Hersylja powieść obyczajowa. T. 1.pdf

(12890 KB) Pobierz
HERSYLIA
POWIEŚĆ OBYCZAJOWA
przez
EWĘ FELIŃSKĘ
Tom pierwszy.
WILNONakład
i druk T. Gliicksberga, Księgarza i Typografa
Białoruskiego Naukowego Okręgu.
<*>
1849
PONIATOWSKIEMU
^z^
w dowód czci t wdzięczności
poświęca
Autorka.
Pozwolono drukować pod warunkiem złożenia po wy­
drukowaniu exemplarzy prawem przepisanych w Komi­
tecie Cenzury. Wilno, 1848 roku 1 Czerwca.
Center
JAN
WASZKIEWICZ
1*
HERSYŁJ^
POWIEŚĆ OBYCZAJOWA.
X
co za piękny poranek ! — rzekł z cicha do sie­
bie mężczyzna trzydziesto kilko-letni, 6tojąc
w rannym ubiorze u otwartego okna, i wdy­
chając w siebie całemi piersiami roskoszną
świeżość poranku wiosennego.
Potem przechyliwszy za okno połowę swej
postaci, zdawał się chwytać w siebie miłą woń
dolatującą z bzów i rozkwitłych jabłoni.
Czy że się nasycił tém przyjemném wraże­
niem, czy też inna myśl przyszła mu do gło-
8
wy, po chwili zamknął okno jak można najci­
szej, i wszedł do przyległego pokoju.
Rzucił okiem na łoże mahoniowe suto o-
zdobne bromami, wzniesione na postumencie
o dwóch stopniach obitym suknem zielonćni.
Firanka z muślinu białego, a na niej druga
z floransu bladolilowego oszyte frenzlami, za­
rzucone były niedbale na strzałę złocistą, a
spadając ku dołowi w fałdach pełnych wdzięku,
ocieniały piękną twarz spoczywającej na łożu
kobiety.
^Zwierciadło wprawione w ścianę do której
łoże było przymknięte, powtarzając w głębi i
piękną postać z zamknięlemi oczyma otuloną
kołdrą atłasową legoż koloru co bławatna fi­
ranka, i wytworne ozdoby posłania, tworzyło
jakąś głęb tajemniczą, której półcień dodawał
uroku.
Mężczyzna widząc kobietę uśpioną, przeszedł
przez pokój na palcach, potem przebywszy jesz­
cze dwie komnaty strojnie ubrane, wszedł do
pokoju, gdzie dwóch służących krzątało się koło
gratów porozrzucanych. Jeden z nich jeszcze
!)
pozićwał i przecierał oczy, drugi domawiał
ranne pacierze. Oba widno że byli zdziwieni
zbyt raunćm wejściem Pana.
Pan kazał jednemu podać suknie do ubrania,
drugiego posłał do stajui z rozkazem aby mu
osiodłano konia.
Ubiór był prędko skończony.
Skład owego mężczyzny był prawie, atletycz­
ny. Wzrostu był słusznego, barczysty, mu­
skularny; wszakże , spojrzawszy w jego obli­
cze, tém mocniej cię uderzał dobroduszny wy.
raz jego fizjonomji, a uadewszyslko dobroć
malująca się w jego czarnych oczach.
Wkrótce koń osiodłany stał przed gankiem.
Gospodarz domu , pogłaskawszy rumaka po
szyi, który widno że był pańskim faworytem,
dosiadł go, i skierował ku bramie.
Nasz jeździec musiał być upojony wpływem
tego roskosznego poranku, bo wyjechawszy
z dziedzińca, opuścił ręce na szyję koniowi,
zdjął kaszkiet
l
głowy i zdawał się nie kieru­
jąc cugiem, spuszczać się raczej na instynkt ko­
nia, który stępo puścił się prostą groblą ocie-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin