dzieci-z-fatimy-kolejny-go.pdf

(308 KB) Pobierz
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Kolejny gość
czwartek, 11 grudnia 2008 12:38
Przez następne tygodnie mali pastuszkowie często myśleli o Aniele Pokoju i jego przesłaniu.
Jakby za sprawą cudu, dwie modlitwy, których ich nauczył, wciąż pozostawały świeże w ich
pamięci. Odmawiali je bardzo często, na klęczkach, z czołem przyciśniętym do ziemi, tak jak
robił to anioł.
Ale, niestety, pomimo ich nadziei i modlitw, gość z Nieba już się nie pojawił. Dzień w dzień
dzieci wyprowadzały owce na pastwisko, odmawiały Różaniec, tak jak robiły to owego
pochmurnego dnia, rozglądały się uważnie po jaskini i po polu, jednak nigdy nie dostrzegły
nawet śladu swojego przyjaciela.
– Ale zawsze możemy pamiętać to, co nam powiedział – rzekła Łucja pocieszającym tonem. –
Będziemy się modlić i cierpieć każdego dnia, żeby wielu grzeszników doznało łaski nawrócenia.
– I dzięki temu też wojna szybciej się skończy – dodała Hiacynta.
Franciszek natomiast wciąż nie mógł pojąć pewnych rzeczy. Jak mieli cierpieć? Przecież nie
byli chorzy. Ich rodziny nie należały do bogatych, ale zawsze mieli co jeść. Ich domy także były
wygodne.
– Nie pamiętasz jak zapytałam o to anioła? – zawołała Łucja. – Powiedział nam, żebyśmy
czynili ofiarę ze wszystkiego, co robimy i ofiarowali to Panu Bogu. Powiedział też, że mamy być
cierpliwi. Franciszku, chyba o tym nie zapomniałeś?!
Chłopiec potrząsnął przecząco głową.
– Oczywiście, że nie. Ale czy te rzeczy nie są za łatwe? Jak mają nawrócić grzeszników i
przekonać Pana Boga, że Go kochamy?
1 / 10
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Kolejny gość
czwartek, 11 grudnia 2008 12:38
– Nie zadawaj pytań. Anioł powiedział nam, co mamy robić i powinniśmy być mu posłuszni.
13 maja 1917 roku, nieco ponad rok po pierwszej wizycie anioła, dzieci jak zwykle wypasały
owce. Znajdowały się w wielkiej dolinie, znanej jako Cova da Iria, około półtora kilometra od
swoich domów w Fatimie. Dolina była dość kamienista, brakowało w niej trawy i wody dla
owiec. Nie można było jednak nic na to poradzić, gdyż dobre pastwiska należały do ludzi, którzy
nie życzyli sobie, by dzieci wypasały swoje stada na ich terenie.
Po zjedzeniu drugiego śniadania i odmówieniu Różańca, cała trójka rozpoczęła omawianie
planów na popołudnie. W co mają dziś się bawić?
– Są tu całkiem ładne kamienie – powiedział Franciszek z nadzieją. – Mógłbym zbudować
dom...
Tym razem Łucja nie protestowała. Było piękne, słoneczne popołudnie i minęło już wiele dni,
odkąd ostatnio budowali dom.
– Dobrze – rzekła. – Chodźmy.
Gdy biegły przez pole, niebo przeszyła nagle świetlista błyskawica. Łucja zatrzymała się
zaskoczona. Błyskawica? W takie piękne, wiosenne popołudnie? Niemożliwe! Franciszek i
Hiacynta także stanęli jak wryci, ale na ich twarzach pojawił się wyraz rozczarowania.
– Widziałaś to, Łucjo? Chyba będzie padać!
Dziesięciolatka spojrzała z powątpiewaniem na niebo.
– Może nie będzie to jakaś wielka burza.
2 / 10
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Kolejny gość
czwartek, 11 grudnia 2008 12:38
– Nigdy nie wiadomo. A na wzgórzach błyskawica jest bardzo niebezpieczna. Może nas
wszystkich zabić w ułamku sekundy!
Franciszek przytaknął.
– Myślę, że powinniśmy zagonić owce i wracać do domu – powiedział. – Zadmę w róg, żeby
zaczęły biec.
Gdy dzieci skierowały się na środek pola, na niebie rozbłysła kolejna oślepiająca błyskawica.
Cała trójka aż podskoczyła ze strachu, a następnie rozejrzała się ostrożnie dookoła. A jeśli
uderzy w nich straszny piorun? Wtedy spojrzenia dzieci zatrzymały się na małym dębie
stojącym zaledwie kilka metrów od nich. Ich wzrok przyciągnęło światło rozbłyskujące pośród
najwyższych gałęzi drzewa. Ależ to prawdziwy cud! Światło układało się w przepiękną postać
kobiety! Stała tam, na szczycie niewielkiego dębu, ze stopami ukrytymi za lśniącym obłokiem!
Dzieci cofnęły się przestraszone, ale każde z nich czuło, że ta Pani jest miła i dobra. Jak
mogłoby być inaczej? Była jak anioł, tylko że znacznie piękniejsza od niego. Miała na sobie
długą białą suknię, a brzegi białej chusty przykrywającej Jej głowę i ramiona ozdobione były
lśniącym złotem. Dłonie trzymała złożone przed sobą, a z Jej prawej ręki zwisał przepiękny
różaniec z białych pereł ze złotym krzyżykiem.
– Nie lękajcie się – powiedziała łagodnie. – Nie zrobię wam krzywdy.
Uspokojona Łucja odważyła się podejść nieco bliżej do drzewa.
– Skąd przybywasz? – spytała. – Czego chcesz?
Piękna Pani odpowiedziała:
3 / 10
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Kolejny gość
czwartek, 11 grudnia 2008 12:38
– Przybywam z Nieba. Przyszłam prosić was, byście przychodzili tu o tej porze trzynastego dnia
każdego miesiąca przez pół roku. Później powiem wam kim jestem i czego chcę. Potem wrócę
tu jeszcze po raz siódmy.
W tym momencie strach Łucji zniknął całkowicie.
– Przybywasz z Nieba? Czy ja też tam pójdę?
– Tak.
– A Hiacynta?
– Hiacynta również.
– A Franciszek?
Pani spojrzała na stojącego przed nią dziewięcioletniego chłopca.
– Tak, ale najpierw będzie musiał odmówić wiele Różańców.
Nagle Łucja przypomniała sobie o dwóch dziewczynkach, Marii das Neves i Amelii, które zmarły
niedawno w wiosce. Skoro piękna Pani przybywała z Nieba, może mogła im powiedzieć, czy ich
dusze były teraz z Bogiem. Z lekką nieśmiałością zapytała o Marię.
4 / 10
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Kolejny gość
czwartek, 11 grudnia 2008 12:38
– Jest w Niebie – odparła Pani.
– A Amelia?
– Będzie w czyśćcu do końca świata.
Przez chwilę zrobiło się cicho. Wtedy Pani zapytała dzieci, czy są gotowe ofiarować się Panu
Bogu i wziąć na siebie wszelkie cierpienia, które na nie ześle jako akt pokuty za grzechy
popełniane przeciw Panu Bogu i jako prośbę o nawrócenie grzeszników.
– O tak! – odparła Łucja. – Jesteśmy gotowi!
– W takim razie czeka was dużo cierpień. Jednak miłosierny Bóg będzie was umacniał.
Tajemnicza Pani jeszcze raz nakazała dzieciom, by codziennie odmawiały Różaniec za pokój
na świecie i za zakończenie wojny, a następnie zaczęła przesuwać się na wschód. Dzieci w
zachwycie obserwowały, jak Jej sylwetka unosi się znad małego drzewa ku słońcu, zalewając
olśniewającym blaskiem całe pastwisko. Po chwili postać zniknęła. Pozostało tylko słońce.
Mali pastuszkowie powoli przychodzili do siebie. Ich serca przepełniał smutek i teraz, gdy
pięknej Pani już z nimi nie było, ogarnęło ich uczucie ogromnej samotności. Pocieszała ich
jedynie dana im obietnica, że jeszcze tu wróci.
Gdy dzieci uświadomiły sobie ogromną wagę cudu, jakiego doświadczyły, do Łucji jako
pierwszej dotarło, że tylko ona rozmawiała z tajemniczym gościem. Franciszek i Hiacynta
milczeli przez cały czas, czyli około dziesięciu minut. Wtedy też wyszedł na jaw kolejny fakt.
Otóż okazało się, że choć do Hiacynty dotarło wszystko, co mówiła przepiękna nieznajoma,
Franciszek nie słyszał ani słowa. Mógł ją tylko widzieć.
5 / 10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin