Ktoś szedł korytarzem. Było jeszcze za wcześnie, lecz nie potrafił się powstrzymać. Zadarł głowę. Za rdzawą blachą wywietrznika wciąż wisiała noc. Kroki minęły celę i chrobocząc podążały dalej. Tomasz spuścił nogi z pryczy, na palcach zakradł się do drzwi. Znalezionym wcześniej kawałkiem drutu spróbował odsłonić judasza. Przez moment wydawało mu się szczególnie ważne, by spojrzeć na plecy strażnika. Upewnić się, czy to ten sam ponury rudzielec, który dyżuruje nocami. Nie od razu zrozumiał, że drut drapie o szkło, a gdy to pojął, zachichotał. Tłumiąc śmiech zagryzł zęby na dłoni. A więc prawdziwe były opowieści o strażnikach, którym więźniowie uszkodzili wzrok. Wystarczyło załomotać w drzwi, a gdy strażnik odsunął płytkę, uderzyć widelcem!
Coś ciekło mu po policzku. Spróbował końcem języka. Słone. Nic dziwnego, że musieli założyć osłony ze szkła. Jeszcze raz sprawdził językiem. Czyżby płakał? Wytarł twarz rąbkiem koszuli, mocno, aż do bólu, i został tak, z rękoma uniesionymi do twarzy. Wydawało mu się, że za ścianą, w celi obok, słyszy czyjś głos. Cisza. Nie zdając sobie z tego sprawy, przytknął ucho do tynku. Krew dudniła w skroniach. Nie, chyba się pomylił. Opuścił ręce i opadł na pryczę. Głowę ułożył tak, aby oczy celowały w wybrany już uprzednio punkt na ścianie. Czarna plamka przypominała pająka.
Myślał, ale bynajmniej nie o tym, co go przyprowadziło do upadku, do tego miejsca. Bzdura! Myślenie o przeszłości ma sens wtedy, kiedy można z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość. On nie miał przyszłości. Zaczepił czubkiem buta o napiętek drugiego i ściągnął go z nogi. Stukot jeden, a zaraz potem następny. Dlaczego ma umrzeć? Mruknął niezadowolony, gdyż to pytanie brzmiało myląco. Przecież nie chodziło mu o kwestie prawne czy nawet moralne. Chodziło mu tylko o to, dlaczego kilka – grudek metalu ma przerwać jego życie. Jak to możliwe, że wszystko, co jest w nim: twarze, słowa, wspomnienia, tak nagle, po prostu zniknie. To absurd! Jest człowiekiem, a nie maszyną, której starczy wsypać garść piachu między tryby, aby stanęła. Rozumiał, jak można złamać rękę czy odbić nerki. Do diabła, człowiek znaczy coś więcej. On, ten co marzy, konstruuje i boi się, jest gdzie indziej. Gdzie? Nie wie; gdzieś w środku. Z jakiego powodu wyrwanie dziury w sercu...
renfri73