Bronisław Łagowski.docx

(31 KB) Pobierz

Bronisław Łagowski: O generale Jaruzelskim

·          

·         Wykop

·         Drukuj

Napisał(a): Bronisław Łagowski w wydaniu 23/2014.

http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/sites/default/files/styles/article_small/public/lagowski_kolor_45.jpg

Wojciech Jaruzelski był Aleksandrem Wielopolskim, któremu się udało. Otto von Bismarck, późniejszy wielki kanclerz, który poznał Wielopolskiego w Petersburgu, był zadziwiony sukcesami, jakie Margrabia tam odniósł, i zarazem nimi zaniepokojony. Mówił, że Polacy powinni go wielbić za to, co dla nich zrobił, a tymczasem go nienawidzili i chcieli zabić. Jaruzelski przeprowadził swoje zamiary, bo miał wojsko, Margrabia swojego wojska nie miał.
Jaruzelski nie mógł się uskarżać na brak uznania ze strony równych sobie. Wymienię kilku, których wypowiedzi akurat mi się przypomniały: George Bush Starszy, prezydent, generał Aleksander Haig, szef Departamentu Stanu, François Mitterrand, prezydent Francji, Helmut Schmidt, kanclerz Niemiec. Jeśli papieża traktować jako postać polityczną, to można dodać Jana Pawła II. O jego gestach uznania nie chce się w Polsce wiedzieć.
W kręgach politycznych Zachodu ceniono Generała głównie za to, że wprowadzając tzw. stan wojenny, zapobiegł – choć to nie było jego bezpośrednim celem – przesunięciu znacznych ilości radzieckich sił zbrojnych na zachód. Takiego obrotu rzeczy najbardziej obawiali się Niemcy, bo zburzyłoby to ich misterną politykę przyswajania Niemiec Wschodnich. Cały Zachód życzył sobie upadku systemu komunistycznego w Polsce i gdzie indziej, ale dokonać się to mogło tylko w odpowiednio powolnym tempie. Stan wojenny był takim pożądanym spowolnieniem.
Z różnych części świata dochodzą wiadomości, że siły porządku studiują polski stan wojenny i podziwiają fachowość, niemal doskonałą, z jaką generał Jaruzelski wprowadził tymczasową dyktaturę. Wystarczy uprzytomnić sobie toporne metody Augusta Pinocheta, żeby docenić profesjonalizm stanu wojennego w Polsce. Jak na swój zasięg i zaangażowane siły przebiegł prawie bez ofiar. Nikt nie zginął na rozkaz Generała ani za jego zgodą. W kopalni Wujek ofiar śmiertelnych było dziesięć, bo trzeba wliczyć człowieka, który zginął w trakcie kręcenia filmu o tym nieszczęśliwym wydarzeniu. Trzeba wiedzieć, na jakim świecie się żyje, i nie widzieć wszystkiego osobno. U naszych strategicznych przyjaciół jednego dnia potrafią spalić żywcem kilkudziesięciu ludzi. Wraz z upływem czasu wizerunek Jaruzelskiego wcale się nie pogarsza. Ostatnio można było przeczytać w jednej z zachodnich gazet, że „na Ukrainie potrzebny byłby generał Jaruzelski”. Tak myśli wielu.
W latach 80. byłem, a raczej czułem się przeciwnikiem polityki Wojciecha Jaruzelskiego. Uważałem, że zużywa dyktaturę na rzeczy nieistotne. Mniejsza o to, jakie miałem powody; „poza obrębem władzy istnieją tylko polityczne iluzje”. Jaruzelski, jak słusznie mówił Jerzy Urban, na polityka nie był stworzony. Ani kariera wojskowa, ani warunki ustrojowe myślenia i decydowania politycznego nie uczyły. Ale charakteryzowało go w najwyższym stopniu poczucie odpowiedzialności za kraj, a to jest cecha męża stanu. Błędy, jakie popełnił, obróciły się przeciw jego obozowi, a nie na szkodę przeciwników. Generał de Gaulle także poświęcił algierskich Francuzów i czynnych zwolenników Francji dla koniecznego celu wywikłania Francji z kolonialnej wojny. Zmieniając ustrój, nieuniknione było poświęcenie ludzi aparatu władzy, wydanie go na łaskę i niełaskę nowych, co do których mało kto przewidywał, że okażą się tak mściwi, w znacznej części moralnie nędzni. Ci, którzy ucierpieli w wyniku przemian, Generałowi wybaczyli, beneficjenci natomiast pozostali do końca zajadłymi oszczercami. Sądzenie z oskarżenia kryminalnego jednej z najwybitniejszych postaci historii Polski XX w. jest hańbą obozu rządzącego.
Czesław Miłosz już w latach 70. widział, że opozycja w Polsce upodabnia się do „rewolucji moralnej” poprzedzającej powstanie styczniowe (listy do Giedroycia). Czuł obcość do tej mieszanki religii i polityki, nienawiści i moralnego zakłamania, romantycznego patosu i braku poczucia rzeczywistości. Początkowo występowało to w formie literackiej, na papierze, w teatrze. Dopiero wraz z nową władzą stało się państwową ideologią, a kto ma siłę stawiać temu opór w imię trzeźwości, jest i podejrzany, i odbiera dziwną pochwałę bycia odważnym.
Pierwsza formacja umysłowa Jaruzelskiego była romantyczna i nie był on wyczulony na niebezpieczeństwo nacjonalistyczne. Starałem się raz w mętny sposób (taka forma grzeczności, nie chciałem go urazić) zrobić mu wymówkę, że sposób przekazania władzy „konspirze” „Solidarności” doprowadził do zapanowania w kraju zakłamanej bohaterszczyzny. Zrozumiał, o co mi chodzi, i w jakimś sensie się tłumaczył: W każdą rocznicę śmierci księcia Józefa gimnazjum oo. Marianów udawało się uroczyście na jego grób. Nieopodal znajdował się grób Stanisława Staszica, ale na ten nikt nawet okiem nie rzucił.
Ponieważ Polska Ludowa do swojej ideologii włączyła tradycję niepodległościową, nie odczuwał potrzeby rewidowania swojej pierwotnej formacji. Dopiero obrona przed atakami tych, którym przekazał władzę, uczyniła z niego wybitnego pisarza politycznego, zwolennika i obrońcę politycznego realizmu.
Osobista znajomość z gen. Wojciechem Jaruzelskim będzie teraz nabierała coraz większej ceny i żałuję, że tak rzadko – raptem może trzy-cztery razy – skorzystałem ze sposobności  kontaktu z nim. Ostatni raz było to na bankiecie z okazji jego 90. rocznicy urodzin. Rozmawiałem chwilkę – wszyscy chcieli porozmawiać – i o czym? Ten sędziwy pan powiedział mi, że czytał moje dwie ostatnie książki, i pamiętał, o czym one są. Płatni recenzenci pewnie tego nie zapamiętali.

 

Odpowiedzi

Dziękuję Ci Generale.

Dziękuję Ci Generale. Za to, żeś uniemożliwił szaleńcom poprowadzenia mojego syna studenta i jego kolegów z kamieniami na radzieckie czołgi – dziękuję Ci Generale. Za to, że nie muszę chodzić ze świeczką w garści i nienawiścią w sercu na grób bohatersko poległego syna – dziękuję Ci Generale. Za to, że nasza młodzież nie została wsadzona do bydlęcych wagonów, aby po parotygodniowej podróży połowa z nich, która przeżyła, wysiadła na jakiejś stacji bajkalsko-amurskiej magistrali we wschodniej Syberii - dziękuję Ci Generale Za to, że zamiast żałoby po synu mogę się cieszyć wykształconymi, inteligentnymi wnukami – dziękuję Ci Generale. Za to, że moje miasto, Łódź, nie zamarzło, choć zapasy węgla w elektrociepłowniach dramatycznie się kończyły, a górnicy i kolejarze strajkowali – dziękuję Ci Generale. Za to, że byłem dumny, kiedy patrzyłem jak wspaniale modernizuje się w latach osiemdziesiątych przemysł bawełniany, z którym związane były losy mojej familii od czterech pokoleń – dziękuję Ci Generale. Za to, żeś przy okrągłym stole przekazał cały ten majątek popaprańcom, specjalistom od burzenia, a nie od pomnażania dóbr – nie dziękuję Ci Generale, ale też i nie oskarżam, bo takiej niekompetencji i marnotrawstwa nikt nie mógł przewidzieć. Jestem przekonany, że żadnym IPNom, ani żadnym rozczarowanym i durnym rycerzykom, którym nie udało się poprowadzić młodzieży na krwawy, beznadziejny bój z potęgą sowiecką, nie uda się zafałszować Twoich zasług dla Polski. Grzegorz Ulman - ojciec i dziad, który przeżył prawdziwą wojnę w Litzmannstadt, o której młodzi ludzie urodzeni po 1945 roku nie mają pojęcia, bo nie mogą mieć, bo normalnemu człowiekowi brakuje wyobraźni, aby pojąć ten paniczny strach i ogrom nieszczęść jakie były udziałem świadków tamtych wydarzeń.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin