Wasiliew Wladimir_Wiedzmin z Wielkiego Kijowa_Obowiazek, honor i taimas (opowiadanie).rtf

(6095 KB) Pobierz
Wasiliew Wladimir_Wiedzmin z Wielkiego Kijowa_Obowiazek, honor i taimas (opowiadanie)

C:\Users\Agnieszka\Downloads\6 Wasiliew Wladimir_Obowiazek, honor i Taumas (opowiadanie)-page-001.jpg


Zawsze tak było, że jako pierwsi wyczuwali jego obecność ugowieczni i dzieci.

Elf, w zamyśleniu spoczywający na ławeczce naprzeciwko bramy do warsztatu, nieoczekiwanie poderwał owę i wbił spojrzenie w naj­bliższe skrzyżowanie. Wyrostekork, który wraz z dwoma kolegami grzmocił nie w bramie butelkę podwędzonego przed chwilą port­weinu, upuścił nagle na wpół pustą szklankę, a pozostali dwaj nawet go za to nie opieprzyli.

Na skrzyżowaniu pojawił się staruteńki pikap, udomowiony chyba jeszcze przed Krymskim Podziałem.

Orki pośpiesznie cofnęły się w zbawczy półmrok bramy. Elf zmienił nieco pozycję, oderwał się nawet od dawno niemalowanego oparcia ławki.

Z pikapa wysiadł żywy. Ubrany był w wyblakłe insy i ciężkie krasnoludzkie buciory. Miał całkowicie łysą czaszkę; nawet z tej odle­ci elf rozróżniał tatuaż na owie: czerpak koparki zawisł dokładnie nad uchem. Obok widniała sylwetka żywego ni to elfa, ni to człowie­ka. A może nawet niezbyt przysadzistego orka.

Elf natychmiast domyślił się, że nad drugim uchem wytatuowana jest cała koparka, a wysięgnik z żuchwą ciągnie się przez cały wygolony tył owy.

Orki nie widziały tatuaży. Przede wszystkim z powodu innej budowy oczu. To znaczy coś takiego ciemnego, co zdobiło czerep przybyłego ­widziały, ale ich uwagę przykuła przede wszystkim broń: przytroczony do kurtki pompowiec bez kolby.

Żywy zarzucił przez jedno ramię burego koloru bag i nieśpiesznym krokiem skierował się do bramy ozdobionej o ile można tego określenia w stosunku do takich pozbawionych koloru liter lakonicz­nym szyldem: SCHOD. ROZWAŁ. WULKANIZACJA. CAŁODOBOWO. Przemaszerował obok elfa, nie poświęciwszy mu ani jednego spoj­rzenia.

Za bramą znajdowało się niewielkie podwórko, ograniczone z jednej strony szeregiem boksówgaraży. Na placyku, przed jedynym otwartym boksem, tkwił truck marki Inguł z sygnalizują chorobę, otwartą i przesunię do przodu kabiną. Obok, nie mniej zamyślony niż ciężarówka, stał leciwy już kobold w wytartym z powodu ugiego y­wania skórzanym fartuchu, nałonym na kombinezon. Obuwia na sto­pach nie było.

Kiedy łysy podszedł bliżej, kobold gwałtownie odwrócił się, rozł skrzyżowane na piersiach ce:

Geralt? zapytał ze zdziwieniem. Jakie wiatry cię tu przywiały? Witaj!

Witaj, Schodzie Rozwałyczu odparł nazwany Geraltem.

Z tonu jego osu czuło się, że ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin