Mój tajemny ogród - Nancy Friday.rtf

(1498 KB) Pobierz

NANCY FRIDAY

MÓJ TAJEMNY OGRÓD

Marzenia seksualne kobiet


Billemu,

który uwierzył w tę książkę, kiedy była jeszcze tylko w sferze wyobraźni

N. F.


WSTĘP

Po raz pierwszy w historii próbujemy ustalić, co rzeczywiście dzielimy z innymi kobietami. Ta książka jest próbą zrozumienia nas samych, a to wydaje się o wiele lepsze niż skazanie się na los Milczącej Płci. Starałam się tu odnaleźć istotne więzi łączące kobiety. Ostatecznie doszłam do ważnego chyba spostrzeże­nia: mimo że połowa przebadanych przeze mnie kobiet to Brytyjki, jednak nie ma istotnych różnic między nimi a Amerykankami. By zrozumieć, co to znaczy być kobietą, nie trzeba odwoływać się do jej narodowości czy przynależności klasowej, a je­dynie do analizy naszych uczuć i naszych pragnień. Od chwili opublikowania „Mojego tajemnego ogrodu" w Ameryce otrzymałam tysiące listów, które całkowi­cie pokrywają się z wypowiedziami kobiet z Wielkiej Brytanii: „Nigdy nie sądziłam, żeby inne kobiety miały myśli tego typu. Zawsze myślałam, że z powodu moich seksualnie »wybujałych« wyobrażeń jestem jakimś perwersyjnym monstrum. Teraz czuję, że mogę za­akceptować samą siebie taką, jaką jestem. Dzięki Bogu, nie jestem już sama".

7


ROZDZIAŁ PIERWSZY

SIŁA FANTAZJI

W marzeniach i na jawie, kiedy jestem w łóżku z facetem, moja wyobraźnia podsuwa mi taką fanta­zję: ... z grupką przyjaciół jesteśmy na meczu piłki nożnej, jest bardzo zimno. W cztery czy pięć osób kulimy się pod dużym, kraciastym kocem. Nagle podrywamy się, żeby lepiej widzieć George'a Besta biegnącego w stronę bramki. Gdy on pędzi przez boisko, my biegniemy za nim jak jedno ciało, skręca­jąc się pod kocem, krzycząc z podniecenia. Jeden z mężczyzn, nie wiem który, bo w tym podnieceniu nie odwracam głowy, przysuwa się do mnie bliżej od tyłu. W dalszym ciągu głośno krzyczę, mój głos zlewa się z jego, owiewającym moją szyję. Czuję jego erekcję przez spodnie, gdy daje mi znać dotykiem, abym przysunęła biodra bliżej niego. Besta blokują, ale cała akcja, dzięki Bogu, dalej toczy się w stronę bramki, a my stoimy dalej odwróceni tak, żeby widzieć, co się dzieje na boisku. Wszyscy szaleją. On właśnie wyjął swojego kutasa i już jest między moimi rozsuniętymi nogami; zrobił mi dziurę w majtkach pod krótką spódniczką. Krzyczę coraz głośniej, bo gol wydaje się nieunikniony. Wszyscy podskakujemy to w górę, to w dół, a ja muszę postawić nogę na wyższym stopniu, żeby utrzymać równowagę: w ten sposób

9


NANCY FRIDAY

mężczyźnie z tyłu łatwiej jest go wsunąć. Wszyscy podskakujemy, obijając się o siebie, a on obejmuje mnie ramieniem, żeby utrzymać nasz rytm. Jest już we mnie, przebił mnie jak wyciorem. O Boże, mam uczucie, jakby doszedł do gardła! „Dalej, Georgie! Dalej, dalej, szybciej, szybciej!" — krzyczymy razem, głośniej niż inni, zagrzewając wszystkich do jeszcze większego dopingu. We dwoje przewodzimy kibicom, jak wodzireje, a w środku czuję, że on, kimkolwiek jest, rośnie coraz bardziej, wpycha się we mnie z każ­dym ruchem coraz głębiej i wyżej, aż aplauz dla Besta staje się rytmem naszego pieprzenia się, a wszyscy wo­koło są po naszej stronie, kibicując i nam, i bramce... trudno to teraz rozdzielić. To decydujące, wszystko zależy od niego; my też urządzamy wyścig, do naszej bramki. Moje podniecenie jest coraz dziksze, tracę nad sobą kontrolę. Krzyczę, żeby Best robił to tak jak my, żebyśmy razem wygrali. A gdy mężczyzna za mną zaczyna jęczeć ściskając mnie w spazmie rozkoszy, Best strzela gola a ja...

— Powiedz mi o czym myślisz — powiedział mężczyzna, z którym byłam w łóżku. Jego słowa dobrze współgrały z fantazją w moim umyśle. Nigdy nie broniłam się przed takimi myślami, gdy kochaliś­my się (tak bardzo byłam pewna naszej spontanicz­ności i dopasowania), że bez oporu powiedziałam mu o czym myślałam.

Wstał z łóżka, założył spodnie i wyszedł.

Leżąc tam, pośród pogniecionych prześcieradeł, nagle odrzucona, nie rozumiejąc właściwie dlaczego, patrzyłam jak się ubierał. Próbowałam wytłumaczyć, że to tylko wyobraźnia, że nie chciałam naprawdę tego drugiego mężczyzny na meczu. On nie miał twarzy, był nikim! Nie miałabym w ogóle takich myśli, nie mówiąc już o wypowiadaniu ich, gdybym nie była tak podniecona, gdyby on, mój prawdziwy kochanek, nie

10


SIŁA FANTAZJI

podniecił mnie do tego stopnia, że poczułam swoje ciało, całą siebie, nawet swój umysł. Czy naprawdę nie widział tego? On i jego wspaniałe namiętne kochanie sprowadziło te myśli, a one z kolei podsyciły moją namiętność. Powinien być dumny, szczęśliwy za nas oboje...

Jedną z rzeczy, które zawsze podziwiałam u moje­go kochanka, było to, że był jednym z niewielu męż­czyzn, którzy rozumieli, że w łóżku może być wesoło i zabawnie. Niestety, nie uważał, że moja fantazja futbolowa jest śmieszna czy zabawna. Jak powiedzia­łam, po prostu wyszedł.

Jego złość i wstyd dopiero zrozumiałam dzięki na­pisaniu tej książki — pojęłam, jak bardzo mnie zranił. Był to początek końca naszego związku. Do tego momentu zawsze krzyczał: „Więcej!" Byłam przeko­nana, że nie ma takiego obszaru, do którego bym nie doszła, a który by nie podniecił go jeszcze bardziej; jego zachęta była jak prztyczek dziecka, który daje bączkowi, żeby się kręcił coraz szybciej, tak on na­kręcał mnie w kierunku rzeczy, które zawsze chcia­łam robić, ale byłam zbyt nieśmiała, żeby robić z kimś innym. Nieśmiałość na pewno nigdy nie była w moim stylu, ale w łóżku, w dalszym ciągu byłam kochaną córeczką mamusi. Czułam, że on uwolnił mnie od tego niepotrzebnego panieńskiego skrępowania, którego nie potrafiłam intelektualnie zrozumieć i od które­go nie umiałam uciec. Dumny z moich wyników sprawił, że i ja byłam z siebie dumna. Kochałam nas oboje.

Spoglądając dziś innymi oczami na mojego wszys­tko akceptującego kochanka, widzę, że to, co tak radośnie odgrywałam, to były jego, a nie moje niejasno wypowiedziane fantazje, rodem z „Pygmaliona" czy D. H. Lawrence'a. A moje? Nie chciał o nich słyszeć. Nie byłam współautorem tego fascynującego scenariu­

11


NANCY FRIDAY

sza „Jak być Nancy", nawet jeśli to było moje życie. Przeznaczono mi tylko rolę statystki.

Gdzie jesteś, mój były kochanku? Jeśli uraziła cię fantazja o „innym mężczyźnie", co byś pomyślał o tej z Dalmatyńczykiem Mojego Wspaniałego Wujka Henry'ego w roli głównej? Albo z członkiem mojej rodziny, którego lubiłeś, samym Wspaniałym Wuj­kiem Henrym, tak jak wyglądał na portrecie wiszą­cym nad pianinem mojej matki, w czasach, kiedy mężczyźni nosili wąsy, które łaskotały, a kobiety długie spódnice. Czy dostrzegasz, co Wspaniały Wujek Henry robi mi pod stołem? Tylko, że jestem przebrana za chłopca.

Czy na pewno jestem? To bez znaczenia. Dla fantazji to nieważne. Funkcjonują one na zasadzie swoistej elastyczności, zdolności natychmiastowego wchłonięcia każdej nowej postaci, obrazu czy idei — lub też, jak w marzeniach, do których są tak bar­dzo podobne, przez rozwijanie sprzecznych obrazów w tym samym czase. Rozszerząją, wydłużają, defor­mują lub wyolbrzymiają rzeczywistość, przenosząc nas coraz dalej i szybciej w kierunku, gdzie pozba­wiona wstydu podświadomość wie, dokąd chce iść. Fantazje proponują zdumionej jaźni niewiarygodną okazję uchwycenia niemożliwego.

Byli i inni kochankowie, i inne fantazje. Ale już nigdy nie przedstawiałam ich sobie nawząjem, Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego męża. Dobre­go mężczyznę charakteryzuje umiejętność ujawnienia w kobiecie tego co najlepsze, wszystkich jej pragnień. W poszukiwaniu twojej nąjgłębszej istoty, nie tylko zaakceptuje to, co odkryje, ale też nic niepełnego nie może go zaspokoić. Bill wydobył z powrotem moje fanta2je na powierzchnię, z głębin, gdzie roztropnie zadecydowałam, że muszą żyć — żywiołowe i żywotne jak zawsze, to prawda, ale nigdy nie wypowiadane.

12


SIŁA FANTAZJI

Nigdy nie zapomnę jego reakcji, kiedy nieśmało, z bo- jaźnią i pewnym zawstydzeniem, zdecydowałam zary­zykować i zwierzyć mu się z tego, o czym myślałam. „Co za wyobraźnia!" — wykrzyknął. „Nigdy sam bym czegoś takiego nie wymyślił. Czy naprawdę o tym myślałaś?"

Jego spojrzenie pełne rozbawionego podziwu przyniosło mi ogromną ulgę; zrozumiałam jak bardzo mnie kochał, a kochając mnie, kochał wszystko, co mogło wzbogacić nasze życie. Moje fantazje były dla niego jak nagłe odkrycie tajemniczego ogrodu roz­koszy, którego nie znał, a do którego miałam go zaprosić.

Małżeństwo uwolniło mnie od wielu rzeczy, a wpro­wadziło w inne. Jeżeli moje fantazje wydawały się Billo­wi takie odkrywcze i porywające, dlaczego nie przed­stawić ich w powieści, którą właśnie pisałam? Miało to być oczywiście o kobiecie i musieli być inni czytelnicy, poza moim mężem, inni mężczyźni i kobiety, którzy byliby zaintrygowani nowym podejściem do tego, co się dzieje w umyśle kobiety. I rzeczywiście, poświę­ciłam cały rozdział książki długiemu, idyllicznemu opisowi erotycznych fantazji heroiny. Myślałam, że to będzie najlepsza rzecz w książce, materiał w rodzaju tego, z którego zwykle były zbudowane powieści przeze mnie podziwiane. Lecz mój wydawca, mężczyz­na, miał zupełnie inne zdanie. „Nigdy nie czytałem czegoś takiego" — powiedział mi (wystarczająca przy­czyna, żeby wreszcie coś takiego napisać, pomyśla­łam). „Te fantazje zrobiły z bohaterki jakieś seksualne monstrum. Jeżeli ona tak szaleje za tym facetem, z którym jest, kontynuował, i jeśli on jest takim świetnym ogierem, to dlaczego ona myśli o innych szalonych rzeczach... dlaczego nie skupi się na nim?"

A może ja powinnam go zapytać: dlaczego męż­czyźni mają seksualne fantazje? Dlaczego chodzą do

13


NANCY FRIDAY

prostytutek, żeby robić pewne rzeczy, kiedy mają do dyspozycji oddane damy czekąjące w domu? Dlaczego mężowie kupują żonom czarne, koronkowe podwiązki i staniki odkrywające sutki, jeśli nie w pogoni za urzeczywistnieniem własnych fantazji? We Włoszech mężczyźni krzyczą „Madonna mia", kiedy szczytują, i nierzadko się zdarza, o czym czytamy w „Ode­pchniętym Erosie", że Anglik z wyobraźnią płaci panience za przywilej skosztowania truskawkowej pianki (tak jak robiła to Nanny), którą ona uprzejmie wepchnęła sobie w pipkę. Dlaczego są akceptowane (i nieustannie są w modzie) komiksy w kółko powta­rzające motyw Jasia Przeciętniaczka pożerającego wzrokiem apetyczną blondynę, podczas gdy w dymku nad jego głową kłębi się istna orgia egzotycznych pozycji. Mój Boże! Nie tylko, że nie uważa się tej fantazji za naganną, wprost przeciwnie, należy ona do kanonu żartów, a nawet dykteryjek rodzinnych, które ojciec ze śmiechem opowiada synowi.

Mężczyźni dzielą się fantazjami seksualnymi przy wódce, nazywając je „świńskimi kawałami"; a jeśli się trafi taki, którego to nie bawi, uznają go za dziw­nego. Sprośne filmy uświetniają męskie obiady i kon­ferencje handlowe. Ale kiedy Henry Miller, D. H. Lawrence i Norman Mailer — już nie mówiąc o Gene- cie — przelewają swoje fantazje na papier, wtedy uznawane są za to, czym być mogą — za sztukę. Tego typu seksualne fantazje mężczyzn nazywane są powie­ściami. Dlaczego więc, chciałam zapytać mojego wyda­wcę, fantazje seksualne kobiet nie mogą być tak samo nazywane?

Nie powiedziałam nic. Insynuacje wydawcy i odej­ście mojego byłego kochanka uderzyły w moje najczul­sze miejsce: tam, gdzie kobieta, nie wiedząc zbytnio o wzajemnych seksualnych odczuciach, jest najbar­dziej podatna na ciosy. Co to znaczy być kobietą?

14


SIŁA FANTAZJI

Czy nie jestem kobieca? Jedną rzeczą jest zadać to pytanie samej sobie, nie wątpiąc z góry w jakość odpowiedzi, a inną jest poczuć, że to pytanie zostało nagle zadane przez kogoś i poczuć się ocenianym w jakimś nieokreślonym, nieznanym, niewyobrażal­nym konkursie czy sądzie. Co to naprawdę znaczy być kobietą? Nie chciałam dyskutować o tym z wydaw­cą — mężczyzną męskim nad podziw, który prawdo­podobnie trzymał rękę na seksualnym pulsie świata (czy nie opublikował Jamesa Jonesa i Mailera, czyta­jąc najprawdopodobniej z nimi nie nadające się do druku pieprzne kawałki). Zabrałam siebie, swoją po­wieść i swoje fantazje i poszłam do domu, gdzie byłyśmy doceniane. Książkę schowałam. Świat nie był jeszcze gotowy na przyjęcie kobiecych fantazji seksualnych.

Miałam rację. Nikt mojej książki wówczas nie potrzebował, chociaż zdarzyło się to raptem cztery lata temu, a nie czterysta. Ludzie twierdzili, że chcą usłyszeć coś o kobietach. Co mieli na myśli? Mężczyźni na pewno nie chcieli niczego nowego wiedzieć o ukry­tym i być może zagrażającym im potencjale. Mogłoby to się wiązać z kwestią równości seksualnej i prze­wartościować pojęcia na temat męskiej dominacji. A my, kobiety, także nie byłyśmy jeszcze gotowe, żeby dzielić się naszymi skrywanymi fantazjami, naszą wspólną lecz nie wypowiedzianą wiedzą.

Kobiety potrzebowały i czekały na coś w rodzaju miary, którą mogłyby się zmierzyć i ocenić, na rodzaj seksualnej reguły odpowiadającej temu, co mężczyźni stworzyli już dawno na własny użytek. Kobiety były jednak milczącą płcią. W naszym pragnieniu uszczę­śliwienia facetów narzuciłyśmy sobie ograniczenia seksualne i dyskrecje, które mężczyźni uważali za konieczne dla swojego własnego szczęścia i wolności. Uwięziłyśmy siebie nawzajem, zdradziłyśmy naszą

15


NANCY FRIDAY

własną płeć i nas samych. Mężczyźni zawsze trzymali się razem, licząc na braterską pomoc i poparcie, otwierając przed sobą wszystkie możliwe drogi przy­gód seksualnych, rozmaitości i możliwości. Kobiety wręcz przeciwnie.

Dla mężczyzn rozmawianie o seksie, pisanie i spe­kulowanie o nim, wymiana doświadczeń, porad i słów otuchy zawsze było społecznie dopuszczalne. W rzeczy­wistości, pewna doza seksualnych przechwałek w mę­skiej ubikacji jest uważana za oznakę męskości. Kul­tura, która daje mężczyznom taką wolność, surowo za­brania tego samego kobietom, każąc nam być nieufnym przed samym sobą, zmuszając nas do zaakceptowania reguł oszustwa, wstydu, a przede wszystkim milczenia.

Prawdopodobnie nigdy nie zdecydowałabym się na napisane tej książki, gdyby nie głosy innych kobiet, które przerwały tę zmowę milczenia. Uzyskałam dzię­ki nim nie tylko seksualny punkt odniesienia, o któ­rym już mówiłam, ale także świadomość, że inne kobiety pragną usłyszeć, co ja mam do powiedzenia, i że ja także pragnę usłyszeć ich głosy. Teraz sytuacja uległa zmianie. Kobiety same zaczęły mówić, nie cze­kając aż zostaną zapytane, chcąc dzielić się swoimi doświadczeniami, swoimi pragnieniami. Nagle tysiące kobiet popierając siebie nawzajem zaczęło zgłaszać swoje głosy i nazwiska jako wyraz poparcia dla ru­chów równouprawnienia kobiet.

Wyzwolenie wisiało w powietrzu. Wraz ze stop­niowym uwalnianiem naszych ciał, wolność zdoby­wały też nasze umysły. Pozornie zagadkowa sugestia, że kobiety mają seksualne fantazje, zafascynowała wydawców. Pojawiła się szansa na to, że staromodne pytanie „o czym myślisz?", zadawane kobietom przez mężczyzn, w końcu znajdzie odpowiedź. To już nie obrotny wydawca miał decydować, czy dobrym chwy­tem handlowym będzie seria erotycznych powieści,

16


SIŁA FANTAZJI

napisanych przez pełne seksu autorki. To wydostało się spod ich kontroli. Kobiety pisały o seksie ze swojego punktu widzenia (postrzegane już nie tylko jako obiekty męskich fantazji). To było zupełnie nowe odkrycie. Koniecznością stało się zrozumienie faktu, że wraz z wyzwoleniem kobiet mężczyźni uwolnią się od wszystkich damsko-męskich stereotypów. Koniec z myśleniem o kobietach jako z gruntu złych, świętosz- kowatych, kłopotliwych, nie mających szans na do­równanie mężczyznom. Wyobraźcie sobie rzecz nie­zwykłą; rozmowa z kobietą mogłaby dać więcej frajdy niż noc spędzona z kumplami!

To wisiało w powietrzu, i nic dziwnego, że moja idea zafascynowała wszystkich. „Myślę o napisaniu książki o seksualnych fantazjach kobiet" — mówiłam grupie inteligentnych i elokwentnych przyjaciół. Tyl­ko tyle. Cała rozmowa natychmiast urywała się. Męż­czyźni i kobiety obracali się do mnie z uśmieszkami podniecenia. Zauważyłam, że mieli ochotę zaaprobo­wać ideę, ale tylko deklaratywnie. „Och, chodzi ci o odwieczne marzenia o gwałcie?" „Chyba nie myślisz o czymś takim, jak King Kong, prawda?" Lecz kiedy zaczynałam mówić o fantazjach w sposób szczegóło­wy, tak jak tego wymaga styl narracyjny, niosąc powiew życia i emocjonalną wiarygodność, swoboda panująca przy stole nagle urywała się. Mężczyźni stawali się agresywni i nerwowi (och! mój dawny kochanku, jakże nie różnisz się od innych), a ich kobiety, nie tylko, że nie wypowiadały swoich fan­tazji — co zaintrygowało je na początku — ale zamy­kały się jak ostrygi. Jeśli ktokolwiek coś powiedział, był to zawsze mężczyzna:

„Dlaczego nie zbierasz męskich fantazji?"

„Kobiety nie potrzebują fantazji, one mają nas."

„Kobiety nie mają seksualnych fantazji."

„Mogę zrozumieć, że jakaś stara, wysuszona śliwka

17


NANCY FRIDAY

czy sfrustrowana neurotyczka, której żaden mężczyz­na już nie chce, ma takie fantazje. Ale zwykła, seksual­nie zaspokojona kobieta ich nie potrzebuje."

„Komu potrzebne są fantazje? Czy jest coś złego w dobrym, staroświeckim seksie?"

Nie ma nic złego w dobrym, staroświeckim seksie. Nie ma też nic złego w asparagusie. Ale dlaczego by nie mieć także i orchidei? Próbowałam wytłumaczyć, że to nie jest kwestią potrzeb, kobieta nie przestaje być kobietą, jeśli fantazjuje. (A gdy to robi, niekoniecz­nie musi to też oznaczać jakieś braki u mężczyzny). Ale jeśli kobieta ma fantazje lub ma na nie ochotę, wtedy powinna zaakceptować je bez wstydu i bez wmawiania sobie, że to jakaś perwersja. Stwierdzenie to odnosi się także do mężczyzn. Fantazje powinny być uważane za przedłużenie naszego erotyzmu. I my­ślę, że właśnie ta idea, pojęcia nieznanego, seksual­nego potencjału, kryjącego się w kobietach, groźba niewidzialnego, mocarnego rywala, tak bardzo zanie­pokoiła większość mężczyzn.

„Fantazje w trakcie uprawiania seksu? Moja żona? Nie, Harriet nie fantazjuje..." Zaraz potem zwracał się do żony z mieszaniną groźby i rosnących wątpliwości. „Prawda, Harriet?" Zaskoczeniem było dla mnie to, że tak wielu inteligentnych i generalnie pozbawionych uprzedzeń ludzi wpadało w panikę na samą myśl o tym, że ich partnerki mogłyby mieć seksualne nawet ulotne myśli, które nie dotyczyłyby ich.

Oczywiście, ten niepokój oddziaływał także na kobiety. Wkrótce nauczyłam się, aby nie zgłębiać tych idei w mieszanym towarzystwie. Na początku naiwnie wierzyłam, że obecność męża lub oddanego kochanka będzie wpływała kojąco i asekurująco. Patrząc na to obecnie, widzę, jak bardzo się myliłam, sądząc, że on też mógłby być zainteresowany odkryciem czegoś więcej o'seksualnym życiu partnerki i że gdyby ona

18


SIŁA FANTAZJI

nie mogła pokonać nieśmiałości czy strachu, on po­trafiłby ją odpowiednio naprowadzić. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Rozmawiając tylko z kobietami, u których trudno byłoby zauważyć jakikolwiek niepokój z faktu, że ten temat mógłby wywołać niezadowolenie w ich mężczyznach, to i tak trudno nawiązać z nimi dobry kontakt, przezwyciężyć ich strach nie tyle przed przy­znaniem się do fantazji, ile przed przyznaniem się do nich przed samą sobą. To ten nie do końca uświa­damiany strach przed potępieniem zmusza kobiety do skrycia fantazji w zapomnianych pokładach świa­domości.

Przed moimi rozmówczyniami nie próbowałam grać roli terapeuty; analizowanie ich fantazji nie było moim celem. Chciałam po prostu udowodnić moją hipotezę, że kobiety też fantazjują i że powinno być to zaakceptowane, że mają te same nie zrealizowane potrzeby i pragnienia co mężczyźni, które mogą zna­leźć swoje ujście w fantazji.

Wierzyłam i nadal wierzę, że jeśli ta infor­macja dotrze do kobiet, te z nich, które fantazjują, znąjdą w końcu punkt oparcia dla swoich marzeń. Pozbędą się tego niepotrzebnego strachu, że tyl­ko one mają dziwne, niewytłumaczalne pomysły i idee.

W końcu wypracowałam metodę, która pozwoliła wszystkim, z wyjątkiem tych najbardziej nieśmiałych, zwerbalizować swoje fantazje. Na przykład, jeśli tak, jak w wielu przypadkach pierwszą reakcją było: „Kto, ja? Nigdy!", to pokazywałam im jedną lub dwie opo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin