Wychowanie dzieci według św. Jana Chryzostoma.docx

(24 KB) Pobierz

4

 

Wychowanie dzieci według św. Jana Chryzostoma

 

W dziewięćdziesięciu krótkich rozdziałach rozprawy „O wychowaniu dzieci” (Św. Jan Chryzostom, O małżeństwie, wychowaniu dzieci i ascezie, tłum. W. Kania, Kraków 2002, ss.79)  św. Jan Chryzostom podał konkretne uwagi odnieszące się do pierwszych lat dziecka. Do dziś zachowały one aktualność i życiową mądrość.

    

   Już w pierwszych słowach Ojciec Kościoła zaznacza z naciskiem, że obowiązek wychowania potomstwa spoczywa przede wszystkim na rodzicach. Zwraca się do nich stanowczo: Nie przestanę upominać, prosić zaklinać, abyście przede wszystkim wychowywali dobrze dzieci. Gdzie indziej odpowiedzialnymi za to czyni zwłaszcza ojców, zaznaczając  że tylko ci otrzymać mogą miano ojca, którzy to zadanie należycie spełniają. Nie pomija tu oczywiście matek. Sam mógł się przekonać, kim są one dla młodych ludzi, gdy we wczesnym dzieciństwie stracił ojca Sekundusa i cały ciężar wychowania spadł na barki jego matki Antuzy. Pokierowanie dzieckiem, wszczepienie w jego serce dobrych nawyków, to przywilej matki, której nikt zastąpić nie zdoła. Szczególnym zadaniem matki jest wychowanie córki. Matka, która jest zawsze w domu blisko córki, powinna ją wychować swoją skromnością, unikaniem zbytku i przesadnej miękkości: Matki, przygotujcie dobrze swoje córki do życia w małżeństwie! Troska ta jest dla was łatwa. Czuwajcie, aby pozostawały w domu. Przede wszystkim zaś wychowujcie je w pobożności, żeby były szlachetne i gardziły pieniądzem, aby nie troszczyły się zbytnio o pielęgnację swej urody i o stroje. Tak przygotowane wydacie je za mąż.

   Św. Jan każe się zająć młodym człowiekiem od najwcześniejszych lat. W przeciwnym razie odniesie on wiele ran na duszy, które trzeba będzie długo leczyć. Niech służą tu przykładem zawodnicy olimpijscy, którzy od dzieciństwa zaprawiają się w ćwiczeniach cielesnych, by odnosić potem zwycięstwa i zbierać nagrody. Wychowanie wywiera wpływ na całe życie dziecka: O perłach powiadają, że wyniesione z głębin morza na światło dzienne wyglądają jak krople wody. Doświadczony łowca pereł bierze krzepnącą kroplę do wklęsłej ręki i obraca ją w dłoni, aż się zaokrągli i zastygnie. Gdy stwardnieje, nie zmieni już wyglądu. To, co jest miękkie, może jeszcze przybrać kształt inny, nie ma bowiem jeszcze stwardniałej formy i łatwo daje się zmienić w inną postać. Co jednak raz stwardniało, pozostanie takie i nie da się już ukształtować inaczej.

   Większą uwagę, niż na stworzenie dziecku materialnych warunków, należy zwrócić na wyrobienie jego charakteru: Ileż starań dokładają wszyscy, aby dzieci wykształcić w sztuce, nauce i wymowie, a nikt nie dba o ćwiczenie duszy.

   Święty gani rodziców, którzy starając się tylko o majątek dla dziecka, zaniedbują jego uświęcenie: Niektórzy cały wysiłek obracają na to, aby swym dzieciom kupić pięknego konia, duży dom i majątek – ale o piękno ich dusz i pobożność ich serc nie starają się wcale. Leży w tym wielkie niebezpieczeństwo upadku ludzkości. Troszczymy się o majątek, a duszom pozwalamy ginąć. Jest to wielka głupota. Choćby syn miał wiele pieniędzy, jeśli nie będzie oszczędny, zmarnuje wszystko, natomiast gdy dusza jego została wychowana w cnotach, choćby mu przepadł majątek, zdobędzie wszystko, co jest potrzebne do życia. Dlatego należy się starać nie tyle o złoto i srebro, ile o bogactwo pobożności i cnoty. Opanowanie i ucieczka od światowych uciech – oto prawdziwie bogaty posag.

   Nie znaczy to jednak, że można obojętnie patrzeć na zewnętrzną postawę dziecka, bo wiele ona mówi o jego wewnętrznym usposobieniu: Pozwalasz chłopcu, by mu rosły długie włosy, upodabniasz go do dziewczyny i osłabiasz siłę jego chłopięcej natury, rozbudzasz w nim wcześnie pragnienie złota i przywiązanie do niepotrzebnych rzeczy (…). Jeśli dziewczyna przyzwyczaiła się w pokoju matczynym do kobiecych ozdób, po opuszczeniu domu stale będzie przykra dla męża i spowoduje mu więcej kłopotów niż poborcy podatków.

   Rodzice powinni więc od najmłodszych lat uczyć dzieci wieść życie w bojaźni Bożej: Zepsucia świata nie można dlatego usunąć, bo nikt nie zwraca uwagi na dzieci. Nikt nie mówi do nich o dziewictwie, czystości, pogardzie bogactw i sławy, przykazaniach Bożych, które nam podaje Pismo Święte.

   Fundamentem wychowania jest wpojenie młodemu prawdy, że Bóg wszystko widzi, również to, co dzieje się w skrytości. Jeśli tę prawdę wpoisz dziecku, nie będzie już ono potrzebowało wychowawcy. Bojaźń Boża pozostanie w jego duszy i będzie mocniejsza niż bojaźń przed wychowawcą. Aby to jednak osiągnąć, długą drogą muszą zmierzać zgodnie wychowanek i wychowawca.

   Jak należy podchodzić do dziecka? Św. Jan Chryzostom, doświadczony znawca ludzkiej psychiki, przedstawia to w sposób bardzo obrazowy. Wychowawca podobny jest do króla, który ma zbudować miasto i osiedlić w nim obywateli. Miastem jest dusza dziecka, otaczającym je murem – ciało, bramami, przez które wciskają się wrażenia, są zmysły: mowy, słuchu, wzroku, dotyku i powonienia; mieszkaniami - trzy władze duszy: uczucie – čőěďň, pożądanie - ĺđéčőěéá i rozum - ëďăéóôéęďí; obywatelami – uszlachetniające je cnoty: męstwo, wstrzemięźliwość i mądrość.

   A oto zasady wychowania zmysłów wewnętrznych.

   Przystąpmy – pisze św. Jan – do pierwszej bramy, która najbardziej na to zasługuje– do bramy mowy. Postarajmy się tutaj o drzwi i zamek, ale nie o te z drzewa lub z żelaza, lecz ze złota, to jest o Bożą mowę "słodszą nad miód" (Ps 119, 103), "pożądliwszą nad złoto" (Ps  18, 11). Uczmy dzieci wypowiadać tylko przyzwoite słowa, pilnujmy, aby się nie dostały tu obelżywe słowa i nieprzystojne żarty. Niech przez tę bramę przechodzi tylko sam Król i Jego świta, jak mówi o tym Psalmista: "To jest brama Pańska, wejdą w nią sprawiedliwi" (Ps 118,20).

   Najbliżej bramy mowy jest brama słuchu. Kto nie słucha złego, ten też złego nie powie: Niech więc nie słyszą dzieci niczego niestosownego ani od służących, ani od wychowawcy, ani od opiekunów. Należy strzec dzieci jak kwiaty, które potrzebują wiele opieki, póki są młode i delikatne. Winniśmy im poszukać dobrych opiekunów, aby od początku miały solidny fundament i nie słyszały nic złego.

   Rodzice winni zawczasu podawać dzieciom budujące przykłady biblijne, gdyż żywe opowiadanie dodatnio wpływa na ich wyobraźnię. Przy tej okazji przytacza Chryzostom dwie wzorowe katechezy – o Kainie i Ablu oraz o Jakubie i Ezawie. Wzruszające jest, jak ten znakomity Ojciec, który z ambony wstrząsał sumieniami wiernych, jako katecheta potrafił z małymi być mały i przemawiać do nich jak kochający ojciec. W całej literaturze patrystycznej nie znajdziemy chyba lepszych katechez od tych wzorcowych wykładów biblijnych dla dzieci.

   Dalej mamy bramę piękniejszą od tamtych, lecz trudną do strzeżenia - są to oczy spoglądające na świat i chętnie widziane. Święty daje tu surowe zakazy, m.in. dotyczące uczęszczania na widowiska teatralne. Nie poprzestaje jednak tylko na zakazach, ale i zachęca: Wskaż mu [dziecku] piękne przedmioty, aby jego oczy odwrócić od złych rzeczy, wskaż na niebo i gwiazdy, na ziemię i jej kwiaty, na łąki i obrazki w kwiatach, niech tymi rzeczami zachwycają się oczy. Tyle jest piękna, które nie przynosi żadnej szkody!

   Jest jeszcze inna brama, rozciągająca się na całe ciało. Pozornie zamknięta, pozwala wszystkiemu dostać się do wnętrza, jakby była otwarta. Chodzi o zmysł dotyku. I w tej dziedzinie Chryzostom poucza: Nie dopuśćmy do wydelikacenia ciała przez szaty ani do poufnego zetknięcia się z ciałem innego człowieka. Hartujmy ciało, by wychować żołnierza. Niech syn nie sypia w miękkim łożu i nie nosi miękkiej szaty. W ten sposób trzymajmy zmysł dotyku w ryzach.

   Św. Jan nie pomija nawet zmysłu powonienia, bowiem i przez tę bramę wchodzi, jego zdaniem, wiele zepsucia: Nic tak nie odbiera duszy gorliwości i nie czyni jej ospałą, jak upodobanie w przyjemnych zapachach (…) Zamknij więc i tę bramę troskliwie. Jej zadaniem jest wdychać czyste powietrze, a nie chłeptać, choćby przyjemne, wyziewy. Może ktoś się rozśmieje, iż zwracamy uwagę na drobnostki, nakazując tutaj tak wielką ostrożność. Nie są to drobiazgi, lecz chodzi o siłę, zdrowie i wychowanie ludzkiego rodzaju.

   Jak rozwijać wewnętrzne życie duszy młodego człowieka, jak wyrabiać u niego cnoty i wykorzenić przeciwne im wady – i o tym również nie zapomina św. Jan Chryzostom.

   Na męstwo chłopca wskazują zgoda i pokój, przeciwne wady to gniew i upór. Należy więc wdrażać młodego do cierpliwości w obliczu krzywdy, spieszenia z pomocą pokrzywdzonym, uprzejmego obchodzenia się ze słabszymi: (...) wychowuj syna w łagodności i każ mu obchodzić się ze sługami jak z braćmi. Poucz go o godności i prawach ludzkiej natury słowami Hioba: „Jak mnie, tak wszystkich Bóg w łonie matki utworzył”. Tak kształtuj jego serce, by był zawsze skromny. Jeśli chłopiec nie żywi do nikogo niechęci, nie wymaga niczyjej obsługi i nie gniewa się, gdy mu ktoś uwłacza, jako mężczyzna zachowa wolny od gniewu umysł.

   Drugą ozdobą miłości jest wstrzemięźliwość. Dla jej nabycia trzeba nauczyć dzieci unikania okazji do złego, podejrzanych znajomości, nieprzyzwoitych widowisk. Wielką zaś pomocą będą wzniosłe wzory, przestrzeganie postów, prowadzanie do Cerkwi, pobożna i pokorna modlitwa. Św. Jan wskazuje na piękne i budujące przykłady: Józefa, Salomona, proroka Jeremiasza, Daniela, którzy w młodości wiele czasu poświęcili modlitwie, bo tylko zdziecinniały człowiek nie ma zrozumienia dla modlitwy. Najważniejszą jednak cnotą młodego jest, zdaniem Chryzostoma, mądrość: Potrzeba tu wiele pracy, aby chłopca wychować ku mądrości i wykluczyć z jego życia wszelką głupotę. Jest to większa i od wszystkiego bardziej podziwu godna część filozofii – wiedza o Bogu, o dobrach, które są dla nas po tamtej stronie, o piekle, o królestwie niebieskim, bo „początkiem mądrości jest bojaźń Boża”.

   Tak pojęte wychowanie wymaga ogromnego wysiłku rodziców: Jak malarze nad obrazem i rzeźbiarze nad posągiem pracują z wielkim wysiłkiem, tak i wy- ojcze i matko - musicie włożyć wiele starań w wychowanie swych dzieci, tych podziwu godnych obrazów. Malarze ustawiają tablice i dzień za dniem wodzą pędzlem według potrzeby, podobnie gorliwie pracują rzeźbiarze, usuwając to, co zbyteczne, uzupełniając braki. Tak i wy rodzice, jak wykonawcy pięknych posągów, musicie wkładać wszystek trud, aby swe dzieci wychować na piękne obrazy Boga. Usuwajcie to, co niepotrzebne, uzupełniajcie braki; z dnia na dzień baczcie na skłonności swych dzieci, na dobre, by je rozwijać, na złe, by je wykorzeniać. Poskramiajcie pilnie ducha nieczystości, bo zmysłowa rozkosz przynosi duszy młodych największe pokusy. Zanim jeszcze dzieci odczują złą skłonność, nauczcie je trzeźwości, czujności, gorliwości w modlitwie; przyzwyczajajcie je czynić znak krzyża przed każdym słowem i czynem.

   Na rodzicach zaniedbujących swoje obowiązki ciąży wielka odpowiedzialność, bowiem wychowują oni dziecko nie tylko dla siebie, ale również dla innych, dla społeczeństwa, a przede wszystkim dla Boga: Wychowaj żołnierza dla Chrystusa! Naucz też syna również w świecie od młodości wieść życie w bojaźni Bożej.

   Choćby rodzice byli skądinąd sami dobrzy, to jednak w razie zaniedbania wychowania dzieci, będą surowo karani. Odstraszającym przykładem jest kapłan Heli – choć sam uczciwy, poniósł karę za to, że nie karcił synów za złe zachowanie. Niedbali rodzice są gorsi od zbójców, gdyż ich opieszałość wiedzie dzieci do zguby. Jeśli natomiast dobrze wychowują potomstwo, spotka ich za to nagroda – Bóg daruje im zło, które popełnili w swoim życiu: Jeśli kochasz dziecko, okaż to czynem. Otrzymasz za to nagrodę. Posłuchaj, co ci mówi Paweł: „Jeśli dzieci trwać będą w wierze, miłości, świętości i skromności, mając wiele grzechów na sumieniu, przez jedno możesz je zmazać: wychowaj żołnierza dla Chrystusa!”.

   Dzieje się tak dlatego, że rodzice, wychowując dzieci, sami stają się lepsi: Udzielając chłopcu tych nauk, ojciec sam się wychowuje i postępuje w dobru; z każdym dniem staje się lepszy, jeśli nie z miłości do cnoty, to z miłości do dziecka, bo go nie chce prze zły przykład zgorszyć.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin