DOBRY PASTERZ CZ 088 - NAWIEDZONE DOMY CZ.2.docx

(1559 KB) Pobierz

Nawiedzane domy: część 2

I został strącony wielki Smok,

Wąż starodawny,

który się zwie diabeł i szatan,

zwodzący całą zamieszkałą ziemię;

został strącony na ziemię,

a z nim strąceni zostali jego aniołowie.

                                               Ap 12, 9

 

 

Po raz pierwszy zetknąłem się z uwalnianiem domu od duchów, będąc na pierwszym roku seminarium. Dom, który został uwolniony, był moim rodzinnym domem w Makati.

Był to piętrowy budynek z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Nasza rodzina wprowadziła się do niego na początku lat siedemdziesiątych, kiedy w Makati wciąż jeszcze żyło się powoli i spokojnie. Już jako dziecko słyszałem od ludzi zajmujących się naszym domem i obejściem historie o zjawiskach paranormalnych. Opowiadali o tajemniczych i dziwnych zjawiskach, o których usłyszeli bądź które przydarzyły się im bezpośrednio. Do mnie zwykle docierały jedynie strzępki tych historii od mojego brata Martina, który często rozmawiał z pracującymi u nas ludźmi.

Przez lata wielokrotnie słyszałem tę samą opowieść o duendes, kręcących się często w pobliżu domu. Widywano je, jak się bawiły na naszym placu zabaw, a nawet pływały w naszym basenie. Wtedy oczywiście nie brałem tych opowieści na poważnie i nawet dziś pamiętam je jak przez mgłę.

Pamiętam za to, że mieliśmy wrażenie, jakby nocą jakaś istota chodziła po domu, zwłaszcza na parterze, gdzie często wszystkie pokoje były puste. Natomiast Martinowi przydarzyło się coś bardzo istotnego.

Którejś nocy razem z kolegami spali w jednym z pokoi na dole. Mój brat nie mógł zasnąć, ponieważ miał wrażenie, jakby jakiś wyjątkowo negatywny byt znajdował się bardzo blisko niego i bacznie mu się przyglądał. Nagle zobaczył, że jego koledzy również nie śpią, czując tę samą złą obecność. Ten i wiele innych podobnych incydentów stopniowo przekonały mnie, że w istocie w naszym domu mają miejsce zjawiska paranormalne.

Wiele lat później stałem przed domem i czekałem na przyjazd ekipy, która miała się uważnie przyjrzeć tym „opowieściom o duchach". Zjawili się pod wieczór. Szybko pobiegłem do bramy, by się z nimi przywitać. W skład zespołu wchodzili o. Jay - lider grupy, siostra zakonna w zielonym habicie, specjalizująca się w walce duchowej i garstka osób świeckich.

Przedsmak tego, co miało się wydarzyć, dostałem, kiedy tylko siostra wysiadła z samochodu. Natychmiast zgięła się w pół z bólu i zwymiotowała. Pamiętam, że patrzyłem na nią zmieszany. Nie przyszło mi do głowy, że jest wrażliwa na świat duchów i w ten sposób zareagowała na bliską obecność złego. Po chwili jednak przestraszyłem się na dobre, kiedy pokazała pozostałym swoje ramiona, na których pojawiła się wysypka. Naprawdę wyglądała na chorą! Choć nadal byłem nieco sceptyczny co do duchowych przyczyn tego, co się z nią działo, to powoli docierało do mnie, że te chorobowe objawy mogą być jakąś formą duchowego nękania.

Zespół postanowił się rozdzielić. Ja poszedłem z ojcem Jayem w stronę pomieszczeń gospodarczych i podjazdu z lewej strony domu. Miejsce było zacienione, panował tam półmrok. Siostra i pozostali ruszyli na obchód centralnych zabudowań naszej działki. Ojciec Jay miał na sobie stułę, a w ręce butelkę wody święconej. Zamaszyście skropił podjazd i jego najbliższe otoczenie. Lecz kiedy go zaprowadziłem do bardziej zaciemnionych zakamarków niedaleko dużej, zamkniętej spiżarni służącej nam również za składzik i winiarnię, wyraźnie było widać, że odczuwa fizyczny ból.

- Są tu jakieś istoty - powiedział. - Czuję negatywną reakcję w ramieniu.

Potrząsał mrowiącym ramieniem, a ja przyglądałem się mu, nic nie rozumiejąc i nie wiedząc, co powiedzieć. Mimo wszystko kontynuował skrapianie okolicy wodą święconą.

Gdy weszliśmy do dużej, ciemnej bodegi, sam poczułem, jak suche i stęchłe jest powietrze w tym miejscu. Wokół stało mnóstwo kartonów i w półmroku widziałem ich ciemne kształty. Zaglądaliśmy tam rzadko - tylko kiedy trzeba było coś schować. Mimo że nie mam zdolności parapsychicznych, czułem mrowienie w całym ciele, a wszystkie włosy stanęły mi dęba. O. Jay w milczeniu pobłogosławił pomieszczenie. Znałem go jako osobę raczej gadatliwą, domyśliłem się więc, że miał to samo dziwne, niepokojące uczucie co ja. Po dłuższej chwili kropienia wodą święconą o. Jay wyprowadził mnie na zewnątrz, na świeże powietrze. Wciąż niewiele mówił.

Potem spotkaliśmy się z pozostałymi członkami zespołu, którzy siedzieli przy basenie z resztą mojej rodziny. Okazało się, że odkryli kryjówkę najsilniejszego złego ducha nawiedzającego dom nocą, nękającego nas i siejącego strach. Mieszkał w starym, wykrzywionym drzewie mangowym rosnącym na działce sąsiadów. Jego gałęzie wystawały ponad mur oddzielający oba domy i znajdowały się na terenie naszej działki.

- To ogromny, odrażający demon - powiedziała siostra zakonna poważnym głosem - cały pokryty ciemnym futrem.

Nie wiedziałem, jak zareagować na tę informację, ponieważ niewiele wówczas wiedziałem o świecie duchowym.

Potem przyszedł Martin, taszcząc duży, sięgający mu niemal do pasa krzyż z drzewa oliwnego. Kupił go w Jerozolimie. Następnie papież Jan Paweł II pobłogosławił go w Rzymie, a Najświętsza Panienka poświęciła go w Medjugorje. Krzyż dotknął również wielu świętych miejsc podczas pielgrzymki, którą mój brat kiedyś odbył. Teraz stał, trzymając go jak trofeum. Siostra zapytała, czy może pożyczyć ten święty przedmiot, by posłużył jej jako broń przeciwko duchowi przyrody zamieszkującemu drzewo mangowe. Szybko wzięła krzyż z jego rąk i zamarliśmy, przyglądając się, jak ściskając go mocno przed sobą, podchodzi do drzewa i zatrzymuje się kilka metrów od niego. Nie miałem pojęcia, czego się spodziewać.

Nagle wszyscy otworzyliśmy usta ze zdumienia. Siostra, która była raczej mocnej budowy, zaczęła z niebywałą prędkością wirować wokół własnej osi. Rozpaczliwie próbowała odzyskać równowagę, by nie wpaść do basenu znajdującego się o krok od niej. W ostatniej chwili udało jej się zatrzymać i szybko się odsunęła. Była wyraźnie wstrząśnięta i musiała usiąść.

Próbowałem pojąć, co przed chwilą widziałem. Gzy to się stało naprawdę? Czy niewidzialna istota uniosła tęgą zakonnicę i obracała nią wokoło? Wszyscy byliśmy wstrząśnięci. Kiedy spojrzałem na siostrę, pomyślałem, że wygląda, jakby zbierała się w sobie

 

i szykowała do kolejnego starcia. Uśmiechnęła się do mnie lekko i poprosiła, abym poniósł krucyfiks, kiedy wznowi swój atak na złego ducha. Dodała, że jako seminarzysta nie muszę się niczego obawiać, choć ja sam byłem przerażony! Owszem, byłem w seminarium, ale wydawało mi się, że zakonnica przecenia łaskę, jaką cieszyła się moja dusza.

W końcu wstała i wręczyła mi wielki krucyfiks. Wziąłem go i trzymałem mocno na wysokości klatki piersiowej jak wielką tarczę przygotowaną do odbijania nadciągających duchowych pocisków. Miałem nadzieję, że nie stanę się celem żadnego demonicznego kontrataku. Kiedy szedłem tuż za siostrą, zbliżając się do drzewa, nagle poczułem się spokojny i opanowany. Siostra była teraz lepiej przygotowana i natychmiast przystąpiła do ofensywy, wydając szybkie i ostre rozkazy złemu duchowi. Demon nie miał już więcej okazji, by się na niej zemścić, i wkrótce ujrzała, jak przypominająca ciemny cień bestia wypływa z wnętrza drzewa. Po krótkiej chwili siostra odwróciła się do mnie z promiennym uśmiechem na twarzy i rzeczowym tonem oświadczyła, że już po wszystkim.

Wiedziałem, że mówi prawdę, bo znikły wszystkie objawy fizycznej choroby, które wystąpiły u niej, kiedy przyjechała. Teraz wyglądała na młodą i pełną życia, a cała jej postawa emanowała radością. Właściwie zachowanie wszystkich członków grupy się zmieniło - z poważnego i uroczystego tonu przeszliśmy do spokojnej, ożywionej i przyjacielskiej rozmowy.

O ile mi wiadomo, potem nikt z pracowników nie narzekał już więcej na zjawiska o charakterze paranormalnym. A kilka miesięcy później wichura wyrwała z korzeniami stare, powyginane drzewo mangowe.

 

 

NAUCZANIE

 

Zwyczajna filipińska rodzina katolicka mieszkająca w „nawiedzanym domu" może szukać pomocy u trzech różnych źródeł.

Opcją, o której wielu Filipińczyków pomyśli w pierwszej kolejności, zwłaszcza na prowincji, jest zwrócenie się po poradę do okultysty. Jest ich więcej, są tańsi i bardziej dostępni niż lekarze. Okultystą może być czarownica, mag albo mangkukulam, spirytysta albo mananamball ispiritista, okultystyczny uzdrowiciel przez wiarę albo albularyo, czarownik i wiele innych podobnych postaci.

Jak stwierdziliśmy w poprzednim rozdziale, zwracanie się przez katolika o pomoc do okultysty jest złe i grzeszne, ponieważ moc takiej osoby nie pochodzi od Boga, a szukanie u niej ratunku tylko nasili nawiedzanie albo sprawi, że zmieni się jego forma - oczywiście na cięższą.

Od Starego Testamentu (Mojżesz przeciw magikom egipskim) aż po Nowy Testament (św. Piotr i Szymon Mag w Dziejach Apostolskich 8,9-24 oraz Św. Paweł i dziewczyna opętana przez wróżącego ducha czy manghuhula w Dziejach Apostolskich 16, 16-19) Widzimy, jak osoby namaszczone przez Boga konfrontują się i walczą z okultystami. Widzimy również, jak na przestrzeni dziejów Kościół poprzez swoich przywódców, świętych i egzorcystów konsekwentnie przestrzega przed ich praktykami i je zwalcza.

Drugą możliwością, jaka przyjdzie do głowy Filipińczykowi, jest szukanie pomocy u medium. Również ta opcja wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami.

Jeśli ktoś chce się zwrócić do medium, dla własnego bezpieczeństwa powinien zadbać, by osoba, do której się zwraca, posiadała opisane poniżej cechy wymienione przez ojca Amortha.

Po pierwsze, takie osoby bądź grupy muszą głęboko przeżywać Ewangelię i żyć zgodnie z głoszonymi w niej wartościami. Muszą to być zatem praktykujący chrześcijanie. Będzie to oznaczało, że ich zdolności pozaprzyrodzone pochodzą od Boga i są wykorzystywane wyłącznie w zgodzie z Jego planami. Najlepiej, jeśli zdolności tych osób zostaną zweryfikowane, wzmocnione i wykorzystywane w ramach katolickiej społeczności charyzmatycznej. To ważne, bo ktoś może być silnym medium dzięki praktykom okultystycznym albo mógł te zdolności otrzymać od któregoś ze swych przodków, który się takim praktykom oddawał.   Osoby o zdolnościach parapsychicznych są wyczulone na istoty demoniczne dlatego, że ich psychika jest otwarta. Osoby te muszą więc zachować szczególną ostrożność, obcując ze światem duchów. Tylko łaska płynąca z głębokiej relacji z Bogiem może tę szczelinę w ich psychice zamknąć na diabelskie wpływy.

Po drugie, takie osoby bądź wspólnoty muszą udzielać pomocy całkowicie bezpłatnie, nie przyjmując nawet wolnych datków.

Po trzecie, ich praktyki i środki przez nie stosowane muszą być zaaprobowane przez Kościół. To oznacza, że nie mogą używać narzędzi okultystycznych i czarodziejskich zaklęć zaczerpniętych z animizmu i kręgów New Age, jak kryształy tawas, symbol orasyon, anting-anting (amulety), minerały, różdżki, karty tarota, mikstury, kryształowe kule, wahadła i tym podobne. Jeśli zostaną one użyte, człowiek jest już w królestwie demonów. Te czynności i przedmioty wzmocnią jedynie złe duchy i pozwolą, by nawiązała się niewidzialna więź pomiędzy medium i tymi, którzy korzystają z jego usług. Diabeł zwykle pogrywa sobie z uczestnikami seansów i z łatwością ich nabiera, odwołując się do ich poczucia mocy i dumy. Może im również pokazywać rozmaite „cuda", by w nich podtrzymać fascynację okultyzmem, osłabiając ich ufność pokładaną w Bogu i zależność od Niego. Innym wielkim niebezpieczeństwem, jakie rodzi nawiązanie więzi z duchami okultystycznymi, jest to, że wówczas duchy te zyskują większą moc wyrządzenia krzywdy medium. Jeśli medium postanowi się ukorzyć i zaprzestać praktyk okultystycznych, może paść ofiarą parapsychicznych ataków, a nawet opętania. Każdy, kto ma doświadczenie w egzorcyzmach i posłudze uwalniania, może zaświadczyć, że najtrudniej jest wypędzić duchy okultystyczne.

Arsenał przeciwko diabelskiemu nawiedzeniu powinien być taki sam jak ten, który Kościół od zawsze wykorzystuje w bitwie z szatanem - sakramentalia, dary charyzmatyczne, zatwierdzone modlitwy i imię Jezusa. Nie ma lepszej ochrony ani skuteczniejszej broni w starciu z legionami upadłych aniołów.

I wreszcie, rytuał musi dać dobre owoce. Oznacza to, że jego uczestnicy muszą pogłębić swoje życie duchowe. Ojciec Amorth podaje przykład człowieka, który otrzymał mnóstwo mocy pozaprzyrodzonych. Człowiek ten, który sam siebie nazywał „Erazmem z Bari", dla zabawy wywoływał ducha w szklance, kiedy otrzymał przesłania o pokoju i braterstwie (widzimy tu, jak szatan przebiera się za anioła światłości). Potem odkrył w sobie zdolności do przepowiadania przyszłości, czytania w myślach, diagnozowania chorób, czytania w ludzkich sercach i wspomnieniach oraz łagodzenia bólu poprzez nakładanie dłoni. Dopiero kiedy się zorientował, że wszystko to nie przynosi żadnych prawdziwie dobrych owoców, nabrał wątpliwości co do źródła swojej mocy. Wówczas

Jezus zaprowadził go do Ruchu Odnowy, który się za niego pomodlił. Kiedy człowiek ten wyrzekł się wszelkich form okultyzmu, naprawdę odkrył Boga w swoim życiu. Stracił również swoją moc, która pochodziła od diabła.

Trzecią możliwość, jaką ma osoba szukająca pomocy w oczyszczeniu „nawiedzanego domu", daje Kościół. Niestety, dla wielu katolików na Filipinach jest to ostatnia opcja, ku której się zwracają, gdy wszystko inne zawiodło. Tymczasem jest to oczywiście najbezpieczniejsze i najlepsze rozwiązanie dla katolickiej rodziny. Nasza wiara i siła zmartwychwstałego Jezusa to środki, jakie dał nam Bóg, abyśmy świadomie, odpowiednio i skutecznie mogli się skonfrontować z zaistniałą sytuacją. Los takiej rodziny będzie w dobrych rękach, jeśli jej członkowie poproszą o pomoc księdza doświadczonego w walce duchowej i uwalnianiu wraz z katolicką społecznością charyzmatyczną wspierającą go swoimi rozlicznymi darami.

Następnym krokiem po znalezieniu odpowiedniej pomocy jest trudne zadanie określenia natury zjawisk paranormalnych. Tylko znając faktyczne realia leżące u podstaw występujących w domu zjawisk, można obrać odpowiednią strategię.

Istnieją pewne wskazówki pozwalające odkryć źródło występowania zjawisk paranormalnych:

• wywiady i inne techniki pozyskiwania informacji, po to by poznać historię, zakres czasu, okoliczności, osoby dotknięte i zdobyć inne adekwatne informacje pozwalające odkryć przyczynę zakłóceń. Wnioski muszą być zawsze oparte na wielu dowodach wskazujących prawdopodobną przyczynę. Jeśli mamy do czynienia z istotami, które nękają i sieją strach, to musimy pamiętać, że dusze (proszące o modlitwę) nigdy nie nękają - robią to tylko złe duchy. Należy się także pomodlić o prawidłową interpretację zebranych informacji;

zaproszenie do domu osób, które widzą niewidzialne byty i są wrażliwe na świat duchów. Powinny to być osoby rozmodlone i skromne, potrafiące przenikać zjawiska paranormalne lub nawet posiadające dary charyzmatyczne;

zwrócenie się do katolickiej społeczności osób mających dar rozpoznawania z prośbą o odkrycie, co powoduje występowanie nietypowych zjawisk.

Jeśli, po dokonaniu odpowiedniego rozpoznania stwierdzono, że przyczyną zjawisk są złe duchy, wówczas należy się zwrócić do Kościoła, który dysponuje odpowiednimi środkami zaradczymi. Egzorcyzmując nawiedzony przez diabła dom, musimy pamiętać, że choć zostaliśmy zbawieni i już zwyciężyliśmy w Chrystusie, to jako chrześcijanie musimy nadal, wraz z Jezusem, egzekwować władzę, jaką dla nas zdobył i w imię Jezusa odzyskać zajęty przez złego teren, tak jak to w Starym Testamencie uczynili Izraelici, wkraczając do Ziemi Obiecanej. W Kościele od zawsze chodzi właśnie o to. Orygenes, wielki duchowy pisarz starożytny, pisał, że już pierwsi chrześcijanie egzorcyzmowali domy, przedmioty i zwierzęta.

Dlatego do dzisiaj Kościół zaleca stosowanie sakramentaliów, takich jak święcenie domów, biur i innych miejsc, by mogły w nich zamieszkać Boża moc i ochrona.

W tym momencie rodzi się ważne pytanie. Czym kierują się złe duchy, gdy ukazują się ludziom i ich nękają? Spójrzmy w skrócie na ich motywacje, abyśmy nieświadomie nie stali się częścią ich planów.

Po pierwsze, chcą, żebyśmy się ich bali i ze strachu podziwiali je i wielbili w pogańskich rytuałach i obrzędach (bałwochwalstwo).

Po drugie, poprzez nawiedzanie i nękanie pragną złamać nas emocjonalnie i duchowo.

Po trzecie, zwłaszcza tu, na Filipinach, złe duchy nękaniem starają się skłonić ludzi, by szukali pomocy u okultystów. Ojciec Amorth powiedział, że z jego doświadczenia wynika, że ci, którzy zwracają się ku okultyzmowi, znajdują jedynie tymczasową ulgę. Potem nękanie się nasila, ponieważ za pośrednictwem okultysty została nawiązana więź ze złymi duchami.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin