Dorota Krawczyńska - Frenemy.pdf

(810 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ I
– Powiedz mi, kochana Sabinko, czy można być w żałobie
po kimś, kto nigdy nie istniał? – Kalina wydobyła z siebie
pytanie, wyprostowała się na leżaku i spojrzała przed siebie
w dal niewidzącymi ogrodu oczyma.
Uwagę Sabiny przyciągnęła jej nienaturalnie wyciągnięta
szyja, zupełnie jakby ta dziwna poza miała umożliwić
ciekawemu wzrokowi ujrzenie tajemniczego „Kimsia”, co to
według Kaliny nie istniał, a ona i tak w żałobie po nim była.
Cóż, Kalina od zawsze specjalizowała się w przeżywaniu
emocji ekstremalnych, takich co to muszą szarpnąć za serce,
sponiewierać duszę, potrząsnąć całym jestestwem. Inaczej –
czyli letnio, zwyczajnie i bez egzaltacji – nie liczyło się. Toteż
zatrzymawszy na moment dłonie pracowicie skubiące
chwasty na zagonie pełnym ekologicznej marchewki, Sabina
powróciła do swojego zajęcia, próbując jednocześnie
uruchomić leniwy mózg w celu zwerbalizowania jakiejś
sensownej odpowiedzi. Taka szkoda! Sabina spośród
wszystkich swoich organów najbardziej kochała mózg,
szczególnie za to, że potrafił wyłączać się na życzenie
właścicielki. Na co dzień zaprogramowane matematycznie
zwoje rozpracowywały przeróżne, mniej lub bardziej logiczne
zawiłości, a dziś, do cholery, było piątkowe popołudnie
i komplet szarych komórek miał wolne! Ale co z tego, że
kuzynka sprawiała wrażenie nieobecnej? Jeśli Sabina
przemilczy tak ważne pytanie, z pewnością usłyszy je za
chwilę powtórzone z dużo potężniejszą dawką emocji.
– No cóż – zaczęła, wyciągając każdą głoskę aż do
wyczerpania tchu – jak wiesz, nie mam skłonności do
filozofowania, rozumuję w sposób prosty i konkretny – mimo
wszystko próbowała jakoś wykręcić się od odpowiedzi.
Kalina, nie zobaczywszy „Kimsia”, utkwiła wzrok w Bogu
ducha winnej Sabinie.
– Ależ Sabciu, moje pytanie jest jak najbardziej konkretne!
Masz dane w zadaniu: żałoba, „Ktoś”, brak istnienia. Czy
zatem możliwa jest żałoba przy braku Istoty?
Sabina podniosła się znad zagonu, wzięła się pod boki
i powiedziała spokojnie:
– Nie.
– Ach, nie? – Kalina najwyraźniej była zawiedziona. – No to
dlaczego ja tę żałobę odczuwam?
Tego już było dla Sabci za wiele.
– Kalina, błagam cię, zaraz przyjadą Parulscy, Kołocie
i Stece. Wywleczesz kogoś z nich na łąki i będziecie
uprawiać filozoficzne zagony jak ja tutaj moją marchewkę! –
Sabina zamachała rękoma, wskazując niewidoczną z tego
miejsca, ale istniejącą nieopodal łąkę. No, udało się! Kalina
zamrugała oczyma i wróciła do ogrodu.
– O, masz stonkę na ziemniakach! – zauważyła z radością. –
Pójdę po słoik i nazbieram… Pamiętasz, jak babunia ganiała
nas do zbierania stonki?
Sabina pamiętała. Babcia nigdy nie pozwalała na opryski
i różne takie. Wszystkie pięć wnuczek, spędzających
przynajmniej część wakacji nad Pilicą, z mniejszą lub
większą niechęcią wędrowało pośród ziemniaczanych pędów
i utylizowało w słoiczkach przedstawicieli amerykańskiego
desantu. A ziemniaki? Ugotowane pachniały i smakowały
pysznie nawet bez okrasy!
– Witaj, nadobna Pulcherio!
– Ach, witaj, witaj, czcigodny Otylionie!
Kalina z Wojtkiem rzucili się sobie w ramiona. Witali się
tak odkąd obojgu przybyło nieco kilogramów, będzie już
parę, może paręnaście lat. Kalina mówiła, że to po dzieciach,
a Wojtek, że… też po dzieciach, które co prawda urodziła mu
Sonia, ale to on nosił i ją, i ich ciąże, więc wytłumaczenie jest
jak najbardziej uzasadnione. Co prawda Kalinie ostatnio
jakby się trochę schudło, ale Pulcherię pokochała na tyle, że
czasem z uczuciem radosnej satysfakcji przedstawiała się
tym właśnie imieniem, obserwując reakcję nowo poznanych
osób.
– O, jakie oryginalne imię! – najczęściej słyszała
w odpowiedzi. Potem następowało tak zwane „luknięcie po
całości”, które stanowiło
clou
całej sytuacji.
– To po babce ze strony ojca – dodawała z dumą,
przerabiając poczciwą babcię Zosię na babkę Pulcherię.
– Ty zołzo, zarazo jedna taka! – powitała kiedyś wnuczkę
babcia Zosia wszelkimi obelgami na „z” i nie tylko, gdy
wszystko się wydało. – Ja ci dam Pulcherię! Jaka stara, taka
głupia! Kto cię wychował na takiego dziwaka?!
Od słów „Kto cię wychował…” mamy do czynienia
Zgłoś jeśli naruszono regulamin