Mrówczyński Bolesław B3 Tętniący Step A5.pdf
(
2194 KB
)
Pobierz
Bolesław Mrówczyński
Tętniący Step
Cykl: Bartochowie cz 3.
Wydanie polskie 1967
Spis treści:
VIVA REVOLUÇÃO!....................................................................................................................................................4
BURZLIWE DNI..........................................................................................................................................................47
PARAŃSKI TAN.......................................................................................................................................................105
DIABEŁ WCIELONY................................................................................................................................................182
VIVA BRASIL!..........................................................................................................................................................273
Posłowie......................................................................................................................................................................355
Objaśnienia.................................................................................................................................................................364
-2-
Pamięci
HIERONIMA DURSKIEGO
(24. IX. 1817 -16. X. 1905)
- pierwszego polskiego nauczyciela w Brazylii
-3-
VIVA REVOLUÇÃO!
I.
Mknął bystro Srebrny Potok i skrząc się w słońcu, jak
uśmiechem krasił Bartochową dziedzinę. Miał się z czego
radować. Ongiś musiał się tutaj przebijać poprzez półmrok i
zaduch pochylającej się nad nim pierwotnej puszczy, w której
jedynie dziki zwierz miał legowiska, a indiański bożek Yaci
Yataré podstępnie naprowadzał na siebie ludzi i napełniwszy ich
dusze wrogością, rzucał w śmiertelny bój, aby krwią i ciałami
nakarmić glebę. Dziś było wokół zupełnie jasno. Jak okiem
sięgnąć - po obu jego stronach rozciągały się pola uprawne,
kapuejry
1
przeznaczone na wypalenie, tu i ówdzie czerniały
skrawki ziemi tak czystej, jak gdyby pług i brona przygotowały ją
świeżo pod zasiew. Nie brakowało też głosów i dźwięków. Jak
niewolnik przykuty do młota, manżolo wybijało nieustannie swój
rytm monotonny, niekiedy rozhałasował się tartak, porykiwało
bydło, skrzypiały wozy. Beztrosko odzywało się ptactwo. Za to
posępne wycia, złowróżbne pohukiwania, jęki żałosne, które
dawniej po nocach napełniały lękiem wszelkie żywe stworzenie,
zaginęły w tej okolicy na zawsze. Chociaż puszcza odsunęła się
daleko, drzew jednak nie brakowało. Zdobiły brzegi rzeki i
wijących się wszędzie strumieni, jak znaki orientacyjne tkwiły
samotnie na polach, jak czcigodne relikty przeszłości gęściej
obsiadły wzgórza. A od zachodu, zupełnie blisko, rósł nadal
rozległy bór, złożony z samych piniorów. Spływał z niego jakiś
ogromny spokój. Zamiast gęstwy nie do przebycia bez fakona czy
fojsy, zamiast plątaniny mocarnych lian, zamiast duszących go w
dawnych czasach leśnych olbrzymów tuliły się teraz do jego pni
1
Objaśnienia podano na końcu książki.
-4-
tylko skromne herwowe drzewka. Same nie potrafiły się bronić,
były bezsilne wobec gromów i wichrów. A że były warte więcej
od złota, pozostawiono im mocną osłonę.
W tym krajobrazie malowniczym, przesyconym barwami,
zalanym blaskami słońca, w którym na każdym kroku widziało się
twórcze działanie człowieczej ręki, zadziwiała jednak najbardziej
ludzka siedziba. Jedna tylko była na tej wydartej puszczy
parańskiej przestrzeni, lecz za to obszerna, dostatnia,
zachwycająca solidnością zabudowań i panującym wokół
porządkiem. Z trzech stron strzegł jej przed dzikim zwierzem i
nieproszonymi gośćmi wysoki ostrokół, z czwartej broniła
ponadto rzeka. Tam właśnie, jakby wprost z wody, wyrastał
ogród. Piął się wdzięcznie po skarpie, jak w parku ukazywał aleje
i klomby i im wyżej się wznosił, tym szerzej i bujniej rozkładały
korony drzewa ozdobne. Na szczycie królował dom wdzięczny
jak to całe obejście, murowany, piętrowy, pokryty czerwoną
dachówką, przybrany bluszczem i winogradem, zewsząd osypany
malwami. Rozsiadł się tu jak władca udzielny i w tym miejscu
zamknął nawet przejście przez rzekę. Z przeciwległym brzegiem
łączył go most, kto chciał go jednak przekroczyć - musiał
najpierw uzyskać zgodę na otwarcie masywnej bramy. A przy
tym, aby nie było wątpliwości, kto tutaj rządzi, wysoko w górze
był własny znak. Jak wyzwanie do boju powiewała na maszcie
wielka, biało-czerwona flaga i obwieszczała z daleka, że to polska
zagroda.
Ludzie znający dobrze indiańską historię twierdzą, że bożek
Yaci Yataré ma dwie natury. Najchętniej wyrządza ludziom psoty,
zwabia w pułapki, wyczerpuje siły, doprowadza do szału, zanosi
się śmiechem na widok śmierci. Gdy jednak napotyka zacięty
opór i ktoś mu zaimponuje śmiałością, przedzierzga się w
przyjaciela. Tak chyba właśnie stało się nad Srebrnym Potokiem.
Gdy Jędra Bartoch, właściciel tej pięknej zagrody, przed ponad
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
BT A5.7z
(17201 KB)
Mrówczyński Bolesław Błękitny trop A5 ilustr.pdf
(11090 KB)
Mrówczyński Bolesław Błękitny trop A5 ilustr.doc
(9498 KB)
CM A5 il.7z
(10216 KB)
Mrówczyński Bolesław Cień Montezumy A5 ilustr.doc
(6142 KB)
Inne foldery tego chomika:
Ma as Sa rah
Ma leszka Andrzej
Maas Sharon
MacApp Colin
Macaulay Rose
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin