Marko Kloos - Pobor - 01 - Frontlines -.pdf

(1830 KB) Pobierz
Marko Kloos
POBÓR
(Terms of Enlistment)
Tłumaczenie Piotr Kucharski
FRONTLINES – TOM 01
Dla Robin: żony, najlepszej przyjaciółki
i najzdolniejszej osoby, jaką znam
Rozdział 1
Pożegnania
– Powinieneś pójść do ojca – powiedziała z kuchni mama.
Podniosłem na nią wzrok znad czytnika książek. Wkładała
właśnie do podgrzewacza tacę z jedzeniem, nie dostrzegła więc
mojego krzywego uśmieszku. Wróciłem do lektury, ponieważ
opis zniszczenia „Pequoda” wydawał mi się teraz znacznie
ciekawszym tematem.
– Słyszałeś mnie, Andrew?
– Słyszałem, mamo. Po prostu cię zignorowałem.
– Nie bądź taki mądraliński. Nie zamierzasz pożegnać się z
nim, zanim odlecisz?
– A po jakiego diabła miałbym to robić? I tak nie będzie
kontaktował po prochach.
Mama wyjęła tacę z podgrzewacza. Podeszła do stołu i
teatralnym gestem postawiła ją przede mną.
– Czy mógłbyś odłożyć to na czas obiadu?
Westchnąłem – również teatralnie – i wyłączyłem czytnik.
– Będziesz się szkolił wiele miesięcy. Jeśli jego rak dalej będzie
się tak rozwijał, zapewne nigdy już go nie zobaczysz.
– I dobrze – stwierdziłem.
Mama zmierzyła mnie wzrokiem łączącym w sobie smutek
oraz złość. Przez chwilę spodziewałem się, że uderzy mnie w
twarz, choć nie robiła tego, odkąd skończyłem dziesięć lat. Jej
spojrzenie złagodniało jednak, wyjrzała przez okno. Gęste
kurtyny deszczu opadały na betonowy labirynt naszej Dzielnicy
Zakwaterowania Komunalnego. Nie cierpiałem deszczowych dni,
ponieważ wilgoć sprawiała, że zapachy stawały się jeszcze
gorsze. Szczyny i gnijące śmieci – oto niezmienny aromat
dzielnicy klientów opieki społecznej.
– Mimo wszystko jest twoim ojcem – powiedziała. – Nigdy już
nie będziesz miał okazji, żeby z nim porozmawiać. Jeśli teraz do
niego nie pójdziesz, pewnego dnia tego pożałujesz.
– Złamałaś mu nos, gdy go zostawiałaś – przypomniałem jej. –
Nie zamartwiałaś się zbytnio rakiem. Dlaczego ja miałbym się
przejmować?
– To było siedem lat temu – odrzekła. Odsunęła krzesło i
usiadła przy stole. – Od tamtego czasu wiele się wydarzyło. Był z
ciebie
dumny,
gdy
opowiedziałam
mu
o
piśmie
z
potwierdzeniem.
Wpatrywała się we mnie, ja zaś próbowałem ją ignorować,
ściągając zabezpieczenie z tacy. Daniem dnia był kurczak z
ryżem. Niewiele można poradzić, by przetworzone proteiny z
podstawowego
przydziału
żywnościowego
wyglądały
atrakcyjnie. Dzióbnąłem widelcem tłusty kotlet z kurczaka i
podniosłem wzrok. Mama wciąż patrzyła na mnie z tą
przygnębioną miną, którą zawsze przybierała, gdy starała się
wywołać we mnie poczucie winy. Wytrzymałem przez chwilę jej
spojrzenie, po czym wzruszyłem ramionami.
– No dobrze, pójdę do niego – oznajmiłem. – Mam nadzieję, że
Zgłoś jeśli naruszono regulamin