Mojemu ojcu, Tomaszowi
Morze Bałtyckie
Kwiecień 1389 roku
Śnieżnobiała mewa szybowała nisko nad taflą wody. Kurt Büllenwaver podziwiał jej szeroko rozpostarte skrzydła, zazdroszcząc lekkości oraz gracji, z jaką unosiła się w powietrzu. Sam był otyłym mężczyzną o podwójnym podbródku i fałdach tłuszczu wyraźnie odznaczających się pod zbyt obcisłą szatą. Ubrany w jopulę [Jopula składała się ze spodniego kaftana (dubletu) do bioder (wkładanego pod wierzchnie szaty i zbroję) oraz z przywiązywanych do niego nogawic. Miała krój czteroczęściowy, dwudzielny, z wąskimi rękawami. Jopula wkładana pod zbroję była obficie watowana na ramionach, plecach i piersiach oraz przeszywana (wraz z warstwami płótna) pionowymi ściegami w górnej części, a poziomymi w dolnej. Przy szyi była wykończona oszewką lub niskim, stojącym kołnierzem, a sznurowano ją z przodu lub na plecach. Jopula wierzchnia była luźniejsza i dłuższa od spodniej] z czarnego aksamitu obszytego złotą nicią, wyglądał niczym udzielny książę, a nie zwykły hanzeatycki kupiec, będący w morskiej podróży z Lubeki do Gdańska.
Mewa zatoczyła krąg wokół statku i przysiadła na relingu [pionowa bariera, biegnąca wzdłuż krawędzi pokładu i zabezpieczająca załogę przed wypadnięciem za burtę] tuż obok Büllenwavera. Zupełnie nie przejmowała się bliskością człowieka. Musiała być przyzwyczajona do olbrzymich drewnianych łodzi, bezceremonialnie wdzierających się na jej terytorium łowieckie. Właśnie tędy, niedaleko plaż Pomorza, przebiegał jeden z najbardziej uczęszczanych szlaków Bałtyku. Odkąd Hanza [Hanzy – związki miast handlowych Europy Północnej i Zachodniej. Należące do nich miasta popierały się na polu ekonomicznym, równocześnie tworząc realną siłę polityczną, a niekiedy również i wojskową. W powieści mowa o Hanzie Niemieckiej, zwanej po prostu „Hanzą”, która w XIV i XV wieku gromadziła wszystkie liczące się miasta pobrzeży Morza Północnego i Bałtyckiego. W szczytowym okresie rozwoju Hanza liczyła 160 miast pod przewodnictwem Lubeki. Delegaci miast hanzeatyckich spotykali się na zjazdach (Hansetage), by opracowywać wspólną politykę] zdominowała handel na tym morzu, codziennie dziesiątki obładowanych towarami żaglowców wyruszało z jego portów do najdalszych zakątków Europy. Zyski kupców hanzeatyckich były olbrzymie, nic zatem dziwnego, że Kurt Büllenwaver mógł sobie pozwolić na najmodniejsze stroje, a nawet kupno własnej kogi [Typowo handlowy statek frachtowy pochodzenia fryzyjskiego, dominujący w żegludze na morzach północnoeuropejskich w XIII i XIV wieku. O wyglądzie i ewolucji kogi informują głównie rysunki wkomponowane w średniowieczne pieczęcie nadmorskich miast. Na ich podstawie możemy stwierdzić, że kadłub kogi był krótki, przysadzisty i szeroki, a jego wysokość równała się mniej więcej połowie długości. Koga miała ożaglowanie rejowe, jeden duży prostokątny żagiel i ster zawiasowy na długiej tylnicy. Cechą wyróżniającą sylwetkę tego typu statku były znajdujące się na dziobie i rufie wysokie kasztele z blankami].
Mężczyzna z dumą powiódł spojrzeniem po zakupionym niedawno statku, który odbywał swój dziewiczy rejs. Biała Dama – bo taką nazwę otrzymała koga – była pękata niczym krowa. Dawno przeminęły czasy wikingów i ich smukłych łodzi o dziobach zdobionych wizerunkami smoków. Teraz na wodach królowały szerokie i niezgrabne żaglowce, budowane z myślą nie o wyprawach wojennych, a o przewiezieniu jak największej ilości towarów. Kogi były duże i solidne, ale mało zwrotne.
Büllenwaver zawsze powtarzał, że ludzie nie powinni wypuszczać się na ...
renfri73