Roberts Nora - Śmierć o tobie pamięta.pdf

(1504 KB) Pobierz
NORA ROBERTS
pisząca jako J.D. Robb
ŚMIERĆ
O TOBIE PAMIĘTA
0
Na pustkowiu, w walącej się ruderze,
l
a
d
n
a
c
s
Mieszkała stara niańka klepiąca pacierze;
Sama nie wiedziała, ile ma dzieci;
s
u
o
Karmiła je pomyjami i biła jak leci.
Dziecięca rymowanka, autor anonimowy
Pamięć, strażnik umysłu.
Szekspir
1
An43
ROZDZIAŁ 1
Śmierć
najwyraźniej nie obchodziła
świąt.
W ten grudniowy dzień 2059
roku Nowy Jork lśnił i migotał bożonarodzeniowe, ale
Święty
Mikołaj był
martwy. A jego elfy nie wyglądały kwitnąco.
Porucznik Eve Dallas, ignorując szaleńczy ruch i hałas panujący na Times
Square, dokonywała uważnych oględzin tego, co pozostało po
Świętym
Mikim.
Dwójka dzieciaków, na tyle jeszcze młodych i naiwnych, by wierzyć,
że
grubas
w czerwonym kubraku przeciska się kominem,
żeby
rozdawać prezenty, a nie -
na przykład - mordować
śpiących
domowników, darła się wniebogłosy. Lada
chwila najbliżej stojącym popękają bębenki w uszach. Czemu ktoś ich stąd nie
zabierze?
Ja nie muszę się tym zajmować, pomyślała. Dzięki Ci, Panie. Wolała już
krwawą jatkę u swoich stóp.
Spojrzała w górę. Z raportu policjanta, który pierwszy przybył na miejsce
zdarzenia, wynika, iż nieszczęśnik wypadł z okna na trzydziestym szóstym
piętrze hotelu Broadway View.
Świadkowie
zeznają,
że
lecąc, krzyczał „Ho, ho,
ho”. Aż do chwili, gdy rozbryzgnął się na chodniku. Zabrał ze sobą w zaświaty
pechowego przechodnia.
Trzeba teraz rozdzielić dwa zmasakrowane ciała.
Średnia
przyjemność,
oceniła Eve.
Było jeszcze dwoje poszkodowanych, ale u nich skończyło się na
powierzchownych obrażeniach - jedna zwyczajnie osunęła się na ziemię i
uderzyła głową w krawężnik, gdy ochlapała ją makabryczna maź z krwi,
strzępów ciała i mózgu. Dallas postanowiła zostawić obie ofiary pod opieką
sanitariuszy i wstrzymać się z przesłuchaniem. Miała nadzieję uzyskać bardziej
spójne zeznania, gdy minie szok.
Już wiedziała, co się wydarzyło. Widziała to w szklistych oczach
2
l
a
d
n
a
c
s
s
u
o
An43
pomocników Mikołaja.
Ruszyła ku nim, a jej długi czarny skórzany płaszcz powiewał targany
chłodnym wiatrem. Krótkie, kasztanowe włosy
ładnie
okalały pociągłą twarz.
Duże oczy koloru dobrej starej whisky patrzyły bystro. Była wysoka, smukła i
zwinna. Policjantka w każdym calu. - Facet przebrany za Mikołaja to wasz
kumpel?
- O, rety. Tubbs! O, rety.
Jeden był czarny, drugi biały, ale w tym momencie twarze obu przybrały
kolor lekko zielonkawy. Trudno im się dziwić, pomyślała. Oceniła ich wiek na
około trzydziestu lat. Odświętne, dosyć kosztowne stroje
świadczyły
o
przynależności
do
kadry
kierowniczej.
Prawdopodobnie
średniego
szczebla w firmie, której
świąteczna
impreza została tak brutalnie
przerwana.
- Jedziecie ze mną do
śródmieścia.
Spiszemy wasze zeznania. Proszę,
żebyście
dobrowolnie poddali się badaniom na obecność nielegalnych
substancji. Jeśli się nie zgodzicie... - Przerwała na sekundę i uśmiechnęła się
lekko. - Zrobimy to po mojemu.
- O, kurczę, o, cholera. Tubbs. On nie
żyje.
Nie
żyje,
prawda?
- To potwierdzone oficjalnie - powiedziała Eve, po czym odwróciła się,
by dać znak swojej partnerce.
l
a
d
n
a
c
s
s
u
o
menedżerowie
Detektyw Delia Peabody, dziewczyna o ciemnych włosach ułożonych w
niesforne fale, kucała nad splątanymi częściami ciał ofiar. Wstała. Eve
zauważyła,
że
nie tylko elfy miały zielonkawe twarze. Peabody starała się
zachować zimną krew.
- Znalazłam dowody tożsamości przy obu ofiarach - poinformowała. -
Mikołaj to Max Lawrence, czyli Tubbs, lat dwadzieścia osiem, mieszkał w
centrum. Facet, który przerwał mu lot, cha - cha, nazywa się Leo Jacobs, lat
trzydzieści trzy. Zamieszkały w Queens.
- Zatrzymujemy tych dwóch, trzeba ich poddać testom na obecność
3
An43
Zgłoś jeśli naruszono regulamin