Emily Dickinson (1830-1886) – jedna z najbardziej cenionych, a zarazem kontrowersyjnych, poetek amerykańskich. Urodziła się w niewielkiej miejscowości Amherst w stanie Massachusetts, w rodzinie zamożnego prawnika, który wychował ją wraz z dwojgiem rodzeństwa w surowym, protestanckim duchu. Od najmłodszych lat stroniła od ludzi, nie miała przyjaciół, nigdy nie założyła rodziny, całe życie zajmowała się domem, ogrodem i pisała w samotności wiersze, o czym wiedziało tylko kilka najbliższych jej osób. W 1863 roku wysłała parę swoich wierszy do pisma „Atlantic Monthly", jednak redakcja odmówiła ich publikacji, ponieważ zbyt daleko odbiegały treścią i stylistyką od przyjętych wówczas konwencji poetyckich. Pomimo tego redaktor i wydawca pisma Thomas Wentworth Higginson utrzymywał z Emily kontakty listowne do końca jej życia. Tylko siedem z jej wierszy zostało opublikowanych za jej życia, ale bez jej wiedzy i anonimowo.
Po śmierci Emily w 1886 roku jej młodsza siostra Lavinia znalazła w zamkniętym na klucz kuferku 1775 rękopisów wierszy. Postanowiła wówczas je opublikować, w czym pomogli jej Thomas W. Higginson i najbliższa przyjaciółka Emily malarka Mavel Loomis Todd. Po czterech latach ukazał się tom: Emily Dickinson: Poems (Ed. by Mavel Loomis Tood and Thomas H. Higginson. Robert Brothers Pbl, Boston 1890). Jednak w obawie przed niezrozumieniem i odrzuceniem poezji Emily jako zbyt nowatorskiej, redaktorzy zdecydowali się pominąć wiele wierszy, opublikowali tylko 115 utworów, a te które opublikowali poddali własnym poprawkom stylistycznym, co fatalnie odbiło się na wartości publikacji. Dopiero po 65 latach ukazała się pełna i w miarę wierna oryginałom edycja jej wierszy: Complete Poems of Emily Dickinson (Ed. by Thomas H. Johnson. The Belknap Press of Harvard UP, Cambridge - Masachussets 1955).
Dzisiaj Emily Dickinson uważana jest za najwybitniejszą poetkę Stanów Zjednoczonych i jedną z najbardziej oryginalnych i cenionych poetek na świecie. Stanisław Barańczak - znawca i znakomity tłumacz wierszy Dickinson porównuje jej życie i losy twórczości do casusu Norwida w Polsce. Rzeczywiście, w biografii obojga niedocenianych przez lata poetów, można znaleźć wiele podobieństw, a znana fraza z wiersza Norwida: „Syn – minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku” idealnie pasuje zarówno do autora tych słów, jak i do amerykańskiej poetki. Szerzej o zawiłościach życia i twórczości Emili Dickinson pisze Stanisław Barańczak w eseju „Skoro nie można mieć wszystkiego”, którego lekturę gorąco polecam.
Wiersze Emilly Dickinson tłumaczyli na polski m. in. Kazimiera Iłłakowiczówna, Artur Międzyrzecki, Ludmiła Marjańska i Stanisław Barańczak. Drukiem ukazały się one w następujących publikacjach:
- Emily Dickinson: Liryki najpiękniejsze. Przekład Kazimiera Iłłakowiczówna. Wyd. Algo, Toruń 2008;
- ...opiewam nowoczesnego człowieka. Antologia poezji amerykańskiej. Wybór i opracowanie Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki. RePrint-ResPublica, Warszawa 1992;
- Emily Dickinson: I jestem różą. Wybór wierszy. Przełożyła Ludmiła Marjańska. Wydawnictwo Książkowe „Styl”, Warszawa 1999;
- Emily Dickinson: 100 wierszy. Wybór, przekład i wstęp Stanisław Barańczak. Wyd. Arka, Kraków 1990.
Na potrzeby własnej twórczości wokalnej wiersze Dickinson tłumaczy też Maciej Maleńczuk.
(w nawiasach - pierwsza data oznacza przypuszczalną datę
powstania wiersza, druga datę jego publikacji)
13.
Sen – trzeźwo myślące istoty (c. 1858/1890)
wersja oryginalna: Sleep is supposed to be
przekład Ludmiła Marjańska
Sen - trzeźwo myślące istoty
Są przekonane o tym,
Że sen to zamknięcie oczu.
Sen to wielki przystanek,
Na którym niespotykane
Zastępy świadków kroczą.
Ludzie wysokiej rangi
Uważają poranki
Za rozpoczęcie dnia.
Poranek się nie zdarza!
To Aurora - poranna zorza -
Wschód Wieczności i blask -
Ktoś z jasnym transparentem -
Ktoś w czerwień owinięty -
Oto poranny brzask!
45.
Jest coś cichszego niźli sen (c. 1858/1896)
wersja oryginalna: There's something quieter than sleep
przełożyła Ludmiła Marjańska
Jest coś cichszego niźli sen
W tym środkowym pokoju.
Na piersi ma gałązkę -
Przemilcza imię swoje.
Niektórzy dotkną, ucałują,
Rozetrą bezwładne dłonie
Tej siły przyciągania
Nie rozumiem, nie pojmę!
Nie mogłabym płakać jak oni -
Szloch może być obrazą!
Spłoszą cichą wróżkę i umknie
Do swych rodzinnych lasów.
Gdy prostoduszni sąsiedzi
Gawędzą o "zmarłej przedwcześnie",
My - skorzy do peryfrazy -
Mówimy, że ptaki pierzchły.
77.
Ilekroć słyszę słowo „uciec” (c. 1859/1891)
wersja oryginalna: I never hear the word "escape"
Ilekroć słyszę słowo „uciec”,
Szybciej uderza tętno,
Nagła nadzieja mnie ogarnia –
Do lotu chętną.!
Ilekroć słyszę o zburzonych
Przez wojska ogromnych więzieniach,
Szarpię dziecinnie za kraty –
Znowu bez powodzenia!
83.
[Serce od mego lżejsze]
napisane ok. 1859, w liście do Samuela Bowlesa
wersja oryginalna: Heart, not so heavy as mine
przełożyła Kazimiera Iłłakowiczówna
Serce od mego lżejsze
wracając w mroku
gwizdało sobie nutkę
pod moim oknem,
leciuteńką balladę,
śpiewkę uliczną
dla nieukojonego słuchu
pełną słodyczy.
Był w niej niby głos drozda,
który na chwilę
odezwał się i zamilkł,
nim znów zagrał trylem.
I był głos - jakby potok
obok mozolnej ścieżki
od menuetów skusić chciał
krwawiące stopy piesze.
Jutro znów może przyjdzie noc
bolesna, pełna smutku...
Grajże mi znów pod oknem,
przejdź tamtędy, pobudko!
97.
Tęcza mi nigdy nie mówi (c. 1859/1929)
wersja oryginalna: The rainbow never tells me
Tęcza mi nigdy nie mówi,
Że ulewa i burza skończona,
A lepiej niż filozofia
Potrafi o tym przekonać.
Choć tak dalekie od Forum –
Wierzę moim elokwentnym kwiatom,
Gdy głoszą – jak ptaki – to,
Czego dowieść nie mógłby mi Katon!
101.
Czy rzeczywiście...
wersja oryginalna: Will there really be a "Morning"?
przełożył Artur Międzyrzecki
Czy rzeczywiście poranek wzejdzie?
Czy doprawdy dzień to nie zmyślenie?
Gdybym była wysoka jak góry,
Czybym mogła nań rzucić spojrzenie?
Czy jego stopy to lilie wodne?
Czy jak ptaki ma pióra na grzbiecie?
Czy o jego krainie cudownej
Nie opowie mi nikt na tym świecie?
O wszechwiedzący posłańcy nieba!
O magistrzy biegli! o majtkowie!
Raczcie szepnąć pątniczkowi w biedzie,
Gdzie jest to, co porankiem się zowie?
111.
Pszczoła się mnie nie lęka (c. 1859/1890)
wersja oryginalna: The Bee is not afraid of me.
Pszczoła się mnie nie lęka
I dobrze znam motyle.
Z serdecznym leśnym ludkiem
Spędzam niejedną chwilę -
Głośniej się przy mnie śmieje potok -
Wietrzyk weselszą cieszy grą.
Dlaczego, letni dniu, mój wzrok
Zachodzi srebrną mgłą?
126.
To odwaga – głośny toczyć bój (c.1859/1890)
To odwaga – głośny toczyć bój –
Lecz wiem, że bardziej dzielny,
Kto w sobie odpiera nieszczęście
Jak szarżę kawalerii –
Kto wygrywa, choć nie widzą narody –
Kto pada - niewidziany na uboczu –
A Kraj z patriotycznym wzruszeniem
Nie śledzi gasnących oczu –
Ufam, że w pierzastej procesji
Dla takich – szereg po szeregu –
Równym krokiem pójdą Aniołowie –
W uniformach ze śniegu.
245.
wersja oryginalna: I held a Jewel in my fingers
tłum. Kazimiera Iłłakowiczówna
Trzymałam klejnot w dłoni,
usnęłam za dnia
- dzień był ciepły, powiew nużący –
mówiąc: „Nie spadnie!”
Zbudziłam się, z rzetelnych mych palców
nierada,
bo teraz – ametystowe wspomnienie
to wszystko, co posiadam.
249.
wersja oryginalna: Wild Nights -- Wild Nights!
przełożył Stanisław Barańczak
Szalone - Dzikie Noce!
Przy Twoim boku
Wiodłyby takie Noce
W Rozkosz i Spokój!
Cóż szkodzą - Wichry -
Sercu w Przystani?
Zbędna Busola -
Koniec z Mapami!
Przez Raj wiosłować - przez Morza
Rozległość!
Byle przybić - tej Nocy - do Brzegu
Twojego!
przełożył Maciej Maleńczuk
Dzikie noce, dzikie noce
A w nich ty i ja
Dziką słodycz pić by można
aż do białego dnia.
Daremne wichry
Gdy serce w przystani
Na nic busola
I mapa na nic.
Wiosłując przez raj
Ach, te morza!
Marzę by w tobie
w tę noc zacumować.
[wykonanie Maciej Maleńczuk z zespołem Püdelsi, z albumu „Viribus Unitis”, 1996]
254.
Nadzieja – pierzaste stworzenie (c. 1861/1891)
wersja oryginalna: "Hope" is the thing with feathers
Nadzieja – pierzaste stworzenie –
Mości się w duszy na grzędzie –
Śpiewa piosenkę bez słów –
I zawsze śpiewać będzie –
Najsłodsza – w nawałnicę –
Srogi sztorm musiałby się zerwać –
By spłoszyć małego ptaka.,
Który tylu rozgrzewał –
Słyszałam go w mroźnej krainie –
Na morzu obcym i głuchym –
Lecz nigdy – w największej potrzebie –
Nie prosił – mnie – o okruchy –
291.
Jak z tych gór starych kapie zachód (c. 1861/1896)
wersja oryginalna: How the old Mountains drip with Sunset
Jak z tych gór starych kapie zachód,
Jak ściana świerków błyska –
Jak szaman - słońce – mroczny gąszcz
Obleka w żar paleniska –
Jak szkarłat ślą stare iglice
Aż wypełni się kula –
A ja, czy wargę mam flaminga,
...
dancistino