który szedł naprzodzie wojsk izraelskich, zmienił miejsce i szedł na ich tyłach. Słup obłoku również przeszedł z przodu i zajął ich tyły (...) (Wj. 14,19), albo też czytamy: O świcie spojrzał Bóg ze słupa ognia i słupa obłoku na wojsko egipskie i zmusił je do ucieczki. I zatrzymał koła ich rydwanów, tak, że z wielką trudnością mogli się naprzód poruszać. (Wj. 14, 24-25)

Tak działo się też, kiedy doszło do spotkania Mojżesza z żydowskim Bogiem: Pan rzekła do Mojżesza: ”Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku (...)”. (Wj. 19,9)

Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gesty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się glos potężnej trąby, tak, że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cala góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donośniejszy. (Wj. 19, 16-19)

Wtedy cały lud, słysząc grzmoty i błyskawice oraz głos trąby i widząc gore dymiącą, przeląkł się i drżał, i stał z daleka. (Wj. 20,18)

Gdy zaś Mojżesz wstąpił na gore, obłok ją zakrył. Chwała Pana spoczęła na górze Synaj, i okrywał ją obłok przez sześć dni. W siódmym dniu Pan przywołał Mojżesza ze środka obłoku. A wygląd chwały Pana w oczach Izraelitów był jak ogień pożerający na szczycie góry. Mojżesz wszedł w środek obłoku i wstąpił na górę. I pozostał Mojżesz na górze przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy. (Wj. 24, 15-18)

A Pan zstąpił w obłoku(...) (Wj. 34,5)

Ile razy obłok wznosił się nad przybytkiem. Izraelici wyruszali w drogę, a jeśli obłok nie wznosił się, nie ruszali w drogę aż do dnia uniesienia się obłoku. Obłok bowiem Pana za dnia zakrywał przybytek, a w nocy błyszczał jak ogień na oczach całego domu izraelskiego w czasie całej ich wędrówki.(Wj. 40, 36-38)

Dalsze fragmenty mają oznaczenia: Pwt. 4, 32-40 oraz Pwt. 5, 4-5.

O “interwencji” bogów czytamy w Księdze Rodzaju (19, 24-26): A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana “z nieba”. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolice wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli.

Powyższy passus zawiera aluzję do zrzucenia bomby z ładunkiem nuklearnym—stąd słupy soli! (Zrzucenie bomby atomowej sprawia, że z powodu żaru wyparowują z ciał ofiar wszelkie płyny i pozostaje tylko krystaliczna sól. Dotknięcie zwłok powoduje ich rozpad).

Owi dawni żydowscy świadkowie, którzy dostarczyli opisów (pełnych obłoków, słupów ognia, dymu i hałasu), nie mogli przyjrzeć się z bliska swemu Bogu (Jahwe). W Starym Testamencie czytamy o tym, że prócz Mojżesza i garstki wybrańców spośród przywódców narodu nikomu nie wolno było zbliżyć się do miejsca zstąpienia Boga, na szczycie góry. Ten zapowiedział bowiem, że każdego, kto podejmie taką próbę, czeka śmierć. Na początku Starego Testamentu znajdujemy tylko opisy żydowskiego Boga oparte na wrażeniach tych naocznych świadków, którzy oglądali go z oddali. Bliższe przyjrzenie się Jahwe dane było dopiero najbardziej chyba znanemu spośród biblijnych proroków, Ezechielowi, który też pozostawił szczegółowy opis owej postaci.

Oto krótkie fragmenty Księgi Ezechiela.

Działo się to roku trzydziestego, dnia piątego czwartego miesiąca, gdy się znajdowałem wśród zesłańców nad rzeką Kebar. Otworzyły się niebiosa i doświadczyłem widzenia Bożego. (Ez. 1,1)

Patrzyłem, jak oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący “oraz blask dokoła niego”, a z jego środka [promieniowało coś] jakby połysk stopu złota ze srebrem, “ze środka ognia”. Pośrodku było cos, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. (Ez. l, 4-5)

Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza “i skrzydła” owych czterech istot—skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie—nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie. (Ez. l, 7-9)

Istoty żyjące biegały tam i z powrotem jak gdyby błyskawice. Przypatrzyłem się tym istotom żyjącym, a oto przy każdej z tych czterech istot żyjących znajdowało się na ziemi jedno koło. Wygląd tych kół “i ich wykonanie” odznaczały się połyskiem tarsziszu, a wszystkie cztery miały ten sam wygląd i wydawało się, jakby były wykonane tak, że jedno koło było w drugim. (Ez. 1,14-16)

A gdy te istoty żyjące się posuwały, także koła posuwały się razem z nimi, gdy zaś istoty podnosiły się z ziemi, podnosiły się również koła. (Ez. 1,19)

Nad głowami tych istot żyjących było coś jakby sklepienia niebieskie, jakby kryształ lśniący, rozpostarty ponad ich głowami, ku górze. (Ez. 1,22)

Gdy szły, słyszałem poszum ich skrzydeł jak szum wielu wód, jak głos Wszechmogącego, odgłos ogłuszający jak zgiełk obozu żołnierskiego; natomiast gdy stały, skrzydła miały opuszczone. (Ez. 1,24)

Pierwsza część wizji Ezechiela przypomina wcześniejsze biblijne opisy żydowskiego Boga: poruszający się na niebie ognisty obiekt, który wydziela dym i ogłuszająco hałasuje.

Gdy ten obiekt się zbliżył, stwierdził Ezechiel, że był on metalowy. Wysiadły zeń jakieś istoty o wyglądzie ludzkim, w metalowym obuwiu i hełmach przyozdobionych ornamentami. “Skrzydła” owych istot były, jak się zdaje, urządzeniami, które dawały się ukrywać, a pozwalały im te skrzydła latać, czemu towarzyszył stukot. Nakrycia głów owych istot były szklane, być może przezroczyste, i odbijał się w nich firmament (podobne do hełmów astronautów). Znajdowały się te istoty w czymś w rodzaju okrągłego wehikułu czy też pojazdu kołowego, rodzaju “pojazdu księżycowego”.

Kiedy czytamy starotestamentowe opowieści—zwłaszcza Księgę Ezechiela i apokryficzną Księgę Henocka—z pozycji neutralnego naukowca, to niemal jedyną możliwą interpretacją jest uznanie, że mamy do czynienia z opowieściami o podróży kosmitów, którzy nawiązali kontakt z niewielką grupą osób, po czym manipulowali nimi odpowiednio do własnych celów i, traktując jak łatwowierne i uległe marionetki, zmusili je do wywalczenia dla siebie pewnego terytorium.

Wnikając głębiej, stwierdzamy, że co rusz jest mowa o wojnach między samymi “bogami”. W sumeryjskim eposie o Gilgameszu, w mitologii greckiej, w Wedach, w zapisach na sumeryjskich tabliczkach widać to wyraźnie. W Starym Testamencie natrafiamy na przeciwstawienie Elohim postaciom zwanym Nefilim. Odnosi się niemal wrażenie, że różni ówcześni kosmici kontaktowali się z różnymi ludami i że nakłaniali ludy do wojen, aby przy ich pomocy zdobywać dla siebie terytorium na Ziemi.

Do destruktywnych, ujarzmiających istot pozaziemskich można by także zaliczyć starotestamentowego Boga—Jahwe, trudno bowiem nie zapytać, cóż to za Bóg, który zachęca swój “naród wybrany” do tego, by w czasie exodusu tępił inne ludy czy plemiona—wszystkie, bez wyjątku. Cóż to za Bóg, który nawołuje, a nawet zmusza swój „naród wybrany do ludobójstwa? Zresztą w Starym Testamencie znajdujemy niejeden przypadek ludobójstwa. W sumie jest ich ponad siedemdziesiąt—mowa tu o tępieniu całych narodów i o masowych mordach; a nie bierzemy pod uwagę—także licznych—zabójstw, grabieżczych wypraw, masowych gwałtów i innych zbrodni, choćby przypadki kazirodztwa. Czyż nie jest to przerażające?

Rozpoczął się XXI wiek i oto w naszych świątyniach znowu coraz częściej cytuje się Nowy Testament; do niego też nawiązują kazania. A dlaczego nie? Przecież te słowa Jezusa, które do nas dotarły—choćby te z Kazania na Górze, z dwudziestu jeden listów, z Dziejów Apostolskich i Ewangelii sw. Jana—nie mają sobie równych w światowej literaturze, są wszak wyrazami miłości, niosą pokój i mądrość. Zgoła inaczej przedstawia się to w Starym Testamencie. Wciąż czytamy w nim o gniewnym Bogu czy Stwórcy, o wojnie i zniszczeniu “nakazanym przez Boga”, o czyjejś winie i ofierze. Mało tego; w rajskim ogrodzie Bóg przeklina Adama i Ewę. Bóg, który przeklina?!

Starotestamentowy Bóg nie jest na pewno tożsamy z Bogiem nowotestamentowym—i odwrotnie!

Stwierdzamy więc, że “synowie Boży” zstępowali z niebios, aby wiązać się, łączyć w pary z córkami Ziemian. Porwania—statkami powietrznymi wystąpiły nie tylko u Henocka, ale także u Abrahama i Ezechiela.

Cóż zatem naprawdę się wydarzyło?

Już w pierwszych zdaniach Księgi Rodzaju widać wyraźnie zmiany, które w tekstach od tysięcy lat przekazywanych przez ustną tradycję nastąpiły za sprawą wielokrotnego kopiowania, ale i zmiany po części zamierzone. W najstarszych tekstach hebrajskich mówi się stale—w liczbie mnogiej—o Elohim, a to w przekładzie z hebrajskiego, oznacza: “bogowie”, “bóstwa” lub “istoty boskie”. Gdyby dawni uczeni w piśmie chcieli rzeczywiście mówić o jednym Bogu, to używaliby wyrazu El—w liczbie pojedynczej! Ale skoro tego nie czynili, należy zakładać, że chodziło im o grupę bogów czy istot boskich. Notabene odpowiednikiem El w języku akadyjskim jest wyraz Ilu, w arabskim zaś—ilah (Allah?).

W dziejach stworzenia wyraz Elohim pojawia się jeszcze 66 razy. W dzisiejszych “oficjalnych” hebrajskich tekstach Starego Testamentu, określanych jako Biblia Hebraica, wyraz Elohim występuje… ponad 2 tysiące razy. Uważam , że jest to wskazówka, iż “na początku” dzieła stworzenia siłą sprawczą nie był jeden tylko Pan Bóg, lecz działała wówczas pewna grupa istot o wielkiej inteligencji!

Jeżeli jednak będziemy się wczytywać wyłącznie w Stary Testament, to przyjdzie nam dalej poruszać się po omacku. Aby ustalić, kim byli owi Elohim, którzy wtedy odwiedzili Ziemię, musimy zainteresować się jeszcze starszymi pismami, a mianowicie tymi, z których czerpali żydowscy uczeni w piśmie, z których—poprzez manipulację (łac. manus—ręka)—wywiedli swoje dzieje stworzenia…

Symeryjskie tabliczki z inskrypcjami

W 1840 roku sir Austen Henry Layard na zlecenie Muzeum Brytyjskiego przystąpił do pierwszych prac wykopaliskowych na terenie dawnej Mezopotamii—między Eufratem a Tygrysem. W kolejnych latach odkrywał on pod wysokimi wzgórzami (po hebrajsku—tel) starożytne miasta Sumerów. Archeologicznemu odkrywaniu „biblijnych” miast towarzyszyło odnajdywanie najdawniejszych, jak dotąd, świadectw pisanych, które pozostały po naszych przodkach: kilka tysięcy glinianych tabliczek i wiele walcowatych pieczęci.

Odkrycie ich wywołało sensację! Ale jeszcze dziś niejeden “specjalista” i niejeden teolog—naukowiec pomniejsza znaczenie tego, co odkryto—nie bez powodu!

Uzyskane informacje okazały się bardzo bogate—nagle zaistniała możliwość odtworzenia obrazu ówczesnego życia społecznego, a to dzięki umowom, kodeksom, rozporządzeniom dworskim, aktom ślubów, receptom lekarskim, pismom filozoficznym i teologicznym oraz przekazom dotyczącym historii. Szczególnie interesujące były jednak dzieje stworzenia, jak też—prawdopodobnie najstarsza na świecie—mapa nieba!

Jeśli chodzi o pisanie i czytanie, tak jak w innych znanych nam dziś kulturach, również we wczesnej cywilizacji sumeryjskiej były to umiejętności zastrzeżone dla nielicznej elity. Większość trwała w analfabetyzmie.

Sumerowie wyrabiali niewielkie gliniane kwadratowe tabliczki, które, po wyryciu na nich inskrypcji, wypalano w piecach. Uczeni z kolejnych stuleci udoskonalali pismo: proste piktogramy zastąpiono pismem klinowym. Sumeryjski sposób zapisu został odwzorowany w młodszym piśmie sylabicznym Akadyjczyków – związek ten jest ewidentny, łatwy do udowodnienia.

Nauka datuje początek kultury sumeryjskiej na 4000-3800 lat p.n.e. Wtedy to Sumerowie zasiedlili Mezopotamię, a więc ziemie między Eufratem a Tygrysem, co odpowiada dzisiejszemu terytorium Iraku. Liczni badacze utrzymują, że owa kultura pojawiła się na scenie dziejów świata nagle, bez jakichkolwiek—rozpoznawalnych i znajdujących naukowe potwierdzenie—wcześniejszych stadiów rozwoju. Sumerowie znali już kanalizację i systemy nawadniania, nowoczesną architekturę i technikę budowania, ożywiony handel zagraniczny, mieli rozwiniętą żeglugę i rolnictwo, podobnie jak nowoczesne szkolnictwo, dysponowali sprawną administracją, mieli farmaceutów i lekarzy.

Zaawansowana była zwłaszcza ich wiedza medyczna. Gliniane tabliczki oraz modele narządów wewnętrznych świadczą, że sumeryjskim lekarzom nieobce było leczenie. Medycyna dzieliła się na trzy dziedziny: bultitu (terapię), ssirpir bel imti (chirurgię) oraz urti masz masz sze (położnictwo i afirmację). Przedmioty znajdowane w grobach, jak i szkielety, świadczą o przeprowadzaniu przez sumeryjskich lekarz y operacji mózgu. Pacjent miał do wyboru lekarza stosującego wodę (a.zu) i lekarza stosującego olej (ia.). Stawianie diagnoz i terapię opierano na rozległej wiedzy z zakresu medycyny naturalnej.

Znaleziska świadczą ponadto o niemałej wiedzy Sumerów w dziedzinie matematyki oraz astronomii (astrologii).

Podstawę sumeryjskiej matematyki stanowił układ sześćdziesiętny z liczbą 60 jako bazową. Sumerowie podzielili złożony z 12 znaków (kręgów zwierzęcych) zodiak—z którego korzystamy również my—na trzydziestostopniowe części. Po dziś dzień znajdują zastosowanie sumeryjskie wyliczenia okręgu (360 stopni), godzin (2×12=24), dni, tygodni, miesięcy i roku kalendarzowego (365,24 dni). Grecki wyraz gaia (łac. gaeo), oznaczający: bogini urodzaju, wywodzi się z sumeryjskiego ki lub gi (wyraz, ziemia). Odpowiednim piktogramem jest pozioma owalna figura przecięta ośmioma liniami pionowymi. Ów derywat występuje w takich nazwach nauk jak “geo-metria”, “geo-logia” czy “geo-grafia”.

Wiele wskazuje na to, że Sumerowie dysponowali również sporą wiedzą o naszym Układzie Słonecznym. Słusznie twierdzą niektórzy uczeni, iż jedna z walcowatych pieczęci przedstawiała mapę nieba. Walcowate pieczęcie były wynalazkiem Sumerów, porównywalnym ze współczesną prasą drukarską. Owe niewielkie pieczęcie wyrabiano z kamieni półszlachetnych. Miały one długość 2,5-7,5 cm i szerokość dwóch palców. Na powierzchni walców ryto pewne motywy. Toczenie walców w miękkiej glinie dawało ciągły wzór—rodzaj starożytnego komiksu. Technikę tę stosowano we wszystkich późniejszych kulturach Mezopotamii—babilońskiej, asyryjskiej i akadyjskiej.

Walcowate pieczęcie przedstawiają sceny z życia codziennego, ale także sceny mitologiczne i wydarzenia dziejowe, które rozegrały się—według informacji podanych na pieczęciach—setki i tysiące lat przed wytworzeniem owych walców.

Sławna już na całym świecie “Mapa nieba VA/243” z berlińskiego Muzeum Pergamońskiego nie jest jedynym pisanym potwierdzeniem wiedzy astronomicznej Sumerów, choć niewątpliwie najbardziej interesującym. Znany nam dziś Układ Słoneczny został również przedstawiony na owej walcowatej pieczęci—w odpowiedniej skali—przez starożytnych astronomów.

“Mapa nieba VA/243” prezentuje nam, i to we właściwej kolejności: niewielką planetę Merkury, tej samej wielkości Wenus i Ziemię, Księżyc (jako satelitę Ziemi), Marsa oraz wyraźnie większe planety: Jowisza i Saturna, bliźniacze planety Uran i Neptun, i wreszcie planetę Pluton. W odróżnieniu od dzisiejszych przedstawień Układu Słonecznego, ta starożytna “mapa nieba” ukazuje dodatkową, nieznaną, planetę między Jowiszem a Marsem.

Walcowata pieczęć “VA/243”

Najprawdopodobniej najstarsza na świecie “mapa nieba” na akadyjskiej walcowatej pieczęci (ok. 2300 r. p.n.e.). Widzimy tu pieczęć “VA/243” po odciśnięciu w glinie

 

Na walcowatej pieczęci widać nasz Układ Słoneczny z dodatkową planetą. Dla porównania: znany nam Układ Słoneczny z jeszcze jedną, nieznaną nam, planetą.

Powyższa “mapa nieba” przekonuje o tym, że astronomowie sumeryjscy znali konfigurację wszystkich planet w Układzie Słonecznym. Zważywszy na nasz dzisiejszy stan wiedzy, oznaczałoby to, iż nasi przodkowie dysponowali wiedzą, która stała się naszym udziałem dopiero w ostatnich stu latach, albo raczej: znowu stała się naszym udziałem. Patrzymy dziś na starożytnych ludzi z góry, z pozycji tych, którzy wiedzą lepiej. Wciąż wmawia się nam, że ludy antyczne, że jeszcze dawniejsze kultury Egiptu i Mezopotamii były—w porównaniu z nami—zacofane i prymitywne, że owi ludzie byli też naiwni w swych wierzeniach, przynajmniej tych, które dotyczą wszechświata czy mają związek z religią. Prawda jest jednak taka, że pradawne ludy i cywilizacje dysponowały zdumiewającą wiedzą, większą od naszej współczesnej.

Choć dzisiejsi naukowcy, reprezentanci różnych dziedzin to negują (ale nie potrafią tego obalić!), wiedza starożytnych astronomów o budowie Układu Słonecznego jest faktem! A tymczasem dopiero skonstruowanie w 1671 roku teleskopu lustrzanego, czego dokonał fizyk Izaak Newton, umożliwiło nauce odkrycie kolejnych planet: Urana (1781, Friedrich Wilhelm Herschel), Neptuna (1846, Johann Gottfried Galie) i Plutona (1930, Clyde Tombough). Odtąd nasz Układ Słoneczny obejmował dziewięć planet, a prócz tego Słońce i Księżyc jako satelitę Ziemi, a więc jedenaście ciał niebieskich! O dziwo, na starożytnej “mapie nieba” widać planety: Uran, Neptun i Pluton, które nam udało się odkryć dopiero dzięki nowożytnej technice w ostatnich stuleciach.

Ale na tamtej starożytnej walcowatej pieczęci uwidoczniono jeszcze jedną, dwunastą planetę—pomiędzy sąsiadującym z Ziemią Marsem a Jowiszem. Dziś między tymi ostatnimi planetami jest rażąco duża luka, w której znajduje się ciąg asteroidów.

Co więcej, sumeryjskie tablice z inskrypcjami opowiadają taką oto historię Układu Słonecznego:

Najpierw dowiadujemy się o praukładzie słonecznym, złożonym z trzech planet (Słońce, Merkury i Tiamat). Powstanie kolejnych planet sprawiło, że Układ Słoneczny obejmował Słońce i dziewięć planet. Później zaś przeniknęła z zewnątrz do naszego Układu Słonecznego jeszcze jedna planeta (o babilońskiej nazwie Nibiru czy też Marduk). Za nią były planety: Neptun, Uran i Saturn. Jej pojawienie się spowodowało zmiany w grawitacji wszystkich planet (miała ona odwrotną trajektorię!), a w dalszej konsekwencji—potężne wybuchy i katastrofy, po których powstały nowe księżyce. Z czasem doszło do zderzenia Tiamata z jednym z księżyców Nibiru/Marduka. Druga i ostatnia kolizja nastąpiła, gdy intruz (Nibiru/Marduk) jeszcze raz okrążył Słońce. Jeden z księżyców Nibiru/Marduka spowodował oderwanie się górnej części Tiamata. Ta część została skierowana na nową orbitę i porwała za sobą księżyc o nazwie Kingu. Powstała z nich para: Ziemia i Księżyc.

Planeta Nibiru/Marduk okrąża Słońce raz na 3600 lat

Planeta Nibiru/Marduk wdarła się do naszego Układu słonecznego, została przyciągnięta przez nasze Słońce i tak oto zmieniła swoją trajektorię.

 

Przeniknąwszy do naszego Układu Słonecznego Nibiru/Marduk mógł zderzyć się z planetą Tiamat (pierwotną Ziemią), ale do tego nie doszło. Nastąpiła jednak kolizja jednego z księżyców Nibiru z Tiamatem, przez co ta ostatnia planeta uległa częściowemu zniszczeniu. Ocalała reszta Tiamata zboczyła z wcześniejszej trajektorii, ale pociągnęła za sobą jeden z dwóch księżyców Nibiru i tak oto powstały—z nowym umiejscowieniem—nasza dzisiejsza Ziemia i nasz Księżyc.

Druga część zniszczonego Tiamata stanowi ciąg asteroidów, dziś znajdujący się między Marsem a Jowiszem.

 

Najważniejszym pisanym świadectwem z Mezopotamii jest wszakże epos Atrahasis, zachowany w dobrym stanie. Opowiada on o czasach sprzed potopu oraz o ziemskim rozwoju człowieka. Czytamy tu o istotach zwanych Anunnaki (ci, którzy zstąpili z niebios na Ziemię). Anunnaki około 450 000 ziemskich lat temu przybyli na Ziemię, bo potrzebowali pilnie złota na swojej macierzystej planecie Nibiru, która okrąża nasze Słońce raz na 3600 lat. Działo się to miliony lat po zniszczeniu Tiamata.

Ziemia wydała się zapewne owym Anunnaki szczególnie korzystnym miejscem, a to ze względu na jej zasoby (istnienie życiodajnej wody w atmosferze oraz trwała zielona roślinność), na ekosferę (z optymalną bliskością Słońca). Wybrali oni Ziemię!

Ale zobrazujmy sobie pokrótce ówczesny stan Matki Ziemi: przeżywała ona właśnie kulminację drugiej z wielkich epok lodowcowych (było to 430-480 tysięcy lat temu). Prawdopodobnie jedną trzecią ówczesnego lądu pokrywał lód. Deszcze należały do rzadkości. Poziom morza w wielkich epokach lodowcowych (pierwsza rozpoczęła się około 600 tysięcy lat temu) znajdował się—według szacunków—blisko 250 metrów niżej w porównaniu z poziomem dzisiejszym. Przyczyną takiego stanu rzeczy było zlodowacenie wielkich ilości wody na stałym lądzie. Tam, gdzie dziś są morza i wybrzeża, wówczas istniał suchy ląd.

Miejscami uznanymi przez pierwszych Anunnaki za nadające się do skolonizowania były dorzecza wielkich rzek, takich jak Nil, Eufrat, Tygrys.

Pierwsza grupa owych Anunnaki liczyła pięćdziesiąt osób. Wylądowali na Morzu Arabskim, skąd ruszyli w kierunku Mezopotamii, gdzie na skraju bagien powstała pierwsza na tej planecie osada (eridu = dom wzniesiony gdzieś daleko).

Nazwę eridu w podobnym brzmieniu odnajdujemy w innych językach; odpowiada jej na przykład starowysokoniemiecki wyraz erda (w obecnej niemczyźnie: Erde —- Ziemia), angielski earth, średnioangielski erthe, a gdy cofniemy się w czasie i przeniesiemy w inny region geograficzny, natrafimy na aramejskie wyrazy: artha, ereds, erd, oraz erc, jak też na hebrajską formę: erec.

Listy królów sumeryjskich podają siedziby i okresy panowania pierwszych dziesięciu władców Anunnaki—sprzed wielkiego potopu. Jednostką czasu jest szar (l szar = 3600 lat = l okrążenie naszego Słońca przez Nibiru). Według tekstów, od pierwszego lądowania do potopu upłynęło 120 szarów. W tym czasie planeta Nibiru okrążyła Słońce 120 razy—odpowiada to 432 tysiącom lat ziemskich. Sumeryjska lista królów stanowi chronologiczny wykaz władców, miast i wydarzeń. Imię pierwszego “boga” na Ziemi, który zaplanował pojawienie się pierwszej -— “boskiej” -— królewskiej dynastii dla Eridu oraz czterech pozostałych miast, jest niestety nieczytelne. Różne teksty wykazują jednak zgodność w tym punkcie i nazywają Enkiego “panem lądu”, w języku akadyjskim zwany jest EA (pan głębin). Nosił on przydomek Nudimmud (ten, który potrafi coś stworzyć). Był to mędrzec, propagator kultury, znakomity przyrodnik, nauczyciel oraz inżynier. Ro
dzicami Enkiego byli: Anu (An), władca Nibiru i bogini Numma.

Jako pierwsze miejsce zamieszkania wykazał on obszar przylegający do bagien i zapowiedział: Tutaj osiądziemy. Teren, który Enki objął we władanie, stał się siedzibą monarchy i głównym miejscem kultu. Wieloletnie wydobywanie złota w bardzo trudnych warunkach—na obszarze Abzu (nisko położonego obozowiska)—sprawiło, że narastało niezadowolenie ludu Anunnaki. Gdy do obozu przybył Enlil, brat Enkiego, wybuchło powstanie. Robotnicy nie chcieli dłużej pracować… Między innymi dlatego, że w okresie pracy na Ziemi byli narażeni na ziemską grawitację, a tym samym na starzenie się.

Doszło do narady “bogów”, na którą przybył także wielki władca Nibiru, Anu, i stanął po stronie społeczności Anunnaki. Ale oto Enki znalazł rozwiązanie: trzeba stworzyć prymitywnego robotnika, lulu. Lud Anunnaki przystał na to.

Z sumeryjskich zapisów wynika jednoznacznie, iż pierwszy człowiek został stworzony sztucznie, i to w jednym tylko celu: czekała go praca na rzecz “bogów”. Miał być ich niewolnikiem i właśnie dlatego nazwany został przez Sumerów lulu amelu (co oznacza: prymitywny robotnik).

Azteckie wyobrażenie boga Quetzalcoatla, który, jak głosi legenda, zstąpił na Ziemię pod postacią upierzonego węża, obdarzywszy Azteków i Tolteków ich kulturą.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin