Alessandra Appiano - Przyjaciolki@it ER.pdf

(475 KB) Pobierz
Część pierwsza
Jeden
Stało się. Po latach uczuciowej suszy, kilku pomyłkach, bo związkach z draniami,
zakochałam się.
Fantastyczne uczucie: mam wrażenie, że cały świat się do mnie uśmiecha, nawet Turyn
stał się miastem wesołym, pełnym życia i planów na przyszłość”.
Szczegół nie do pominięcia: czuję się o dwadzieścia lat młodsza. Prawdę mówiąc,
również trochę zagubiona i oszołomiona, jak wtedy, gdy miałam osiemnaście lat, a świat
wydawał mi się otwarty i pełen perspektyw. Muszę przyznać, że oferował mi nawet za
dużo. Wiesz dobrze, jak bardzo się boję być szczęśliwą. Poczucie własnych ograniczeń?
Strach przed spełnieniem marzeń? Któż to wie, ale o tym porozmawiamy innym razem.
Teraz cała drżę z niecierpliwości, aby przekazać Ci nowinę. O NIM.
Nie wiem, ile będę musiała zapłacić za ten prezent, ale skoro zostałam nim obdarowana z
całym ceremonia
łem (śnię z otwartymi oczami), zatrzymam go sobie. Chwilo, trwaj! Ach, bolą nawet
słowa. W każdym razie zobaczymy, co się wydarzy. Oczywiście, będziemy się przyglądać
razem.
Kiedy postanowiłyśmy pisać do siebie e-maile o najważniejszych życiowych sprawach,
nie myślałam o historii tak bardzo pasującej tematycznie do Twojej gazety. Późna miłość.
Doskonała okazja do porównania Twojego programu minimum - i tak leci jak krew z nosa
(od jak 9
dawna nie kochasz, Ilario?) z moim maksymalizmem zawsze gotowym eksplodować. Co
Ty na to? Wróćmy do Niego.
Oczywiście, jest to niewłaściwa osoba, jak mogłaś się już sama domyślić.
Żonaty, z kategorii „tak zadowolony, że należy się zwrot wydatków. A jeszcze lepiej -
nagroda”. Może pyszny deser z wisienką. Dziwne, że tą wisienką mam być ja, owoc nieco
pokaźny, nie Twój rozmiar. To dobrze o nim świadczy. Nie obraź się, ale już ktoś przede
mną stwierdził, że piękne kobiety potrzebują mężczyzn bez fantazji…
A propos, co z nieuchwytnym Frankiem? Przepraszam, dzisiaj egoistycznie podchodzę do
życia. Efekt uboczny miłości: wydaje mi się niewiarygodne, aby ktoś inny czuł
się równie błogo.
Stop! Zanim popadnę w śmieszność, muszę Cię poinformować, że możesz być ze mnie
dumna. Zrobiłam sobie baleyage, mam nowe oprawki okularów pasujące do wizerunku
modnej intelektualistki, więcej uwagi poświęcam strojom (przyznaję, że spędzam trochę
czasu przed lustrem), ogólnie rzecz biorąc, jestem z siebie zadowolona (przyrównuję się
do Ciebie, na przykład!). Nie mogę narzekać, nigdy nie czułam się tak dobrze. Taka ładna.
Właściwie, piękna kobieta.
Już widzę, jak się cieszysz. Biedna Ilario, Ty jesteś z gruntu dobra, nikt się tego nie
domyśla, patrząc na Ciebie w wersji femme fatale. Jesteś szczęśliwa na samą myśl o tym,
że Twoja przyjaciółka od serca, żadna superlaska, zakochała się. Z wzajemnością? Któż to
wie.
Z tego, jak się kochamy (temu tematowi powinnam poświęcić osobny list, c h o ć nie
chciałabym wydać Ci się zbyt obcesowa. Nigdy nie rozmawiałyśmy o seksie), a więc z
tego, jak się kocham z zadowolonym żonkosiem, można by wnioskować, że żonatego ergo
zadowolonego nie satysfakcjonuje gimnastyka małżeńska. Jak wiesz, ciało nie kłamie,
więc mogę mówić o wzajemnym szalonym 10
zauroczeniu. Istnieje… razem z całą resztą: porozumieniem dusz i umysłów, potrzebą
dzielenia się wrażeniami, wspólnym śmiechem, przekazywaniem sobie życiowych
mądrości.
Zdecydowanie charmant, po prostu ten typ tak ma.
Wykształcony, ale nie nudny intelektualista, dowcipny, o greckim profilu. Sama słodycz,
aż palce lizać. Stop, żebyś dobrze mnie zrozumiała - jeśli zakochany z Twoich ankiet
oznacza telefony, prezenciki, śmiałe deklaracje lub chociaż „kocham cię” wyszeptane
przypadkiem w ciemności - to nie, wcale nie jest zakochany. Sądzę, że to wciąż ta sama
śpiewka: rozbieżność inwestycji & oczekiwań. Z mojej strony, olbrzymia rozbieżność. Z
jego punktu widzenia, mądre wykorzystanie ulotnych chwil ze mną - w moim domu, a
kiedy nie udaje mi się obarczyć Giacomem mojej przyjaciółki lub kiedy przyjeżdża babcia
- w motelu.
Szczerze mówiąc, wolę motel od mojego domu, mamy wtedy jasną sytuację. Żonaty
pieprzy się z dziewczyną, która ma nieślubnego syna, w jakimś motelu na peryferiach.
Nie, nie ma wpływu na moją niebezpieczną skłonność do niskiej samooceny. Chociaż raz,
mała, pozwól sobie powiedzieć. W rzeczywistości, Szanowna Pani Redaktor, w Waszych
gównianych pismach kobiecych nie zajmujecie się sprawami przyziemnymi, a przecież
poważnymi. Na przykład: motel nie musi być odrapany i ponury. Bywają zupełnie miłe, z
widokiem z alkowy na ogródek, w którym kolejny kochanek może zaparkować samochód
niezauważony. Pokoje też są urocze, mają zasłonki w kwiatki w stylu angielskim, a po
wszystkim przynoszą do łóżka kolację. Jedzenie niesmaczne, ale ciepłe. W dzisiejszych
czasach należy to docenić.
Cóż Ci jeszcze mogę o nim opowiedzieć? Pracę, oczywiście, ma lepszą ode mnie. Więcej
pieniędzy i więcej władzy, ma pozycję, a w tym uwzględniona jest małżonka, jego 11
rówieśnica, bardzo chic, i dwie córki, ani ładne, ani brzydkie, także chic. Żona i ja też
jesteśmy niedookreślone, tyle że ja nie mam za sobą znanej turyńskiej rodziny i wcale nie
jestem bon ton, z ojcem ajentem baru i matką pracującą na poczcie. J a k o klasyczna
kochanka wnoszę natomiast w posagu trochę młodości i akceptację (?) związku,
opierającego się na bardzo rozwiązłych i mało realistycznych spotkaniach (chyba że
realistyczne spotkanie oznacza cudowne pieprzenie się; to zależy od punktu widzenia).
Możesz z tego wnioskować, że nie zostałam przedstawiona jego krewnym i przyjaciołom,
że światowe życie nie dla nas.
Ach, zapomniałabym. Ma pięćdziesiąt cztery lata, wiek, w którym mężczyźni pragną w
życiu odmiany, aby odpędzić oznaki starzenia się. Wiek pozwalający na osiągnięcie
wspaniałego kompromisu.
Cała ja: jak zwykle okradam biednych (czyli samą siebie), aby obdarować bogatych (jego
i jego słodką połowicę).
J a k duży dług w o b e c nas, mają żony, które wiedzą o wszystkim, ale udają, że niczego
nie widzą? I z tym pytaniem (wcale nie zamierzam być obiektywna, jeszcze czego) Cię
pozostawiam. Czekam na odpowiedź e-mailem, chociaż ze względu na temat wolałabym
smaczny liścik pachnący Twoimi kosmetykami.
Całuję,
Daria
PS Starałam się zachować dystans i humor, ale pamiętaj, że zupełnie straciłam głowę.
Twoje obiekcje i słuszne wątpliwości mogą mnie łatwo zranić (nie dodawaj!).
Zresztą litościwe kłamstwa są nie dla nas, więc może lepiej zajmijmy się sprawą
systemowo? Stan zakochania dobrze wpływa na duszę, a także na skórę (zadowolona z
mojego pragmatyzmu?).
Dwa
Baba z psami spojrzała na nią krzywo, tym samym pozbawiła ją dobrego samopoczucia.
Biedna Roberta, poczuła się typową, banalną laską. Według Danili, jedynej sympatycznej
przyjaciółki mamy, była aspirującą do rozkładówki panienką, której należałoby wlać
trochę rozumu do głowy. Taka gęś z błyszczącymi, nastroszonymi piórkami i
mikroskopijnym móżdżkiem. Gorsza od tej starej, włóczącej się z czterema wyliniałymi
psami.
Zrozum tu życie: jedno kose spojrzenie nieznajomej zagroziło równowadze całego dnia,
który zaczął się tak obiecująco. Roberta wiedziała, że przyciąga spojrzenia mężczyzn,
dobry przykład multimedialnej vondergirl, dziwne połączenie pragnień i przegranych
chaotycznej matki, podrzędnej aktoreczki, która zbyt szybko utraciła młodość (Dolores
pogubiła się we wszystkim, w miłości, karierze, forsie, a od pewnego czasu również
posunęła się fizycznie).
Nic dodać, nic ująć. Robercie przytrafił się najgorszy wariant, mamuśka-dzidzia,
uzależniona od różnych ziół
i magicznych pigułek, oraz od wszelkich pre i post new age czarownic, wróżek i
szarlatanów, chronicznie i po dziecinnemu wierząca w szczęśliwy traf (milionowa
wygrana w totka czy też kontrakt w Hollywood), wliczając w to spotkanie księcia z bajki
w zepsutej windzie odrapanej 13
kamienicy, w której przyszło jej przypadkiem mieszkać od wieków.
Ojciec, naturalnie, dał nogę, zanim Roberta pojawiła się na świecie. Jasne, mogła okazać
się porażką, na którą nie pomoże żadna kuracja. Tymczasem Roberta okazała się dziełem
sztuki, już jako dziecko została naznaczona wiecznymi żalami i źle lokowanymi
uczuciami matki, była więc dojrzalsza nie tylko od niej, ale od wszystkich swoich
przyjaciółek razem wziętych.
Praktyczna, pewna siebie optymistka, w wieku dwudziestu sześciu lat z daleka potrafiła
wyniuchać bujdy opowiadane przez świętoszków: odkrywców młodych talentów (raczej
cycków), dyrektorów gazet, agentów filmowych i telewizyjnych, literatów… Słowem,
przez tych, którzy są odpowiednio ustawieni. Przez tych, którzy zawsze wodzili Dolores
za nos.
Roberta fizycznie przypominała rozkwitający kwiat, cierpki dojrzewający owoc, ale miała
umysł doświadczonej, trzeźwej czterdziestolatki. Och, to ona stanowiła zagrożenie
publiczne, a nie te karierowiczki, koleżanki mamy niewłaściwie lokujące uczucia.
Prawdziwy wilk w owczej skórze…
Mężczyźni, wiadomo, to idioci dający się zwieść pozorom.
Widząc młodą, apetyczną dupeczkę rzucali się na łeb, na szyję, myśląc: „Będę ją miał”. I
co? Gówno. Twarde lądowanie. Ośmieszeni.
Stara przyglądała jej się z sarkastycznym uśmieszkiem, może jest jej tak wygodnie,
dobrze, nie musi pętać się po Rzymie, bo i po co? Żeby przeprowadzić wywiad z jakąś
Zgłoś jeśli naruszono regulamin